Autor Wątek: Wielka Wojna  (Przeczytany 22997 razy)

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« dnia: Stycznia 13, 2006, 07:44:14 pm »
Witajcie! Jako mój (niemal) dziewiczy post postanowiłem zamieścić moje opowiadanie (długie, to prawda, mam tego ze 100 stron, a nawet nie wyszedłem poza wstęp). Może wam sie to spodoba, może nie, w każdym bądź razie jestem otwarty na konstruktywną krytykę. Zatem, nie przedłużajac, zapraszam do lektury!

Wielka wojna
autor: Piotr Szczeponik (Ignatius Fireblade)


Prolog

   Gdy wszechświat był jeszcze młody, a mrok spowijał swym całunem oczy nowo stworzonych istot, ośmioro bóstw zgromadziło się nad jałową planetą, a sylwetki ich pozostawały niewidoczne dla pozostałych i postanowili, że to będzie ich świat.
   Jednym słowem zjednoczyli lądy i rozlali wody, otulając je jakoby płaszczem. Wtedy odezwał się najpotężniejszy z nich, ojciec stworzenia, Rivian.
   -Oto oddaję ten świat w wasze posiadanie, czyńcie z nim co miłe waszym sercom, lecz baczcie na jedno! Każdy z was musi stworzyć swój lud a będzie jego przewodnikiem i nauczycielem!- tako mówiąc Rivian rozpłynął się w ciemnościach, pozostawiając siedmiu Bogów samych ze swym zadaniem, lecz nie chciał ominąć tego jakże bawiącego go procesu, tak więc przyglądał się im z ukrycia.
   Każde z bóstw myślą i słowem ukształtowało ziemie, które podobały się zarówno jemu, jak i jego przyszłym wyznawcom. Tak powstały rozległe, zielone równiny, głębokie jeziora, rwące rzeki, nieprzebyte puszcze i skaliste szczyty, drapiące niebiosa.
   Kiedy dzieło zostało zakończone, a Bogowie z zadowoleniem się mu przyglądali, Rivian zapełnił planetę przeróżnymi stworzeniami. I tak wody, lądy, powietrze i ziemia zaczęła tętnić życiem, a Najwyższy był szczęśliwy.
   Wtedy to Bogowie przystąpili do ostatniego zadania, rozpoczęli tworzenie ludów, od tej pory im przypisanych.
   Gavriel wysunął się przed pozostałych i w myślach formował swych podopiecznych, których ukochał od samego początku, a jego myśli były doskonale słyszalne dla pozostałych.
   -Moi wyznawcy będą prawi, waleczni i w całości mi oddani. Zasiedlą każdy dostępny teren i zapełnią go swymi dziećmi! Żadna sztuka nie będzie im obca, a celem ich egzystencji będzie przeciwstawienie się nieczystości!- tak się stało, a Rivian potajemnie dodał kilka cech ukrytych, mających zepsuć ten idealny obraz. Z tego połączenia narodzili się ludzie, lecz pozostali w uśpieniu, zgromadzeni na zielonych łąkach powstającego świata.
   Mglista postać Boga ludzi zamigotała i dołączyła do swoich, a jego miejsce zajął Lupin i natychmiast zmaterializowała się jego wizja.
   -Mój lud będzie narodem wojów, posiądzie siłę i spryt wilka, żyć ma w wioskach na pustkowiu i podzielony zostanie na klany!- Rivian tylko rozbawiła owe marzenie i zmienił trochę obraz stworzony przez Lupina, niszcząc jego pierwotne piękno. Tak narodziły się wilkołaki, śniące na rozległych pustyniach.
   Dopiero po odejściu wilczego Boga na przód wysunął się Tor’ Alu, rozpoczynają swoje dzieło.
   -Mój lud będzie dzieckiem nocy, cichymi łowcami nienawidzącymi światła, a pożywieniem ich będzie krew innych istot, a żyć będą w mrocznych ostępach lasów, uśpieni podczas dnia, czekając na nastanie ciemności. –Rivian tylko się nachmurzył i przeklął tą powstającą rasę, a oni  stali się nieśmiertelnymi i cierpieć mieli wieczny głód.
   Kolejny z Wielkich, Dha’ Tor jeszcze przed wszystkimi stworzył w swym umyśle obraz rasy bliskiej jego sercu ponad wszystko.
-Mój lud stanie się czysty jak łza, piękny, wysmukły miłujący harmonię i ład. Lecz nie lekceważcie go, gdyż może wam stanąć kością w gardle! Opanuje sztukę posługiwania się łukiem lepiej od wszystkich żywych istot i zamieszkiwać będzie lasy, budując swe siedziby na drzewach. –duma rozpierała Dha’ Tora, gdy inni Bogowie słuchali jego myśli, lecz Rivian w swej złośliwości całkowicie odmienił tą rasę, posyłając ją w otchłań ziemi i skazując na wieczne życie w mroku jaskiń. Tako powstały Mroczne elfy, zwane drowami, a ich stworzyciel dumny ze swego dzieła dołączył do nich.
   Teraz Wszechmocny Behemot, przed którym nawet sam Stworzyciel czuł lęk odezwał się do pozostałych.
   -Moi poddani będą podobni mnie, staną się pół-smokami i ponad wszystko ukochają pokój. Piękno ich zachwyci najpiękniejszych, a moc powali najsilniejszych! Zamieszkiwać będą w chmurach, tylko czasami schodząc na ziemie i przyjmować postać człowieka! –resztę cech ukrył przed ciekawskimi umysłami bóstw, a gdy Rivian chciał zbezcześcić tą świętą rasę Behemot zadudnił, nie kryjąc swej wściekłości- Ojcze stworzenia, Mistrzu, nie mówiłem nic, gdy zmieniałeś pozostałych, ale teraz zabraniam ci jakiejkolwiek ingerencji w moich wiernych!! –Rivian zląkł się reakcji Behemota i  posłusznie wycofał się, lecz jednocześnie przepełniała go bezgraniczna złość na smoczego Boga i już zaczął snuć plan zemsty na nim.
   Kryjąc fakt, że Rivian miesza się do dzieła kreacji, Behemot odszedł do swoich. Pierwszy z dwóch pozostałych roztoczył swą wizję, ujawniając każdą myśl czającą się w jego umyśle.
   -Mój lud będzie mieszkał w górach, znajdzie miłość w skarbach ziemi i stanie się bogatszy od pozostałych, lecz ich największy skarb stanie się ich największą bronią, a będzie nią Mithril! –większość myśli Boga Moradina stanowiła mętlik nie do przebycia, lecz z niego wyłoniła się wizja rodu krasnoludów, a Rivian zmienił ich w durrengarów, mroczną odmianę tego szlachetnego narodu. Zadowolony patrzył jak nieświadomy niczego Moradin zagłębiał się w otchłań gór.  Nagle, ku zaskoczeniu Stworzyciela, odezwał się ostatni z bóstw, Xarth, przemawiał prosto do ukrytego Boga, nic nie robiąc sobie z mroku spowijającego jego postać.
   -Panie mój, widziałem wszystkie poprawki wprowadzane przez ciebie w toku tworzenia i jestem pełen uznania dla twego geniuszu, lecz nie sądzisz, że to naruszy stabilność tej rzeczywistości? –Rivian wyłonił się z mroku zbity z tropu zuchwałością Boga.
   -Nie, nic takiego stać się nie może! Zniszczyłem doskonałość tych ludów, ponieważ ta należna jest tylko Bogom i żadna istota śmiertelna nigdy nie dostąpi tego zaszczytu!! –Xarth  odwrócił się w stronę planety i odezwał się, nie kryjąc ironii w swoim głosie.
   -Ależ, czy właśnie nie oświeciłeś naród wamiprów takim przywilejem? Wybacz mi mą zuchwałość, panie, ale łamiesz zasady przez siebie stworzone... –odpowiedź bóstwa wytrąciła Riviana z równowagi, Bóg rozpłynął się, miotając przekleństwa na całą planetę. Xarth jedynie uśmiechnął się pod nosem i nikomu nie ujawnił swoich zamiarów względem jego ludu... Gdy po chwili zstąpił do swoich Stworzyciel wrócił nad tą planetę z zamiarem dodanie jeszcze jednego narodu, mającego siać postrach zarówno wśród śmiertelnych, jak      i  Bogów.
   -Wiedzcie, że nikt nie ma prawa przeciwstawiać się woli Wielkiego Riviana, Ojca stworzenia, Pana wszechświata!! –umysł Najwyższego, zamroczony wściekłością, przywołał do życia demony o kształtach mrożących krew w żyłach, a było ich siedmiu. Rivian zwrócił się do nich, tak mówiąc. –Dzieci moje! Wiedzcie, że zostałyście stworzone jedynie do jednego celu, zagłady! –słysząc to, potwory wydały ogłuszający jęk, ciesząc się z zadania danego im przez ojca. –Będziecie spać w głębinach, dopóki was nie wezwę, a wtedy nic już nie stanie wam na drodze! A teraz ruszajcie! –Demony zawirowały i zstąpiły na ziemię,             a wtedy Rivian jeszcze raz spojrzał na dzieło bóstw. –Od tej chwili jedność będzie waszym przekleństwem!! –nagle w jego ręku zmaterializowała się wielka włócznia, którą cisnął            w lądy, rozdzielając je i posyłając w rożne strony. –Gdy się połączycie moja zemsta ziści się!            A nazwą twą będzie Dominium!!! –tako mówiąc jednym skinieniem wzniósł wielką górę          w centrum świata i tam osiadł.
 
