Uwaga, Zell bedzie powazny O_o
TYTULEM WSTEPU
Otoz sprawa wyglada nastepujaco: Jak chyba wiadomo na forum, nie jestem czlowiekiem wierzacym. Jestem agnostykiem (kiedys nazywalem sie ateista, bo tak naprawde do konca nie wglebialem sie w kwestie wiary). Pech chcial, ze moja bardzo bliska przyjaciolka jest mocnowierzaca chrzescijanka. Kiedy powiedzialem jej o moim wyznaniu, za cel postawila sobie nawrocenie mnie na swoja wiare. I tak naprawde temat religii, ktory wydawalo mi sie, ze mam zamkniety, wrocil na nowo. Zaczalem sie interesowac nieco teologia, czytam duzo artykulow na ten temat, umacniajac sie wciaz w swoich agnostycznych pogladach (cholera... poki co w zartach, ale przemknela mi nawet w glowie mysl o teologii w przyszlosci). Chcialbym sie nawrocic, jednak zaglebianie sie w temat powoduje tylko i wylacznie oddalanie sie od religii. W koncu postanowilem napisac cos w rodzaju artykulu, w ktorym wypunktowuje moje glowne zarzuty wobec wiary z zamiarem opublikowania go gdzies na religijnych (i racjonalistycznych przy okazji) forach. Wiem, ze na tym forum zbyt wielu osob wierzacych nie ma, ale wrzucic mozna... Moze wywiaze sie jakas glebsza polemika. Odrazu zaznaczam, ze nie przeczytalem Biblii od deski do deski, jedynie jej fragmenty. "Artykul" jest obecnie w fazie tworzenia, jednak troche juz sie tego nazbieralo, wiec bede wrzucal w czesciach. Jest to fuzja pogladow wyczytanych i doglebnie przeanalizowanych z wnioskami, do ktorych doszedlem sam. Stylowo to pewnie lipa, ale liczylo sie przeslanie... Zapraszam do polemiki.
CZESC PIERWSZA
1. DUSZA
To na jej istnieniu opiera sie praktycznie kazda religia. Istnienie "duszy", zycia po smierci - wszystko to daje czlowiekowi nadzieje. Nadzieje na to, ze kiedys bedzie lepiej, ze istnieje jakas wielka sila sprawcza, ktora nie pozwoli na krzywde dobrych i sprawiedliwych. I czlowiek potrzebuje tej nadziei patrzac na otaczajacy go swiat, musi wierzyc, ze po tym cierpieniu spotka go nagroda. Tylko jednostki wystarczajaco silne potrafia wyzbyc sie tej potrzeby i ustanowic samych siebie panami swojego zycia. Ale nasuwa sie pytanie - czy dusza tak wlasciwie istnieje?
Wiekszosc chrzescijan (zreszta nie tylko, ale do chrzescijan bede sie odwolywal jako ze zostalem wychowany w ich wierze i ja znam najlepiej) zapewne nigdy nie zada sobie nawet tego pytania, nie rozwazy mozliwosci nieistnienia duszy. Jej istnienie jest tak dla nich tak samo naturalne i niepodwazalne jak istnienie ich ciala. Dlaczego? Czy byloby tak, gdyby od mlodosci nie byl nam wpajany (zeby nie powiedziec, ze narzucany) pewien model myslenia?
Ja jestem jednak jedna z tych osob, ktore zadaly sobie to pytanie. Wniosek nasuwa sie jeden - duszy nie ma. Dusza jest wytworem ludzkiej wyobrazni, ktora od zawsze miala potrzebe wiary w lepsze zycie. Uswiadomilem sobie to na jednym, bardzo prostym przykladzie.
