SCENA XXXI
(Toruń - mury miasta)
Osoby: Ojciec Dyrektor, Aleksander Andersen,
ODR: Czy przygotowania do obrony Torunia zostały poczynione ojcze Andersen?
ANDERSEN: Ależ oczywiście ojcze dyrektorze. to stado drechów czające się za Wisłą nie ma szans w starciu z elitarnymi oddziałami naszych moherowych beretów
ODR: To dobrze ojcze Andersen. Rozumiem, że nasze tajne bojówki czekają w ukryciu?
ANDERSEN: Tak. Samobójcze Oddziały Moher-Kamikadze-One czekają w kanałach na nasz sygnał. Gdy go dostaną wyskoczą z ukrycia i zaatakują. Samobójcze ataki powinny wywołać niemały popłoch wśród drechów. a wtedy ich zgnieciemy i pozbędziemy się dresiarstwa raz na zawsze.
ODR: Dobrze, dobrze, bardzo dobrze, widzę, że o wszystko się zatroszczyłeś ojcze Andersen. Cieszy mnie to. Już niedługo zawładniemy nad tym krajem. a wtedy na maturze będzie tylko religia. A w radiu będziemy nadawać tylko pieśni religijne i muzykę organową. A potem przejmiemy władzę w Europie. A potem na świecie. a gdy przyjdzie mój czas zostanę nowym papieżem po czym ogłoszę się nowym bogiem. i nikt mnie nie powstrzyma.
ANDERSEN: Wiem ojcze dyrektorze. chyba między innymi dlatego rozbiliśmy bojówki samozwańczej armii squarezone.
ODR: To prawda. Ale nie zapominaj o jednej, bardzo ważnej sprawie. Musimy wyciągnąć z tego całego Tantalusa miejsce ukrycia materii. dzięki temu i magicznemu zaklęciu poznanego przeze mnie z zakazanych ksiąg ukrytych głęboko w podziemiach mej rezydencji uda mi się stworzyć eliksir nieśmiertelności. a wiesz co to oznacza? Moherowe babcie będą mi służyć po wieki. a ja po wieki będe rządził tym światem.
ANDERSEN: wspaniały plan ojcze dyrektorze.
ODR: A tak w ogóle ojcze Andersen - gdzie jest Cloud?
ANDERSEN: Próbujemy to cały czas ustalić. ale po co taka wiadomośc ojcu dyrektorowi?
ODR: Cierpliwości ojcze Andersen. Nie wszystkie karty odsłonię od razu. Nawet ja osobiście mogę mieć asa w rękawie, o którym Ty nie będziesz wiedział Andersen. Znajdź mi Clouda. Jest mi na gwałt potrzebny.
ANDERSEN: Jak sobie życzysz ojcze dyrektorze...
ODR: Acha i jeszcze jedno - zrób co w Twojej mocy aby Tantalus wreszcie mi wyśpiewał miejsce ukrycia materii....
SCENA XXXII
(Czarnobyl)
Osoby: Hisoka, Smog, Musiol, Glenn, Raziel, Demiforce, Oceroberts, Gipsi
MUSIOL: Tak więc Gipsi, znaleźliśmy Cię.
GIPSI: Tak więc Musiol znaleźliście mnie. Tylko tak z czystej ciekawości zapytam - po ch**a mnie szukaliście ??
MUSIOL: Nie wiem, ale nasz skład cały czas próbuje ustalić tą ważną informację. Prawda chłopaki i His... eee ... chłopaki ??
SMOG: Naturalnie
OCEROBERTS: W rzeczy samej
GIPSI: No dobra. I co tam żeście ustalili ? Tylko pośpieszcie się Maćki, bo mi tam Gackt czeka, wino brzoskwiniowe ciepłe się robi i takie tam. Nie mam czasu za dużo, wiecie, show buissnes i te sprawy.
RAZIEL: Ta, wiemy. Szoł biznes to CZAD...
GLENN: Gipsi, od kiedy Ty się zrobiłeś taki komercyjny chłopak?
GIPSI: Dobre pytanie. Nie wiem. Namyśliliście się już ziomki?
SMOG: Tak. No więc jako jedna z nielicznych osób, której koncentracja i wnikliwa analiza zaistniałej sytuacji pozwala na trzeźwą ocenę, miałeś mieć plan.
GIPSI: Że jak? Piliście coś, czy jak??
SMOG: Ie, my tylko robiliśmy to, bo Serdż i jego żółwie nam tak podpowiedziały. A że nie mieliśmy żadnego planu, to udaliśmy się na poszukiwanie Ciebie.
GIPSI: Dobra ziomus, zwolnij, powolutku, spoko-luźno. że jak? jaki plan? Co wy braliście, bo chcę to samo, niezaleznie co to było...
MUSIOL: To nie tak. Bo żółwie Serdza...
