Chyba gdzieś wspominałem, że jeżeli oglądam jakieś stacje w TV, to są to zazwyczaj Cartoon Network, Jetix i ewentualnie 4fun/Discovery, czasami jakieś komercyjne stacje ala TVN, ale rzadko. Przez te dwie pierwsze stacje jestem na czasie jeżeli chodzi o osiągnięcia amerykanów i europejczyków na polu kreskówek komercyjnych. O ile CN puszcza na swojej antenie przede wszystkim własne dzieła, to Jetix zamieszcza u siebie coraz więcej wartościowych serii. Pomińmy tutaj może Naruto, którego wydanie w takiej formie uważam za żart. Jest jednak kilka innych serii, które obejrzałem w większości (nie oglądam regularnie odcinków, ale tak jak patrzę, to większość już widziałem). Wśród nich są niektóre naprawdę wartościowe.
W.I.T.C.H. - Wiem, że to nie japońskie, ale to nie zmienia faktu, że W.I.T.C.H. to cholernie dobrze zrobione shojo. Śmiejcie się, no dalej, śmiejcie. Bazuje na włoskim komiksie, wydawanym na licencji Buena Vista (Disney) i właściwie niczego nie można tej serii zarzucić. Kreska? Bardzo ładna, jak na niejapońskie warunki. Fabuła? O ile pierwsza seria była bardzo naiwna, to druga jest już naprawdę przyzwoita. Humor? Stwierdzono, a przynajmniej taki, który zainteresuje głównych odbiorców (czyli młode dziewczyny heh). No i oczywiście dorzucono parę wątków miłosnych, no bo shojo bez wątków miłosnych istnieć nie potrafi. Bardzo przyzwoicie zrobiony kawał animacji. To, że Buena Vista zrobiła wokół tego wielki komercyjny szum i się pojawia wszędzie mnóstwo merchandise'a i czasopism z W.I.T.C.H. w roli głównej, to akurat nie oznacza jeszcze, że to zła seria. Chociaż nie jestem jej głównym odbiorcom, oglądam z przyjemnością i doceniam kunszt wykonania. Lepsze od bardzo wielu japońskich shojo (od Fushigi Yuugi, żeby daleko nie szukać heh).
Galactik Football - Kolejny kawał dobrze zrobionej animacji. Jak zobaczyłem napisy końcowe, to nie mogłem uwierzyć, że wśród twórców nie ma żadnego japończyka. Serial tworzony jest przez francuzów, wydano póki co jedną jego serię, no ale wykonanie jest bardzo przyzwoite. Kreska trochę skąpa, ale nadrabia podczas meczów, gdzie wykorzystano pierwszorzędny cellshading'ową animację 3D. Fabuła? Nic szczególnego, takie połączenie Captain Tsubasa i Gwiezdnych Wojen. Soundtrack? Genialny, będę musiał go sobie ściągnąć, jak tylko dorwę. Kolejna bardzo przyzwoita seria (nawet tłumaczenie nie razi). Można zarzucić franzucom, że jej najsilniejsza strona, czyli cellshadingowe mecze 3D, są zrobione dosyć niskim nakładem i bardzo często widzimy powtarzające się ujęcia np. ze zmienionym jednym zawodnikiem albo z odrobinę innego kąta albo wydłużone gdzieś. Widać, że jeszcze im w tej technologii brakuje trochę do japończyków, no ale już chyba niewiele.
Oban Star Racers - W końcu coś japońskiego. Shonen, ale za to artystycznie bardzo ładny. Kreska ala Miyazaki, zresztą cała kreskówka ma klimat Miyazakiego (IMO). Fabuła? Międzyplanetarny wyścig nadźwiękowych bolidów, w którym nagrodą jest władza nad wszechświatem. Nic szczególnego, ale też nic specjalnie rażącego. Bardzo przyzwoite animacje 3D (CGI), bardzo ładny soundtrack. Skierowane raczej do młodszych widzów (jakbym był w podstawówce, to by to na mnie wielkie wrażenie zrobiło), ale kunsztu wykonania nie mogę temu odmówić.
Dobra, żeby zachować równowagę:
Totally Spies a.k.a. Odlotowe Agentki - Najbardziej gówniana kreskówka jaką widziałem od dawna. Pseudo anime, robione bez pomysłu, bez pasji i bez jakiegokolwiek sensu. Shojo, według mnie demoralizujące. Główne bohaterki to rozpuszczone egoistki z Beverly Hills, które myślą tylko o zakupach i seksie (no dobra, o "chłopcach", ale idea jest jasna heh). Fabuła? KAŻDY odcinek jest taki sam i wygląda mniej-więcej tak:
1. Trzy bohaterki są w szkole, nagle zostają w magiczny sposób przeniesione do siedziby tajnej agencji ratującej świat. Tam dostają kolorowe gadżety ala James Bond i sprawę do rozwiązania.
2. Dziewczyny lecą zbadać sprawę, znajdują zbrodniarza, ale jeszcze nie wiedzą, że to on. Jedna z trzech dziewczyn zostaje przez zbrodniarza porwana. ZAWSZE.
3. Korzystając z supergadżetów, dziewczyny włamują się do siedziby zbrodniarza, jednak zostają uwięzione. Zbrodniarz opuscza swoją siedzibę, ustawia jakąś samodestrukcję albo coś, co powinno zabić główne bohaterki, ale ich nie zabije.
4. Dziewczyny magicznie uwalniają się z matni, gonią zbrodniarza i w końcu go łapią. Aha, po drodze obezwładniają jednym ciosem około 40 napakowanych ochroniarzy zbrodniarza.
5. Dziewczyny wracają do Beverly Hills i Clover idzie z kimś na randkę.
Rzygać się chcę. Widziałem kilka odcinków tego, ba, nawet kilkanaście obejrzałem, ale z prawdziwym obrzydzeniem. Pseudo-anime o pseudo Aniołkach Charliego, gówno za jakie studio Marathon powinno zostać zamknięte i spalone, wraz ze wszystkimi twórcami w środku. Aha, ni robil tego japończycy i bardzo dobrze....
Duel Masters - AHAHAHAHAHAHAHAHA... chyba najnudniejsze shonen jakie istnieje. Zdaje się, że jakiś kretyńskie studio chciało wypromować grę karcianą za pomocą kreskówki. Dzieło słabe pod absolutnie każdym względem. Kreska nijaka, fabuła nudna albo znikoma, bohaterowie nieoryginalni i przerysowani, nie skierowane absolutnie do nikogo i nie mające żadnej wartości, ani rozrywkowej, ani żadnej innej. Należy się tego wystrzegać, tak samo jak kilku identycznych kreskówek, takich jak Beyblade, Yu-Gi-Oh, czy Bedaman.
Nie wiem, czy wy oglądacie kreskówki jeszcze, ale ja jakoś z tego nie wyrosłem. Chociaż niewiele jest już takich, które mogłyby mnie naprawdę zainteresować, lubię sobie odpocząć oglądając coś nieskomplikowanego, z ładną kreską i zrobionego z pasją. Miło, że kilka takich serii trafiło do nas.