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Wielka Wojna
« Odpowiedź #1 dnia: Stycznia 14, 2006, 11:36:26 am »
Heh jakie znajome nazwy się tu pojawiły^^.Opowiadanko jak dla mnie jest świetne i czekam z niecierpliwością na dalszą część.

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
Wielka Wojna
« Odpowiedź #2 dnia: Stycznia 15, 2006, 09:39:25 am »
Cóż można powiedzieć naprawdę zaczyna się bardzo ciekawie. Czekam jak potoczy się dalej.  

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #3 dnia: Stycznia 15, 2006, 02:56:08 pm »
Trochę was tego już przeczytało, więc zamieszczam następną część. Tu już będziecie mieli do czynienia z miłą akcją (czemu miła? Nie wiem, tak mi sie napisało)... Czekam na wasze posty z niecierpliwością :)

Rozdział 1

I


   Gęste chmury spowijające niebo nie stanowiły żadnej przeszkody dla księżyca           w pełni, oświetlającego dokładnie rozległą równinę. Noc była wyjątkowo spokojna, nawet owady pochowały się, zarzucając rozpoczęty wieczorem koncert. Cisza wydawała się niepodzielnie panować nad tymi ziemiami. Lecz nagle rozległy się odgłosy kilku tysięcy kroczących istot. Gleba wibrowała pod uderzeniami ciężkiego obuwia, kopyt i łap a cały horyzont ukrył się za chmurami kurzu. Dwie armie szykowały się do starcia.

