Bohaterowie wybiegli z karczny w pośpiechu, dopinając ostatnie guziki swoich płaszczy. Wybiegli na ulicę i zaczęli przedzierać się przez zaspy śnieżne. Były tylko dwie rzeczy które przyciągały uwagę przechodniów do grupy. Po pierwsze lev unosił się kilka milimetrów ponad śnieżną pokrywą, a co dziwniejsze nie miał na sobie żadnej ciepłej odzieży.... no ale w końcu był lodowym stworzeniem.... i raczej nie mógł się przeziębić....
O ile w mieście przemieszczanie szło jeszcze dość sprawnie, to poza jego granicami było katastrofalnie.
- No więc czemu wyciągneliście mnie na takie zimno - zapytała Arien, szczękając lekko zębami
- Kiedy byłaś w pokoju - odpowiedział Ray - jakiś półprzytomny mężczyzna wpadł do gospody mamrocząc coś o postaci w tunice i czarnym pierścieniu
- No więc postanowiliśmy, ze trzeba to sprawdzić - wtrącił Sajrus, biegnący tuż za nimi
Po dłuższym czasie przedzierania się przez zaspy wyszli na otwartą przestrzeń, gdzie warstwa śniegu nie przekraczała pięciu centymetrów. Jednak jedna rzecz przykuła ich uwagę..... Ten śnieg był czarny. Na środku tej "polany" stała postać w czarnej , trochę podartej szacie. Owa postać miała na głowie kaptur, założony tak, ze nie było widac twarzy. Podarte fragmentu szaty unosiły się w powietrzu, jakby powiewane wiatrem.... Nie byłobyw tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że aktualnie nie wiało.....
- Wygląda na to, ze wreszcie trafiliśmy do celu... - powiedział Ray
- Kim jesteś i czego tu chcesz? - zapytał zdenerwowanym tonem Ragham, któremu najwyraźniej nie uśmiechała się perspektywa spędzenia czasu na tym mrozie.
Przybysz nic nie dopowiedział. W miejscach, gdzie powinny być oczy, pojawił się jasny błysk. Postać płynnym ruchem sięgnęła do kieszeni i cisnęła czymś w stronę leviathana, który odruchowo złapał przedmiot. Lev otworzył dłoń i zobaczył czarny pierścień, ze szlachetnym kamieniem..... Tak, to był ten sam pierścień, który dał Kain... a przynajmniej wygladał tak samo.
- Dlaczego mi to dałeś? - zapytał lev, spoglądając na przybysza
Odziana na czarno postać nie odpowiedziała, tylko podniosła ręce do góry, zaflowała i zmieniła się w kilka czarnych ptaków, które odleciały w nieznane....
Leviathan wpatrywał się w pierścień, zbierając myśli...... "Niby co mam z tym zrobić" - pomyślał
- Ten pierścień..... czy to nie jest ten sam, który ci dałem? - zapytał zdziwiony Reeve
- Tak...... chyba tak - odpowiedział nie mniej zdziwiony lev - przynajmniej wygląda podobnie...... Tylko dlaczego to coś mi go dało?
- To napewno jakiś podstęp Rubeusa - rzekł Grievie
- Nie...... - powiedział po namyśle Ray - To by było zbyt oczywiste....
Kidy grupa rozpoczęła zażartą dyskusję na temat prawdopodobieństwa pułapki wpierścieni, lev odszedł na bok. Przyglądał się pierścieniowi od jakiegoś czasu i zaczynał dostrzegać w nim coś dziwnego.... Był jakby za lekki.... nienaturalny. Wydawało się, ze nie przejawia cech jakie potencjalne ciało fizyczne spełniać powinno.
Nagle pierścień wyrwał się z dłoni Leviathana i pofrunął kilka metrów do przodu i przeobraził się w w portal.
Lev uśmiechnął się mimowolnie. "To było przecież oczywiste" - pomyślał - ".....zbyt oczywiste"
Lodowy demon obrócił się w stronę grupy. Jego znajomi nadal spierali się o jakieś mało istotne rzeczy. Leviathan stwierdził, ze nie będzie im przerywał, tylko sprawdzi co kryje się po drugiej stronie portalu.
Najpierw przełożył przez niego rękę. Powierzchnia tafli zafalowała..... Wiedział, ze zostanie przeniesiony w jakieś odległe miejsce.... Ale w końcu nie miał nic do stracenia.
Wszedł do środka... błysk.. .chwila ciemności...... znowu błysk..... Tym razem światło zaczęło zlewać się w kształty, w oddali majaczyły sylwetki ludzkich postaci. Nagle wszystko przybliżyło się i lev znalazł się małej celi, z niewielkim okienkiem. Rozejrzał się. Na podłodze znajdowały się ślady zaschniętej krwi, a w powietrzu unosiły się czarne pióra. Lev chwycil jedno z nich i przyjrzał mu się uważnie.... Tak, to było pióro z e skrzydła Kain.
