No no... ile ostatnio nowych twarzy na tym topicu... ciekawe, czy będzie jeszcze więcej...
przecdzytałam od deski do deski
wow... łącznie z qiaxowymi postami.... myślałem, że tylko ja to czytałem...
Co do miłości (...)
tak... miłość.... temat rzeka. No ale dobrze.... zobaczymy ile się jeszcze da napisać o miłości nie powtarzając się dwa razy...
Ja jeszcze nie zakochałam się z wzajemnością
Ja również jeszcze nigdy nie zakochałem się ze wzajemnością... mam i miałem kilkanaście koleżanek... bliższych i dalszych, jednak do żadnej z nich nie czułem niczego prócz przyjaźni. Podchodzę do miłości w sposób jak najbardziej poważny, jak zresztą winika z kilku moich wczesniejszych postów. Dlatego też z miejsca postanowiłem, że wiązanie się z kimś w okresie gimnazjum i wczesnego liceum jest bez sensu. Możliwe, że to była tylko moja obawa. Miałem przecież w klasie kilku, jeśli nie kilkunastu kumpli, którzy mieli lub mieli wcześniej dziewczyny. Twierdziłem, że nie jestem na to gotowy i ograniczyłem się do podziwiania dziewczyn z daleka. Możliwe, że to, ze teraz jestem sam jest moją winą. Możliwe, ze powinienem wcześniej o to zadbać. Nie byłem jednak wtedy (ciągle mówimy o okresie gimnazjalnym, jakby ktoś się zgubił) pewien, czy będę mógł zapewnić dziewczynie to, na co by zasługiwała i czego by ode mnie oczekiwała. Mój kumpel powiedział kiedyś, że "Z posiadaniem dziewczyny, tak samo jak z każdym innym zwierzątkiem, łączy się odpowiedzialność". Pomimo żartobliwego tonu tego stwierdzenia, nie można się nie zgodzić z tym, że poważny związek, jest zbudowany właśnie na odpowiedzialności.... na odpowiedzialności za siebie, Ją/Jego i w przyszłości za dom, za rodzinę...
jeżeli kocha się kogos tak mocno i tak prawdziwie to ciężko jest sie od kochać i przelac to na inna osobę
fakt... z kimś wcześniej polemizowaliśmy na temat przelewania emocji z obiektu A na obiekt B, mi jednak nigdy się to nie udało, a śmiem nawet twierdzić, że jest to niemożliwe. W ten sposób zakochany byłem wiele razu.... tfu.. nie.. zakochany to złe słowo.... tak... bardzo złe słowo. Jeżeli jest się "zakochanym" to z definicji, czyję się miłość. Przypuszczam, że kiedyś tak twierdziłem, ale patrząc z perspektywy czasu widzę, że zadnej z "tych" dziewczyn nigdy nie kochałem. Podobały mi się... lubiłem z nimi rozmawiać... miały miły charakter... ale to nie było to.
moim zdaniem miłość powinna być obu stronna
Zgadzam się. Pojęcie miłość, nie jako z definicji, jest uczuciem obustronnym. Można czuć naprawdę głębokie uczucie wobec jakiejś osoby, ale dopóki ona go nie odwzajemni, dopóty będzie ono niepełne i kalekie. Miłość jednostronna jest powiązana z wielkim nieraz bólem, a miłość prawdziwa ze szczęściem. Ilu ludzi popełniło samobójstwo z powodu tego pierwszego, i ile osób nie widzi świata poza swoją drugą połówką?
czy można żyć bez miłośći
Moim zdaniem można. Miłość jest pod tym względem nałogiem. Można egzystować, nie będąc błogosławionym tym uczuciem i żyć pełnią życia. Trudniejszym pytaniem jest: Czy można żyć bez miłości, zaznając jej kiedyś wcześniej? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć tak jednoznacznie. Myślę, że to już zależy od człowieka... od jego odporności psychicznej i umiejętności radzenia sobie z problemami (bo zazwyczaj miłość się z jakimiś wiąże... różnymi, ale zawsze się coś znajdzie). jak już wspomniałem byłem kilka razy....... zauroczony i jakoś z tego wyszedłem. Nie pamiętam, żebym miał z tego powodu jakieś większe doły. Podeszłem do tego tak: "Jeżeli Ona nie chce ze mną być, to znaczy, że jest z kimś lepszym ode mnie... z kimś kto potrafi dać jej więcej niż ja". Może i nie jest to pokrzepiająca myśl, ale ja się tym mobilizowałem...
możemy żyć bez miłości gdy kogoś kochamy...a ta osoba o tym nie wie
dobra... to jest topic polemiczny, więc polega on również na podważaniu zdania innych. Z powyższym stwierdzeniem się zdecydowanie nie zgodzę. Ta magiczna rzecz, którą daje nam miłość, to między innymi "sens życia". Jeżeli ktoś wcześniej miał jakieś hobby, czy coś, dlaczego mógł wstawać rano, to nagle się może okazać, że przestanie go to interesować. Miłość jest bardzo absorbującym uczuciem i nie kazdemu udaje się podzielić wcześniejsze zainteresowania z...hmm.. nowymi. Natomiast miłość jednostronna, nie daje nam prawie nic. Trudno jest dażyć kogoś bezgranicznym uczuciem, nie dostając nic w zamian. Takie uczucie kończy się różnie, ale zawsze jest związane z z całym alfabetem nieprzyjemnych uczuć poczynając od Apatii, na Zazdrości i Zgorzknieniu kończąc. Naturalnie to, jak i wszystkie inne moje zdania na temat tego uczucia, wysnułem na podstawie wyłącznie moich obserwacji i rozważań, nie mając żadnego bezpośredniego doświadczenia z miłością. Dlatego też chętnie wysłucham inny, nie konieczne zgodnych z moją, opinii.
PS: ...no.... YUzuriha jest tak samo jak ja uzależniona od stawniania wielokropków.... nie jestem sam....