Odpowiedzmy sobie jednak najpierw na pytanie - czym tak wlasciwie jest dusza? Dusza jest okresleniem calego naszego "ja". Jest nasza pamiecia, jest naszym sumieniem, jest nasza swiadomoscia, jest naszym charakterem, nasza osobowoscia, nasza jaznia, nasza wolna wola, calym naszym istnieniem. Dusza jest "mna". Wrocmy teraz do przykladu i wyobrazmy sobie nastepujaca sytuacje: wypadek samochodowy, uszkodzenie mozgu, calkowita amnezja. Zapominamy kim jestesmy, zapominamy wydarzenia z wlasnego zycia, nie potrafimy rozroznic twarzy czlonkow najblizszej rodziny. Od zawsze bylem uczony, ze dusza jest czyms niematerialnym. Nie da jej sie zlapac i dzgnac nozem. Jakim wiec cudem podczas zdecydowanie materialnego wypadku samochodowego tracimy cale nasze "ja"? Jakim prawem zwykle uszkodzenie mozgu (z tym wiaze sie glownie amnezja) moze przyniesc tak tragiczne skutki dla naszego "bytu"? Gdzie idzie sobie wtedy dusza? Byc moze robi sobie przerwe?
Takim samym tropem myslenia podaza Marceli Kolodziejski w swojej ksiazce "Naukowy punkt widzenia", gdzie rozwija jeszcze ten temat. Ksiazka jest dostepna do przeczytania na internecie, wiec polecam zapoznac sie z niektorymi jej fragmentami (
http://przeczytaj11.webpark.pl/ => strony 117 - 123). Male streszczenie:
Autor stawia szereg nastepujacych pytan rozwijajac wyzej przedstawiony tok myslenia:
- "Co dzieje się [z dusza], gdy w starszym wieku zachorujemy na chorobę Alzheimera?"
- utrata przytomnosci - "słaby dopływ tlenu zakłócił procesy biologiczne w mózgu. (...) Zadaj sobie pytanie, Czytelniku, co robiła Twoja dusza w czasie omdlenia. Czy pełniła jakąś funkcję w Twoim organizmie? Czy dusza widziała, słyszała, czuła smutek, niepokój, odczuwała stan zagrożenia, własną świadomość istnienia?"
- "Czy Pan Bóg dał chorą duszę psychicznie choremu? Czy lekarz leczy jego duszę lekarstwami, czy jego mózg?"
- "Czy pijak, pijąc alkohol, opija duszę czy ciało? Wszyscy odpowiemy, że ciało, czyli mózg. (...) nasuwa się pytanie: jaką rolę pełni dusza w pijanym ciele? Za co ma odpowiadać na sądzie ostatecznym, skoro nie miała wpływu na pijany mózg, czyli na osobę. Dusza, gdyby istniała, mogłaby powiedzieć: - "siedziałam w pijackim ciele, bo mnie tam, Panie Boże, posłałeś. Nie podejmowałam decyzji, ponieważ decyzje podejmował mózg. Nic nie robiłam, bo wszystko, co potrzebne do życia, robił przecież mózg. Ja - dusza - odpowiadam tylko za "swoje uczynki", a uczynków żadnych nie mam, bo nie mam wpływu na żadne decyzje mózgu. Przecież nie mam nawet świadomości, tę funkcję pełni również mózg. Czym więc jestem? Czy w ogóle jestem? Czy nie zostałam zmyślona?"
Po przeczytaniu tego wszystkiego nasuwa sie pytanie - za co tak wlasciwie odpowiada dusza? Nawet wolna wola "siedzi w mozgu" (konkretnie w 24 rejonie mózgu wg klasyfikacji Brodmanna) - polecam przeczytanie tego artykulu i wyciagniecie odpowiednich wnioskow:
http://www.geocities.com/legaba2010/horyz24.htm#AR1Podsumowujac - dusza bedaca wyobrazeniem m. in. chrzescijan nie istnieje. "Dusza" to mozg.
