Wczoraj kuźwa walczyłem z masakrycznym bossem w FFX'ie... koleś się pojawia po wyjściu z Mt. Gagazet, kiedy już prawie wchodzimy do Zanarkandu.... taki smokopodobny szary skurczybyk... damn.. nie dość, że ataki fizyczne i magiczne odbierają mu tragicznie mało, to jeszcze nawet Overdrive'y odbierają mu góra 3000 (koleś ma 40k). Na dodatek koleś ma ciągle Haste założone (jak mu się zdejmie, to sobie automatycznie zakłada), robi przerąbane ataki statusowe na cały team ( w tym Confuse i Sleep) i ma nieprzyjemną tendencje do leczenia się Curagą (10k HP sobie odnawia), co jakieś dwa moje ruchy..... geez... dawno się z kimś tak trudnym nie biłem..... i żeby było śmieszniej, to nie położył go kozacki Auron, czy Tidus.... nie... zniszczyła go anemiczna Yuna w towarzystwie tragicznie słabej w statystykach Rikku... po tej walce doceniłem potęgę Aeonów heh...