Jestem świeżo po obejrzeniu [AnimeU]_Disgaea_01_[688E852B]. W skrócie: wymiata! Kurcze, to anime przywróciło mi humor i prawdziwą chęć do obejrzenia dalszych epizodów! Swietni bohaterowie <Laharal-chan jest z charakteru tak podobny do Dark Shneidera z Bastard!! - jednej z postaci, którą bardzo lubię - i Chivasa - Sorcecere on the ROCKS!>, fabularnie też nienajgorzej. Owszem, są co najmniej dziwne momenty, ale ja to traktują jako tzw. "smaczki" <demon i krew na punkcie duzego biustu? sheeesh...>. Tłumaczenie jest ciekawie zrobione - każdy czar jest podpisany odpowiednią tabliczką i aż czuć, ze robili je ludzie lubiące tę grę <a ja zaczynam żałowac, że nie zaopatrzyłem się w tę grę i konsolę...>. W każdym razie, jeśli seria będzie trzymała swój świetny, humorystyczno akcyjny poziom, to ja się pisze na oglądanie i w cholerę odcinków!
Wiecie, dla mnie to bardzo fajna pozycja, bo zawiodłem się na innym anime, robionym na fali popularności mangi - Black Cat. Autorzy na chama chcieli to zawrzeć w jednym sezonie - 23 epki - i większość wątków, historii bohaterów, najzwyczajniej w świecie pominięto. Muzyka jest nienajgorsza, ale reszta ma naprawdę średni, okrojony poziom. Aż się prosi, by ta seria miała z max 3 sezony... Choćby motyw Eve nie do końca wyjaśniony, stosunek Black Cata do Sayi, czy choćby Creeda. Zmarnowany potencjał.
Ostatnio oglądałem Bleach <co ludzie w tym widzą?> - do momentu przeniesieania się do Soul Society takie sobie. Potem oglądałem to z prawdziwym zamiłowaiem. Ach, ciach, szast, unik, duży biust jednej z vice-captain, ta, to do mnie przemawia! Nawet mangę przeczytałem jeszcze raz, by być na bierząco. I o ile od tak 210 rozdziału manga jest super-extra-hiper wypaśna <w końcu wątek z białym Ichigo!>, to anime zeszło na psy... Jakieś wampirki <Bantou>, Ishida to laik i chłopiec do bicia <a lubilem go... myśli, w odróźnieniu od jakiś 80% bohaterów>, a w Soul Society pokazał, na co go stać. W mandze oczywiście lepiej jest to rozegrane <kontynuacja wątku jego ojca - "Ty nie miałeś talentu, ja chęci.">. Wogóle sam nie wiem, po co ja to dalej ogladam... Ot, seria padla tzw: wydlużanią na siłę. Po co twórcy wprowadzaja tak idiotyczne wątki, jak te Bantou? Nie mogli iść z mangą za pan brat? A co do ścieżki dźwiękowej - Ichiro no Hana - High and Mithy Colors jest świetne, reszta taka sobie. A przedostatni ending - My Peace - tego się słuchać nie da! Nie tak, jakby te nowe były lepsze... Ech...
EDIT:
Black Lagoon - anime bez większej głębi, z głupią i naiwną jak ciemny ja nie mogę, praktycznie razi swym schematem itd. I to własnie jest w nim najlepsze! Brak wszelkkich dłużyzn, sama kacja i tylko akcja. Jeśli zdarzaja się jakies postoje, to tylko w przerwie na papierosa i drinka w przerwie przerwy pomiędzy strzelaninami itd. Całą historię opowiada nam Rock, były pracownik jedno z koncernów japonskich, ktory podczas rutynowej dostawy przesyłk CD, został uprwoadzaony <powód- bonus w postaci okupu>, przez Bennego <specjalista od komoputerów>, Dutcha <duży afroamerykanin> i Levi - jedną z bardziej mi odpowiadajacych kobiet, zarówno pod względem charakteru, jak i wyglądu. Opening jest całkiem calkiem <szybki, ostry, poświęcony w głównej mierze Levi własnie>, ale ending - taki spokojny, zupełnie nie pasujący do tej bombki anime. W sam raz dla ludzi, którzy chcą sobie popatrzeć, wsłuchać się w szum broni i maja dosyć wszelkich rzeczy, przy któych trzeba się wysilać.
Air Gear - kolejna całkiem znośna manga, przerobiona na całkiem nieznośne anime. Dla dzieci <co o tyle dziwne, że za świetne rysunki kawaii panienek odpowiada Oh Great!>, czyli tandetna fabuła, cukierkowość itd. Akii <czy jak mu tam>, główny bohater 13 letni, po dostaniu w cztery litery, zaczął się interesoac czymś na wzor wrotek <rolek> - tyle, że z silniczkiem odpowiadającym samochodowi! I własicwie o niczym to anime nie opowiada, jak o jeżdzeniu na wrotakch. Takie sobie w sumie - do obejrzenia i jeszcze szybszego zapomnienia.