2. POWSTANIE SZATANA
Tym razem pewna sprzecznosc, ktora zauwazylem w religii chrzescijanskiej. Ale po kolei:
Zadajmy sobie nastepujace pytanie: Czy czlowiek w raju, po sadzie ostatecznym bedzie mogl zgrzeszyc? Logika podpowiada, ze nie, zaprzeczalo by to pojeciu raju. Ale rozwazmy oba przypadki:
a) czlowiek bedzie mogl zgrzeszyc - tak jak wyzej napisalem, zaprzeczalo by to idealnosci zycia przyszlego w raju. Bo czym tak naprawde rozniloby sie ono od tego ziemskiego? Nie tylko ludzie krystalicznie czysci pojda do raju (bo takowych zreszta za wiele sie nie znajdzie). Pojda tam tez ludzie z wadami, cechami typowymi dla slabego czlowieka. Czy jesli za zycia grzeszyli, to nie beda tego robic tego rowniez w raju, jesli bedzie to mozliwe? Uczynia go miejscem zepsutym i dalekim od wyobrazenia raju. Skupmy sie wiec na drugiej mozliwosci, bo zadna z pytanych przeze mnie osob nie wybrala tej pierwszej:
b) w raju nie bedzie grzechu. Dokonajmy sobie po raz kolejny podzialu
- czlowiek nie bedzie mial wolnej woli. Grzech jest wynikiem i w polaczeniu ze slaba dusza czlowieka nieodlacznym skutkiem wolnej woli, do tego chyba nie musze nikogo przekonywac. Niemoznosc grzechu bedzie zatem pozbawieniem wolnej woli
- czlowiek bedzie mial wolna wole, nie bedzie mial jednak potrzeby grzechu (w koncu nie bedzie juz kuszacego Szatana), a co za tym idzie - w raju nie bedzie grzechu.
I przypadek - jaki jest wobec tego sens istnienia zycia doczesnego? Czy stworzenie nas wszystkich odrazu w raju z ograniczona wolna wola (czyli bez wolnej woli) nie byloby tym samym? Prosze o nieprzytaczanie po raz kolejny motywu Adama i Ewy. Do tego watku wroce kilka akapitow nizej.
II przypadek - zniszczenie Szatana pozbawi czlowieka mozliwosci grzechu z pozostawieniem wolnej woli. Z tym tlumaczeniem spotykalem sie najczesciej - nie bedzie mial juz kto kusic, wiec nie bedzie grzechu. I tymze tlumaczeniem zajme sie troszke dokladniej.
Zadajmy sobie pytanie - kto jest istota "doskonalsza": aniol czy czlowiek? Zadawalem je wielu roznym osobom i za kazdym razem dostawalem ta sama odpowiedz. Czlowiek zostal stworzony na podobienstwo i obraz Boga, jednak mimo to anioly stoja wyzej w hierarchii (co chociazby widac przez to, ze juz teraz dostepuja zaszczytu ogladania Boga). To anioly, mimo ze sluza ludziom, sa istotami dalece doskonalszymi. Istotami nieskazitelnymi, pozbawionymi wad typowych dla slabego czlowieka.
Zadajmy sobie wiec kolejne pytanie: jak powstal Szatan? Wg chrzescijan to nie Bog stworzyl Szatana. Bog stworzyl aniolow, ktorym dal wolna wole tak samo jak czlowiekowi. Jeden z nich zbuntowal sie przeciwko Bogu i stal sie Szatanem - tak to w skrocie mniej wiecej wyglada.
I dochodzimy do pewnych wnioskow: Jak to jest mozliwe, ze tak slaba istota, jaka jest czlowiek, bedzie potrafila zyc w raju bez grzechu, cieszac sie tylko calym tym szczesciem otrzymanym od Boga, kiedy aniol (istota dalece doskonalsza!) zyjac u boku Boga, w raju, w calym szczesciu od Boga pochodzacym potrafila sie zbuntowac i tym samym stac sie zaczatkiem grzechu? Czlowiek grzeszy za podkuszeniami Szatana - kto kusil aniola, ktory stal sie Szatanem? Skad u takiej idealnej istoty wziely sie tak typowo ludzkie cechy jak zazdrosc czy wywyzszanie sie? Doprawdy, nie mam pojecia.
