Jedna po chwili Kain wyszła przed swoich kompanów i tak rzekła:
- Przykro mi rzec to...ale nie zawrócimy...-spojżała gniewnie na "białego"
Nieznajomy tylko się uśmiechnoł.
- Kain co ty robisz?! -krzyknoł przerażony Nicolas- przecież nie mamy szans z nimi!
Kain spojżała smutno na nich i powiedziała:
- Wy nie...ale mnie może się udać...
Po chwili naszych bohaterów okryła dziwna bariera,która nie pozwalała im z niej wyjść,jak również nie pozwalała się bestjom dostać do środka.Po chwili coś się przed nią zmaterializowało.
- Nie chciałam jej używać...ale widzę,że będę musiała jednak...
Był to czarny kij na,którym wygrawerowane były dziwne znaki,po chwili na jego obu końcach wysuneły się dwa czarne ostrza(co wyglądało jak literaz Z).Oba ostrza nie miały "gładkich boków" z obu stron były ostre i również na nich były te same znaki,które dziwnie świeciły.Jednak na "białym" nie zrobiło to wrażenia,ale na naszych bohaterach wprost przeciwnie.
-...Wiesz co to jest...i wiesz,że dzięki temu zniszczyć cię mogę...-spojżała na niego pogardliwie
Na tważy nieznajomego pojawił się jeszcze większy uśmiech.
- Co to jest?-zapytał Alojzy
- To jest Thanatos...ale wygląda inaczej niż ją ostatnio widziałem...-powiedziała Lev- czyżby Kain zabrała ją z Twierdzy?-pomyślał
Alojzy wybałuszył oczy:
- Myślałem,że to tylko mit....że ta broń nie istnieje....przecież to broń samego anioła śmierci...
- Istnieje i w dodatku jest niebezpieczna również dla posiadającego,tak potężną broń....
- W jakim sensie"niebezpieczna dla posiadającego"?-zapytała Riki
-....Ponieważ jest obusieczna...jeżeli nie potrafi się jej dobrze użyć można również zranić samego siebie....ale ona rónież po części zabiera duszę temu,kto się nią posługuje....-powiedział Lev z ledwo zauważalnym lękiem w głosie
Wszyscy staneli jak wryci.Tyle co mogli zrobić dla Kain to patrzeć...od niej dzieliła ich przecież bariera,przez którą nie mogli się przedostać.Kain czekała na ruch przeciwnika mając wyciągniętą przed sobą kosę,ale nie musiała długo czekać,nieznajomy pstryknoł tylko palcami i na jego rozkaz "psiaczki" zaczeły atakować Kain.Pierwsze dwa rzuciły się w jej stronę,ale zaraz po tym odleciały poprzecinane na pół.
- Hm...jednak cię nie doceniłem...-powiedziała "biały" z wrednym uśmiechem wyszczeżając zęby
Kain spojżała w jego stronę.Po chwili kosa w jej rękach zaczeła się kręcić i teraz wyglądała jak wirujące ostrze.Kain trzymała je tylko siłą woli.Po chwili rzuciła się na nią cała chmara nieżywych bestji.Kain z gracją unikała każdego ciosu przy czym cieła ich martwe ciała,można powiedzieć,że to jak walczyła przypominało raczej taniec niż walkę.Walka trwała długo,a jej ubywało sił.Tym razem nie zdążyła się obrucić w porę i jeden z umarłych "psiaków"zachaczył ją o ramie,robiąc przy tym płytką ranę.Kain jednak nie poddawała się tak łatwo.Przeciwników z każdym ciosem ubywało.W końcu nieznajomy się odezwał:
- Zadziwiające....hm...myślałem,że jesteście słabsi...
