Autor Wątek: Kółko Filozoficzne  (Przeczytany 92339 razy)

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #120 dnia: Września 14, 2004, 11:04:29 pm »
hmm... pomyślałem, że wypadałoby się odezwać, ale widzę, że topic się ma bardzo dobrze bez mojej pomocy.... czyli będę teraz jak zawsze lał wodę hehehe...

podejście mężczyzn do kobiet.. tak.... bardzo ciekawy temat.... aha... no przecie mój ^_^...

Faktem jest, że gentelmenizm służy temu, żeby okazywać kobietom szacunek. Jednak ja mam na ten temat inne zdanie (uwaga.... zaraz zacznę pewnie przypominać GejmPlaya), i wynika on ze względów czysto biologicznych. Jeżeli popatrzymy na inne zwierzęta...... dajmy na to ptaki.. to samce są zawsze bardziej barwne od kobiet. Samica zazwyczaj wybiera samca, na podstawie pewnych cech, świadczących o tym, że jest on dobrym kandydatem na partnera. U wspomnianych ptaszków decyduje jaskrawość upierzenia, u innych zwierząt głównie siłą fizyczna. U zwierzątek sprawa jest prosta, bo wszystko się kręci wokół zapewnienia ciągłości gatunku i selekcji osobników, obdarzonych najcenniejszymi w danym czasie cechami, czyli inaczej ewolucja. Z momentem, w którym człowiek zaczął posługiwać się głową do czegoś innego niż rozbijanie orzechów kokosowych, jego ewolucja się bardzo spowolniła, a teraz można by rzec, że na poziomie czysto fizjologicznym właściwie stoi w miejscu. Wraz z postępem nauki i w szczególności kultury, mężczyźni zaczęli dojrzewać do bardziej wyrafinowanych sposobów adorowania kobiety, niż zdzielenie jej maczugą i zaniesienie do jaskini. Z tego też powstał sawua wiwr (za cholerę nie wiem jak to się piszę)... żeby pokazać kobiecie, że nie jest się jakimś tam wsiowym gburem, tylko inteligentym i wychowanym człowiekiem, czyli takim, który jest obdarzony najkorzystniejszymi z punktu widzenia ewolucji (czyt. kobiet) cechami, które zapewnią wspomnianą wcześniej ciągłość gatunkową i prawdopodobny wzrost średniego IQ na świecie. Z powyższego referatu wynika, że gentelmen, jest stworzonym dawno, dawno temu ideałem faceta (dzisiaj ideał taki zmienia się dosłownie co chwilę, przez co dziś wisdzimi go jako coś archaicznego), do którego ludzie starali się i poniekąd ciągle starają się dążyć, żeby zrobić pozytywne wrażenie na płci przeciwnej.

Jakie wnioski? A takie, że nie ma żadnych intelektulanych podstaw dla bycia dla kobiet grzeczniejszym niż dla mężczyzm... wiem, że to w waszych oczach może wyglądać różnie, ale takie są fakty (dobra..... może nie fakty.... w sumię nie mam dowodu na poparcie mojej teorii i czekam tylko, aż ktoś ją zaprzeczy). Jeżeli chodzi o kwestię bicia kobiet... fakt.... dla mnie to też nie do pomyślenia. Ale ja to załatwiam nieco inaczej. Nie uderzę niczego, co nie sprawia mi bezpośredniego zagrożenia, a kobieta jest rzadko groźna dla mężczyzny. Co do przepuszczania dziewczyn pierszych w drzwiach... czynię to, ale właściwie głównie z przyzwyczajenia i żeby nie wyjść na gbura... jestem się w stanie założyć, że zwyczaj puszczania kobiet przodem zniknie w ciągu najbliższych.. hmm..... 20 lat. Dlaczego? Bo czasy się zmieniają i ideał dżentelmena jest coraz bardziej przestarzały. Zniknął zwyczaj całowania w rękę, zniknie i to.... czy mamy się z tego powodu cieszyć.. hmm... nie widzę powodu, żeby żałować

PS. I co? Zabrzmiałem jak GPM?
« Ostatnia zmiana: Września 15, 2004, 03:52:15 pm wysłana przez Tantalus »

Offline GamePlay

  • General
  • ******
  • Wiadomości: 604
    • Zobacz profil
    • http://gunzbibo.neostrada.pl
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #121 dnia: Września 15, 2004, 03:19:36 pm »
Nie, zabrzmiałeś jak kobieta, ja tak wiele na temat samców i samic nienapisałbym. Ale jeżeli kobieta może uderzyć mężczyznę, a mężczyzna nie może oddać to jest jakaś sprawiedliwość? Ja nie wiem co to znaczy "Gentleman" ale gdybym był nim to od razu zabiłbym się. Nie wytrzymałbym tego, że muszę kobietę przepuszczać wszędzie a po tym jak ona zrobi mi głupi dowcip to jeszcze być grzecznym. Chociaż nie popieram też rozwiązań siłowych, wolę poznęcać się psychicznie;]
I got my head checked by a jumbo jet. It wasn't easy but nothing is, no... [Whoo hoo!] Well I feel heavy metal [Whoo hoo!] And I'm pins and I'm needles [Whoo hoo!] Well I lie and I'm easy, all of the time and I'm never sure why I need you... Pleased to meet ya!

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #122 dnia: Września 15, 2004, 07:19:22 pm »
Cytuj
a teraz można by rzec, że na poziomie czysto fizjologicznym właściwie stoi w miejscu.
Tu si muszę nie zgodzić. Istnieje pewna teoria podziału ewolucji. Ewolocja stara i ewolucja nowa. Na ewolucję starą składa się to co działo się z człowiekiem przez te kilka ostatnich milionów lat. Czyli żeby było jasne przede wszystkim powiększenie się objętości mózgu. Drugi rodzaj ewolucji, a mianowicie ewolucja nowa zaczął się jakieś kilkaset lat temu i w jego skład wchodzi rozwijanie się kultury, nauki, wynalazków itd. Ten drugi rodzaj mozna obserwować nawet za naszaego życia, więc nie można powiedzieć, że ewolucja stoi w miejscu.... Ludzkość cały czas posuwa naprzód kulturę i naukę... no a, że w kierunku zagłady, to inna sprawa.

Co do ogułu teorii Tantalusa, to jestem skłonny się zgodzić. Faktycznie dżentelmenizm można nazywać "sposobem zaimponowania kobietom", ale jest to już dość stary wymysł i powoli się wyciera. Teraz kobiety hmmm... często wracają do wyboru mężczyzny, jak w epoce neolitu. Ten kto ma większe mięśnie i twardą, pustą głowę, wygrywa. No i to właśnie zaprzecza teorii wyboru najlepszego partnera. Teoretycznie, to właśnie człowiek o małej masie mięśniowej, ale o sporym intelekcie i dobrej pracy powinien być atrakcyjniejszym kandydatem. To właśnie taki człowiek teoretycznie ma lepsze szanse zapewnić dobry rozwój ewentualnym dziecią, niż taki samozwańczy "kark", który ukończył zaledwie podstawówkę. Moim zdaniem, to wszystko dlatego, że zmienia się mentalnośc ludzi. Teraz nie chodzi o to, żeby znaleźć sobie partnera na całe życie, ale o to, żeby poszukać kogoś o "najbardziej sprzyjających warunkach fizycznych" i się zabawić na jedną noc.... ech... świat zmierza ku zagładzie. Ale to co naspisałem wcześniej nie dotyczy oczywiście wszystkich. Nie ma sensu uogulniać takich rzeczy. Zawsze są wyjątki..... Na zakończenie tematu dofdam, ze ten cały dżentelmenizm to coś, co jest dla mnie znacznie lepsze niż popisywanie się mięśniami.... no ale to moje zdanie
Cytuj
Ale jeżeli kobieta może uderzyć mężczyznę, a mężczyzna nie może oddać to jest jakaś sprawiedliwość?

