Witam wszystkich ponownie :] Pragnę wam dziś zaprezentować kolejną część "Wielkiej Wojny"... Obym was nie zawiódł. Zapraszam do lektury!
------------------------------------------------------------------------------------------------
Agatha zręcznie wdrapała się na drzewo i cicho przysiadła na gałęzi.
-Co się ze mną dzieje? –szeptała do siebie, patrząc, jak Piotr przebiega pod jej drzewem. –Co on ze mną zrobił? Dlaczego moje serce tak wali? –coraz więcej pytań pukało do drzwi jej umysłu. Jeszcze raz spojrzała za biegnącym Noirem, po czym zeskoczyła ze swej kryjówki i ruszyła za nim.
Wampir nie widział sensu w tym szaleńczym biegu przez las. Co prawda, jego wyostrzony wzrok pomagał w omijaniu większości przeszkód, ale i tak nie udało mu się strzec rozcięcia na policzku. Klął pod nosem, ale nogi i tak nie przestawały go nieść.
Nagle usłyszał dziewczęcy krzyk i rozejrzał się, zdezorientowany. Przez to potknął się o wystający z ziemi korzeń i zaczął staczać się po zboczu, wprost do strumyka, płynącego w małej dolince.
Ostry ból przeszył jego lewy bok, gdy przy upadku wbiła mu się tam rękojeść Saracena. Noir otarł krew sączącą się z rany na policzku i postanowił zaczekać, aż krzyk znów się rozlegnie. Wtedy dojrzał na stojącą na zboczu doliny niemal rudą dziewczynę, broniącą się długim nożem przed trzema wilkami. Jedna jej ręka zwisała, bezwładna, a z rękawa sączyła się jasna i świeża krew. Na ten widok, Piotr oblizał usta... Dawno nie pił ludzkiego nektaru... Bo to był człowiek. Bez wątpienia.
-No chodźcie, sucze syny! –krzyknęła.
-Co za odwaga –drwiący głos, przywodzący na myśl warknięcie, dobiegał gdzieś spomiędzy drzew.
-Rowena! W końcu cię znalazłam –wilki były nieco ogłupione nagłą utratą zainteresowania nimi przez potencjalną ofiarę. –Powinnam była posłuchać Dantego od razu...
-Dante jest durniem, zaślepionym tą swoją „równowagą” –przerwała Racheli dziewczyna. –Marnujesz swój i mój czas –wskazała palcem na ranną. –Zabić! –warknęła.
Zwierzęta z pianą na pyskach rzuciły się na Rachelę. Ta próbowała się bronić, lecz nieskutecznie. Nóż, wybity z jej ręki, upadł przy stopie Noira.
-Dość! –ryknął, obnażając kły. Rana na policzku zasklepiła się już wcześniej. O szaleńczym biegu świadczyły już tylko potargane włosy i przyspieszony oddech. Wcześniej, cicho przygotował Saracena do walki. Rękojeść była jeszcze mokra, co utrudniało znalezienie pewnego chwytu, ale Piotr nie zwracał na to uwagi. Wodził ostrzem od jednego napastnika, do drugiego, radując się czekającym go starciem.
-Odejdź, wampirku, bo stanie ci się jeszcze jaka krzywda –syknęła kobieta z drzewa.
-Zamknij się –Noir uciął rozmowę, nim ta się jeszcze rozpoczęła. Rowena wyglądała, jakby ktoś ją spoliczkował. Po chwili pstryknęła palcami i rozwiała się w powietrzu.
-Jasna cholera! –krzyknęła ranna dziewczyna i zlała się z mrokiem nocy. Noir był równie zdziwiony jak zwierzęta. I równie szybko się z niego otrząsnął.
Wilki szykowały się do skoku, lecz nim go wykonały, wampir pozbawił jednego połowy pyska. Noir wziął odciętą część i zaczął spijać ściekającą z niej krew. Pozostali dwaj napastnicy zaatakowali. Piotr uniknął jednego, rozcinając mu brzuch, gdy ten był jeszcze w powietrzu. Wilk wylądował i ze zdziwieniem wpatrywał się, we wlokące się za nim wnętrzności, po czym ciężko upadł. Wampir z zadowoleniem schował miecz i patrzył na dymiące truchło, ignorując ostatniego wilka. Ten skoczył, chcąc zatopić kły w karku chłopaka. Już miał go powalić, gdy Noir błyskawicznie się odwrócił i gołymi rękami złapał zwierzę za gardło. Ostatnim widokiem wilka były płomienie wyzierające ze źrenic Piotra, sekundę później został rozszarpany.
Wampir, szybko rozwiniętymi szponami, wbił się w miękką skórę zwierzęcia i, bez wysiłku, rozszczepił gardło wraz z czaszką. Fontanna stygnącej juchy bryzgnęła na niego. Noir przyssał się do trupa i pił, póki zupełnie nie osuszył zwłok. Potem zaniósł się szaleńczym śmiechem i rzucił na ziemię. Cały zbroczony czerwienią leżał, nie mogąc opanować wybuchu euforii. Jak zwykle, po sutym posiłku, czuł uniesienie. Przypływ siły usunął mu z umysłu wszelkie myśli, poza jedna... „WIECEJ!!!”
Jeszcze długo rozkoszował się zapachem krzepnącej krwi.
Agatha, w przeciwieństwie do Noira, zobaczyła zbocze i zatrzymała się bezpośrednio przed nim. Cicho obserwowała stamtąd całe zajście. Ogarniało ją obrzydzenie na widok tak nierównej walki i upijania się przez wampira. Jakże wielkie było jej zdziwienie, gdy zrozumiała, że cichutko go wspierała.
