Czas nadrobić zaległości z całego tygodnia. Quote'ów niczym u qiaxa. No ale po kolei:
YuzurihaPomyślcie sobie...co by było gdyby człowiek nie miał w co wierzyć,gdyby tak wymazać ten obraz,tą doskonałość...co stało by się z ludźmi?Najprawdopodobniej zapanował by chaos.
A według mnie świat byłby dużo lepszym miejscem. W sumie, ciężko uważać inaczej, jak się niedawno przeczytało "Boga Urojonego" albo jakiś wcześniejszy tekst na ten temat Dawkinsa heh. Szczerze ci polecam lekturę tej książki Yuzu, wydaje mi się, że rozwiałaby twoje niepewności w sprawach religii.
Czy nie odczuwamy wrażenia,że coś się już zdarzyło?Tzw. deja vu?Może to wspomnienia z poprzedniego życia?Tylko,że gdy rodzimy się na nowo wszystkie tracimy,bo przecież ludzki mózg ma ograniczenia i jakiś zakres pamięci.Dostajemy "reset" i próbujemy jeszcze raz przeżyć jak najlepiej swoje życie.I tak w kółko.
Pisałem o deja vu wcześniej, ale napiszę jeszcze raz (post będzie długi tak, czy siak). Naukowcy udowodnili związek między deja vu, a zaburzeniami pracy mózgu. Potwierdzono np. że tuż przed atakami konwulsji, chorzy na padaczkę odczuwają właśnie deja vu. Krótko mówiąc, jak ma się takie uczucie zbyt często, to zamiast zastanawiać się nad domniemanym poprzednim życiem, należałoby się zgłosić do neurologa.
Napisano,że człowiek powstał z gliny...trochę w tym prawdy może być.Otóż jeden naukowiec stwierdził,że zanim ziemia powstała była niebieską kulą,krótko mówiąc nie było na niej nic oprócz wody.Dopiero gdy spadły na nią meteoryty,pyły z kosmosu,dopiero zaistniało na niej życie.Stopniowo wszystko zaczęło się mieszać,powstały bakterie odpowiedzialne za każde życie.I tak również powstali ludzie.Na początku pomyślałam,że to totalny idiota,wygadywać takie rzeczy?Ale jakby się nad tym zastanowić...to jest to wiarygodne.Choć nie do końca...ja mam inną teorie.
Może... ale to nie wyjaśnia jak powstało życie. No ale teoria dobra jak każda inna. Póki co, nie dużo teorii o powstaniu życia można odrzucić, bo niewielka jest nasza o tym wiedza. No, może oprócz kreacjonistycznej teorii "Młodej Ziemi", według której to Ziemia powstała jakieś 7 tysięcy lat temu heh. Więcej sobie o tym poczytajcie na
Conservapedii, najlepiej w jakichś artykułach o ewolucji itp.. Naprawdę tam piszą czasem bzdury nie z tej ziemi.
Jakaś umierająca cywilizacja znalazła właśnie nasz układ słoneczny i spróbowała stworzyć takie same warunki jak na swojej planecie,odbudować to co w ich układzie umiera.Upatrzyła sobie Ziemię i zaryzykowała.Powstało życie,rośliny,zwierzęta,ludzie.Z czasem rozwinęliśmy się,nasz intelekt,sprawność itp.Oni przez cały ten czas nas obserwowali,licząc na łut szczęścia.Udało się dotarliśmy do czasów obecnych,ale...właśnie czy jesteśmy doskonali?Mówię o kosmitach - istotach obcych.Czy jesteśmy do nich podobni?A może właśnie oni nas stworzyli,tak jak my badamy prehistorię i chcemy odtworzyć dinozaury,tak może i oni to osiągnęli kilkanaście tysięcy lat przed nami.Tyle,że z gatunkiem ludzkim.Możliwe,że kiedyś istnieliśmy i planeta,na której istniała ludzkość została zniszczona,tak samo jak teraz my ją niszczymy.Możliwe,że te istoty pozaziemskie odtworzyły ludzi i teraz nas obserwują.Możliwe również,że kiedy stwierdzą,że niczego nowego ich nie nauczymy...po prostu nas zniszczą.A może jest tak jak pisałam na początku...stworzyli nas "ludzie".Dwoje obcych ostatni ze swojego gatunku,znalazło Ziemię.Ich planeta zginęła,zmieniając się w czarną dziurę.Dalszy ciąg już znacie...ale to tylko takie gdybanie.Każdy scenariusz może być prawdziwy...
