Nudzi mi się jak cholera, z domu wyjść nie mogę i w sumie nie mam co robić. A raczej nic konstruktywnego mi się nie chce. Spałem sobie do późna i postanowiłem zrobić taki dzień bezowocny.
Przeglądałem moje stare posty na tym forum, tych pierwszych nie ma, nie zachowały się, pierwsze jakie są to te z 2004 roku, w sumie wtedy tak zahaczyłem się konkretnie na tym forum i jakoś zostałem. Było to pośrednią i bezpośrednią zasługą kilku osób. Ganza pewnie już tu nie uświadczycie, zresztą - o dziwo - chłopak wyszedł na prostą (wyleczył się z giercowego nałógu), dba o siebie i praktycznie nie ma go przed kompem, co mu się paradoksalnie podoba. Oczywiście nie porzucił starych nawyków, tylko że teraz pisuje do gazetki studenckiej. Przesłał mi nawet próbkę swojego warsztatu, niestety porzucił styl OGL ..
Ale nie o ganzu miałem pisać. W każdym razie przejrzałem te posty, łącznie cztery lata, jestem tutaj obecny rocznikowo z pięć, z dość poważnymi przerwami i dużo się przez ten czas wydarzyło. W waszych życiach pewnie też, w końcu to pierwsze lata wchodzenia w dorosłość, pierwsza zmiana trybu życia, choć niektórzy tutejsi studenci mają na tyle dobrze, że mieszkają w miejscu studiowania. To na pewno przyjemna rzecz, budzić się we własnym domku, nie musieć użerać się z właścicielem bądź współlokatorami, nie myć wanny po umyciu się i ogólnie mieć burdel we własnym pokoju...
W mojej głowie przez te lata zmieniło się naprawde wiele. Zawsze była jednak tendencja do uważania swoich wyborów za te najsłuszniejsze i najmądrzejsze, choć często bywały one nieracjonalne - ale dyktowany potrzebą chwili, kaprysem bądź nadmiernym egzaltowaniem się emocjami i folgowaniem tymże, dokonywałem najgorszego z możliwych wyborów. Uważam, że największą wadą czlowieka jest głupota, ale chyba każdy z nas jest obciążony tą wadą i nie ma na to lekarstwa. W przypadku ważnych wyborów w naszym życiu nigdy nie jesteśmy do końca racjonalni. Pewnie można trenować jakoś wyciszanie uczuć i emocji, ale czymże jest życie bez nich? Nadmierna uczuciowość czy emocjonalność też są niewskazane.. najważniejszy jest ten złoty środek.
Dziwne koleje losu sprowadziły mnie na to forum, na którym od początku nie miałem raczej racji bytu, wszak jest ono ściśle tematyczne. Ale większść z was i tak mi tutaj nie pasuje. Zresztą podziwiam ekipę redakcyjną, że chce wam się coś robić dla kogoś za darmo. Miałem kiedyś fazę na zrobienie stronki z recenzjami japońskich starych filmów (samurajskie+yakuza), napisałem nawet parę recenzji, zerżnąłem od kogoś oprawę graficzną (hehe) i uruchomiłem na parę dni, ale potem uznałem, że właściwie to :
po co?. Tyle pisałem o zmianach, ale to się we mnie nie zmieniło. Jakiś bliżej niedookreślony ogół społeczeństwa, docelowi i anonimowi odbiorcy nie są dla mnie kimś, dla kogo mógłbym poświęcić czas, część swojego życia. Ja wchodzę tutaj sam już nie wiem.. z przyzwyczajenia, uzależnienia.. w każdym razie coś mnie pcha co dzień co jakiś czas, aby kliknąć w historii w "squarezone.pl" i zajrzeć, kto jest autorem tej jednej odpowiedzi w Total Offtopicu. Pisałem, że nie pasujecie tutaj, ale to chyba przez ten czas, który tutaj jestem, większosć z was utraciła stereotypowe postrzeganie powodowane moim pierwszym wrażeniem i każdy z was nabrał trochę osobowości, choć bardzo mało piszecie o swoim życiu prywatnym(chociaż Tant zawsze dzielił się swoimi historiami a i smogu często także). Dzisiaj PPMSZ zapodała linka do swojego profilu na naszej - szkapie no i w sumie dziwnie się oglądało ją jako nie-ppmsz, tylko osobą z imienia i nazwiska. Nie że nie wiedziałem, że w realu jest kimś innym niż ppmsz, ale jednak.. potem znalazłem w jej znajomych musiolika, piękną jubilatkę (och dobrze wiesz, że życzę Ci wszystkiego najlepszego pomimo tego co napisałem powyżej, tylko częsciej wpadaj [i zapodawaj fotki z mojego ulubionego cyklu
]), smoga. (Tanta nie znalazłem.. ). Ciekawie byłoby was poznać tak w realu, bez tych głupich nicków, bez tej całej otoczki komputerowej i nie patrząc cały czas w monitor tylko w żywe oczy i posłuchać prawdziwego głosu a nie składać szybko literki i odczytywać zawarty w nich przekaz. Wahałem się też nad dodatniem w/w osób do moich nielicznych znajomych na n-k. Bo zasługujecie na to na pewno, spędziłem z wami wirtualnie dość sporo czasu (zmarnowanego
) i bez wahania, ktokolwiek z kim bym tyle przesiedział np. w mamrze miałby nie tylko status znajomego, ale i dobrego znajomego. Tylko właśnie.. Czy my się w ogóle znamy? I proszę nie odczytywać tego pytania, jako sztampowego zbycia kogoś jak to się na ulicy nie chcemy przyznać do znajomości z jakąś osobą. Po prostu, choć zawsze uważałem siebie za otwarty umysł i wolnomyśliciela, to w kwestii relacji międzyludzkich (i wielu innych) wciąż siedzi we mnie konserwa straszna i znajomość z wami.. czy nawet ze wspomnianym w powyższych liniach ganzem (którego znam wirtualnie sześć lat) nie wiem jak tak naprawdę sklasyfikować? Choć widziałem tyle zdjęć smoga, w przeróżnych konfiguracjach to pewnie miałbym problemy z rozpoznaniem go na ulicy.
Jak myślicie.. znamy się?
Napisałem dziś do tanta, jako że niedługo zostanę dłuższym lokatorem w gdańsku, że chętnie bym się z nim zobaczył, bo ciekawy jestem jaki jest ten Tant. Często wydawało mi się, że myśli bardzo podobnie do mnie, a często że tak odmiennie. Z chęcią spotkałbym się z większością z was (a zwłaszcza pięknych użytkowniczek z tematu "Nasze zdjęcia", które ostatnio nie łagodzą posuchy w moim sercu). Nie jest to żadna propozycja zjazdu, bo pewnie większość z was by spękała, ja pewnie też czułbym się z początku trochę zażenowany.. bo właśnie.. Znam was, czy nie znam?
tl;dr - to co? robimy dzisiaj jakieś spotkanko na skajpie?
wpadnijcie na tego polczata, niech tylko tant zapoda linka, bo ja zapomniałem.