"A więc jednak" - pomyślał demon - "To jest miejsce gdzie przetrzymywali Kain.... teraz muszę ją tylko odszukać"
Lev wyszedł przez otwarte drzwi celi i szedł ostrożnie korytażem, tak, aby w miarę możliwości nie wydawać żadnego dźwięku. Po jakimś czasie doszedł do skrzyżowania. Było ono patrolowane przez strażnika, który wyglądał jakby właśnie stracił premię. Leviathan stwierdził, zę nie warto go nawet zabijać i prześlizgnął się, nie zwracając na siebie uwagi.
Po pewnym czasie marczu doszedł do komnaty o pokaźnych rozmiarach. Na pierwszy rzut oka wydawała się to być sala bankietowa, albo sądząc po dziwnym ołtarzu kaplica. Lev wsunął się do środka i po chwili usłyszał trzask. Nie musiał nawet odwracać się, żeby zorientować się, że właśnie zatrzasnęły się za nim drzwi... Teraz nie było już odwrotu.
Bohater rozejglądał się po komnacie, kiedy usłyszał klaskanie. Odwrócił głowę, a to, ze zobaczył za sobą klaszczącego rubeusa wcale go nie ździwiło.
- Moje gratulacje leviathanie - powiedział Rubeus - nie mam pojęcia jak się tu dostałeś, ale swoim przybyciem oszcdzędziłeś mi kłopotu.
- Nasze spotkanie było nieuniknione - odpowiedział chłodno lev - tak samo jak twoja śmierć z mojej ręki
- Pewny siebie, jak zawsze - odrzekł ironicznie Rubeus - Ale tak się skłąda, że mam trzy argumenty przeczące twojej teorii. Po pierwsze mam coś na czym ci zależy - Rubeus pstryknął palcami, a po jego prawicy pojawiła się nieprzytona Kain w czymś co przypominało klatkę - Po drugie - Rubeus ponownie pstryknął palcami,a le tym razem po jego lewicy pojawiła się straż przyboczna, złożona z Eryka, Ivana i Lyndis - A po trzecie i najważniejsze mam moc, którą wydarłem od twojej ukochanej!!!!!
Po tych słowach wokół rubeusa pojawiła się czarna aura, emanująca silnymi strumieniami energii.
- Wygląda na to, że jeśli ktoś tutaj zginie, to tym kimś będziesz właśnie ty!!! - powiedział Rubeus, trochę zbyt niskim, zniekształconym głosem.
Leviathan wysónął powoli swoje pazury i przyjął pozycję bojową starał się nie myśleć o niczym i przygotować się psychicznie do nadchodzącej walki, kiedy nagle pokój wypełnił oślepiający błysk.
"Genialnie.... " - pomyślał Lev - "Kolejna wskażówka od Vriesea'i.... ciekawe co będzie tym razem? Wskazówki taktyczne, czy krótki kurs jak pokonać siły ciemności?"
Jednak tym razem światło nie znknęło, ale zaczęło skupiać się w jednym miejscu, aż po chwili zmieniło się w postać młodej dziewczyny.
- Podszebujesz może pomocy, Leviathanie? - zapyała dziewczyna uśmiechając się zalotnie
- Każda pomoc mi się przyda - odpowiedział lev swoim tonem - To coś co dało mi ten pierścień, to jakiś twój znajomy, jak mniemam
- niezupełnie... - powiedziała dziewczyna
Nagle za ich plecami pojawił się Ivan. Leviathan właśnie szykował się do ataku, kiedy szyby w oknach komnaty rozleciały się, a z zewnątrz wlała się chmara czarnego ptactwa. Owe latające stworzenia zaczęły przywierać jedno za drugim do postaci Ivana, który zaczął się jakby z nimi zlewać. Po chwili przed leviathanem i Vriesea'ą stała ta sama dziwna postać, która wręczyłą lodowemu demonowi pierścień.
- Ta postać, która dała ci pierścień.... to właśnie mój brat - dokończyła dziewczyna, a mroczna postać stojąca obok niej wykonała potwierdzający gest głową.
W tej chwili leviathan nie rozumiał kompletnie nic..... Ale mimo wszystko nie miał teraz czasu na rozwiązywanie zagadek cudzej tożsamości. Odwrócił się w stronę Rubeusa i uśmiechnął lodowant
- Wyglada na to, zę twoją przewage liczebną szlag trafił. Teraz okaże się, któremu z nas była pisana śmierć tutaj.
No, nareszcie udało mi się coś napisać..... miałem taki blok, że nie mogłem napisac nic... ale wyglada nba to,z ę blok już sobie poszedł