Jak pisałem, kosmici są tak prawdopodobni jak wszystko inne. Wielu ludzi nie wierzy w to, że na ziemi życie mogło powstać samo z siebie, dlatego właśnie bardzo często ten niezwykły czyn przypisuje się Bogu/kosmitom/meteorytom. Ale, jak się dobrze zastanowić, to te podmioty nie są odpowiedziami na pytanie skąd się powstało życie, to z prostego powodu - skoro był jakiś Bóg/kosmici/meteoryty zdolne do stworzenia życia, to skąd ono się TAM wzięło. Jak powstał Bóg, jak powstali kosmici? Gdzieś początek musiał być, a wszystko wskazuje na to, że spontaniczne stworzenie życia było możliwe. Nawet jak nie u nas, tylko gdzieś indziej, to jednak. Wskazuje na to tzw. reguła antropologiczna, o której tu pisał nie będę (chociaż Chief na pewno doskonale wie o czym mówię). Życie powstało (w swojej nieskończenie prostej formie, przy której bakterie i wirusy to naprawdę zaawansowane twory) na skutek losowych reakcji chemicznych, a następnie zaczęło ewoluować. To, według mnie, póki co najrozsądniejsza odpowiedź na tą zagadkę.
Przy okazji, do powstania czarnej dziury jest potrzebna znacznie większa masa/energia, niż taka, jaka może istnieć na dowolnie dużej planecie. Nawet nasze słońce nie jest na tyle duże, by zmienić się w czarną dziurę - wbrew pozorom, to anomalie w naszej galaktyce dosyć rzadkie. I dobrze - w przestrzeni i tak jest już zbyt wiele rzeczy, które mogą nas zniszczyć, choćby meteoryty, komety, czy rozbłyski supernowych.
Ludzie sami wytyczają sobie co jest dobre,a co złe.Nie dlatego,że tak nakazują przykazania,tylko dlatego,że "czują" według swoich własnych zasad,co jest słuszne.Ja wierzę w siebie...bo tylko ja jestem panem własnego losu.I to jaką podejmę decyzję odbije się na tym co będzie w przyszłości.To ta decyzja,a nie Bóg będzie miała wpływ na moje życie."
Ludzie sami wytyczają sobie co jest dobre, a co złe i do tego nie ma to żadnego związku z religią. Tak nam dyktuje nasza natura, nasze najbardziej prymitywne instynkty pozwalają nam ocenić co jest słuszne, a co nie, przynajmniej w tym elementarnym zakresie (oczywiście, nikt nie rodzi się hmm... "praworządny", ale ma ku temu ewolucyjne podstawy). Jesteś na pewno panią własnego losu Yuz, tak jak ja jestem panem własnego. Uważam, że to o wiele bardziej optymistyczna wizja porządku świata niż religia chrześcijańska heh.
aysnelA jeśli te wszystkie religie to tylko jakaś forma kontroli istot pozaziemskich nad planetą Ziemią by człowiek po prostu nie zaczął dociekać czym naprawdę jest i pozostawał dalej w zniewoleniu.
Masz może coś wspólnego z sektą Scjentologiczną? Bo to trochę brzmi jak teorie, które oni głoszą. Religia nie ma nic wspólnego z przybyszami z innych planet. Zresztą, skoro o tym mowa, to jestem mocno sceptyczny, jeżeli chodzi o obecność "obcych" na naszej planecie. Oczywiście to, że we wszechświecie są inne formy życia, a wśród nich nawet istoty inteligentne, jest dla mnie prawie pewne. Nie widzę jednak powodu, dla którego kosmici mieliby się przed nami ukrywać - skoro są tak zaawansowani, że są w stanie eksplorować przestrzeń kosmiczną poza swoim układem solarnym, to nie mieliby powodu, żeby ukrywać swoją obecność przed istotami tak prymitywnymi jak ludzie. Do tego, te wszystkie opisy statków kosmicznych i samych obcych, które tak wielu ludzi podaje, są tak mało zbieżne, że nie mogę ich traktować poważnie.