Jak wspomniał Tantalus, instynkt nie każe nam bić czegoś, co nie stanowi potencjalnego zagrożenia. Jeśli kobieta uderzy ,mężczyznę, to logicznie myślący człowiek, potraktuje to jako znak, że jest zbyt nachalny i musi "zwolnić"..... A czy można uderzyć kob9ietę? Teworetycznie masa mięśniowa kobiet jest mniejsza niż u mężczyzn, z wiadomego i starego przystosowania. Pomyśl sobie GPM, że więkdszość tych mniej lub bardziej porąbanych szowinistów ma coś takiego jak "męski honor". No to pomyśl, czy to honorowo bić osobnika teoretycznie słabszego, bez powodu zagrażającego życiu? Ja myślę, że nie

Na koniec chciałbym przeprosić wszystkich, jeśli wyczuliście w tym poście szowinizm, feminizm, albo bóg wie jaki tam jeszcze rasizm, ale to nie miało zabrzmieć źle.
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Shirley

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 68
    • Zobacz profil
    • http://
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #123 dnia: Września 16, 2004, 01:09:43 pm »
Cytuj
Osobiście niewieże w t.z.w "piekło" ani anioła który zdradził Boga, gdyż każdy idzie do nieba lub czyścca.
Z tego co słyszałam, to pojęcie czyśćca wymyslono w średniowieczu. Co nie znaczy, że go nie ma, ale chyab wczesniej nigdzie nie było o nim wspomniane.

Cytuj
Ale jeżeli kobieta może uderzyć mężczyznę, a mężczyzna nie może oddać to jest jakaś sprawiedliwość?
Uważam, że ani mężczyzna nie powinien bić kobiety, ani kobieta mężczyzny. Nikt nie ma w tym wypadku większego prawa do znęcania się fizycznego nad płcią przeciwną;)

Tantalus pewnie masz dużo racji, bo ja np. wybrałabym dla siebie faceta kulturalnego i bardziej gentelmeńskiego, niz takiego mięśniaka z pustą głowa, o którym mówił White Wizard.  Mężczyzna powinien być uprzejmy dla wszystkich kobiet, ale nie powinien wszystkich "czarować", bo to też będzie źle ;)
Don't worry be happy :)

Offline Kazumaru

  • Komercyjny chłopak
  • SuperMod
  • ***********
  • Wiadomości: 3357
  • Forbidden Lover
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #124 dnia: Września 16, 2004, 10:14:48 pm »
Wizard nie zgodze się z tobą w stwierdzeniu że media kreują wizerunek jakoby to mężczyzna pił a kobieta nie, owszem kobiety też piją ale w zdecydowanie większej liczbie rodzin tym osobnikiem niszczącym rodzine alkoholem jest mężczyzna i nie ma bata żeby mi ktoś wqręcał ze tak nie jest, jeśli kobieta jest alkocholiczkom to mężczyzna najczęściej po wielu próbach jej wyleczenia poprostu odchodzi z dziecmi (jeśli sam ofkoz nie jest alkoholikiem tylko zaradnym chopem) a kobieta najczęściej jeśli jej mąż wpadnie w ten stan alkoholizmu nie jest mimo wszystko w stanie odniego odejść i stosunkowo od niedawna w naszym kraju kobiety zaczynają brać rozwody.

Co do tego że kobiety wybierają umięśnionych też się nie moge zgodzić, kobieta szuka dla siebie faceta który ma w sobie coś i nie koiecznie musi to być mięśniak, najczęściej mięśniaków szukają także takie lolitki które chodzą z kilogramem tapety i także nie grzeszą rozumem, stylizują się na brotneyke i... i mnie takie nie interesują, zresztą sam nie jestem mięsniakiem tylko grzywiażem z pasemkami i bardzo żadko takie modelki na mnie zwracają uwage... ale czy to źle? Ja sam nie widze nic w tym złego aby takie diewczyny leciały na koksów, moim zdaniem każdy powinien szukać osoby podovnej do siebie nie tylko ze względu charakteru ale i wyglądu... i tak też czynię ja... czyli nie szukam piersiastej Pameli bo sam nie jestem żadnym pudzianem.. mi wystarczy mój Maciuś nie potrzebuje Pameli...

Tant nie zabrzmiałeś ani troche jak GP tylko jak Tant i zgadzam się z tobą w pełni i nie mam o czym polemizować... a co do przestania przepuszczania kobiet za 20 lat to jest to całkiem możliwe bo ja niekiedy też nie przepuszczam... naprzykład jak z centrum miasta w piątkowy wieczór jedzie ostatni autobus, to ja na ekkiej kapie staram się wbić jak najwcześniej żeby usiąść a nie stać w tym zajebiście przepełnionym busie, ale to nie tylko w tych rzypadkach... ogólnie czasami poprostu mi się niechce przepuszczać :P  


If I ever hear you say another women's name in your sleep you'll wake up the next morning with your joystick missing... got it?

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #125 dnia: Września 16, 2004, 10:51:56 pm »
Teraz szybko szybko, bo mi się nagle zachciało coś napisać i nie wiem kiedy ten atak inspiracji mi minie.... sigh.... szkoła wysysa ze mnie wszystko co dobre...

Cytuj
Istnieje pewna teoria podziału ewolucji. Ewolocja stara i ewolucja nowa.

napisałem

Cytuj
ewolucja (...) na poziomie czysto fizjologicznym właściwie stoi w miejscu

Ta "nowa ewolucja", o której mówisz, to postęp naukowy i kulturalny, lecz nie ma on nic wspólnego z teorią Darwina. Upieram się przy tym, że jeśli chodzi o zmiany budowy ciała człowiek nie zmieni się już za bardzo. Głównym powodem jest to, że ewolucja zmienia ciało jakiegoś zwierzęcia po to, żeby się mogło lepiej dostosować do otoczenia, a my jesteśmy takim śmiesznym gatunkiem, który to za pomocą rozumu i wyobraźni dostosowuje otoczenie do siebie. Wszystko co nas otacza jest przystosowane do ciał, jakie teraz mamy, więc ewolucja nie ma już wiele do roboty. Mógłbyś sie ze mną nie zgodzić i powiedzieć, że rośnie objętość naszych mózgów i że ludzie są coraz mądrzejsi. Bzdura. Ludzi jest coraz więcej, więc w końcu się jakiś wybitny trafić musi. To właśnie takim jednostkom zawdzięczamy cały postęp, który później przypisuje się "ludzkości". Człowiek wcale nie mądrzeje, a nawet staje się coraz głupszy za co ja winię (tak.... wszystko co jest złe zwalam na...) massmedia. Nie chce przypominać poraz setny co one propagują, a poza tym, jeżeli ktoś nie ma mięsni zamiast mózgu i umie czytać przesłania ukryte w programach typu "Telezakupy Mango" i "Jestem, jaki jestem" (wybrałem przypadkowe) wie o czym mówię. Ale do sedna. Wytłumaczę na prostym przykładzie, dlaczego ludzie są coraz głupsi.

Rodzina A: Inteligenty mężczyzna i inteligentna kobieta. Decydują się na dzieci, dopiero po pewnych kalkulacjach, czy mogą sobie pozwolić na ich wychowanie i czy będą mogli zapewnić im godziwe warunki życia. Nie będą tworzyć rodziny większej, niż ich na to stać. W efekcie mają zwykle 1-3 córek i synów, którzy będą żyć w dobrych warunkach, otrzymają godziwą edukację, która zapewni im przyszłość na miarę swoich rodziców. Zwycięstwo ewolucji człowieka.

