Chyba jeszcze nie podsumowałem tej gry. W sumie jej nie przeszedłem, ale przypuszczam, że już tego nie zrobię (chyba, że kiedyś będę naprawde zdesperowany).
Final Fantasy X ma swoje plusy, do których niewątpliwie zaliczyć można fabułe (chociaż dalej banda nastolatków musi ochronić planete przed zniszczeniem, to jednak jest to jakiś świeży powiem z tego kierunku). Plusem jest też niewątpliwie grafika, chociaż ja osobiście się na pare przekłamań i przykrych błędów natknąłem (moja słynna "ucieczka Auron'a" np.). System Sphere Grid'a jest ciekawy, ale bądź, co bądź, kaszana z niego wyszła i dałoby się go skonstruować lepiej. Chociażby z tego względu, że kiedy człowiek chciał sobie jakoś sensownie nabić level, aby się spróbować z jakimś bossem z wyższej półki, to ta gra robiła się tak śmiertelnie nudna, że padałem na ryj przed konsolą i jęczałem. Muzyka jest lipna IMO, całość ratuje tylko Suteki Da Ne i At Zanarkand, ewentualnie jeszcze pare kawałków (Hymn of the Fayth...). Kreacje bohaterów może i nie są takie złe, ale ssą totalnie w wypadku main heroes'ów. Może się czepiam, bo już mam nie te lata i ta gra nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak mogłaby zrobić, gdybym był o połowe młodszy, ale kogo my tam mamy? Tidus'a, kolejnego bohatera z tektury, z przyklejonym uśmiechem i włosami postawionymi na żel, który ma charakter tak nijaki, że człowiekowi się niedobrze robi (drugi taki jest Sora z KH, zupełna kserokopia Tidus'a... albo odwrotnie). A Yuna... brrr... boże zlituj się, Yuna to jest koszmar. Jak słyszę jej anemiczny głos, te zwalające z nóg teksty (EMO nabiera w tej grze nowego wymiaru niemalże), cała ta cholera filigranowość Yuny sprawia, że aż mam ochote zdzielić ją siekierą. Dziewczyna jest poprostu przykra, jeszcze takiej nie było w całej historii Final Fantasy i mam nadzieję, że nie będzie.
Podsumowując: Final Fantasy X jest mocno przereklamowany, człowiek słyszał o tym tyle dobrego, że nie trudno jest się zawieść. Ma oczywiście ładną grafike i wyobrażam sobie, że jest w niej wiele rzeczy, które mogą się podobać, w szczególności w pierwszej połowie gry, kiedy gra się faktycznie przyjemnie. Potem to jest albo szybkie ubicie bossa albo męka przy nabijaniu sphere.
Moja ocena: 6, obiektywnie patrząc niech będzie 7
nie wolno zniechecac ludzi do gry którą nawet nie grali
Jeżeli grasz na oryginałach, to lepiej nie kupować gier w ciemno, ale lepiej sprawdzić, czy zakup jest opłacalny. A czytając oceny innych osób właśnie to robisz. Jeżeli ktoś cię zniechęca, to widać ma ku temu powody. Wtedy należy się zastanowić pare razu nad zakupem. Nie, że nie wolno zniechęcać, ale nawet trzeba zniechęcać, jeżeli gra jest naprawde beznadziejna (korzystając z okazji: nie ściągajcie Romancing SaGa: Minstrel Song [bo kupić i tak nie kupicie]. Właśnie was zniechęcam).