Ale czy czasem nie zamieniamy starych religii na nowe? Nie chodzi mi tu o różne sekty czy stowarzyszenia, ale takie rzeczy jak media czy internet. Jak dawniej człowiek nie mógł się obyć bez religii tak teraz nie może się obyć bez mediów. czy portale internetowe nie stają się powoli nowymi religiami, przecież tak jak one mają coraz wiążące zasady i rytuały. Tak samo jak wierzącym (teoretycznie) nie zostaje się zaraz po urodzeniu tylko dopiero po przejściu pewnych obrządków-rytuałów(chrzest) tak i nie można zostać członkiem portali społecznościowego tylko dlatego że się tylko chce. Też trzeba odprawić pewne "rytuały" jak np. założenie i rejestracja konta i nierzadko zdobyć także akceptacje odpowiadających za stronę. Przyjmując jakąkolwiek wiarę jesteśmy zobowiązaniu do przestrzegania jej zaleceń i przykazań pod groźbą surowych kar, w squarezone też mamy swój regulamin co można by podciągnąć pod przykazania, których olewanie też może być dotkliwe ukarane. Administrator strony jak w każdej religii też jest swego rodzaju Bogiem i bez jego zgody nic nie zrobisz. On także ustala sobie pewną hierarchię a osoby mu podlegające decydują o wszystkim w jego imieniu. Tak jak w każdym związki religijnym tak i na każdym portalu internetowym nie ma demokracji. Można tylko słać prośby do Boga bądź bądź wysyłać swoje spostrzeżenia do administratora, ale to i tak grupa trzymająca władzę (kapłani, moderatorzy) decydują co zostanie uwzględnione a co nie. Czy, więc nie można powiedzieć, że squarezone jest swego rodzaju,qasi-religią? Wprawdzie jeszcze nie składamy datków, ale kto wie co przyniesie przyszłość.
Czyli że ja jestem... hmm.. czymś w rodzaju prymasa, tak? Albo arcybiskupa? Brzmi nieźle hehehe...
Nie wiem, czy świadomie, ale nadużywasz określenia "religia". Internet z całą pewnością nie można za takową uznać, chociaż jego wpływ jest coraz szerszy i coraz powszechniejszy, a do tego poniekąd rywalizuje on z "religią". Ale nawet przyjmując, na potrzeby tematu, że fora, chaty, portale, mogą służyć jako obiekty kultu. Jak myślisz, czy ktoś z naszych domniemanych wyznawców, byłby w stanie wysadzić się w powietrze w samobójczym ataku, wśród grupy użytkowników InnerWorld'u? Czy ktoś porwałby samolot pasażerski by wbić się nim w serwerownię, na której stoi Krypta Final Fantasy? Czy ktoś indoktrynowałby dzieci niemalże od urodzenia, żeby wchodziły tylko na SquareZone i na żadną inną stronę, bo tam zieje zło i pójdą za to do piekła?
Może więc taka "religia internetowa" byłaby lepszym pomysłem od wiary w Jahwe, czy Allaha?
To wcale nie jest science-fiction. Stworzenie czarnej dziury na Ziemi jest już w naszych czasach możliwe vide projekt CERN który tak bardzo niepokoi część osób.
Heh... przesadzasz. Może ci się coś pomyliło, ale w cyklotronie nie zrobisz czarnej dziury. Takie bajki, jak ta, że w centrum badań CERN można stworzyć czarną dziurę, tworzą ci ludzie, którzy nie rozumieją fizyki kwantowej (zresztą, niewiele osób je rozumie). CERN służy do badania cząsteczek elementarnych, kwarków, leptonów i innych składników materii, jakich istnienie przewiduje tzw. Model Standardowy, czyli (póki Michio Kaku i reszta nie opracują swojej Teorii Strun) póki co najbliższy prawdzie model opisujący fizykę i mechanikę kwantową. Czarna dziura nie jest czymś, co można sobie od tak zrobić, to anomalia przestrzenna, która wymaga ilości energii/masy tak dalece niewyobrażalnej, że tylko niektóre gwiazdy klasy czerwonych olbrzymów i większe będą w stanie się w takowe zmienić. Prędzej bym się obawiał, że uda im się wyekstrahować antymaterię i wszystko wyleci w powietrze w ładnym grzybie atomowym heh...