Rodzina B: Mężczyzna o wykształceniu prawie średnim, mający obwód szyji większy niż IQ i wytapetowana blondynka, którą poznał na dyskotece. Szybki ślub i po kilku przypływach namiętności rodzinka się powiększa. Nagle dzieci zaczyna być >5, i rodzinka ledwo wiąże koniec z końcem, żeby ich wyżywić. Dziatwa z braku autorytetów i nędzy popada w margines, zazwyczaj kończy w zawodówkach i następnie albo w kryminale, albo w sposób podobny co rodzice, żyjąc z lichej pracy lub z lewej renty. Porażka ewolucji.

To tylko przykłady, ale są życiowe. Wnioski są takie, że dzieci z rodzin typu A jest mniej, niż takich z rodzin typu B. Dlatego twierdzę, że człowiek, jako jednostka ewolucji praktycznie nie podlega.
« Ostatnia zmiana: Września 16, 2004, 10:55:12 pm wysłana przez Tantalus »

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #126 dnia: Września 20, 2004, 12:47:22 pm »
Mnie natchneło do nowego tematu(zastanawiałam się czy go napisać i nie wracać do oprzedniego..ale co tam)
Więc czy warto jest zmieniać się dla osby którą kochamy??
Tzn.Czy warto jest zmienić,wygląd,sposób bycia...być takim jaki ona chce??

Offline Zell Dincht

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1460
  • Dzielny Mały Toster
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #127 dnia: Września 20, 2004, 02:33:51 pm »
Nie... Jesli ta osoba odwzajemnia uczucie to nie powinien miec znaczenia twoj ze tak to okresle ogolnie styl. Ta osoba po prostu powinna cie zaakceptowac takim jakim jestes bo nie mozna przez cale zycie udawac kogos innego... Jest jeszcze druga opcja: ta osoba jest najwyzej kolezanka/kolega... Mysle ze tez nie warto sie zmieniac z tego powodu co wyzej: na dluzsza mete nie da rady.  
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #128 dnia: Września 20, 2004, 02:34:08 pm »
Moim zaniem nie warto. Jeśli osoba, którą dażymy uczuciem, chce nas zmienić, to znaczy, że tak naprawdę nas nie kocha. Miłość polega właśnie na tym, żeby druga osoba zaakceptowała nas takimi jakimi jesteśmy. Jeśli nie potrafi nas zaakceptować, to czy będzie w stanie poświęcić się w naszej sprawie? Wygląd jest tu akurat najmniej istotny.... Ale jeśli ktoś dyktuje warunki: "Nie będę cię kochał/kochała, jeśli nie będziesz tym kim chce", to nie jest wtedy miłość. Taka osoba nie będzie nas kochała za to kim naprawdę jesteśmy, ale będzie kochała w nas tylko i wyłącznie te nowe, wymuszone cechy, które w nas powstały. Od kogoś kogo się kocha można wymagać wiele, ale jeśli ma to być prawdziwa miłoiść, nie można wymmagać, zmiany poglądów i sposobu bycia...... W takim momencie trzeba powiedzieć: "Nie dziękuję, nie skorzystam" i znaleźć sobie kogoś innego, bardziej zasługującego na miłość naszą.
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #129 dnia: Września 20, 2004, 03:34:02 pm »
Zmienić się dla osoby, którą kochamy? To zależy (winszuję tematu, bo już czuję, że walnę długiego posta). Pokochać kogoś, to znaczy miłować cały pakiet cech, poglądów i zwyczajów, które ta osoba sobą reprezentuje. Trzeba uszanować inność innej osoby, nie tylko tej, którą się kocha. Zgodzę się tutaj z emerytowanym wokalistą i ulubieńcem dziewczynek z podstawówki i gimnazjum, czyli z Michałem W., który to wysnuł kilka haseł, które są, w porównaniu z tekstem jego piosenek, bardzo inteligentne. Nie pamiętam słów, ale chodzi mi tu o takie w stylu "Jestem, jaki jestem" i "A niech gadają" (omg! ja cytuję Michała W. ... jak nisko upadłem....). Poprę to przykładem z życia wziętym, a konkretnie mną. Jakiś rok temu zacząłem zapuszczać włosy, i to była masakra. Rodzina mówi, że wyglądam jak baba, nauczyciele zaczęli mnie dażyć większą niż zwykle nienawiścią, kumple przezywają mnie w różny sposób, a koleżanki mówią, że jak będę miał długie hery, to nigdy sobie nikogo nie znajdę. A ja co? A ja mam ich w d***e. Ciągle zapuszczam i mam zamiar zapuszczać tak długo, do póki sam nie zdecyduję, że chce je skrócić. Nie zetnę ich dla nikogo innego.... tylko dla siebie. Jeżeli, czysto hipotetycznie zakładając, dziewczyna chciałaby ze mną chodzić, o ile bym ściął włosy, to bym mniej lub bardziej grzecznie odmówił. Każdy ma w sobie różne osobowości. Jesteśmy inni dla przyjaciół, inni dla rodziny, inaczej się zachowujemy w szkole i inaczej gdy jesteśmy sami.... i to jest naturalne. Najważniejsze jest jednak, żeby każda z tych "masek", którymi się posługujemy, była odzwierciedleniem nas samych, a nie kogoś innego. Jak widzę na ulicy dziewczyny, które się stylizują na Britnej albo Jenifer Lołpez albo facetów robiących sobie na twarzy wystawę maszyn rolniczych, przebijając sobie wszystko co wystaje kolczykami i agrafkami, to jest mi ich poprostu żal. "Dobrze jest być kimś.... ale najlepiej jest być sobą" (nie wiem czyje to słowa, ale chyba nie moje).

Wracając do tematu, to wszystko zależy od uległości podmiotu i od tego, jaka jest to zmiana. Gdyby, znowu zakładajac czysto hipotetycznie, moja dziewczyna zarządała ode mnie, żebym sobie pomalował włosy na niebiesko, zgodziłbym się. Ale gdyby chodziło o zgolenie się na gładź szpachlową i wbicie sobie w czaszkę metalowych kolców, to napewno chwilkę bym to rozważył. To, że ktoś mówi nam, żebyśmy sie zmienili, nie zawsze stoi w konflikcie z naszą osobowością i światopoglądem. Jeżeli jest to osoba, która nas kocha, to musi nas dobrze znać (co wynika z logicznej implikacji "miłość => przyjaźń", bo bez przyjaźni miłości nie ma), a co za tym idzie, musi znać nasze gusta i zwyczaje. Dlatego też nie powinna proponować drugiej połówce przedsięwzięć, w których miałaby ona się poświęcać dla jej kaprysu. Dobra..... koniec