   -Gdzie generałowie?! Mieli  tu być pięć minut temu! To wojna, a nie wycieczka!!       –z pośpiesznie rozstawionego namiotu wybiegł wysoki mężczyzna z bladą, pociągłą twarzą, długimi, czarnymi włosami, przyprószonymi trochę siwizną i o żywych, ciemnych oczach. Ubrany był w wojskowy mundur z szablą przypiętą do szerokiego pasa i wyraźnie był wściekły.
   -Już idą, panie Noir...- podbiegł do niego lekko zdyszany adiutant.
   -...-Wielki Marszałek zignorował młodego wampira i wrócił do swego namiotu.
   Po kilku chwilach do środka weszli trzej wysocy mężczyźni. Dwoje z nich miało na sobie pełne zbroje płytowe, a przy pasach przypięte długie miecze. Ostatni ubrany był tylko  w brygantynę z utwardzanej skóry, na nią miał narzuconą kolczugę. Rolę broni spełniał wielki topór przerzucony przez plecy.
   -Witam panów generałów. Wyspani? –w głosie Noir’a można było wyczuć sarkazm.
   -Prosimy o wybaczenie, Panie, dopilnowaliśmy ostatnich przygotowań do bitwy.
   -Dobrze już, dobrze...Victor! Jakie wieści?
   Do  stołu zajmującego środek namiotu podszedł mężczyzna w kolczudze. Jego długie, brązowe włosy lekko opadły i przesłoniły bystre, niebieskie oczy. Okrągła, blada twarz kryła w sobie szaleństwo berserkera, jak i niespotykaną inteligencję. Przy każdym jego sprężystym ruchu topór podzwaniał o pierścienie kolczugi. Rozłożył mapę terenu na drewnianym blacie stołu i docisnął ją kilkoma kamieniami.
   -Wilkołaki rozstawiły swoje wojska tutaj i tu. –mówiąc to przesuwał po papierze ostrzem sztyletu, który nagle pojawił się w jego ręce. –Prawdopodobnie ich siła to dwa tysiące mężczyzn i czterystu w dwóch oddziałach aktualnie znajdujących się na naszych tyłach. Chcieli zastawić pułapkę, lecz właśnie zostali otoczeni przez moich berserkerów. Ich główna armia nie powinna stanowić problemu dla naszych wyszkolonych wojsk.
   -Dobrze. Marcus, czy jazda gotowa?
   -Tak, Panie, możemy uderzać! –drugi z mężczyzn wyłonił się z mroku, wchodząc      w wąski krąg światła, rzucany przez małą świecę, stojącą na stoliku. Jej płomień odbijał się    w szarych oczach mężczyzny. Szczupłą twarz o ostro zarysowanych kościach policzkowych zdobił czarny, dokładnie przystrzyżony wąsik i zadbana, kozia bródka. Włosy, tego samego koloru spięte były w długi kucyk, opadający na zbroję, kryjącą doskonale wyćwiczone ciało. Ruchy miał pewne, jakby rozważał każdy , jeszcze przed jego wykonaniem.
   -Doskonale! Znacie swoje zadania...Te dzikusy nie oprą się wampirzej sile! –Noir uniósł wysoko głowę i uśmiechnął się, przeczuwając nadchodzące zwycięstwo. Zwrócił się do ostatniego generała. –Anzelm! Twoi łucznicy przeprowadzą pierwsze natarcie! –wysoki mężczyzna o szlachetnych rysach i krótkich, brązowych włosach i niebieskich oczach skłonił się nisko.
   -Zobaczymy jak zareagują na nasze srebrne groty! –powiedział uśmiechając się pod nosem.
    -Myślę, że wszystko jasne, na co czekacie??? Ruszać!
   -Tak jest! –wszyscy trzej generałowie zasalutowali i wybiegli z namiotu zmierzając    w stronę swoich oddziałów.
   