Po co caly ten wywod? Zeby stwierdzic pewna rzecz - to Bog stworzyl grzech. Posrednio, bo przez upadek aniola, jednak to on go stworzyl. Bunt aniola swiadczyc moze o juz wczesniejszym istnieniu swego rodzaju zakamuflowanego zla, ktore to w owym aniele sie rozbudzilo. Alternatywa? Bog stworzyl aniola ze sklonnosciami do tego typu zachowan. I w tym i w tym wypadku - Bog wiedzial co sie stanie, Bog to wykonal i Bog na to pozwolil. No chyba, ze ten jeden aniol mu po prostu sie nie udal... Wnioski na temat prawdziwego oblicza Boga proponuje po przeczytaniu tegoz wywodu wyciagnac samemu.
3. MOTYW ADAMA, EWY, GRZECHU PIERWORODNEGO I RAJU
Czyli sprawa odpowiedzialnosci zbiorowej. Juz widze lecace w moja strone kamienie, wiec dodam na wstepie - nie traktuje tego fragmentu Biblii doslownie. Wiem, ze jest to tylko pewnego rodzaju metafora. Nie traktuje postaci Adama i Ewy doslownie, symbolizuja pewna zbiorowosc (chociaz spotkalem sie tez z glosami wsrod chrzescijan, ze jest to prawda historyczna). Jednak i tak mozna znalezc tutaj pewna zastanawiajaca rzecz. Nie mam pojecia, czy czlowiek kiedykolwiek byl w raju i zostal wypedzony, ale to nie jest wazne w tym momencie. Wazna jest inna sprawa - sprawa odpowiedzialnosci zbiorowej. Czym kieruje sie Bog, kiedy skazuje ludzi wraz z ich potomkami? A czy to nie on mowil w Ksiedze Powtorzonego Prawa: "Ojcowie nie poniosą śmierci za winy synów ani synowie za winy swych ojców. Każdy umrze za swój własny grzech" - Pwt 24,16? Nie wspominam juz o tym, ze sam Jahwe kilka rozdzialow wczesniej mowi: "Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i w czwartym pokoleniu - tych, którzy Mnie nienawidzą, a który okazuje łaskę w tysiącznym pokoleniu tym, którzy Mnie miłują i strzegą moich przykazań." - Pwt 5,9. Ten tok myslenia widac rowniez w idei grzechu pierworodnego oraz bardzo czesto w Starym Testamencie. Czy odpowiedzialnosc zbiorowa jest przejawem sprawiedliwosci - pozostawiam ta kwestie czytelnikowi.
4. "NIE ZABIJAJ" CZYLI KARA SMIERCI I ZEMSTA
Kolejna kontrowersyjna sprawa. Posluze sie cytatami z Biblii:
"[Jeśli] kto przeleje krew ludzką,
przez ludzi ma być przelana krew jego,
bo człowiek został stworzony na obraz Boga" - Rdz 9,6
"Życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę" - Pwt 19,21
"Jeśli ktoś będzie miał syna nieposłusznego i krnąbrnego, nie słuchającego upomnień ojca ani matki, tak że nawet po upomnieniach jest im nieposłuszny, 19 ojciec i matka pochwycą go, zaprowadzą do bramy, do starszych miasta, 20 i powiedzą starszym miasta: «Oto nasz syn jest nieposłuszny i krnąbrny, nie słucha naszego upomnienia, oddaje się rozpuście i pijaństwu». 21 Wtedy mężowie tego miasta będą kamienowali go, aż umrze. Usuniesz zło spośród siebie, a cały Izrael, słysząc o tym, ulęknie się" - Pwt 21,18
"Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie " - Pwt 21,22
"Jeśli okaże się prawdą, że taką ohydę popełniono w Izraelu, 5 zaprowadzisz tego mężczyznę lub kobietę - którzy tej złej rzeczy się dopuścili - do bramy miasta i będziesz tego mężczyznę lub tę kobietę kamienował, aż śmierć nastąpi." - Pwt 17,4
