Scena XXXVII
Las nieopodal Torunia
Osoby: na razie nikt
(mamy sobie ładny pusty las - sarenki, wiewiórki, wróble i inne ptaszki - no i ta leśną sielankę rozprasza lądujący dropszip; z dropszipa póki co wysiadają 3 osoby - Hisoka, Musiol i Smog)
SMOG: Oki, stąd juz niedaleko do Torunia. Jaki mamy plan His?
HISOKA: Jak to jaki - wyslemy kogos na zwiad, aby nam zdał relację co i jak i aby unieruchomił rydzowi alarm. i wtedy robimy nalot i desant z powietrza.
MUSIOL: Niezły plan. Tylko kto zrobi rekonesans.
OCEROBERTS(wychodzi z dropszipa): Jak to kto? Snayk pójdzie.
HISOKA: Kto?
OCEROBERTS: No Snayk, a kto. Tam przeca stoi(pokazuje na Smoga)
HISOKA: A od kiedy Smogu nazywa sie Snayk?
SMOG: Ja mam wiele imion. Ale najpopularniejsze to Smogu.
HISOKA: Niech ci tam będzie. Dasz sobie radę?
SMOG: Kto...ja? Jasne, ze dam sobie radę. Nie takie rzeczy się robiło.
MUSIOL: Oszczędz nam szczegółów....
SMOG: Jeszcze nic nie powiedziałem. Ale dobra, oszczędze/do Robertza na ucho/Uważajcie na Musiola, jakiś lewy jest. czyta w myślach
OCEROBERTS(ryknął): A to sukinkot!!!
MUSIOL: Kto taki?
OCEROBERTS: Marv.
MUSIOL: Ja bym powiedział, ze dałn, ale co mi tam.
OCEROBERTS(do Smoga na ucho): Coś lipna ta Twoja teoria.
SMOG: Whatever. Oki, ja ide na renesans
OCEROBERTS: Rekonesans Smogu, rekonesans.
SMOG: Jak zwał tak zwał. His, jaki sprzęt dostanę?
HISOKA: Musiol, co on ma wziąść? Bo ja sie na Snaykach nie znam.
MUSIOL: Paczke fajek. i tyle. Reszte musi zdobyc w bazie wroga.
SMOG: Ze niby dorwę jakąś babcię, zabiorę jej grzebien i będe moherowe berety czesał? Zapominacie, ze moherowe babcie to oddziały Kamikadze?
MUSIOL: To co z ciebie za Snayk?
SMOG: Nowoczesny.
MUSIOL: Ale jak Ci damy Socoma, to to juz będzie czit.
SMOG: To dajcie mi Desert Eagle'a. To wtedy nie będzie czit.
HISOKA: Ej, panienki, wy tu w MGSa gracie, czy wysyłacie Smoga na zwiad? Dajcie mu jakąś kampę, spluwę i paralizator 220V i po sprawie.
MUSIOL: A to juz raczej będzie ten no, Syfon Fajter.
SMOG: Whatever(poszedł na dropszip i wrócił z bronią).
HISOKA: Gotowy?
SMOG: Ta, moge ruszac. Jak skończę mą robotę, to jak się mam z wami skontaktowac?
HISOKA: Po prostu wysadz radar w powietrze. i my juz będziemy wiedziec co i jak.
MUSIOL: A jak cos mu sie stanie?
HISOKA: To za 4 godziny zaatakujemy bez względu na sytuację.
SMOG: To po co się z radarem bawic?
HISOKA: Zeby nasza operacja miała chociaż posmak wojskowej roboty, a nie smierdziałą z dala amatorszczyzną. Jak potem będą nowe podręczniki do historii pisac, to wiecie jaki będziemy mieli prestiz? Dzieciaki w gimnazjum powiedzą - "no, ci to mieli głowę na karku" - i nikt nie wyzwie nas od band amatorów.
OCEROBERTS: Ej, to jak mamy byc w podręcznikach od historii, to ja poproszę o moją podobiznę na okładce. Wtedy więcej pań zauroczonych urodą boskiego Robertza kupi podręcznik dla samej okładki i oprawi okładkę w ramkę i powiesi nad łózkiem i będzie się do mej podobizny modlic.
MUSIOL: A co z podręcznikiem?
OCEROBERTS: A kogo podręcznik obchodzi?
SMOG: Heh. Oki, ja się odmeldowywuję i ruch... ee... ruszam.
HISOKA: Oki, to spadaj.
SCENA XXXVIII
Skraj lasu nieopodal Torunia.
Osoby: Smog
Smogu doarł na skraj lasu. W sumie nie wiadomo jakim cudem narafił na zamaskowane przejście Clouda i Grzybka. ale natrafił na nie i wszedł do środka. ostroznie się skradając szedł przed siebie, by nikt go nie złąpał, wykrył, namierzył, czy co tam jeszcze chcecie. w kazdym razie prebył tak kawał drogi i dotarł do miejsca, gdzie podkop łączył się z kanalizacją miejską Torunia. Smogu był już pod miastem. W ciszy chciał poudawac Snayka i zapalił fajka, ale zaraz go wypluł, bo zapomniał, ze ta część niego, która nie była Snaykiem była niepaląca i nie nawidziłą fajek i mrodu tytoniowego. No i póki co ta część była górą, a Snayk bokiem. dołem szło smogowe zło. Zło było złe, bo szło po kolana w sciekach, a ta lepsza część smoga która zaczynała się powyżej kolan i trwała do samej głowy nie szła w ściakach. w końcu Smogu znalazł drabinkę do góry i podniósł delikatnie właz. rozejrzał się. Ulica była pusta. A skoro nikogo na niej nie było, to Smogu szybko wydostał się z kanałów i udał się do pierwszego lepszego budynku. Pech chciał, ze trafił do monopolowego. Większy pech sprawił, ze sklep nie był pusty. za barem siedział ktos i chlał co popadło. Smogu przyjrzał się plecom chlejącej osoby i oczom nie uwierzył. ale musiał. Te plecy rozpoznał by wszędzie. to były JEGO plecy. tylko ON miał tak charakterystyczne plecy. Ten, którego imienia nie wolno wymawiac. Smogu nie wnikał, co on tu robi, więc zostawił go w spokoju i ruszył dalej. I pech chciał, ze na zakręcie wpadł na kogos... ku jego zdziwieniu to nie była żadna moherowa babcia.
SMOG: Eeeee.... Tamiko? WTF, co ty robisz tu?
TAMIKO: Poluje na zue suoneczniki. A ty co tu robisz? Jestes z nimi w zmowie?
SMOG: A gdzie tam. Ide ....(genialny diaboliczny plan zdobycia ludzkiej tarczy)... zniszczyć suonecznik-mackę... ee, tfu, matkę. No ten wielki talerz co króluje nad miastem.
TAMIKO: A więc mamy takie same cele. A więc mozesz mi pomóc. Ja zniszczę wielkiego suonecznika matkę, a ty będziesz moim giermkiem.
SMOG: Obra, moze być. A skoro juz tu jestes od jakiegos czasu i polujesz na suoneczniki - nie wiesz co się dzieje, ze ulice takie puste?
TAMIKO: Hm... bo babcie walczą z drechami oblegającymi miasto? patrole na ulicach to rzadkość, a jak juz są, to liczą 3-4 osoby i tyle.
SMOG: łeeee.... bułeczka z masełkiem. to idziemy zniszczyć radar eee...radę suoneczników i suonecznik matkę
TAMIKO: Się wie.
I ruszyli zniszczyc suonecznik matkę.po drodze były jak w kazdej produkcji amerykańskiej w stylu Desperado sceny łózkowe, ale oszczedze wam tego. zamiast tego dojdziemy do momentu, gdy Smogu i Tamiko dostali się przebijając się przez 3 partole babć do budynku radarowego. Ten w przeciwieństwie do ulic był dobrze strzeżony. ale nie przez babcie. to byli raczej... no spróbujcei wyobrazić sobie połączenie sutanny z strojem ninja. no to juz wiecie. oddział księży ninja to nie były przelewki. na swoje szczęscie Smogu miał kampę. zdjął kilku księzy i wszystko by było ładnie, gdyby nie fakt, ze gołąb my nagle nasrał na lunetę i to akurat w momencie strzału. Smogu chybił, a niedoszła ofiara podniosła alarm. Gdy nasz snajper amator wyczyscił juz lunetę było za późno - 14 księży ninja stało przed nim i Tamiko.
SMOG: Cholercia, przesrane mamy. nie umiem za bardzo walczyć wręcz.
TAMIKO: No ja tez.
Księża ninja juz mieli ruszyc i zaszlachtowac niedoszłych zamachowców, ale nagle znikąd pojawił się Andersen i powstrzymał księży.
ANDERSEN: Tak więc boskie dziecie, wreszcie ci się udało. więcej w tobie zaradnosci niz się spodziewałem
TAMIKO: Dość juz tego. NIe będziesz nas torturował
ANDERSEN: Torturował? Głupia dzeiwczyno, w ogóle nie rozumiesz tego co robię, prawda?
TAMIKO: Nie obchodzi nas to. Pozwól nam Odejść.
ANDERSEN: Nie teraz! Nie kiedy jestem...
SMOG: ENOUGH!! Starczy tego Baldura dwójki! Jak chcecie grac, to grajcie, ale darujcie sobie.
ANDERSEN: Nieważne. Poddajcie się. Nie macie zadnych szans.
SMOG: No niby nie. Ale jedna rzecz mi się uda
Smogu wziął granat i rzucił w radar. to był niezły rzut. ale nieudany. w powietrzu pojawił się jakis osobnik, kopnął granat i znikł. Po chwili zmaterializował się obok Andersena. miał na sobie maskę
ANDERSEN: Swietna robota mój sługo.
TAJEMNICZY OSOBNIK W MASCE: Na rozkaz mój panie.
SMOG: Kurwensja.
TAMIKO: Smogu, giermku mój, zrób cos.
ANDERSEN: Mam propozycję - jesli smogu pokona wręcz mojego sługe pozwolę wam zabrac Tanta i odejść. Co wy na to?
TAMIKO: Jakiego Tanta? ja tu suonecznika-matkę przyszłąm zniszczyć, a nie jakies Tanty ratowac.
SMOG: Tamiko, uspokój się /do Andersena/ przyjmuję wyzwanie
ANDERSEN: Doskonale...
Po chwili księża ninja zniknęli. Andersen i Tamiko odsunęli się na bok. Został tam Smogu i osobnik w masce. zaczęłą się mordercza walka wręcz, przy której wymiękaja nawet walki Snejka z Metal Gaerami w MGSach, a Soul Calibur to niewinna bijatyka, a Mortal Kombat - to gra dla dzieci i zakonnic. po prostu krew się lała, kości się łamały, a inne rzeczy tez siędziały. w kazdym razie smogu dostawał w dupsko. no to by zyskać na przewadze wyciągnął zza majtków Socoma co go tam chował i wystrzelił typowi w masce prosto w twarz. typowi nic się nie stało, ale spadła mu maska. i ku wszelkiemu zaskoczeniu Smoga zobaczył on tam twarz...
SMOG: Tant?! WTF?!
nim zdążył cokolwiek zrobić Tant znokautował go jednym silnym i mocnym ciosem.
ale na szczęscie Tamiko udało się korzystając z zamieszania zniszczyć radar, of koz mysląc, ze niszczy wielkiego suonecznika matkę...
mam nadzieję ze bardziej opisowa scena nie przeraza nikogo no i mniej humoru moze jet, ale musiałem jakos akcję pchnąc i dostac się wreszcie do Torunia :F