   Nagle ciszę przerwały odgłosy wielu bębnów wybijających równy rytm. Wilkołaki szykowały się do natarcia.
   -Do broni! –wampirze wojska ustawiły się na wzgórzu kiedy łucznicy napinali cięciwy i po chwili w stronę wilków pomknęły setki strzał znaczących swą drogę srebrnym światłem. Przedśmiertne krzyki ugodzonych i narastająca wściekłość reszty wrogiej armii dotarły do uszu zniecierpliwionych wampirów. Wataha ruszyła...
   -Konnica...Szykować się! –Marcus założył swój hełm. –Przyjaciele! To właśnie od nas zależy bezpieczeństwo wszystkich rodzin, które pozostawiliście w domach! Bij wilka!!          Za Skalne Miasto!! –z gardeł ponad tysiąca wojowników dobył się donośny okrzyk i ciężka jazda skoczyła na spotkanie wroga. Ich zbroje i włócznie błyszczały w świetle księżyca...Straszliwa machina ruszyła, za jedyny cel mając destrukcję wroga. Ziemia drżała pod kopytami rozpędzonych koni ciągle zmniejszającymi dystans do wrogiej siły.
   Na samym przedzie jechał Marcus, a na sam widok jego rogatego hełmu                            i powiewającej peleryny serca wilkołaków topniały... Jeszcze przed spotkaniem zdążył rzucić swoją włócznią, kładąc jednego wilka, wyciągnąć miecz, wywinąć nim młynka i uderzyć        z takim impetem, że stal zmiażdżyła czaszki dwóm następnym. Kolejny klęczał w kałuży własnej krwi, próbując łapami zatamować krwawienie z rozciętej szyi...Po chwili zakrztusił się i padł pyskiem prosto w ziemię.
   Po całej okolicy rozchodziły się krzyki zabijanych i ranionych, szczęk stali , zgrzyt pazurów. Bitwa rozpoczęła się na dobre. Marcus ciął na lewo i prawo nie dopuszczając żadnego wilkołaka bliżej niż w zasięg swego miecza. Niestety, w pewnym momencie koń na którym siedział wydał przedśmiertny kwik i runął na bok. Wampir tylko dzięki swej zręczności uniknął zgniecenia, w ostatnim momencie odskoczył, ale przy lądowaniu poślizgnął się  w kałuży posoki i upadł twarzą przy trupie jednego ze swoich ludzi. Mężczyzna leżał z siekierą wbitą w czaszkę. Tkwiła tak głęboko, że rozcięcie sięgało aż do ust. Marcusa ogarnęła furia. Szybkim ruchem wyrwał topór z głowy wampira, zerwał sobie        z ramion pelerynę i mocno zaparł się nogami o skrwawioną ziemię. Dzierżąc w jednej ręce miecz a w drugiej siekierę kładł trupem tuziny wrogów, członkował i rozrywał ich ciała czerpiąc siłę z zaślepiającego go gniewu.
   Gdy wrogowie na chwilę odstąpili spokojnie rozejrzał się po polu bitwy, starając się   z walczących mas wyłonić swoich. Wtedy przez umysł przebiegła mu straszna myśl: „Przegrywamy!”.
   Dokładnie w tym samym momencie usłyszał krzyk. Nie brzmiał on jak oznaka rozpaczy czy klęski, ale radości...Zrozumiał, że do walki dołączyli się berserkerkerzy. Wycinając sobie drogę mieczami, toporami i sztyletami zaczęli przerzedzać szeregi wilkołaków. Widząc to w pozostałych przy życiu jeźdźców na nowo wstąpiła nadzieja            i z okrzykiem rzucili się na wroga.
   Nagle Marcus dostrzegł Victora walczącego z pięcioma wilkami. Wampir markował ciosy, wahał się, jednym słowem bawił się z przeciwnikami, wyczekując moment, kiedy będzie mógł zadać skuteczny cios. Nagle zamachnął się i jednym, szerokim cięciem topora pozbawił swych przeciwników łbów. Wtedy zobaczył Marcusa, odwrócił się do niego               i pomachał ręką...Ten moment dekoncentracji przypłacił najwyższą ceną...Od tyłu zaszedł go wilkołak i jednym mocnym pchnięciem miecza przeszył berserkera, na wylot, rwąc pierścienie kolczugi. Serce Victora zmieniło się w krwawy ochłap, zwisający na ostrzu broni wilka.
 
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Wielka Wojna
« Odpowiedź #4 dnia: Stycznia 15, 2006, 04:12:27 pm »
Aż mi dech zaparło ^^.Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #5 dnia: Stycznia 15, 2006, 05:20:10 pm »
no no ... jak miło że do grona forumowiczów dołączył utalentowany pisarz. Bardzo fajnie zapowiada się opowiadanie. Oby tak dalej
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #6 dnia: Stycznia 15, 2006, 09:55:09 pm »
mi rowniez sie podoba i choc moze nie jest tak doskonale jak "Wielka Bitwa" pewnego maga, to jednak przyznac trzeba ze zapowiada sie bardzo dobrze

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #7 dnia: Stycznia 16, 2006, 01:18:14 pm »
hmmm. Nawet nieźle. To narazie początek i widać tylko Genesis świata, oraz bitwę Wampiry vs Wilkołaki. Pisz dalej, by można było wszystkom całościowo ocenić.
I'm in Space!

Offline Zell Dincht

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1460
  • Dzielny Mały Toster
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #8 dnia: Stycznia 16, 2006, 03:48:10 pm »
no wreszcie jakis fanfik z wampirami :F czekam na nastepne rozdzialy i mam nadzieje, ze to nie jest jedyna akcja z krwiopijcami :P
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #9 dnia: Stycznia 16, 2006, 05:29:17 pm »
@Zell
Oczywiscie, że nie :) Jeden z głównych bohaterów jest wampirem :D

@Topic
Dziś dodam kolejne dwie strony... Mam nadzieję, że sie wam spodoba. Zatem zaczynamy (nie cierpię lać wody ;)  )

Wampir z niedowierzaniem spoglądał na miecz wystający z jego piersi i wiedział,          że umiera. Jeszcze tylko spojrzał pustymi oczami na Marcusa i zwisł bezwładnie na ostrzu. Wilkołak jednym ruchem strząsł zwłoki Victora i skoczył w stronę Delacroix’ a.
   Marcus był całkowicie poddany szałowi. Wokół niego pojawiła się czerwona poświata. Potężnym rzutem wbił wilkowi topór w brzuch po czym z niemożliwą prędkością dopadł do przeciwnika i dwoma cięciami pozbawił go łba i przeciął korpus na dwie części. Nim wilkołak zrozumiał co się stało już leżał na ziemi w kawałkach.
   Bitwa nie trwała długo. Wilki zostały pokonane, łupy podzielone a z zabitymi nie było większego problemu, gdyż trupy wampirów po chwili zmieniły się w popiół, zabite wilkołaki natomiast zrzucili na stosy i podpalili. Na samym końcu generałowie dostali rozkaz stawienia się w namiocie Wielkiego Marszałka.
   
   -Chwała Wilhelmowi Noir! Chwała Wielkiemu dowódcy! Zwycięstwo!! –kilkaset gardeł krzyczało na wiwat, chwilowo zapominając o poległych braciach. –Wiwat generałowie! –żaden z dowódców nie odpowiedział, w ciszy zmierzali do namiotu Noir’ a. Wiedzieli, że marszałek nie będzie zadowolony z przebiegu bitwy. Po kolei odsłaniali wejście do namiotu, pierwszy wszedł Marcus a zaraz za nim Anzelm, stopili się z ciemnością panującą w środku, opuszczając kotarę chroniącą otwór wejściowy. W powietrzu można było wyczuć ich napięcie, gdy czekali aż Wilhelm okaże jakikolwiek znak życia. Nagle pojedyncza świeca zapłonęła jasnym blaskiem oświetlając twarz Noir’ a. Wielki Marszałek siedział z tyłu na bogato zdobionym drewnianym krześle i z kamienną twarzą przyglądał się podwładnym.
   -Czy wiecie ilu żołnierzy straciliśmy? –zaczął mówić z chłodnym spokojem. –Zdajecie sobie sprawę ile żon i dzieci pozostało bez mężów i ojców?? –Noir powoli podnosił ton. –Czy właśnie to jest potęga wampirzej armii?! Przegrać z dwukrotnie słabszymi i mniej licznymi dzikusami!!? –teraz już krzyczał tak głośno, że głosy skandujące jego imię na dworze umilkły.
   -Ale odnieśliśmy zwycięstwo, Panie... –Anzelm zaraz umilkł pod naporem ognistego spojrzenia   Wielkiego Marszałka.
    -ZWYCIĘSTWO!! A to dobre! Uświadomię cię, bo najwyraźniej nie wiesz wszystkiego! Straciliśmy tysiąc wojowników podczas starcia z dwoma tysiącami wilkołaków! Wiesz ilu nas było? Nie? To posłuchaj! Tysiąc pięćset ciężkiej jazdy i dwa tysiące berserkerów! Nie liczę pięciuset łuczników. Straciliśmy siedmiuset pięćdziesięciu jeźdźców    i dwustu pięćdziesięciu berserków! Ty to nazywasz zwycięstwem?! –Wilhelm z wściekłością wymierzył potężny cios stolikowi z mapą, przełamując go na dwie części i posyłając             w powietrze rój drzazg. –Zejść mi z oczu!...Marcus, ty zostajesz. –powiedział i podszedł              w stronę stalowej skrzyni spoczywającej spokojnie przy jednej ze ścianek namiotu.
   -Słucham, Panie. –generał był przygotowany na wszystko.
   -Walczyłeś dzisiaj najlepiej z całej tej bandy patałachów... –głos Wilhelma momentalnie złagodniał. Zaczął szukać czegoś w skrzyni nadal mówiąc do Marcusa. –Wiem, że widziałeś śmierć Victora...Przykro mi z jego powodu, to był wielki wojownik. –po chwili namysłu dodał. –Pierwszy z trzech... –Delacroix był trochę zdziwiony, lecz najgorsze miało dopiero nadejść. –Bezpośrednio przed bitwą otrzymałem list z Skalnego miasta...Adresowany do niego...
   -Panie?
   -Jest to wiadomość od jego służącej...Victor ma potomka. –Marcus oniemiał, całe ciało było jak sparaliżowane.
   -P...Potomka? –wyjąkał
   -Usiądź. Tak, jego żona spodziewała się dziecka...Tu właśnie dochodzimy do kolejnej tragedii... –Delacroix ciężko opadł na podsunięte krzesło. –Jego żona zmarła przy porodzie, dziecko jest sierotą. –generał omal nie zsunął się z siedzenia, w jego gardle rodził się płacz.
   -Nie...Nie...Dlaczego?
   -Niestety...To silny chłopiec, szkoda by go poddawać naszemu prawu. Sam uważam, że zrzucanie sierot ze skał jest barbarzyńskim procederem, ale to nie ja ustanowiłem te prawa, a zmienić ich nie mogę...Mówiąc prościej, chcę abyś go przygarnął, mianował swoim synem.
   -Ale ja...-spojrzenie Wilhelma nagle stało się zimne.
   -To rozkaz! –warknął przez zaciśnięte wargi.
   -...-Marcus zakrył twarz dłońmi. –Dobrze, zgadzam się, choć wiem, co to będzie znaczyć. –Noir od razu się uśmiechnął.
   -Jutro wracamy do twierdzy, poznasz się ze swoim potomkiem. Aha, w liście pisało jeszcze coś...-Marcus był tak oszołomiony, że nie zauważył zmiany w tonie marszałka.. –Podobno ten chłopak jest dość...-Wilhelm przez chwilę szukał właściwego słowa. –Wyjątkowy...-Delacroix’ owi było już wszystko jedno. Zdobył się tylko na krótki pytanie.
   -Mogę wyjść?
   -Oczywiście. Przekaż wszystkim, że wymarsz o świcie.
   Delacroix zasalutował i odszedł chwiejnym krokiem w stronę swojego namiotu. Jego zachowanie mogłoby się wydać przesadne, gdyby nie to, jakie życie wiódł do tej pory. On również urodził się sierotą i został uratowany przez dziadków od bardzo brutalnego w tej kwestii prawa wampirów. Wychowywał się w jaskiniach i lasach, hartując swe ciało w tych niekorzystnych warunkach miał do wyboru: zjeść lub być zjedzonym, więc zdecydował się zjadać. Gdy dorósł wrócił do swojego domu i zaciągnął się do wojska. Dzięki wytężonej          i lojalnej służbie doszedł na sam szczyt. Był generałem, dowodził ciężką jazdą, elitą. Nie miał rodziny, więc całkowicie się usamodzielnił, a teraz miał niańczyć dziecko swoich nieżyjących przyjaciół. Los okazał się bardzo przewrotny...

