A Scene at the Sea
Film Takeshi Kitano... Choc wiekszosc jego dziel wedruje w tematykach gangsterskich (m.in. Hana-Bi, Violent Cop, Sonatine...) tym razem wzial sie za "poruszajacy" (zastanawiam sie czy to dobry wyraz) obraz o surferach. Jest to tak spokojny i .. jednolity film, ze az ciezko uwierzyc jaki sukces odniosl i jak potrafi wplynac na widza. Tym bardziej, ze para glownych bohaterow - chlopak i dziewczyna - sa gluchoniemi i przez caly film nie odzywaja sie ani slowem! Shigeru pracuje jako pomocnik kierowcy smieciarki. Pewnego razu znajduje do wyrzucenia stara, polamana deske surfingowa. Zabiera ja ze soba, naprawia i od tej pory zaczyna wytrwale cwiczyc ten sport bedac pochlonietym nim do reszty. Nie pokazuje sie w pracy; caly czas cwiczy. Wzbudza posmiewisko miejscowych wyspecjalizowanych surferow, ale z czasem szacunek i podziw za wytrwalosc. W koncu znajduje w nich oparcie, pomoc i przyjazn.
O czym tak naprawde jest ten film? Mozna zastanawiac sie na rozne sposoby, bo mamy tu typowy rodzaj montazu, cechujacy tego rezysera - sceny sa do granic przeciagane, bez zbednych dialogow, zas caly film przemawia do nas symbolika. To wszystko czyni z tak prostej, wrecz nudnej i momentami "głupiej" histori, cos co w pewien sposob porusza widza.
Hmmm... Z mila checia kupie poradnik odczytywania symboliki w filmach Kitano, bo ja jej najnormalnie w swiecie nie potrafie rozgryzc :-D Dlatego tez, nie ktore jego filmy wzbudzaja we mnie negatywne odczucia choc przede wszystkim ogromny szacunek za tworczosc. Jesli o 'Scene nad Morzem' chodzi, film jest bardzo pozytywny. Nie ma w nim melancholii i przygnebienia, za to znajdziemy troche humoru i wspaniale relacje bohaterow. Filmy Kitano dzialaja na mnie w ten sposob, ze dopiero po jakims czasie do mnie dochodza i zaczynam sie nad nimi szerzej zastanawiac; efekt zaraz po obejrzeniu jest mieszany (przy czym z pewnoscia wykluczam "Lalki" .. no i "Zatoichi" ktory jednak odstaje nieco od dotychczasowych standardow Kitano). Podsumowujac: po trzykroc polecam; pozycja obowiazkowa dla tworczosci tego niezwyklego czlowieka.
Azumi 2
Kontynucja swietnego filmu z gatunku 'kostiumowej sieczki' (jidai-geki po fachowemu) z pod tytulem: "Death or Love" (jak to pieknie japonczycy wymawiaja: 'dess oła lof' :-D). Nie ukrywam, ze strasznie napalilem sie na czesc pierwsza, dlatego cholernie balem sie rozczarowac, tym bardziej, ze duzo wymagalem, a ostatnio pojawiajace sie opinie na forach byly z regoly slabe... Dobra, nie trzymajac juz dluzej w niepewnosci takiego Gipsiego, ktory byc moze bardziej niz ja napalil sie na pierwowzor - film, skromnie mowiac, nie zawiodl moich oczekiwan. Malo tego, byl po prostu swietny, duzo swietniejszy od poprzednika, dlatego tez Gipi czlowieku MUSISZ go zobaczyc .. a z mysla o Twoim SoulSeek'owym dostepie do filmow, plytki juz Ci wyslalem :-P
Prawie tydzien Aya Uedo walczyla na moim laczu, z transferem i Ayu Hamą, ale dala rade i obejrzalem w koncu kontynuacje dwa razy wspanialsza od poprzednika ;-D Heh, nie wiem od czego zaczac... Moze od klimatu. Azumi cenilem w duzym stopniu wlasnie za klimat, Azumi 2 ma nieco inny, ale, co nie zdarza sie czesto, lepszy. Wiekszy nacisk polozony zostal na walki .. w sensie technicznym, bo w ogolnym rozrachunku mamy ich mniej, za to bardziej efektywne i satysfakcjonujace. Nie mam zamiaru rzucac spoilerami, wiec wyjasnienie fabuly ogranicze do dalszego watku z poprzedniej czeci - do wykonania misji zostala eliminacje jeszcze jednego jegomoscia i na tym tez scenariusz glownie sie skupia. Szkoda troche, ze w przeciwienstwie do poprzednika zostal nieco uproszczony, nie ma zadnych wiekszych od niego uchybien, ale i tak jest swietnie. Mamy kilku nowych bohaterow, m.in. Chiaki Kuriyama, ktora znacznie mnie rozczarowala swoja rola, i nie chodzi o gre aktorska a o jej miejsce w filmie (charakterem przypominala swoja bohaterke z Kill Bill'a). Mamy tez starych bohaterow .. od tajemniczego powrotu Nachiego (ale czy to na pewno on?), ktory spedzal mi sen z powiek od kilku miesiecy, gdy ujrzalem go na trailerze.. po Kanbei'a ktory nie wykazal sie w czesci pierwszej przez co ucieszylem sie widzac go ponownie w Azumi 2... Niestety z rozczarowaniem, bo troche charakter mu sie szajbnal :-P A takze, co odbieram duzo mniej pozytywnie, mamy Kijimaru granego przez tego samego aktora co jednego z braci Sajikow w Azumi 1, tym razem walczacego po stronie glownej bohaterki i nie majacego z tamtym wiele wspolnego (jedynie ulubiona kwestie 'kawaii', ktora rzuca od czasu do czasu i odbieram to bardziej jako taki "easter-eagg" od autorow ;-)). Najbardziej jednak mogli se podarowac "spajdermena", bo sam jego wyglad jest wrecz kretynski, a walka... Wypuszcza sieci jak czlowiek-pajak, z ta roznica, ze z pewnoscia zaden z nas by z taka 'pajeczyna' zetknac sie nie chcial. Maly minus.
Film naprawde na poziomie, bardziej powazny, ciut bardziej dramatyczny (choc z czesci pierwszej wiadomo, ze po tylu trupach, ciezko przypisac slowu "dramatyczny" odpowiednie brzmienie wobec tego filmu ;-)) i bardziej.. lepszy :-) Po prostu lepszy. Polecam go kazdemu, przede wszystkim fanom Azumi, a tym co nie widzieli polecam zaczac wlasnie od czesci pierwszej (choc nie koniecznie, bo czesc druga sama w sobie jest czytelnym fabularnie filmem). Acha.. zakonczenie. Troche rozczarowalo, troche domyslow pozostawilo. Tzn. kto widzial czesc pierwsza 'co stalo sie dalej' powinien dopisac sobie bez problemow.. chociaz z drugiej strony nie jest to do konca jasne wiec to juz tylko spekulacje (mogli wkleic ten zamykajacy watek i bylby git.. no ale trudno). Ostatnia walka masakrycznie zaj***sta... Heh, obejrzyjcie ten film! Bo ja juz spaceruje po ebay-u w poszukiwaniu plakatu filmowego, co by sobie kupic i powiesic nad lozkiem, tuz obok ogromnego, kinowego plaktatu Zatoichi, ktory z przypisem "w kinach od 7 stycznia" stal sie juz ciut nieaktualny ;-)