Offline Shirley

  • Adventurer
  • *
  • Wiadomości: 68
    • Zobacz profil
    • http://
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #130 dnia: Września 20, 2004, 11:54:09 pm »
Myślę, że z tym zmienianiem się dla innej osoby nie jest do końca tak, że nie warto tego robić albo jak ktoś chce żebyśmy coś zmienili w nas to niech spada.
Na pewno miłość to jest kochanie i zalet i wad, bo nie ma osób idealnych albo takich, które się we wszystkim z nami zgadzają i wszystko nam pasuje. Niektórych rzeczy nie można wymagać od partnera żeby zmienił, bo to byłoby dopasowywanie jego do własnych ideałów. Czasami jednak są takie sprawy, o które można prosić. Wyobraźcie sobie, że wasza dziewczyna/chłopak niechlujnie się ubiera albo zapomina się umyć ;) Sądzę, że prośba o to by się zmieniło taka rzecz (oczywiście bez przeginania w druga stronę) nie jest jakimś ingerowaniem w "ja" tej osoby. I sądzę, że takie rzeczy ciężko jest tolerować, na pewno się da, ale tej drugiej stronie tez powinno zależeć na tym aby sprawiać nam przyjemność.
Uważam, że nie można wymuszać zmian w poglądach, zainteresowaniach, stylu ( a jeśli to wszystko diametralnie się różni u tych osób, to albo trzeba się jakoś dogadać albo się rozstać żeby nie dochodziło do konfliktów dotyczących bardzo ważnych spraw).
Prawda jest taka, że ludzie się zmieniają i będąc ze sobą w dłuższym związku docierają się, poznają swoje poglądy, dyskutuja ze sobą. Czasami zaczynają się interesować tym co partner, nawet zmieniają poglądy po rozmowach i przemyśleniach itp.
Najwazniejsze jest to żeby niczego nie wymuszać na partnerze, chyba że jest to sprawa bardzo istotna np. dla życia. Wazne jest też żebyśmy nie byli tak zapatrzeni w siebie i każdej uwagi na nasz temat nie traktowali jako zamachu na naszą osobowść. Czasami warto jest to sobie przemyśleć i dojść może do wniosku, że gdybyśmy cos tam zmienili to sprawiłoby to ogromną przyjemność kochanej osobie. W końcu z jednej strony miłość jest to akceptowanie naszego partnera, ale z drugiej dawanie przyjemności i radości.
Don't worry be happy :)

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #131 dnia: Września 30, 2004, 10:44:20 pm »
Naszła mnie nowa myśl.... tylko nie wiem, czy uda mi się ją jakoś sformułować... jak chodzę do szkoły, to potem w domu nie potrafię normalnie myśleś. Dobra.... z grupsza chodzi o "Dlaczego ludzie identyfikują się z subkulturami"... chodzi mi o to, że u podstaw wszystkich subkultur stoi popkultura (nienawidzę popkultury....), czyli zjawisko podświadomego nakładania na nas różnych gustów i przekonań poprzez massmedia. Wiem..... to trochę mętne, ale zwróćcie uwagę, że gdy coś jest "na fali", to nagle z nikąd pojawiają się setki ludzi, którzy to kochają, a gdy coś przestanie być modne, wstydzą się do tego przyznać. W naszych czasach zachodzi taki paradoks, że telewizja (główne póki co źródło popkulturowych wpływów) kształtuje naszą osobowość postępowanie, zamiast być kształtowaną przez nas. Konkretniej mówiąc chodzi o to, że mała grupka ludzi (co miesiąc jest modne co innego, więc ta grupka się ciagle zmienia) kształtuje massmedia, a następnie massmedia kształtują nas tak, żebyśmy się do tej grupki upodobnili. Dobra..... wiem, że to coraz bardziej mętne i trąci teorią spisku, ale zastanówcie się... skąd się biorą takie łyse małpy bez szyi, odziane w dresy, jeśli nie z tego, że ktoś (lub bezpośrednio właśnie massmedia) zaszczepiły im w ich niedorozwiniętych głowach obraz świata, w którym posiadanie bicepsa wielkości małego samochodu jest cechą pozytywną. Skąd się biorą wytapetowane laski robiące się na J. Lopez, jeżeli ta wokalistka nie zaszczepiła w ich chorych umysłach pogląd, że takie kobiety się podobają mężczyzną. Większość populacji jest niewolnikami poglądów, które nie należą i nigdy do nich nie należały, i co śmieśniejsze wszyscy oni twierdzą, że są oryginalni, i że są sobą. Czy nie są to przykłady "żywych syndromów rozkładów naszych czasów' (cytat, z dramatu Sławomira Mrożka "Tango") Dobra.... lepiej wrócę do meritum, puki się jeszcze bezpowrotnie nie zamotałem. Subkultura..... metale, skejci, punki, dresi i miliony innych mniejszych grupek. Czy przynależność do subkultury nie jest czasem dowodem, na to, że w naszej głowie została zaszczepiona jakaś idea.... jakiś punkt widzenia, którego staramy się trzymać niczym metaforyczny rozbitek ostatniej deski, żeby nie utonąć w morzu medialnego kiczu i beznadzieji (cholera.... ale fajnie zabrzmiało... lepiej to gdzieś zapiszę, żeby mieć na później). Rozumiem, że subkultury są kształtowane przez ich członków, i że tak naprawdę jedna grupa skejtów, może mieć na wszystko inne poglądy niż inna grupa, ale jeśli sięgnąć głębiej, to punktem wyjściowym każdego z nich było coś, co zaobserwował w telewizji/internecie/życiu. Nęka mnie ta myśl, że wszyscy przedstawiciele subkultur są właśnie czymś takim.... zwykłą grupą, która została w podobny sposób ukształtowana przez napływające z ekranu idee i myśli. Nie wiem czemu męczę sie takimi myślami, ale logika i mój surowy obiektywizm (jedna z niewielu rzeczy, które mi się w sobie podobają) kiedują mnie własnie na ten tok rozumowania. Możliwe, że ja się mylę. Możliwe, że ktoś zaraz przedstawi argumenty, które wykażą niezbicie, że to co nazywam tutaj grupami subkulturowymi, to poprostu grupy przyjaciół o podobnych zainteresowania.... naprawdę chciałbym się mylić... może wtedy świat się okaże bardziej kolorowy.., albo przynamniej mniej szary... Jeszcze jedna sprawa. Co nam każe przynależeć do subkultur.... czy jest to chęć spełnienia się, przebywając w podobnym towarzystwie, dzieląc te same tematy rozmów? Czy jest to zwykła ludzka potrzeba nawiązywania socjalnych więzi? Czy wynika ona z braku asertywności ludzi dzisiejszej epoki? Czy może znowu bredzę bez sensu i tak naprawdę rozwiązanie tego problemu jest banalnie proste? (zazwyczaj człowiek żadko wpada na najprostrze rozwiązanie, bo wie, że w naszej chorej rzeczywistości, żadko jest ono takie). I ostatnia sprawa. Chciałbym tu wykazać jeszcze jedną formę zniewolenia umysłów na poziomie podświadomym, też powiązaną z subkulturami. Czy staliśmy się takimi egoistami, by oceniać człowieka po fryzurze, muzyce jaką słucha, jego hobby, spodniach jakie nosi i obuwiu jakie ma na nogach. Bo to są główne wyznaczniki przynaleźności do danej subkultury. Czy stereotypy takie jak dres-złodziej telefonów komórkowych i niedorozwój, metal-buntownik niszczący śmietniki i kradnący znaki drogowe, skejt-gwałciciel staruszek zostały stworzone przez inne, stojące w opozycji subkultury (wiadomo nie od dziś, że niektóre grupy nie lubią sie wzajemnie), czy moze to kolejny przejaw tego, jak massmedia zręcznie nami manipulują. Mówię tu ciągle o "nas", ponieważ nie jestem takim egoistą by myśleć, że i mnie to nie dosięga. Sam wierze w stereotyp dresa, ale żaden nigdy nie ukradł mi komóry (bo nie mam telefonu.... dlaczego? nie chce mi się następnego referatu pisać), więc chyba taki pogląd na noszących sportowe ubranie mężczyzn został mi sztucznie zaszczepiony odgórnie. Dobra.... koniec..... jeszcze trochę i zaczniecie mi wierzyć. Podzieliłem się z wami moim punktem wiedzenia.... Możliwe, że te pół kilometra powyższego tekstu to stek ładnie ubranych bzdur, które ni jak nie mają się do otaczającej nas rzeczywistości i są tylko shizofreniczną myślą rodem ze szpitala psychiatrycznego. Wykażcie mi proszę, czy to ja jestem czybkiem, czy to cały świat jest chory.... nie wiem co mnie bardziej ucieszy..

