Następnego dnia wszyscy po sytym śniadaniu udali się do komnaty,gdzie mieli dowiedzieć się wiecej szczegułów.Sala nie była ogromna,ale wystarczajaca by wszyscy się pomieścili.Na jej środku znajdował się długi stół,a przy nim stały krzesła z wysokim oparciem.Kain siedziała na jednym z końców tak by mogła wszystkich widzieć.Gdy już wszyscy byli w środku Kain rozejżała się po komnacie.
Najbliżej niej po prawej siedział Ray podpierając się rękoma,koło niego Riki i Grevie.On mało się zmienił od kiedy pamiętała.Był ubrany w białą koszule,brązowo szare spodnie i wysokie buty.Riki no cóż...włosy sięgały jej teraz do łopatek,uczesane w dwa niskie kitki.Miała na sobie prostą sukienkę bez rękawów z golfowym dekoldem,a na to nałożoną kamizelkę.
Za nimi pod ścianą z oknami stał Ragham i Karmen.Ragham wyglądał teraz jak prawdziwy gladiator.Nie miał już swojej długiej rudej brody i nosił prawdziwą zbroję.Karmen nie zmieniła się wcale.Nadal ubierała się w skórzany czarny strój i nosiła przy sobie bicz.Delikatnie machała białym wężowym ogonem i rozglądała się po sali skośnymi oczami.
Dalej pod ścianą blizej drzwi stał Harin,posępny jak zawsze,a niedaleko niego również Death Scythe w szarym płaszczu,z pod którego wymkneło się pare czarnych pasm włosów.
Po jej lewej stronie siedziała Arien,a za nią stał Nicolas.Od tamtego czasu zmieniła się prawie nie do poznania...można powiedziec,że wydoroślała.Włosy miała teraz do pasa spięte spinką na końcu.Ubrana była w ciemno niebieską sukienke i czarną wiązaną bluzkę.Nicolas teraz jako świeżo upieczony ojciec również się zmienił,ale nie tak bardzo jak Arien.Miał ścięte włosy,ale grzywka pozostała takiej samej długości.Ubrany był w czarną obcisłą bluzkę,a na rękawach jak i na dolnej jej części wyszyte były złote wzory i również czarne spodnie.
Koło nich siedział Alojzy,mag w całej swej okazałości...natomiast nie daleko niego przy ścianie stała Natalia.Jej jasne włosy splecione były w warkocz.Ubrana była w jasny niebieski strój.Z twarzy nie zmieniła się prawie wcale,ale teraz wydawała się trochę nie obecna.
Ostatnią osobą,na której zatrzymał się wzrok Kain był Sajrus.Stał w ciemnym kącie sali podpierając się ściany z założonymi rękoma.Włosy miał zwiazane nisko z tyłu w cienki ogon,grzywka sięgała poza brobę.Chodził ubrany tak jak tego pamiętnego dnia...Po chwili spojżał na nią swoimi złotymi oczami.Był bratem Nicolasa,a jednak tak wiele ich różniło.Kain nabrała powietrza i odetchneła ciężko.Nie było jej łatwo,ale zebrała się w sobie i po chwili zaczeła:
- Witam tu wszystkich obecnych i cieszę się,że przybyliscie tak szybko...niestety nie udało mi się skontaktować z Reevem....i Leviathanem,ale to nie jest teraz najważniejsze...boję się głosić złą teorię,ale obawiam się iż prawdą jest,że Galion wciąż żyje...-po tych słowach wszyscy zamarli,ale po chwili odezwał się Alojzy:
- Przecież Leviathan zabił Galiona,sama tak powiedziałaś...
- Tak...ale ciało jego zniszczone zostało,nie dusza....i tu był nasz błąd karygodny...
- Proszę wytłumacz to nam,bo nadal nie rozumiem...przeciez,gdy Twierdza czterech światów została zniszczona Galion stał się śmiertelny...-powiedział Ray nalegając
- Dobrze więc...prawdą jest iz zabiliśmy Galiona,sama przecież ujżałam to,ale...gdy zabiliśmy go,zapomnieliśmy o jego duszy....ona nadal żyje i bez ciała jest...
Po dłuższej chwili ciszy odezwał się Sajrus:
- Z kąd taka pewność,że nadal on żyje...czy masz na to jakis dowód??-zapytał nie wychodząc z cienia
- Tak mam dowód...otórz jak wiecie jestem "snu widzącą" i dzięki tej umiejętności mogę odczytywać częściowo przyszłość...po tym jak zniszczyliśmy Galiona mineło kilka dni i przyśnił mi się sen...sen tragiczny w skótkach...