"Jeśli kto tak uderzy kogoś, że uderzony umrze, winien sam być śmiercią ukarany. " - Wj 21,12
"Jeśli zaś ktoś posunąłby się do tego, że bliźniego zabiłby podstępnie, oderwiesz go nawet od mego ołtarza, aby ukarać śmiercią. " - Wj 21,14
"Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie, 24 oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę, 25 oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec. 26 Jeśliby ktoś uderzył niewolnika lub niewolnicę w oko i spowodował jego utratę, winien za oko obdarzyć ich wolnością. 27 Również gdyby wybił ząb niewolnikowi swemu lub niewolnicy, winien za ząb uczynić ich wolnymi. " - Wj 21,23
Przykladow mozna mnozyc i mnozyc. Czy aby napewno Jahwe jest bogiem milosiernym? Motyw zemsty i kary smierci pojawia sie w Starym Testamencie bardzo czesto. Uzywajac tego argumentu spotkalem sie z odpowiedzia: "Starego Testamentu nie nalezy traktowac doslownie. Nalezy uzupelniac nauke plynaca ze Starego Testamentu nauka Nowego Testamentu. Kara smierci jest w Starym Testamentem metafora konsekwencji za grzechy, nie doslowna kara smierci."
Zajmijmy sie najpierw problemem metafory kary smierci jako kary w Starym Testamencie. Proponuje lekture Ksiegi Powtorzonego Prawa i Ksiegi Wyjscia. Ksiegi te zawieraja prawa dane przez Boga, opisywane w bardzo szczegolowy sposob. Bog ustala tam nawet wysokosc kary pienieznej za zgwalcenie kobiety. Za pewne wykroczenia Bog nakazuje pewna kare, a za inne wprost - kare smierci. Bardzo dokladnie dzieli wszystkie wykroczenia i bardzo dokladnie wskazuje kary za kazde z nich. Wszystko odpowiednio do owczesnych obyczajow i mentalnosci ludzi. Kara smierci byla moralna, wiec dlaczego by jej nie nakazac? Wszystko to wyklucza metaforyczna nature kary smierci.
Ale pojdzmy krok dalej i zgodzmy sie nawet na ta metaforyczna nature. Jezus Chrystus przychodzi na ziemie i uzupelnia prawo (chociaz uzupelnia to chyba kiepski wyraz... Miejscami po prostu wywraca je do gory nogami - zastapienie zasady "oko za oko, zab za zab" zasada "Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!". Pominmy jednak zaprzeczanie samemu Bogu), nowa moralnosc jest ustalona. Teoretycznie wszystko jak najbardziej w porzadku. Przyjrzyjmy sie jednak uwazniej. Ostateczne uksztaltowanie sie Piecioksiagu, w ktorego sklad wchodza Ksiegi Wyjscia i Powtorzonego Prawa jest datowane na ok. VI-V w. p. n. e. Ewangelie natomiast wg tradycji powstaly w I w. n. e. (slyszalem duzo glosow na temat rzekomego pozniejszego powstania Ewangelii, jednak nie zaglebialem sie w ten temat na tyle by to potwierdzic lub zaprzeczyc, wiec przyjmijmy ten I wiek). Jakby nie patrzec - pareset lat minelo. Co z ludzmi, ktorzy zyli w tym okresie? Przez 500-600 lat moralna dla ludzi byla kara smierci, po czym Bog ujrzal, ze jego prawo jest zle interpretowane (a jak mialo byc inaczej interpretowane, skoro podal je w taki sposob...) i dopiero wtedy zsyla Syna, aby wszystko sprostowal. Ciekawy zabieg.
Wylania sie dziwne spostrzezenie - czy to Bog ksztaltuje moralnosc ludzi, czy ludzie moralnosc Boga? Pozostawiam do samodzielnej oceny.
KONIEC CZESCI PIERWSZEJ ;]