PS. cholera....długi ten post.... chyba mi to długo na sercu leżało... aż zawiało klimatem z postów qiaxa...

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #132 dnia: Października 01, 2004, 11:48:28 am »
Hah...Tantalus dobry temat wybrałeś...powiem ci szczeże,że ja mam żywy przykład w domu jaki wywiera massmedia na ludzi.
Mam młodszą siorkę,która zobaczy coś w tv i zaraz musi tak wyglądać,musi to mieć,musi być taka jak jej idolki...ble....
Poza tym patrzy na to jak ludzie się ubierają i tylko po tym ich ocenia,co chwile zmienia gusta...i wogóle jest okropna.Nawet chciała nam sobie kiedyś podporządkować żebyśmy były takie jak ona,ale ja siem nie dam ;) (cieszę się z jednej strony że nie mieszka ze mną bo bym chyba tego nie przeżyła).
Nie myślcie że ją krytykuje...ale jak można co chwile lubić coś innego to przecież głupota...."to mi sie podoba a to nie"a za chwile na odwrut....i to  właśnie robią z nami massmedia...
Ja powiem szczeże że mnie to wszystko jedno jaki kto jest czy jak ktoś się ubiera...jak to powiedziała moja jedna koleżanka "najważniejsze jest to ,że ma się w co ubrać" i nie obchodzą mnie stereotypy o dresiażasz czy metalowcach...bo nie widze w tym sensu,moim zdaniem trzeba najpierw kogoś poznać...jego wnętrze,żeby muc go ocenić.Co do mnie to nie należe do żadnej z wymienionych grup...ubieram się w miare normalnie(a przeważnie w to co mam :P )ale przecież o to nie chodzi kto jak się ubiera tylko jaki jest się zachowuje ;) ...
« Ostatnia zmiana: Października 01, 2004, 11:50:24 am wysłana przez YUzuriha »

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #133 dnia: Października 01, 2004, 02:44:23 pm »
Cytuj
, czy to ja jestem czybkiem
jesteś czubkiem....... ale kto nie jest?
Cytuj
czy to cały świat jest chory

Świat jest chory.... ale który nie jest?
W każdym razie jeśli chodzi o ten cały śmieszny system stereotypów, to jest on po prostu głupim wymysłem. Z własnego doświadczenia wiem, ze to jest straszna nieprawda. Np. Znam kilku metalowców, którzy słuchają metalu, mają długie włosy, chodzą na czarno ubrani i noszą glany, ale za cholerę nie wiem czemu wszyscy mówią, że metale to jacyś buntownicy, skoro ci kolesie to strasznie inteligentni i fajni ludzie. Mam nawet "metalową" koleżankę i też nie nażekam na jej zasoby charakteru. Akurat co do skeatów i dresów, to raczej się zgodzę ze stereotypem, ale myślę, że to raczej kwestia przypadku, niż jakiejś odgórnej reguły. Te całe subkultury to nic innego jak reakcja łańcuchowa. Po prostu pojawia się ktoś, kto ma swój noey styl i chce wnieśc odmianę na rynek muzyczny, do mediów, albo bóg wie gdzie jeszcze i po pewnym czasie zyskuje jakichś fanów. Fani namawiają innych, ci inni werbują nastepnych i tak powstaje łańcuch. Ale nie mówuię tu konkretnie o mediach, ale raczej o poszczegulnych jednostkach. Bo to nie media same w sobie manipulują ludźmi, ale raczej ci, którzy są przez media promowani. Na przykład keidyś nikt nie słuchał Hip hopu, a teraz mamy skeatów i "kapel" hh całe rzesze..... ale może to zły przykład... w każdym razie tak już jest, ze ludzie szukają sobie autorytetów i próbują się do nich upodabniać.... ale z drugiej strony nie można tak uogulniać, bo wbrew pozorom ludzie ujednak mają coś takiego, co potocznie nazywa się mózgiem i czasami nawet popisują się umiejętnością logicznego i samodzielnego myślenia.
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #134 dnia: Października 03, 2004, 01:39:26 am »
znowu usiadłem i zupełnie bez pomysłu zabieram sie za pisanie posta...

Cytuj
jesteś czubkiem

świetnie... czyli jednak pasuje do ludzi z SZ hehehe...

Cytuj
Znam kilku metalowców (...) ci kolesie to strasznie inteligentni i fajni ludzie

Powiem nawet, że wszyscy metale, jakich znam są fajnymi i inteligentymi ludźmi, więc ten stereotyp wymyśliłem na poczekaniu. Sam jestem powszechnie uważany za metala (jedynym powodem takiego poglądu są moje długie włosy), jednak nie czuję jednym z nich. Sam staram się być poza całą tą chorą i sztuczną klasyfikacją ludzi, jednak chyba podświadomie upodabniam się do metali, bo chcę wyraźnie nie być postrzeganym, jako przedstawiciel innej subkultury. Powiedzmy, że jeżli miałbym do którejś należeć, to byłbym właśnie metalem. Jednak jeszcze raz zaznaczam, że nie chcę upaść tak nisko, żeby jak niektórzy przedstawiciele subkultur (wśrod metali nie znam, ale wiem, że tacy są), popadać w bezsensowną towarzyską ksenofobię, uważając ludzi noszących inny rodzaj spodni za gorszych od siebie. Staram się jak mogę, żeby tak nisko nie upaść. Wracając do moich długich włosów, to myślę, że powód dla którego je zapuszczam jest jeszcze inny... Zawsze (dobra... nie zawsze... po zagraniu w kilka gier, które napewno znacie), chciałem mieć długie, białe włosy. Wiem, że dobrze będę się czuł w takiej fryzurze, i zamierzam je ufarbować po zdaniu matury. Czy jest coś złego w tym, że ktoś nosi glany/trampki/adidasy, jeansy/bojówki/dresowe spodnie, słucha metalu/hip-hop'u/techno, ma na głowie irokeza/dredy/gładź szpachlową itp. itd.? Jeżeli taki drobiazg, jak ubranie czarnego ubrania, chodzenie w czapce z daszkiem, czy pomalowanie sobie włosów na biało sprawi komuś przyjemność i pozwolimu być szczerym wobec siebie i własnych przekonań, to czy jest to złe? To jest kolejny powód i bezpośrednia geneza upadku naszych czasów (uważam, że jest gorzej niż było, i nie widzę powodu, by miałobyć lepiej).... brak wzajemnej akceptacji i zrozumienia... kogo za to obwiniam? Na co bezczelnie zwalam winę, za abstrakcyjny idiotyzm naszych czasów.... przeczytajcie jeden ze wcześniejszych moich postów i zgadnijcie....

Cytuj
Fani namawiają innych, ci inni werbują nastepnych i tak powstaje łańcuch. Ale nie mówuię tu konkretnie o mediach, ale raczej o poszczegulnych jednostkach. Bo to nie media same w sobie manipulują ludźmi, ale raczej ci, którzy są przez media promowani

Tak... dokładnie tak ten mechanizm działa.... jednostki narzucają tok myślenia masie poprzez massmedia (nie oszukujmy się... głownie TV i kolorowe czasopisma typu BRAVO), a potem masa narzuca ten sam tok myślenia innym jednostkom... powiedzcie mi, czy to nie jest chore... a teraz spójrzcie na swoich znajomych... na ludzi, których widzicie na ulicy, na uczniów i uczennice z waszych szkół i powiedzcie mi, ilu z nich ma świadomość tej absurdalnej głupoty?