- Mów dalej -zachęciła ją Riki
-...Sen w którym wszystko pokryło się ciemnością...widziała również w nim Galiona triumfującego...czułam jego paskudną energię...nadal ją czuje i obawiam się,że sen może sie ziścić...jeżeli nie zaaragujemy w odpowiednim czasie...-spojżała na nich smutno
- Co w takim razie radzisz?-zapytał Alojzy
- Nie wiem gdzie teraz może się znajdować...energia,którą wyczówam w powietrzu jest słaba...zbyt słaba by to określić...dobrze się ukrywa,ale prędzej czy później go odnajdziemy i zniszczymy duszę...-przerwała na chwilę po czym ciągneła dalej-...obawiam się również,że coś złego stało się z Reeve'm...natomiast o Leviathanie nic nie wiem...-przetarła ręką czoło
- Czy jest jakiś konkretny sposób na zniszczenie duszy Galiona??-dopytywał się Grevie- w końcu musimy wiedzieć na czym stoimy...
-...Jest...ale dość niebezpieczny,aczkolwiek jedyny...ale wybaczcie mi teraz -wstała i zaczeła się kierować w stronę wyjścia-..ach i zapomniała bym...wasza artefakty zostały przeniesiona tutaj na moją proźbę..dziś je otrzymacie....i jeszcze jedna sprawa.Jeżeli ktoś z was chce zrezygnować...zrozumiem to i nie będę protestować.To wasze życie i nie musicie poświecać go dla całego wszechświata...-mówiąc to wyszła.
Gdy tylko przekroczyła próg komnaty usłyszała za drzwiami głośne rozmowy.Nie zważając na to ruszyła znanym jej kierunkiem i udała się na taras.Gdy doszła podparła się o jedną z kolumn.Spóściła wzrok po czy spojżała w niebo.
- Gdzie jesteś Leviathanie...gdy tak bardzo cię potrzebujemy....-powiedziała w myślach
Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy jak również szumiał między piórami skrzydeł.Po chwili podszedł do niej Ray.
- Wyglądasz na zmęczoną...czy coś cię trapi??-zapytał podchodząc bliżej i kładąc jej dłoń na ramieniu
Kain przez chwilę milczała,ale w końcu odwróciła się do Ray'a i tak rzekła:
- Jest dużo spraw,które nie dają mi spokoju...ale obawiam się najgorszego....Reeve mógł przejść na stronę wroga...ale to nie wszystko...obawiam się również,że do swojich niecnych planów wykorzystał również ciało Lilian mojej przyrodniej siostry...ja nie powiedziałam...wam całej prawdy gdyż uznałam to za mało istotne...ona przecież nie żyje...dla niej i tak nie możemy nic zrobić...-zachwiała się,a Ray widząc to podtrzymał ją
- Kain co ci jest? -spytał troche zaniepokojony
-...To przez brak snu...od kiedy przyśnił mi się sen o Galionie...nie śpię normalnie...co noc śnię ten sam koszmar...i co noc wydaje się być coraz bardziej realny...dlatego wolę już nie spać niż widzieć klęskę Ziemi każdej nocy...-kończąc to zdanie uśmiechneła się lekko,a za razem smutno-...a teraz wybacz...ale muszę odpocząć...
Ray odprowadził ją tylko wzrokiem.Kain skierowała się w stronę swojej komnaty.
Na swej drodze spotkała Nicolasa i Arien wraz z małym Leviathanem.Uśmiechneła się i podeszła do nich.Arien pozwoliła jej potrzymać chłopca.Kain przyjżała się mu...był jeszcze zbyt mały by określić po kim odziedziczył urodę,ale jedno było pewne...kolor oczu miał po Arien.Od razu się wyróżniał ich niebieski blask.Kain z malcem wyglądała jak anioł...choć tak naprawdę była przecież demonem.
-...Jeśli będziecie chcieli,możecie go tutaj zostawić...mam tu dobrą opiekę...i dla was również znajdzie się miejsce....-powiedziała oddając chłopca Arien
- Napewno skożystamy z twojej propozycji...jeśli zajdzie taka potrzeba....-powiedział Nico dodając po chwili-...jeśli będziemy musieli walczyć z Galionem....
Kain kiwneła tylko głową i skierowała się do swojej komnaty zostawiając ich samych.Odwróciła się jeszcze na chwilę i rzekła sama do siebie:
- Dziecko jest silne...napewno wyrośnie na dobrego wojownika...
