jakieś 40 minut temu do domu wpadł wujek, po szklankę wody, był tak zdenerwowany, ze nie był w stanie się wypowiedzieć. woda nie była dla niego, tylko zakrztuszonej dla osoby w samochodzie, która mogłabym przysiądz, była nieprzytomna. wujo wyrwał samochodem na pełnym gazie, szczęście w nieszczęściu, był kierowcą karetki i umie szybko jeździć, pogotowie też jest 5 minut drogi stad. chociaż jak sobie pomyślę o niedotlenieniu mózgu, 5 minut to w c***j dużo.
jeśli to byla ciocia Basia, i jeśli temu aniołowi w ludzkiej skórze coś się stanie, to przestanę kompletnie wierzyć w jakiekolwiek nadprzyrodzone istnienia na tej Ziemi.
więc jakby ktoś miał sekundę, to niech pomyśli sobie "wszystko będzie w porządku"
boli mnie żołądek
Edit: na szczęście, wszystko skończyło się ok, brak kilku faktów spowodował, że prawie spanikowalam. to byla wuja siostra, też równa kobita, nikomu nie życzę takich przygód.