Cytuj
Na przykład keidyś nikt nie słuchał Hip hopu, a teraz mamy skeatów i "kapel" hh całe rzesze..... ale może to zły przykład...

To jest bardzo dobry przykład. Jakiś czas temu, kiedy chodziłem jeszcze do podstawówki, narodził się polski Hip-hop.... konkretnie od człowieczka imieniem Liroy (wstyd się przyznać, ale kiedyś tego słuchałem... ciągle nie mogę uwierzyć, jakim ja byłem w tych czasach tępym trepem). Liroy miał wielu fanów, przez co w polsce zaczął rosnąć popyt na ten gatunek muzyki. Na to nadeszła odpowiedz, w postaci wykwitu dużej ilości kapel hip-hopowych, którzy to znowu mieli fanów. W ten sposób powstała samonapędzająca się machina, tworząca wkładających sobie mikrofon do gardła raperów i całe zastępy machających przegubami fanów. Z tego narodziła subkultura "skeatów" (tak.... skejci są w Polsce dopiero od jakiś 8 lat). W ten sposób działa popkultura... jednostka=>kult jednostki=>propagowanie jednostki=>wykwit klonów i dużej ilości fanów=>powstaje subkultura. Tak naprawdę to ten schemat powinien być bardziej skomplikowany, ale mniej więcej taka jest geneza większości subkultur. Na tym przykładzie widzimy, że popkultura (ciągle mam wrażenie, że używam nie tego słowa... pewnie można to ładniej okreslić) jest u podstawy tego wszystkiego...

Cytuj
ale z drugiej strony nie można tak uogulniać, bo wbrew pozorom ludzie ujednak mają coś takiego, co potocznie nazywa się mózgiem i czasami nawet popisują się umiejętnością logicznego i samodzielnego myślenia.

cholera.... jak ja bym chciał napisać, że masz rację. Pewnie gdyby nie to, że wśród nas jest coraz więcej bezmózgich idiotów nie przejmowałbym sie tym tak bardzo. Nie chcę mówić, że to co mówię odnosi się do całego społeczeństwa. Są ludzię, na których popkultura oddziaływuje w mniejszym stopniu (bo odziaływuje właściwie na każdego, kto ma w domu telewizor, i ogląda coś innego niż Cartoon Network, czy Discovery)... sam uważam, że nie otrzymuję takiej dawki jak moi rówieśnicy (może dlatego, że żadko włączam TV). Żeby zobaczyć o czym mówię, wystarczy porównać kolejne roczniki szkolne. Nim pokolenie młodsze, tym większy jest odsetek noszących dresy goryli, dziewczyn z maskami Britni Spirs, czy Jenifer L., jak i typów ubranych na czarno, z ciężkim obuwiem, czy kolesi z czapeczkami z daszkiem i spodniami opuszczonymi do kolan. W pokoleniu takich ludzi jak Pieszczotek prawie nie ma przedstawicieli subkultur, natomiast wśród rówieśników GamePlay'a jest ich już sporo.

Mam jeszcze jedną ideę. Możliwe, że cała ta podatność na wpływy otoczenia i ta szopka z subkulturami jest wynikiem tzw. "okresu buntu". Cała moja wcześniejsza wypowiedź byłaby wtedy dowodem na to, że nie różnię się niczym od "nich", i że pisanie takich postów jest przykładem tego, że dojrzewam w normalny sposób. Nie wiem, czemu ale od razu zacząłem się nerwowo śmiać... to byłby czarny scenariusz... Razi mnie taka koncepcja, ale może jest ona prawdziwa... przez całą wieczność jedno pokolenie buntowało się przeciw poprzedniemu... może w takim razie ta cała "głupota naszych czasów" jest czymś najzupełniej normalnym i jest głęboko zakorzeniona w naturze ludzkiej i potwierdzona wielokrotnie przez historię... tak... to zdecydowanie jest czarny scenariusz... wyszłoby na to, że to przedstawiciele subkultur są ludźmi postępowymi, a tacy jak ja, to ludzie nie na czasie... brrrrrrr... jak myślicie.... czy to może być prawda?

PS. co ja ostatnio takie długie posty pisze.... nudzić mi się musi w domu

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #135 dnia: Października 05, 2004, 11:07:32 am »
Wiem...może i nie na temat,ale muszem to napisać bo inaczej zapomnę^^.
Więc wczoraj oglądałam film"Faceci w czerni" i bardzo zaintrygował mnie sam koniec tego filmu...a mianowićie galaktyka w której my mieszkamy mieściła się w takiej małej szklanej kuleczce,którą bawił się jakiś ufolek...
Więc taka myśl mi do głowy przyszła...co jeżeli było by tak na prawdę...jeśli Boga nie ma(nie mówię też że jest) i nasza galaktyka...wszystkie planety i układy mieszczą się właśnie w takiej niepozornej kulce...(eh to trochę głupio zabrzniało ale tam..)i ktoś sobie nas obserwuje...trzyma wraz z innymi galaktykami...trochę to nieprawdopodobne..ale może i prawdziwe,no bo kto wie co kryje się w tym wieklim kosmosie i poza nim^^
« Ostatnia zmiana: Października 05, 2004, 11:07:49 am wysłana przez YUzuriha »

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #136 dnia: Października 05, 2004, 06:27:11 pm »
A co jest wyznacznikiem wielkości. Przestrzeń i czas są pojęciami względnymi, jak udowodnił Einstein. Wszystko zależy od punktu widzenia. Nie mamy jakiegoś punktu odniesienia, według którego mielibyśmy badać rzeczy tak wielkie jak galaktyka. Jeśli spojrzy się na pewne rzeczy z perspektywy mrówki, widzimy, że rozmiar zależy od punktu widzenia. Możliwe, że nasz wszechświat jest malutki w innym układzie odniesienia, tak jak my swoim rozmiarem mieścimy się w granicy błędu pomiarowego wszechświata z naszej perspektywy. Wszystko zależy od tego, jak na to patrzysz.

MarvelliX

  • Gość
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #137 dnia: Października 05, 2004, 06:38:53 pm »
To chyba dobry moment na wprowadzenie wasss do Teori Chaosu XD
Jak wiadomo:
Oparta na nieliniowej matematyce teoria chaosssu wyjaśnia, jakie sssa źródła nowych własssności i zjawisssk. Wyniakają one z nieliniowości processsów. Świat jest nieprzewidywalny. Rozwija się, a nie jedynie powtarza te sssame prossste ssschematy reakcji chemicznych i powiązań mechanicznych. Wszechświat ma hissstorię. Pierwsze ssspojrzenie na nieodwracalność - druga zasssada termodynamiki - pokazywało ją jako processs niszczenia, rozpadu ssstruktur. Obecna nauka pokazuje nam świat prawdziwie dynamiczny, rozwijający się, wzbogacający ssswą ssstrukturę i własssności. Zjawiska bogate i twórcze jakościowo nie sssą już mało prawdopodobnymi wyjątkami, możliwymi do odkrycia w ssstabilnych zakątkach wszechświata, które może zniszczyć drobne zakłócenie wyjatkowo sssprzyjających warunków. Ssstały się one ogólną zasssadą rozwoju materii.
Przepływ czasssu jest ukierunkowany. Nie jest neutralnym parametrem porządkujacym zjawiska i nie mającym wpływu na ich przebieg. Oznacza to, że powtarzając jakiś eksperyment fizyczny nie jesteśmy w ssstanie powtórzyć jednego jego warunku - czasssu. Jesssteśmy świadkami głębokiej zmiany koncepcji tego, co issstnieje.
Teoria chaosssu pokazała, że:
(1) pewne układy prossste mogą zachowywać się w nieoczekiwany sposób, natomiassst
(2) w układach bardzo złożonych można wykryć całościowe uporządkowanie, będące zaprzeczeniem lokalnie panującego nieporządku.
(3) Nie ma ścisłej granicy między nieporządkiem a uporządkowaniem.
(przykłady w budowie)
Wie ktoś coś jeszcze na ten temat bo zamieżam to troche przessstudiować :>  