Postanowiła odejść, dając Piotrowi czas na dojście do siebie. Zawróciła, kierując się w stronę ich małego obozowiska.
Ignatius i Xall walczyli, choć sami nazywali to „sprawdzanie swoich możliwości”... Dracon nie miał ochoty się do tego mieszać, więc siedział pod drzewem. Sprawiał wrażenie śpiącego, ale opaska na oczach uniemożliwiała dokładne sprawdzenie z większej odległości. Drow zaciekle atakował krótkim mieczem, podczas, gdy dragon blokował wszystkie uderzenia swoim kosturem. Wyraźnie był znudzony.
-Co jest, klecho? Nie potrafisz atakować? –po czole Ignatiusa ściekał pot, a jego oddech był o wiele za szybki.
-Ależ potrafię, tylko po co mam sobie brudzić miecz? –Xall zręcznie unikał cięć i pchnięć.
-Miecz? Jesteś głupi, albo...nie, ty jesteś głupi –wysapał drow, a na jego twarz wpełzł uśmieszek.
-Posiadam ten kawałek stali, możesz się nie martwić –szybkim ruchem wysunął nową broń z kostura. Był to długi miecz o cienkim, zielonkawym ostrzu. Jego rękojeść była jednocześnie zwieńczeniem kija. –I kto tu jest głupi, co? –broń w jego ręku była giętka, niczym wąż i równie zabójcza. Gdy kapłan wykonywał nawet najmniejszy zamach, z jękiem cięła powietrze.
-Pokazujemy co potrafimy? Wreszcie –Ignatius znów zaatakował. Jego ruchy były tak szybkie, że klinga miecza stała się srebrna smugą. Jednak dla Xalla nie stanowiło to najmniejszego problemu. Uprzejmie się uśmiechając blokował każdy cios, aż w końcu silnym cięciem odrąbał połowę ostrza drowa.
-Co teraz, potężny mroczny elfie? –w tym momencie kapłan poczuł zimny dotyk stali na swoim kroczu.
-Może to, klecho? –drow przycisnął sztylet mocniej, aż Xall syknął z bólu.
-Uznajmy, że mamy remis –Dracon wszedł między walczących, rozdzielając ich. –Poza tym Agatha może zaraz wrócić, wiec udawajmy, że nic nie zaszło... Nie sądzę, że byłaby zachwycona tą próbą sił. Zgoda?
-Już tutaj jestem –dziewczyna wyszła spomiędzy krzaków, wyciągając spomiędzy włosów zbłąkane liście. Ignatius kątem oka obserwował kapłana. Jego zakłopotanie było coraz bardziej widoczne.
-To nie było to, na co to wyglądało –dragon zaczął się plątać, nie mogąc poskładać zdania. –My tylko...
-Trenowaliśmy... –Agatha dokończyła za niego. –Tak?
Dracon, nie ruszając się z miejsca, w milczeniu patrzył na dziewczynę, usadawiającą się przy ognisku.
-Nie widziałaś gdzieś Noira? –jeśli dragonka się zmieszała, to doskonale to ukryła. Odpowiedziało mu przeczące kręcenie głową. –Szkoda, bo jakiś czas temu zniknął i do tej pory go nie ma –wampir, pomimo opaski, patrzył się na dziewczynę badawczo. –Powiedz mi tylko, dlaczego masz mokre włosy? –pozostała trójka przez moment zastanawiała się jak on to zobaczył... Wtedy na polanę wkroczył Piotr.
Agathę zdziwiła prędkość jego powrotu, ale przypomniała sobie, że sama wracała spacerkiem i dodatkowo obserwowała walkę Xalla i Ignatiusa, więc Noir miał wystarczająco dużo czasu na otrzeźwienie.
-Brałeś kąpiel? –zapytał drow, głosem pełnym ironii.
-Taaak –oczy wampira świeciły, gasnącym już, czerwonym blaskiem. –Musiałem umyć się po kolacji –uśmiechnął się, pokazując kły.
-Dorwałeś jakiegoś szczura, czy jak? –drow nie odpuszczał.
-Przypomniałem sobie! –Noir sięgnął do pasa. –To dla ciebie, w ramach przeprosin za wszystkie złośliwości –podał Ignatiusowi małe zawiniątko z wilczej skóry.
-Co to jest? Gdzie to znalazłeś? –drow niepewnie przyglądał się prezentowi.
-Nie znalazłem, tylko zrobiłem... Zobacz, co jest w środku –wampir z odrobiną dumy przypatrywał się, jak towarzysz wysypał zawartość woreczka na ziemię.
-Zęby? To ma być jakiś żart? Wytłumacz to –drow wypowiedział to twardym, rozkazującym tonem.
-Wilcze. Są całkiem cenne... Więc doceń wartość tego podarku.
-Cóż, dziękuję –bąknął elf, chowając zawiniątko do plecaka.
-Idźcie już spać –Xall przerwał dyskusję. –Jutro musimy wcześnie wyruszyć.
Dracon przykrył się kocem i zasypiał powoli, myśląc o ojcu. Bezwiednie uśmiechnął się do nieba.
------------------------------------------------------------------------------------------------
BTW. Chciałem uzyć "QUOTE", ale stwierdziłem, że tekst staje się o wiele mniej widoczny... Szkoda. Zapraszam do komentowania...