   Marcus spał bardzo źle, jeszcze przed tym, jak chorąży zatrąbił w róg, budząc wszystkich on już stał w pełnej zbroi i wszystkimi swoimi rzeczami przy nowo otrzymanym koniu. Gdy reszta armii grupowała się przy swoich dowódcach, sierżanci wydzierali się na maruderów, on jeździł wokół obozu przyglądając się chaosowi panującemu w oddziałach.
   Przez całą podróż do twierdzy milczał, rozmyślając o wczorajszej nocy, był tak zatopiony  w myślach, że nie zauważył, kiedy dotarli do celu. Wysokie grzbiety gór piętrzyły się wysoko nad żołnierzami, przesłaniając ledwo przebijający się przez chmury księżyc, powoli wychodzący z okresu pełni. Skalne miasto było zbudowane pod ogromnym nawisem skalnym, ściśnięte na powierzchni trzech kilometrów kwadratowych i liczyło dziewięćset tysięcy mieszkańców. Przeludnienie wymusiło budowę mieszkań również w skale i tak warownia Wielkiego Marszałka zmieniła nazwę z Twierdzy Noir na aktualną. Armia wchodziła przez ogromną bramę na ulice wśród wiwatu i okrzyków zwycięstwa i w takim towarzystwie dotarli do głównego placu, stanowiącego centrum miasta. Tam żołnierze zostali publicznie pochwaleni przez samego Noir’ a i otrzymali swój żołd, po czym rozeszli się do domów. Niestety, wśród radości nie zabrakło lamentu i płaczu.
   Matki, żony i dzieci zabitych klęczały na ziemi i wylewały strumienie łez...Widok ten był okropny, lecz odbijał się od umysłu Marcusa jak kamień od zbroi.
   Nadal był oszołomiony, gdy wchodził do domu swoich, martwych, przyjaciół. Dopiero tam głos Wilhelma wyrwał go z tego stanu.
   -Od tej pory jesteście związani linią życia i śmierci. Marcusie, jesteś jego ojcem...Marcus? –tu zwrócił się w stronę Delacroix’ a.
   -Rozumiem i się zgadzam, Panie. Dziękuję za ten zaszczyt –dopiero, gdy Noir wydał się być zadowolony, generał odważył się spojrzeć na swego potomka. To, co zobaczył             w pewnym stopniu go uspokoiło. Chłopiec wyglądał na zdrowego, silnego niemowlaka. Nic nie wskazywało na, jak to określił Noir, wyjątkowość dziecka.
   Krótko trwał w takim przekonaniu. W momencie, gdy chłopczyk otworzył oczy Marcus poczuł, że przewracają się mu trzewia. Bił od nich dziwny blask, jakby zmieszać mrok ze światłością.
   -Ale, ale... –generał nie potrafił wypowiedzieć ani słowa.
   -Tak, na tym polega jego niezwykłość. To ocaliło mu życie. Przed naszym przybyciem obejrzał go Arcykapłan. Teraz uważaj! Jest w nim moc zarówno demonów, jak i bóstwa.
   -Przecież zawsze nas uczono, że to niemożliwe, że bogowie i demony ze sobą walczą...
-Rozumiesz teraz, że opieka nad nim jest ogromnym obowiązkiem, ale i znacznie większym zaszczytem. Rozumiesz? –ton głosu Wilhelma nie pozwalał na żadną odpowiedz prócz jednej, tej właściwej.
   -O...Oczywiście , panie –Delacroix stał ze zwieszoną głową, starając się dowiedzieć   w co został wmieszany.
   -Doskonale... Aha, wiąże się z tym jeszcze jedna sprawa. Jako, że zostałeś ojcem, musimy ci na jakiś czas... –Noir był wyraźnie zakłopotany. –Zmienić przydział. Twoje miejsce zajmie Leonard, a ty zostaniesz przydzielony do ośrodka szkoleniowego jako strateg   i dowódca obrony miasta.
   -Nie... Dlaczego? –Marcus czuł, że zaczyna nienawidzić tego dzieciaka.
   -Bez dyskusji!! –w oczach Wielkiego Marszałka widać było ogromny ból.
   -Tak jest...
   -Zrozum, to dla mnie równie bolesna decyzja, ale nie mogę postąpić inaczej.
   -Rozumie, panie.
   -Dobra, ostatnia sprawa –Wilhelm objął Delacroix’ a z niemal ojcowską czułością. –Jak mu dasz na imię?
   -To chłopiec, prawda? Zatem nie nosi imię Dracon.
   Kiedy bogowie Dominium dowiedzieli się o rasie demonów, stworzonej przez Riviana, postanowili tchnąć część swej esencji w kilku przedstawicieli własnych dzieci. Mieli się oni stać tarczą, broniącą świat przed nienawiścią Najwyższego. Ale nikt z nich nie przewidział faktu, że jego pomiot piekielny również tak zrobi... Bo któż mógłby?