NekroskopW przyszłości najprawdopodobniej dojdziemy wreszcie do punktu, w którym jasne będzie, że nie są nam już one potrzebne, bo zasady moralności, współżycia między ludźmi, itd. będą zrozumiałe same przez się, jako coś co musimy przestrzegać, aby zachować nasz gatunek przy życiu, a nie bo bogowie tak nakazali.
Jeżeli to nastąpi, to z całą pewnością nie prędko. W środowisku w jakim my się obracać możemy, wpływ religii może nie być taki zauważalny, ale ateizm w USA np. jest traktowany jako coś zupełnie chorego i wypaczonego. Bóg niestety jest w nas zakorzeniony przez te setki lat kościelnej indoktrynacji (oczywiście, mam tu na myśli też wszystkie inne religie, ale KK jest nam chyba najbliższy) i wyplenienie go może zająć jeszcze mnóstwo czasu. O ile oczywiście, wcześniej nie pozabijamy się wszyscy nawzajem w imię religii heh.
Może tworzenie religii jest po prostu wyrazem naturalnego instynktu człowieka, który pomaga nam przeżyć. Bez istnienia hamulców naszych zachowań wszyscy byśmy się pozabijali w totalnym chaosie.
Religia jest dla nas czymś naturalnym, ale akurat nie ze względu na jakieś "hamulce naszych zachowań" - wbrew pozorom, moralność nie wiele ma wspólnego z religią, chociaż fakt istnienia przykazań i takich tam każe nam sądzić, że tak jest w istocie. Sama religia (religia, jako system wierzeń w jakąś nadnaturalną istotę) według mnie wyewoluowało od pewnej dziecięcej wiary w wyimaginowanych przyjaciół hehe. Brzmi to na początku dosyć pokrętnie, ale to ma sens. Dziecko tworzy sobie takich towarzyszy bez namowy rodziny czy przyjaciół, spontanicznie i z własnej woli. Może jakiś żyd kilka tysięcy lat temu stworzył sobie takiego przyjaciela, nazwał go "Jahwe", a dodatkowo był wystarczająco przekonujący, aby jego istnienia wperswadować innym osobom. Według mnie, to możliwe hehe...
Życie pochodzi z kosmosu, ale nie od rozbitka. Najprawdopodobniej pierwsze organiczne cząstki przybyły na ziemię na ciałach niebieskich, które rozbijały się o naszą planetę.
Patrz. "quote #4, Yuzuriha" hehe...
IMO sumienie nie ma tu nic do gadania, w ogóle mieszanie sumienia do prawa jest niewłaściwe.
To do mojego cytatu się tyczy hehe... i czuję się znowu omylnie zrozumiany. Prawo powinno ingerować w aborcję, legalizując ją (na jakichś tam warunkach, nie ważne) i tyle. A to, czy ktoś uznaje płód za człowieka (czyli, że aborcji nie weźmie), czy nie, to już leży w kwestii sumienia i przekonań danego człowieka. No bo na jakiej innej bazie można by taką decyzję podjąć? Jakich jeszcze argumentów użyć?
Ograniczanie aborcji do 'indywidualnej decyzji kobiety o jej ciele' jest wg. mnie totalnym nieporozumieniem, bo przecież każdy z nas został poczęty i się urodził, więc kobieta nie decyduje już tylko i wyłącznie o sobie.
A do czego innego ma być ograniczona. W końcu to jest kobiety indywidualna decyzja (oczywiście w uzgodnieniu z partnerem/lekarzem/rodziną) o procesach, które zachodzą we wnętrzu jej własnej macicy. To, że każdy z nas został poczęty nie ma z tym nic wspólnego, kobieta decyduję praktycznie wyłącznie o sobie. Płód nie jest dla mnie dzieckiem, więc o nikim innym nie decyduje.
Poza tym, w zasadzie 90% tego co piszesz pokrywa się z moimi przekonaniami, czyli że nie mam po co cię więcej quote'ować heh.
Chief RobertsTant, co znaczy państwo demokratyczne. Mam Cię za inteligentnego człowieka, czasami za bardzo oddalasz się w filozofowaniu (ale ja też, nie martw się), więc proszę Cię nie posługuj się jakimiś nic nie znaczącymi sloganami. Co znaczy państwo demokratyczne? Nic w istocie, demokracja to rządy motłochu i nic to nie znaczy.
Dobra, może faktycznie nadużyłem terminu. Chodziło mi o państwo prawa, może państwo z prawem liberalnym... nie wiem, określ to jak chcesz, w każdym razie państwo, w którym chciałbym żyć.
To aż się prosi, abym podstawił za aborcję "morderstwo" i dochodzimy do zajebiscie pojmowanej moralności. Mogę to zrobić bo obciąża to tylko moje sumienie. Nie stary. Tak nie działa państwo prawa. Prawo/państwo powinno narzucać (minimalne) ramy i nadawać porządek tępej masie. Nie zabijamy, bo to jest ograniczanie cudzej wolności.
Różnica, między aborcją, a morderstwem jest taka, że przy aborcji zabijasz płód, nie człowieka. Nie uznaję zarodka za istotę ludzką i jego "zabijanie" nie jest sprzeczne z moją moralnością. Problem leży w tym, że dla niektórych to jest człowiek, dla niektórych nie i nikt tu nie ma racji bardziej od drugiej strony. Dlatego właśnie decyzja o tym, czy płód jest człowiekiem, czy nie, powinna być podjęta przez "osoby zainteresowane". Jak pisałem, jestem za legalizacją aborcji, ale sam jestem jej przeciwnikiem (co się wzajemnie nie wyklucza). Zamiast zabijać płód, znacznie lepiej jest dziecko urodzić i oddać je do aborcji (zresztą, z tego co wiem, na takie dzieci są chętni, którzy są w stanie dużo za to zapłacić).
Zgadzam się, prawo powinno narzucać minimalne ramy i dajmy na to, pozwalać na aborcję do, bo ja wiem, 3 miesiąca ciąży. Jest to rozsądny kompromis. Wiem do czego zmierzasz Chief, uważasz, że jak ktoś ustali 3 miesiące, to potem będą sprawy w sądzie, że ktoś nie udzielił aborcji kobiecie z 4 miesięcznym płodem w brzuchu i granica ta mogłaby być następnie stopniowo przesuwana. Ja uważam, że wcale tak nie będzie. Aborcja jest od dawna legalna w wielu krajach, a jakoś nie słychać, żeby tam mieli wprowadzić prawo do zabijania noworodków. Jeżeli stajemy przed dylematem moralnym, którego nie da się łatwo rozwiązać, prawo powinno zapewniać możliwość rozpatrzenia go przez daną jednostkę i zapewnić legalizację akcjom, które dana jednostka chciałaby podjąć, aby dany dylemat rozwiązać. To chciałem powiedzieć.
To żaden argument. O wiele lepszym byłby wyjazd do jakiejś holandii gdzie to się przeprowadza w supermarketach i luz. Państwo zbudowane wg. mojej doktryny nie pozwalałoby na coś takiego.
Według mnie to, że kobieta w ciąży zamiast jechać do Holandii, będzie mogła w każdym szpitalu lub klinice w kraju poddać się zabiegowi, to jest już jakiś argument.
Stąd tylko krok do naginiana definicji nieuleczalnie chorych/niepełnosprawnych. Uważam że cierpisz, kulka w łeb Uśmiech A mieszanie boga do jakiejkolwiek dyskusji moim zdaniem to jakiś absurd. A co na to Budda, Hajle Selasje czy Allah
Wplotłem w to boga dosyć teoretycznie w razie domniemanych sprzeciwów wyznawców religii. No ale trochę to niefortunnie sformułowałem - matka i ojciec powinni móc zadecydować, czy chcą mieć dziecko z jakąś nieuleczalną chorobą, która oznaczać będzie jego trwałe kalectwo i niezdolność do samodzielnej egzystencji. Zresztą, chyba tak jest gdzieś tam "na zachodzie", że matkę, u której badanie USG wykazało taką akurat chorobę, pyta się o podjęcie decyzji w sprawie jego przyszłości i ma możliwość odmówić urodzenia go. Co do nieuleczalnie chorych, to pisałem dalej, że przy eutanazji mamy dwa rodzaje ludzi, którzy mogliby się jej poddać. Chociaż lepiej może będzie to podzielić na trzy:
1) Człowiek nieuleczalnie chory, dajmy na to, na raka, u którego nie ma zupełnie szans na wyleczenie i wiadomo z góry, że doczeka rychłej śmierci w męczarniach. Nie rozumiem czemu mielibyśmy odejmować mu prawo do skrócenia męk. Póki co, jedyny argument "przeciw" jaki usłyszałem, był związany z Bogiem.
2) Człowiek z trwałym kalectwem, ograniczającym jego egzystencję, ale z którym da się żyć. Brak kończyny, niewydolność jakichś tam organów, paraliż, złamany kręgosłup, wiele takich jest. Tu, tak jak pisałem, zezwalałbym na eutanazję tylko w wypadku zgody pacjenta i dopiero po jakimś odpowiednio długim okresie czasu, dajmy na to, po roku (wypełnionym terapiami psychiatrycznymi i takimi tam), kiedy mielibyśmy pewność, że nie jest on w stanie klinicznej depresji. Też uważam, że najlepiej by było, gdyby sam dokonał tego aktu, dajmy na to, wstrzykując sobie w wenflon truciznę, podług instrukcji lekarza. "Pomóc" mu można dopiero, kiedy faktycznie sam nie jest do tego zdolny. Nie uważam, żeby taka śmierć miała obciążać czyjekolwiek sumienie. Gdybym to ja bym miał dokonać czegoś takiego, na przyjacielu albo członku rodziny, który faktycznie w takiej sytuacji by się znalazł, nie miałbym za grosz wyrzutów sumienia. Nie sądzę, żeby w feudalnej Japonii z takimi dylematami moralnymi borykali się kaishaku hehe..
3) Warzywo. Człowiek w trwałej śpiączce, którego szanse na wybudzenie są porównywalne z trafieniem szóstki w totka, który bez aparatury nie przeżyje ani minuty. Decyzję zostawiłbym najbliższej rodzinie, no bo komu innemu. Człowiek taki już niczego w życiu nie osiągnie, praktycznie pewne jest, że dożyje starości nie wychodząc ze śpiączki i umrze w końcu naturalną śmiercią. Nie widzę różnicy - śmierć teraz, a śmierć wtedy, skoro jemu jest i tak wszystko jedno. Co prawda, jeżeli szansa na wybudzenie jest, to rodzina pewnie trzymałaby się jej. Ale po iluś tam latach, kiedy wiadomo, że już szans praktycznie nie ma, odłączenie człowieka od aparatury nie jest według mnie wielkim przestępstwem. On już umarł i tak.
Tłumacząc coś obciążaniem własnego sumienia, równie dobrze mozna zdepenalizować zabójstwa. Wszak obciążam jedynie własne sumienie
Nie. Ponieważ przy zabójstwie odbierasz życie innemu człowiekowi wbrew jego woli. Przy eutanazji jest to zgodnie z wolą (typy 1 i 2) albo nie tyle odbierasz życie, co pozwalasz mu odejść tam, gdzie powinno być, gdyby nie respiratory (typ 3). W wypadku aborcji nie mówimy o człowieku, nie mówimy o istocie rozumnej, nawet nie mówimy o zwierzęciu, ale o grupie komórek lub zarodku bez wykształconego systemu nerwowego.
Moje zdanie mogę tak streścić. Jestem przeciwnikiem aborcji, ale nie spalę na stosie kogoś kto dokonał tego zabiegu z poważnych przyczyn. Nie wyobrażam sobie jednak państwa które stosuje to jako spóźnioną metodę antykoncepcyjną. To wtedy paranoja.
Ja też nie wyobrażam sobie takiego państwa. Aborcja z definicji jest czymś, co wykonuje się "z poważnych przyczyn". Jak antykoncepcja zawiedzie, pozostają leki wczesnoporonne, a jak kobieta ich nie weźmie, to powinna się już liczyć z urodzeniem dziecka. Aborcja jest potwornym zabiegiem, który nie tylko jego groźny dla zdrowia fizycznego niedoszłej matki, ale i dla jej psychiki. Wyobrażasz sobie, żeby kobiety, po zalegalizowaniu aborcji, nagle tłumnie zaczęły wbiegać do klinik i po każdej wpadce poddawać się temu zabiegowi? To już skrajny sadomasochizm i brak instynktu samozachowawczego. Zgadzam się, że to by była paranoja, ale jakoś o takowej w Holandii nie słyszałem.
Ale gdy chodzi o to, że przyszły bachor popsuje plany życiowe to sorry, ale trzeba było myśleć wcześniej.
Też tak uważam i lepiej urodzić dziecko, a potem je gdzieś oddać. Ale nie możemy w tej chwili rozpatrywać wszystkich możliwych wypadków, nie o to chodzi.
Eutanazja to kolejny problem. Bo eutanazja to nie jest samobójstwo, tylko zabójstwo na prosbę. Jak odróżnić prawdziwą prośbę od tej pozorowanej? W większośći przypadków osoba sparaliżowana, w śpiączce nie potrafi wydać żadnego oświadczenia woli i co wtedy? MOżna za kogoś podjąć tak poważną decyzję? Uważam, że nie można. Po raz kolejny wracam do tego co napisałem powyżej - żadne państwo nie może zezwalać na zabijanie.
Co znaczy, pozwolić mu umrzeć? Może jemu wystarcza takie właśnie życie? Może wystarcza mu widok ludzi.. Dlaczego chcecie dokonywać najważniejszego wyboru za drugą osobę do jasnej cholery? Kto wam daje takie prawo (bez bogów pls). Nie mieszaj także moralności z naturą, bo natura jest amoralna[przypominam amoralny znaczy pozbawiony moralności, nie jest synonimem niemoralnego]. Zwierzak zjada słabszego zwierzaka. To niemoralne. Ale w naturze nie ma moralności, powtarzam to do znudzenia.
To się nie tyczy z definicji typów 1 i 2 z mojego przykładu powyżej. Z typem 3 w wypadku tak skrajnego kalectwa, granica między życiem i śmiercią zaciera się na tyle, że przejście przez nią nie jest czymś tak naturalnie amoralnym jak morderstwo. Jest to ingerencja w naturę, ponieważ utrzymujemy martwe ciało w stanie śpiączki dzięki aparaturze. I jeżeli mózg praktycznie przestał funkcjonować, to jakoś mi się nie wydaje, żeby "jemu wystarczyło takie właśnie życie". To nie jest życie, w praktycznie żadnym tego słowa znaczeniu.
Tant, ale skąd wiesz, że np. 'niedoszły' samobójca chce naprawdę popełnić to samobójstwo? Facet udaje ze chce skoczyć z bloku i co, popychasz go?
Patrz: typ 2 z wymienionych wyżej typów "zdatnych do eutanazji". Jeżeli to "niedoszły" samobójca, to zapewne nie chce umierać tak naprawdę, ma tylko silną depresję. Gdyby tak nie było i gdyby faktycznie chciał umrzeć, to nie musiałbym go popychać. Jeżeli nie miałby odwagi sam skończyć ze swoim życiem, to znaczy, że sam sobie skazuję na dalszą egzystencję. Jak to zdrowy człowiek, który technicznie sam siebie może zabić, to nie ma mowy o eutanazji, no bo po co? Wystarczy mu dać flakonik cyjanku potasu i tyle.
W prawie (tak wiem, jestem nudny) jest taki termin jak wadliwe oświadczenie woli. Osoba w szoku, niewpełni władz umysłowych nie moze wydać wiążącego oświadczenia woli. Ale pojawia się kolejny problem - kto będzie na tyle wszechwiedzący (prócz boga Mrugnięcie ) aby stwierdzić że jesteśmy zdrowi? To kolejny problem, chyba nie do rowziązania.
Aby osoba wyszła z szoku, mówię w moim przykładzie o roku czasu między pierwszy zadeklarowaniem chęci skończenia własnego życia, a dokonaniem eutanazji. Na tyle wszechwiedzący, aby stwierdzić, że jesteśmy zdrowi, są psychologowie, którzy właśnie do tego są uczeni. Depresja kliniczna ma pewne objawy, które każdy godny zaufania psycholog/psychiatra zauważy. Jeżeli nasz pacjent definitywnie nie będzie w stanie depresji klinicznej i dalej będzie chciał umrzeć, no to według mnie należy mu ku temu środki zapewnić. W miarę możliwości środki do samobójstwa, ale gdy to faktycznie koniecznie, do eutanazji też.
Co do równego prawa - to zgadzam się, płeć nie powinna odgrywać żadnej roli jeśli chodzi o bycie podmiotem prawa.
No i ja nic więcej nie miałem na myśli. Kobiety powinny mieć
możliwość pracy tam, gdzie mężczyźni, podejmowania się nawet najbardziej "męskich" zawodów, jeżeli faktycznie szczerze tego pragną. To, czy będą tego chciały, to już inna broszka - jakoś nie wierzę, żeby wiele dziewczyn aspirowało do kariery górnika (górniczki?), właśnie ze względu na to, że różnią się od mężczyzn w swoim zachowaniu, fizjonomii, psychice i ewolucja przystosowała je do innych czynów heh.
Tant, uważasz że każde gremium państwowe powinno się składać MINIMUM w 50% z kobiet?
No przecież, że nie, czemuście się czepili akurat tego mojego żarciku o Partii Kobiet? Ale uważam, że powinna być taka teoretyczna możliwość, żeby w państwie 50% (albo i więcej) urzędów państwowych zajmowały kobiety, gdyby akurat jakimś cudem same panie zostałyby w wyborach wybrane heh.
Tant to kryptoliberał, de facto socjalista
Na GG czułe słówka mi piszesz, a ledwo wyjeżdżam, to mnie oczerniasz w oczach internetów? Zawiodłem się na naszej przyjaźni Chief, to już chyba nie to co kiedyś...
Co do wypowiedzi Chiefa stricte o religii, to widać, że czytał ostatnio "Boga Urojonego", więc nie mam po co tej części quote'ować, bo sam się z nim zgadzam w kwestii religii.
Te bzdury typu "moje ciało - mój wybór" to jakaś paranoja. W przypadku gdy chodzi o odsysanie tłuszczu, czy skoczeni z 10-tego piętra, to jest faktycznie jej ciało jej wybór.
Wspomniałem o tym gdzieś w części dla Nekroskopa. Według mnie to nie bzdury, ani paranoja. Aborcji dokonuje się na kobiecie w jej własnym ciele i z jej własnego wyboru. Usunięcie niepożądanych komórek, analogicznie do odsysania tłuszczu. Jak już pisałem wcześniej, osobiście jestem temu przeciwnie, ale technicznie to tym właśnie jest i tak powinno być to rozumiane ze strony prawa.
Tylko że na to pytanie nie odpowiesz. Kiedy się zaczyna człowiek?
O to właśnie chodzi. Nie można na to pytanie odpowiedzieć, przynajmniej nie "odgórnie", a zatem prawo powinno zostawić człowiekowi możliwość odpowiedzenia na nie, według własnej moralności, twierdząco lub przecząco i podjęcia stosownych czynności zgodnie z prawem.
Możemy ciągnąć. Tylko nie tak szybko, bo jak wpadnie socjalista Tant to nie będzie mu się chciało czytać takiej kupy tekstu.
Przemęczyłem się, ale nie było lekko.
O homoseksualizmie pogadam chętnie, jak się skończy gadanie o dopingu, które mnie jakoś nie grzeje. Nie mam zdania na ten temat, nie widzę dlaczego miałoby to być nielegalne, tyle że sport przez to przestaje być tym, czym był ongiś. Wygrywał będzie nie ten, co więcej ćwiczył, a ten, co ma lepsze prochy. Nie jestem w temacie oblatany, to nie będę jakiegoś wyraźnego frontu obierał.