Weszła do swej komnaty i ciężko usiadła na krześle.Nie była ona wielka.Duże łoże z baldachimem stało prawie na środku pokoju pod ścianą,na jego końcu stał zamknięty kufer,z lewej strony łużka były okna prowadzące na balkon natomiast z drugiej przy ścianie stało biurko przy,którym Kain siedziała.W kącie stała piękna rzeźbiona szafa i kotara,a obok druga szafa pełna książek,pergaminów i innych ciekawie wygladających rzeczy.Kain wyciągneła jeden z pergaminów stojących na biurku i zaczeła pisać coś po nim piórem.List zaczynał się tak:
"Leviathanie gdzie kolwiek teraz jesteś...błagam cię o przybycie do miasta Cargon.Wiem,że to już nie twoja sprawa....ale potrzebujemy cię bardziej niż kiedykolwiek...sprawa jest naprawdę poważna.Dusza Galiona istnieje i zbiera swoje siły.Jeżeli go nie unicestwimi...to nasz koniec i wszystkich innych galaktyk jak i wymiarów jest bliski...
Kain"
- Ilu posłańców wysłałam...tak rzaden nie powrócił...-pomyślała ze smutną miną
Kiwnięciem ręki zawołała swojego ulubionego "zwierzaczka".Wyglądał zupełnie tak jak ten,który przyniusł wiadomość dla Alojzego.Kain przywiądała mu do ogona wiadomość białą wsztążką.
- To na szczęście...byś wrócił....
Czarny kłębek podskoczył jej na dłoni i rozwinoł swoje niby skrzydełka.Po chwili wyfrunoł przez okno.
Nastała noc....jak każda inna,ale nie dla Kain.Dla niej noc była czymś co zaczeła nienawidzieć przez ostatnie dwa lata.Leżała teraz w łużku w nocnej koszuli,zajęta czytaniem po raz setny tej samej książki.Sen jednak zmożył ją tak niespodziewanie,że nawet nie wiedziała kiedy się w nim znalazła.
Stała teraz na gołej ziemi,była noc,chmury przesuwały się szybko po niebie,gwiazdy i księżyc świeciły jasno.Nagle zawiał potężny wiatr.Kain czuła go na swoim ciele,ale jej nie przewrócił.Zamkneła na chwilę oczy by po ich otwarciu zobaczyć "to".W koło niej i wszędzie gdzie spojżała widziała płomienie.Ogarniały ją...czuła,że pali się od środka.Słyszała z daleka narastające krzyki,jęki i wrzaski.Były coraz głośniejsze,tak głośne,że aż nie do wytrzymania....to był krzyk Ziemi....Próbowała zatkać uszy,ale te dzwięki świdrowały jej umysł,a gorąco narastało.Zaczeła się rzucać,ale to nic nie dawało.Spojżała w niebo,wprost na księżyc...który wyglądał teraz jak zakrwawiona tarcza.Chciała krzyczeć,ale z jej ust nie wydobył się ani jeden dźwięk.Po chwili wszystko ucichło i zebrało się w sobie,by huknąć w prost na nią szyderczym,potwornym śmiechem,który zaczoł ją rozrywać....z jej ust wydobył się krzyk,a ona znalazła się spowrotem w swojej komnacie na łużku.Siedziała teraz skulona,bez ruchu,trzęsąc się jakby w szoku.Nie ruszała się i nawet nie oddychała przez chwilę.Płakała....próbowała złapać oddech...nie wiedziała co robić....znów ten sam sen....Po chwili z tego szoku wyrwało ją pukanie w szybę.Spojżała w tamną stronę ocierając ciągle napływające łzy.Przez okno wdzierały sie pierwsze promienie słońca.Podeszła do niego i otworzyła je.Gdy tylko to zrobiła do środka wdarł się chłud,ale jej to nie przeszkadzało.Zauważyła,że na poręczy siedział jej wczorajszy posłaniec z tym wyjatkiem,że nie miał już wiadomości,a na ogonie miał zawiązaną kokartkę,co ją bardzo zdziwiło.
- Czyżbyś...-bała się dokończyć
Strorek na odpowieć radośnie podskoczył dwa razy wydając przy tym swoje "piu,piu".Kain podeszła do niego i biorąc go na ręce przytuliła do twarzy.
- Znalazłeś Leviathana...-otarła łzy uśmiechając się lekko.
Uff rozpisałam się hehe...robi się coraz ciekawiej.Czekam na dalszą części ^_^