GIPSI: Znów zaczynacie o jakichś zółwiach... Chcecie bym was traktował poważnie?? To skończcie gadać mi tu o jakichś żółwiach, a mówcie z sensem. Ja jestem poważny człowiek interesu. Ja robie w Show Buissnesie.
RAZIEL: Nie ma co, ale czad....
SMOG: ....whatever.
MUSIOL: Oki - sytuacja wygląda tak - moher porwał Tanta. Musimy go odbić, ale nie mamy planu... no i myśleliśmy, że Ty nam pomożesz.
GIPSI: Plan aby Tanta odbić ?? A sami nie umiecie myśleć ?
SMOG: no pewnie że umiemy.
GLENN: Po prostu ty jesteś taki mąąądryyy i mieliśmy nadzieję, że wymyślisz najbardziej optymalny i zadowalający wszystkie strony plan...
GIPSI: How Glennish... oki, mój plan jest taki - znajdźcie sobie środek transportu powietrznego, zróbcie desant, taki ze spadochronami i już. dalej dacie sobie radę.
MUSIOL: NIezły plan... tylko własnie nasz sodek transportu powietrznego się rozbił.
GIPSI: A to już nie mój problem maćki. narka, bo muszę spadać. Gackt czeka i wino też. narka, pozdro 600 joł. (wychodzi)
MUSIOL: Grejt. I co teraz robimy?
SMOG: Najpierw to my się do Polski dostańmy.
GLENN: His, co Ty na to, bo milczysz, od kiedy tylko z Gipsim zaczęliśmy gadać...
HISOKA: Nic. po prostu Tant to wasz problem. Ja się pisałem(am) na zabijanie moherów, na nic więcej. jak chcecie go ratować - to załatwiajcie sprawy organizacyjne sami, ja się w to nie mieszam.
SMOG: ....whatever.
DEMIFORCE: A mnie się czemu nikt o nic nie pyta? NIe lubicie już mnie?
GLENN: NIe fikaj Demuś. Podpadłeś His i teraz Ciebie nikt nie lubi.
DEMIFORCE: Nie to nie... a już chciałem wam załatwić jakiś środek transportu..
GLENN: A więc Demiuś, czy już mówiliśmy Tobie jak bardzo Cię lubimy....??
SCENA XXXIII
(podkop Clouda)
Osoby: Grzybek, Cloud
GRZYBEK: Te, Cloud, długo będziesz jeszcze te podkopy robił??
CLOUD: Tak długo, aż miniemy wisłę, drechów i się do Torunia nie dostaniemy.
GRZYBEK: No wiem, ale wiesz, pomyślałeś może o tym, że później ten podkop drechy wykorzystają i się do Torunia naszymi śladami dostaną ??
CLOUD: Śladami to nie... zatarłem ję tamtą gałęzią (pokazuje na ułamanągałąź od sosny)
GRZYBEK: A jak tak to spoko. Może nie znajdą wejścia do tego podkopu. i góry piachu co tam zalega i napewne nawet dla najbardziej ślepej babci jest widoczna bez użycia okularów.
CLOUD: Grunt to dobry plan, co nie ?
GRZYBEK: No ba
CLOUD: Dzięki za zrozumienie
/nagle/
Grzybek zrywa się na równe nogi, łapie łopatę i wołą
GRZYBEK: Stój kto idzie! Nie ruszaj się bo strzelam!
BARRET(wchodzi):Cloud, kochanie, nareszcie Cię znalazłem
CLOUD: O nie, to znowu Ty...
BARRET: Tak to ja najdroższy, przyszedłem po Ciebie. Wiem, że ostatnio między nami nie układało się zbyt dobrze, ale możemy jeszcze wszystko naprawić. nasz związek da się uratować
CLOUD: Nie da się. Barret, ja już nie jestem pedałem. Ojciec dyrektor mnie uleczył. ja teraz lubię tylko cnotliwe panie, które myślą o modlitwie a nie o seksie. przykro mi....
BARRET: ranisz me uczucia Cloud... ale nie mogę kochać nikogo oprócz Ciebie. zabierz mnie do tego ojca dyrektora, niech mnie też uleczy, bo moje życie własnie straciło sens...
CLOUD: dobra. ale najpierw skończmy ten podkop.
BARRET: Bez problemu. mam nową nakładkę na moją rękę. nazywa się "uniwersalny kret 2005" na pudełku było napisane, że to najnowszy ukraiński zestaw do wykonywaia podkopów i sprawdza się w każdej sytuacji i w każdych warunkach pogodowych
GRZYBEK: A po co nam pogoda, skoro i tak robimy pod ziemią ?
BARRET: Nie wiem. ale tak pisało na opakowaniu
CLOUD: mniejsza z tym Barret. bierz się do roboty....
za wszelkie literówki, ortografy itd przepraszam, ale pisałem patrząc na klawiaturę, nie na monitor i nie kontrolowałem treści na bieżąco
zdrówka życzę