W następnej części dowiecie się co-nieco o historii tego świata... Nie chciałem od samego początku zarzucać przeróznymi faktami i postanowiłem wprowadzać was do mego umysłu stopniowo. Nio, a teraz możecie spokojnie komentować =]  
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline Zell Dincht

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1460
  • Dzielny Mały Toster
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #10 dnia: Stycznia 16, 2006, 05:50:26 pm »
aha, jeszcze jedna rzecz, o ktorej zapomnialem wczesniej napisac - moze ja sie nie znam, ale wydaje mi sie ze victor zbyt banalnie zginal... rozumiem, ze chcial byc szpanerski, no ale wampiry raczej nie sa bezmozgimi wilkolakami i wiedza jakie ryzyko niesie takie zachowanie w srodku pola bitwy... w szczegolnosci, ze to byl w dodatku general, a nie jakis niskiego rzedu wampir...

a tak poza tym to jak na razie wszystko ok, zobaczymy co z tego wyjdzie ;)
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #11 dnia: Stycznia 16, 2006, 06:15:35 pm »
No, no. Jak już wcześniej pisałem, dobrze ci idzie pisanie i fajnie się czyta twoje opowiadanie.
Co do śmierci Victora zgadzam się z Zellem, ale w sumie nie będę się wtrącał w fabułę. Widocznie tak miało być ;)
Hmm.... przez ciebie Ignatius będę się musiał wziąć porządnie za pisanie mojego fika bo mi czytelników odierzesz :F
 
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #12 dnia: Stycznia 16, 2006, 07:57:42 pm »
Co do śmierci Victora... On wcale nie zginał ot, tak sobie, odegra jeszcze pewną role, ale na razie o tym sza ;) Dziękuję za te wszystkie pozytywne głosy, to znaczy dla mnie naprawde wiele... Następną część dorzucę dopiero w środę, po zaliczeniu z ekonomii :w00t:

Mimo tego nadal zapraszam do komentowania :grin:

@White_wizard
Nie mam zamiaru odbierać ci czytelników, jako, że sam do nich należę ;) Ale odn porządnego "wzięcia się" do pisania, to jak najbardziej popieram :rolleyes:  
« Ostatnia zmiana: Stycznia 16, 2006, 07:59:43 pm wysłana przez Ignatius Fireblade »
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #13 dnia: Stycznia 16, 2006, 08:08:07 pm »
Well. Robi się ciekawiej. Kolejny ciekawie napisany rozdział podsyca moją nieposkromioną rządzę dalszego zapuszczenia się w świat fantasy. YEAH I WANT MORE.
I'm in Space!

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
Wielka Wojna
« Odpowiedź #14 dnia: Stycznia 16, 2006, 08:14:29 pm »
no ciekawe się robi...kolejny dobra fanfik na SZ....

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
Wielka Wojna
« Odpowiedź #15 dnia: Stycznia 17, 2006, 10:12:37 am »
Naprawdę świetnie się to czyta.

Offline Ignatius Fireblade

  • Berserker
  • ***
  • Wiadomości: 214
  • Ten, który bywa
    • Zobacz profil
Wielka Wojna
« Odpowiedź #16 dnia: Stycznia 17, 2006, 03:04:36 pm »
Witajcie! :)  Mimo wcześniejszych deklaracji kolejną część zamieszczę dzisiaj. dziękuję za wszystkie komentarze. Aż się zarumieniłem =]  Nie będe zbytnio przeciągał, więc zapraszam do czytania.