Jednak nie zdążył dokończyć gdyż z ledwością zdążył zauważyć,że Kain rzuciła w jego stronę kosą i ominąć ją,która po chwili zawruciła i tym razem leciała prosto na niego.Jednak ze zdziwieniem wszyscy zauwarzyli iż ją zatrzymał siłą woli,wyciągając przed ostrzę ręke,które nadal się obracało.Po jego policzku spłyneła stróżka krwi.Po chwili również zauważyli iż spod kaptura wyłoniły się platynowe pasemka włosów.Spojżał na nią swoim wzrokiem.Jego oczy były dziwnego koloru...podchodziły pod zieleń,lecz jednak nie były zielone.Miał również skośne źrenice.Uśmiechnoł się do niej po czym powiedział:
-...Jesteś pierwszą osobą,której udało się mnie zranić...dobrze więc skoro tak bardzo wam zależy na pokonaniu Galiona to daję wam wolną rękę...ale ze mną nie będzie tak łatwo...-po czym zniknoł,a wraz z nim jego pupilki
Gdy tylko puścił kosę poleciała ona dalej wbijając się w najbliższe drzewo.Bariera,którą stwożyła Kain również znikła,a ona sama podeszła do swoich toważyszy trzymając się za zranione ramię.Wszyscy stali w milczeniu,patrząc na nią z podziwem.Po chwili odezwała się Riki:
- Jesteś ranna!
- To tylko zadrapanie...nic mi nie będzie -powiedziała idąc przed siebie jednak po chwili poczuła szarpnięcie z lewej strony boku.
Gdy tylko przyłożyła tam rękę poczuła,że dotyka czegoś lepkiego i mokrego.Spojżała na swoją rękę i zobaczyła krew.
- Kiedy to się stało...-pomyślała zdziwiona,po chwili przypomniała sobie,że kiedy rzuciła w stronę nieznajomego kosą zauważyła krótki i szybki promień,który leciał w jej kierunku-...to wtedy...musiał mnie trafić kiedy się odsłoniłam...-pomyślała,po czym poczuła,że robi jej się słabo
Po chwili upadła na kolana i zanim jeszcze straciła przytomnośc poczuła,że ktoś ją złapał by nie upadła na ziemię i straciła przytomność.Miejsce w którym się znalazła nie wyglądało znajomie.Do okoła niej było ciemno,a ona stała jakby w słupie światła.Po chwili przed sobą zobaczyła trzy postacie.Po środku stał ten męższyzna w białej tunice,po jego lewej stał Reeve,a po prawej jakaś kobieta.W pierwszej chwili pomyślała,że to jej własne odbicie,lecz jednak różniło je to,że ów kobieta nie miała wzorów na ciele tak jak ona.Po chwili zoriętowała się,że to właśnie Lilian stoji przed nią i trzyma w ręce miecz z czerwonym,obusiecznym ostrzem o dziwnym krztałcie.Po chwili również między nią,a tą trujką pojawił się nie wiadomo z kąd Leviathan.Spojżał na nią i odwrócił się w stronę wroga.Po chwili Lilian podleciała do niego i przebiła go na wylot tym dziwnym mieczem.Nieżywe ciało Leviathana upadło na ziemię,a Lilian stała nad nim triumfująca.Po chwili oblizała miecz z krwi i pokazała ostrzem na Kain chlapiąc przy tym na nią krwią.
- Ty będziesz następna -powiedziała uśmiechając się szyderczo
Kain nie mogła nic zrobić,nawet krzyczeć.Po chwili poczuła ból w miejscu gdzie "biały" zadał jej cios.
Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą niebo.Nie było już zachurzone,a ptaki pojawiały się co jakiś czas między białymi chmurami.Również powietrze zdawało się być inne.To nie mógł być już Martwy Las,za pewne już w nim nie byli.Chciała się podnieść,lecz ból nie dawał jej wstać.
- Nie podnoś się bo rana może sie otworzyć...- powiedział Ray,który siedział koło niej-...straciłaś dużo krwi,ale teraz lepiej odpoczywaj...
Pierwszy raz udało mi się napisać tak długi post jednym tchem bez zbędnego zastanawiania się :grin: