« Odpowiedź #258 dnia: Maja 17, 2005, 11:11:52 pm »
mialem ostatnio dziwny sen (heh juz sam fakt ze mialem sen i go pamietam jest zdeka dziwny
) ktory mi sie wczoraj przypomnial jak fight club ogladalem... szlem gdzies, niewazne gdzie, w kazdym razie bylem na otwartej przestrzeni... slonce bylo gdzies w gorze jeszcze, a nagle z diabelna predkoscia zjechalo troche na dol i sie powiekszylo kilkadziesiat razy O_o w tym samym czasie zaczelo czerwieniec i w koncu wygladalo tak jakby bylo cale pokryte lawa zastygnieta... po chwili zaczelo pekac i to byla ostatnia scena jaka pamietam... nie widzialem juz zadnego wybuchu, ani zeby sie slonce rozpadlo tylko popekane czarno-czerwone slonce... to bylo cos jak supernowa tylko tak przyspieszona, ze cala akcja trwala kilka sekund... w kazdym razie wyjebiscie to wygladalo... ten sen byl tak realistyczny ze dzis jak pare razy spogladalem za okno to niemal widzialem takie slonce... chcialbym cos takiego zobaczyc.... chcialbym zeby cos takiego wydarzylo sie np dzien przed moja smiercia zebym byl juz stary i sprochnialy i zeby takie cos bylo... qrde caly czas mam ten obraz przed oczami O_o genialne to jest... nie chcialbym zginac smiercia naturalna czy w jakims wypadku tylko wlasnie tak... szkoda ze to nastapi za jakies 5 miliardow lat :-/
heh piszac tego posta przypomnialo mi sie ze kiedys dawne temu mialem tez taki sen... tyle ze on byl duzo dluzszy a nie taki kilkusekundowy... w kazdym razie byl tak ostro pokrecony ze ja az sie boje co to tam w mojej psychice siedzi...
Zapisane
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"