Offline Kazumaru

  • Komercyjny chłopak
  • SuperMod
  • ***********
  • Wiadomości: 3357
  • Forbidden Lover
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #138 dnia: Października 05, 2004, 08:26:09 pm »
od razu mówie że jak narazie to od mojego ostatniego postu doczytałem tylko ostatni post Wizarda na te stronie...

zmiana dla osoby którą kochamy:
Z jednej strony to głupota, ale zależy o co chodzi, np. jeśli dziewczyna po długim czasie naszego bycia, powie mi że będzie ze mną ale tylko wtedy gdy przestane czytać mange, to mówie: Sayonara, nie zorbie tego... jeśli natomiast chodzi o inne zmiany n. dziewczyna będzie mówiła nam że będzie z nami tylko jeśli np. oduczymy się przeklinać, przestaniemy się awanturować ,to można zaryzykować stwierdzenie ,że mimo iż daje nam jakiś kaganiec na szyje to robi to raczej z troski..i można się oduczyć tegoo przeklinania. Ale wiecie:tak się tylko mówi, a jeżeli juz kochamy kogoś to wcale nie jest tak łatwo: przecież już nie raz cz łowiek zabijął inną osobę tylko dlatego że jego ukochana tego chciała, robił wiele wyżeczeń dla niej, i w tym momencie nie zastanawiał się czy jest robiny w Chu*a czy nie... poprostu był choro zakochany i zmieniał się dla tej osoby... jednak moim zdaniem prawdziwie kochać to akceptować czyjeś wady i mimo iż je dokładnie widzimy żyć z nimi a wręcz starać się do nich przyzwyczaić oswoić, i może nawet o nich dyskutwać tak aby sprawdzić co drugą strone tak fascynuje...

mówiłem ofkoz o ludziach którzy się kochają, bo nie mówie o ciepłych dresiarach które mówią np. "będę z tobą chodziła(giizzz jaki text"chcesz ze mna chodzic" :shu: ) jeśli pojdziesz na solke... to ja odpowiadam... bede z tobą chodzić jeśli spuszcze ci się na twarz...

nic nie wniosłem zbytnio to konwersacji ale wypowiedziec się musiałem, szkoda tylko że tak długo tu nie zaglądałem...

Popkultury:
No cuż kiedyś przechodziłem koło klubu w którym akurat miał być organizowany koncert HH, wiele osób szło tym chodnikiem co ja tylko w strone klubu czyli wprosta w moją strone, po którejś tam osobie/grupie osób z kolei skapłem się że ja tych ludzi nie rozrużniam... każdy wygląda tak samo, duże krocze, czapeczka,łysy, bluza z kapturem... boshe niech chociaż ktoś z nich ubieże sobie jakąś chuste albo coś innego Hiphopowego żeby się odróżnić od reszty "ziomków"-pomślałem, ale później gadając o tym z dziewczyną ona powiedziała że jej to jakoś nie przeszkadza, a wręcz ją to fascynuje że grupa jakichś osób solidaryzuje się i tworzą jedną grupe, grupe ludzi pasjonujących się czymś, mających wspólne zainteresowania, poglądy i się kumplujących... ale jednak gdyby byli tak zżyci to czy nadal by się lali po pysku? przecież nie raz jakaś subkultura się ze sobą leje i nie tylko z innymi ale między sobą... moim zdaniem większość z tych ludzi poprostu ubiera się jak się ubiera bo taki jest ogólnie wizerunek.. koleś myśli że jak się ubieże jak inni to będzie zaakceptowany i będzie na czasie, nie można mu mieć tego za złę... potrzebuje akceptacji bo nie może się przebić inaczej... albo poprostu odpowiada mu taki ubiór i tak się ubiera... nie musi być w tym nic głębokiego

Oczywiście t wszystko są stereotypy o których już nie raz gadaliśmy nie zawsze dres to taki straszny dres i nie zawsze HH to jaracz, klejaż i inny wyżutek...

Cytuj
Czy staliśmy się takimi egoistami, by oceniać człowieka po fryzurze, muzyce jaką słucha, jego hobby, spodniach jakie nosi i obuwiu jakie ma na nogach. Bo to są główne wyznaczniki przynaleźności do danej subkultury.
Tak niestety jest... ktoś jeśli słucha metalu i chce to pokazać najczęściej musi ubierać się w wiadome ciuchy, i wtedy ludzie mówie że on serio jest panczurem a gdy się ubiera inaczej mówią żen ie ma bata żebyś słuchał metalu... patrze na siebie, jasno brązowe-piaskowe spodnie, obcisła czarna bluza, pasemka blond na czarnych włosach, zajebiście długa grzywa... co myślą ludzie? Backstreet boyowiec? a jak ktoś słyszy jak gra Dir en grey i mówie że to mój ulubiony zespół to nie dowierza i mówi że przecież ty jesteś boysbendowcem... tak już jest że największą uwage zwracamy na wygląd i raczej to się nie zmieni (mówie ofkoz o pierwszych wrażeniach, bo po czasie to się zmienia gdy poznajemy osobe)

Cytuj
Skąd się biorą wytapetowane laski robiące się na J. Lopez, jeżeli ta wokalistka nie zaszczepiła w ich chorych umysłach pogląd, że takie kobiety się podobają mężczyzną. Większość populacji jest niewolnikami poglądów, które nie należą i nigdy do nich nie należały, i co śmieśniejsze wszyscy oni twierdzą, że są oryginalni, i że są sobą.
Ale ktoś właśnie tak może czuć się sobą... dziewczyna myśli że będzie się podobała chłopakom.. i ma racje bo większość chłopaków takie właśnie dziewczyny lubi... niestety chciałbym powiedzieć, ale tego niezmienie... a co do poglądów to przecież ty też do tych poglądów musiałeś jakoś dojść a to że im poglądy zaszczepiła jakaś wokalistka samo w sobie nie jest takie złe, musimy to akceptować i gwarantuje ci że jeśli oni powiedzmy czytając to forum pomyśleliby że za dużo gier się nagrali i mózg im wypacza...

rzeczą normalną jest że media dyktują to jak się zachowujemy, to jak wyglądamy i wiele osób bierze z tego przykład, ale i tak zawsze będzie najważniejsza nasza wola, bo raczej nigdy nie wskoczymy w coś czego poprostu nie czujemy, a to że media zapodadzą nam jakiś pomysł to chyba dbra rzecz... nie zawsze musimy na wszystko wpadać sami.

Cytuj
jesteś czubkiem....... ale kto nie jest?

Ja np. jestem Mariusz :)  żaden czubek...


If I ever hear you say another women's name in your sleep you'll wake up the next morning with your joystick missing... got it?

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
Kółko Filozoficzne
« Odpowiedź #139 dnia: Października 13, 2004, 02:53:55 pm »
Dobra.. ten topic spadł strasznie nisko, więc wypadałoby coś napisać, żeby ludzie nie zapomnieli, że takie coś jest.