Świat wojny wampirów z wilkołakami nie od razu był mroczny i krwawiący.     Kiedyś zamieszkiwali go dobrzy i pełni nadziei ludzie. Nie prowadzili wojen, królowie byli sprawiedliwi. Jednym słowem prawdziwy raj. Tak jak sobie tego życzył Gavriel. Ludzie nazywają obecnie tamte czasy „Złotą Erą”.
   Niestety zachłanne ciemności gromadziły się na horyzoncie. Zza oceanu przybyły stwory, znane do tej pory jedynie z bajek opowiadanych niegrzecznym dzieciom. Monstra wyniszczyły doszczętnie ludzkość, a niedobitki zepchnięto do tej samej „wielkiej wody”         z której wypełzło niebezpieczeństwo. Bogowie Mrocznych plemion byli na poły zadowoleni, jak i przerażeni. Wiedzieli, jaki to będzie miało koniec.
   Po pierwszym zwycięstwie pojawił się problem podziału zdobycznych ziem. Wampiry, wilkołaki, drowy, durengarzy oraz nekromanci wspólnie wytyczyli granicę i łącząc swą moc zasnuli niebo nad kontynentem wieczną ciemnością, pozostawiając jedynie widmo słońca, majaczące gdzieś daleko nad nimi. Pozbywając się odwiecznego i śmiertelnego wroga objęli krainę w wieczne posiadanie. Ich zgubą okazała się wzajemna niechęć, ukryta pod wspólnym celem. Rozpoczęła się Święta Wojna, która w ciągu wieków trwania pochłonęła miliony istnień. Niegdyś bujna roślinność i żyzne gleby zmieniły się w jałowe pustynie, odstraszające wszystko, co ceni swoje życie. Głód krwi nie był wtedy wielkim problemem, gdyż ówcześni mroczni byli wolni od tego zgubnego nałogu.
   Ostateczny koniec ich rządów nadszedł niespodziewanie. Ludzie powrócili                       i upomnieli się o swoje. Plemiona wyniszczone bratobójczą walką nie potrafiły oprzeć się nowej potędze. Na jej czele stał doskonały wojownik, Darius Nieśmiertelny, później mianowany cesarzem.
   Mężczyzna ten nigdy nie pokazywał twarzy, zasłaniając ją skórzaną maską, na którą narzucał zawsze głęboki kaptur. Ta atmosfera tajemniczości otaczająca jego osobę                         i przydomek jedynie pogłębiały strach jego wrogów. Nikt nie wiedział ile lat liczy sobie cesarz. Mówiono, że żył jeszcze w Złotej Erze, ktoś inny twierdził, że jest starszy od świata... Jedno pozostawało pewne, nie ważne ile widział wiosen jego ciało pozostawało silne                i sprawne, umysł jasny a ruchy sprężyste.
   Prowadząc armię ludzi odzyskał niemal połowę kontynentu. Tyle mu wystarczało, czuł strach bijący od mrocznych. Postanowił podporządkować swych wrogów nie rozlewając krwi. Czasem polityka może zdziałać cuda. Plemiona były tak przerażone, że zdecydowały się na rozmowy. Jedynie wampiry i wiecznie neutralni dragoni, pół ludzie, pół smoki, odrzucili podejrzaną propozycję Dariusa.
   Cesarz nie był zachwycony wizją dwóch sił przeciwstawiających się jego wielkim planom. Wiedział, że jeśli zajdzie taka potrzeba, ludzkie wojska zmiotą buntowników bez trudu, ale mogłoby to wywołać wrzenie wśród ich pobratymców... Nieśmiertelny podjął decyzję zwołanie władców Mrocznych Ras do swej siedziby, potężnej fortecy nazwane Niebem Ludzkości.
   Budowla powstała na planie koła, ułożona warstwowo, niczym okrutna parodia tortu, grube mury oddzielały część rzemieślniczą od części mieszkalnej, garnizonowej i pałacowej. Liczne wieże strażnicze strzelały w góra, rzucając wyzwanie ciemności. Nikt nie był zdolny do policzenia ludzi zamieszkujących Niebo, wyglądało ono jak, nie przymierzając, mrowisko. Na jeden rozkaz władcy w ciągu godziny stawiało się dziesięć tysięcy zbrojnych. W ciągu kolejnych dwóch liczba ta zostawała pomnożone razy trzy.
   Na samym szczycie wschodniej wieży, zwanej Wieżą Wschodzącego Słońca, znajdowała się niewielka komnata, w której ciężkie kurtyny zawsze zasłaniały okna. Pokój wyposażony był jedynie w drewniany tron i niewielki stolik, będący zawsze po prawej stronie siedzącego. Jej stałym, i jedynym, bywalcem był Darius. Przychodził tam, gdy chciał oderwać się od pałacowego zgiełku. Siadał wtedy na tronie, kładł rękę na krysztale znajdującym się na stoliku i pogrążał się w myślach, wpadając w stan bliski letargowi.
   W takiej to sytuacji znajdował się i teraz, gdy z ciemności bezszelestnie wyłoniła się     i podeszła do niego drobna, mała dziewczynka. Powoli wysunęła nóż z rękawa i przesunęła go w kierunku Cesarza. Już miała zadać cios, gdy ręka mężczyzny gwałtownie wykręciła się         i złapała ją za nadgarstek, jednocześnie pstryknięciem palców drugiej tworząc nad sobą kulę światła.
   -Z dnia na dzień robisz się coraz lepsza –jego głos był bardzo spokojny. –Córko.
   -Dziękuję ojcze, staram się –dziewczynka miała na sobie czarny strój z obszernymi rękawami, ukrywającymi dłonie. Opaska broniła długim, jasnym, włosom dostępu do oczu, a kaptur, teraz opuszczony, miał zasłaniać jej okrągłą twarz. Wyglądała na osiem lat.
   -Jakieś wiadomości?
   -Zwiadowcy informują, że mroczni wędrują w naszą stronę. Ojciec ich wezwał?
   -Tak... Są mi bardzo potrzebni.
   -Czy to znaczy, że będą plugawić swą brudną obecnością nasze miasto? –w jej oczach zapłonęły ognie gniewu. Tak dziwne u dziecka w jej wieku.
   -Rachela, zapominasz się –Darius zganił ją delikatnie.
   -Proszę o wybaczenie –dziewczynka skłoniła się z pokorą.
   -Nie można lekceważyć sił naszych przeciwników. Nawet najmniejsze zwierze zagrożone może dotkliwie ukąsić –mężczyzna znów zaczynał pogrążać się w myślach.
   -Gdzie zaprowadzić gości?
   -Najpierw na ich komnaty, a około zachodu słońca do Sali Narodzenia. Rozumiesz?
   -Tak, ojcze.
   -No to na co czekasz? –Darius machnął ręką i magiczne światło zgasło. Rachela nałożyła kaptur i zlała się z ciemnością. W pomieszczeniu znów zapanowała cisza.


Spodobało się? Przyznaję, że Dariusa miałem w głowie, kiedy zaczynałem to pisać rok temu... Chciałbym również zaznaczyć, że ani on, ani nikt inny nie pełni tu roli "głównego złego", gdyż zarówno dobro, jak i zło tkwi w każdym z nas. Poza tym zło nazwane nie jest juz niebezpieczne. Wiemy jakie ma zamiary, gdzie się znajduje... U mnie niczego takiego nie uświadczycie.
Jak zwykle zapraszam do komentowania :)
« Ostatnia zmiana: Stycznia 17, 2006, 03:08:03 pm wysłana przez Ignatius Fireblade »
Gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Wielka Wojna
« Odpowiedź #17 dnia: Stycznia 17, 2006, 04:50:13 pm »
Świetne,naprawdę świetne..podoba mi się coraz bardziej,czekam na dalszą cześć z niecierpliwością.

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
Wielka Wojna
« Odpowiedź #18 dnia: Stycznia 17, 2006, 04:53:40 pm »
chyba nadeszła konkurencja dla W_w i Tanta.....

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
Wielka Wojna
« Odpowiedź #19 dnia: Stycznia 17, 2006, 04:55:52 pm »
Cytuj
chyba nadeszła konkurencja dla W_w i Tanta.....
Dla mnie chyba też....