Cytuj
jednak gdyby byli tak zżyci to czy nadal by się lali po pysku?

tak.... można by analizować, czy wszystkie grupy subkulturowe (bo niektóre są zżyte, przynajmniej mam takie wrażenie) to nic innego jak grupki przyjaciół. Można tłumaczyć sobie to, że wszyscy wyglądają tak samo prościej niż ja, ze swoimi pokrętnymi teoriami spisku... poprostu kilkunastu ludzi, którzy mają taki sam gust. Zgodzę się, że żyjemy w czasach, gdzie jest w czym wybierać. Jednak, to co nazywamy "gustem" we wszystkich czasach, tak samo jak i teraz, było i jest rzeczą nie aż tak subiektywną, jak byśmy chcieli. Ja twierdze (niee... znowu chore wizje tanta...), że większość (nie mówię, że wszystkie... nasza pasja jRPGami, jest tego przykładem) zainteresowania i pasje życiowe, zostają wyniesione z mediów. Jeżeli coś jest trendi i kul, to nagle wszędzie widzimy ludzi, którzy się tym interesują, a po miesiącu wmawiają nam, że tak naprawdę nigdy tego nie lubili. Ktoś powie, że człowiek jest (mniej lub bardziej) inteligenty, więc nie da się nim manipulować. A ja powiem, że właśnie przez to, że człowiek jest inteligenty, można nim łatwo manipulować (wyrużniłem, że ktoś, kto to przegląda widział o czym ja tu pisze). Wszystkie moje ostatnie posty właśnie o tym mówią... i najśmieszniejsze jest to, że i tak nic nie zmienimy (lub też nie zmienię, bo jak zauważyłem wcześniej, możliwe, że tylko ja mam takie jazdy). To jest właśnie smutne. Że wielki potencjał, jaki tworzy nam telewizja, radio, internet i inne środki masowego przekazu, jest, nie dość że zużywany na idiotyzmy (nie mówię tu o programach rozrywkowych, ale o np. "Jestem, jaki jestem"), to jeszcze robi wszystko pod gusta publiczności. Zamiast kreować gusta ludzi, mass media są przez gusta tworzone. To tak, jakby w szkole uczyli nas jak bawić się klockami Lego (uuu... coraz bardziej pokręcone rzeczy mi do głowy przychodzą.... lepiej przerwę).

Cytuj
koleś myśli że jak się ubieże jak inni to będzie zaakceptowany i będzie na czasie, nie można mu mieć tego za złę... potrzebuje akceptacji bo nie może się przebić inaczej... (...) Oczywiście t wszystko są stereotypy o których już nie raz gadaliśmy nie zawsze dres to taki straszny dres i nie zawsze HH to jaracz, klejaż i inny wyżutek...

Czy to nie smutne? Czy jedyną drogą do zaakceptowania przez masę jest upodobnienie się do niej? Żyjemy w chorych czasach, w których człowiek nie może być takim jaki jest, bo wszyscy zaczną na niego patrzeć jak na idiotę. "Kajdany stereotypów" są wszędzie i na każdym bez wyjątku. Tylko nieliczni są całkowicie obiektywni na otoczenie (ja chyba też nie jestem... to, że sobie to uświadomiłem nic nie znaczy). Popkultura.... fabryka szarości... pomyślcie sobie jak będzie wyglądał świat, jeśli takie "karki" w ubraniach sportowych dostaną się na jakieś odpowiedzialne stanowiska... Jest takich osobników coraz więcej, więc prędzej, czy później któremuś się uda... (rany boskie.... to zaczyna wyglądać jak manifest komunistyczny albo jakaś chory ideologiczny akt zaawansowanej grafomanii... trzeba z tym skończyć...

Cytuj
dziewczyna myśli że będzie się podobała chłopakom.. i ma racje bo większość chłopaków takie właśnie dziewczyny lubi...

kolejny doskonały przykład paranoidalnej głupoty i absurdu, jaki towarzyszy naszym czasom. Nie rozpiszę sie na ten temat dalej, bo stwierdzenie komentuje się samo przez się.

Cytuj
a co do poglądów to przecież ty też do tych poglądów musiałeś jakoś dojść a to że im poglądy zaszczepiła jakaś wokalistka samo w sobie nie jest takie złe

Poglądy innych ludzi trafiają do nas ze wsząd, wszystkimi sposobami i środkami. Nie możemy tego uniknąć. Niektórzy są bardziej asertywni (nowe słowo... nauczyłem się na przedsiębiorczości... ) od innych, i te wolno płynące przez nasz świat myśli trafiają do jednych bardziej niż do innych. To że wokalistka zaszczepiła komuś jakieś poglądy nie jest złe... gorzej.... jest naturalne. Nie da się uniknąć tego, że ktoś kogoś przekona do swojego zdania. Spójrzmy w stecz... podobnie działała propaganda.... z tą różnicą, że miała ona jakiś jasny cel, zaś wpływy popkulturowe są praktycznie bez celowe... jakby efekt uboczny. Nikt przecież nie planuję, że dzięki swojej muzyce, ludzie zaczną się tak ubierać, tak i tak myśleć, traktować innych tak i tak itp... . Człowiek biologicznie nie był przygotowany na pojawienie się telewizora. Oglądanie TV powinno być do pewnego wieku zabronione.... (z wyjątkiem Cartoon Network... hehehe).

Cytuj
gwarantuje ci że jeśli oni powiedzmy czytając to forum pomyśleliby że za dużo gier się nagrali i mózg im wypacza...

cholera wie... pewnie mają racje (w moim przypadku przynajmniej)

Cytuj
rzeczą normalną jest że media dyktują to jak się zachowujemy, to jak wyglądamy i wiele osób bierze z tego przykład, ale i tak zawsze będzie najważniejsza nasza wola, bo raczej nigdy nie wskoczymy w coś czego poprostu nie czujemy, a to że media zapodadzą nam jakiś pomysł to chyba dbra rzecz... nie zawsze musimy na wszystko wpadać sami.

Naprawdę chciałbym, żebyś tak było.... może masz rację, ale ja tego tak nie widzę. Ludzie mówią, że jestem pesymistą i pewnie coś w tym jest, ale lepiej myśleć gorzej, i wierzyć, że wszystko jest super, a potem się niemiło zawieść. To, że media dyktują zachowanie jest faktycznie normalne. Ale to przez to dyktowane nam zachowanie mamy dzisiaj dresiarzy... mamy nienawidzące się wzajemnie grupy subkulturowe.... mamy wszystkie te nagatywne rzeczy, o których pisałem wcześniej. "najważniejsza będzie nasza wola"... to nie ulega wątpliwości. Pozostaje pytanie na ile bedzie ona "nasza". "nie zawsze musimy na wszystko wpadać"... ale jednak dobrze by było, gdyśmy czasem wpadali...

Morał z mojej wypowiedzi.... albo żyjemy w chorych i zdegenerowanych czasachm albo Tantalus jest schizolem... pozostawiam do wolnej interpretacji...

Dobra.... trzeba odświeżyć atmosferę. Temat poprzednie są ciągle otwarte i zapraszam do polemiki, ale mam coś nowego. Miałem na ten temat debatę na WOSie i myślę, że można napisać o tym parę postów...

Związki homoseksualne.... czy powinny być dopuszczone? czy pozwolić im adoptować dzieci? itp. itd.

temat chyba na czasie, bo wszędzie o tym gadają.... pozwólcie, że się narazie nie wypowiem, bo się zmęczyłem tym postem