Death Proof Tarantino- film składał się z dwóch części:
pierwsza: opowiada histrorię 4 przyjaciółek, które jadą do klubu się zabawić zanim wyjadą nad jezioro do jednej z nich na weekend bez facetów. Oczywiście napite, zaćpane wydają się łatwym celem praktycznie dla wszystkich. Np. dla napalonychfacetów serwujących drinki czy seryjnego mordercy w starym , warczącym aucie.
druga : znowu mamy 4 dziewczyny. Tym razem panienki przybyły do ameryki i wpadają na pomysł,żeby przejechać się tru amerykańskim wozem "z dodatkową adrenaliną".
Pierwsza częśc jest raczej mroczna, brudna i nastawiona bardziej na niezłe dupy niż fabułę. A panienki rzeczywiście ładne. Najfajniejszajest chyba "butterfly" [z wyglądu] i tama murzynka....mulatka....nie ważne-ciemniejsza. Pozostałe dziewczyny wyszły przy nich blado. Grają-średnio. Najlepiej poszło murzynce i blondyneczce "nie z paczki". Ta ostatnia była średnia jak chodzi o postać,ale za to dobrzezagrała . No i jej finalna scena była jedna z najlepszych w tej części.
Druga część zdecydowanie lepsza niż poprzednia.Bardzo dobre aktorki, świetnie zagrały, choć były brzydsze niż poprzednie, to miały charakter i ich wygląd dużo bardziej pasował do osobowości:
Zoe-IMO najlepsza postrać z całego filmu. Średniej inteligencji, dowcipna, wesoła, nieodpowiedzialna, szalona...i jeszce pare innych epitetów się nasówa. Poza tym miała świetny troche skrzekliwy głos i akcent[akcent tylko świetny, bez "skrzekliwy"]
Kim-druga w "topach". Twarda i czarna. Miała bardzo dobry "wyskok" w jednym momencie i zmieniła bieg wydarzeń. Poza tym aktorka miała dobrą mimikę.
Czarna na "A"-chyba najładniejsza z tych dziewczyn. Ciekawa na początku, później daje się przytłoczyć i potem stajesię znowu bardziej interesująca.
Lee-głupiutka szatynka. Młodziutka aktoreczka o IQ pompona chirliderki. Ale przynajmniej humorystyczna postać. Rola od aktorki niewiele wymagała , więc zagrała dobrze.
Obie części łączy postać Mike'a. W tej roli Kurt Russell. Wkażdej z nich miał inny image i zmiana w pewnej chwili stała się szokująca. Szczególnie,że pierwsza już nas do niego "odpowiednio" nastawiła. Kurt zagrał dobrze, podobał mi się jego styl jako postaci. Był bardzo wiarygodny i fajnie zrobiony [szczególnie ta blizna miała jakiś taki urok]. Tyle,że w tym filmie było mocno widać jak się postarzał [za macho już go pomylić nie można patrząc po posturze].
Muzyka-bardzo dobra. Pasująca do tego co się dzieje na ekranie,ale również świetna do słuchania solo.
kostiumy-takie raczej zwykłe stroje. W pierwszej części przewarzają zwykłe ciuchy. W przypadku niektórych pań ubcisłe i seksowne zwykłe ciuchy. Bohaterki drugiej części były bardziej "modne". Lee była w stroju chirliderki ["bo akurat kręci film o chirliderkach i gra jedna z nich XD"], Kim bardziej wojskowa nigga-dupcia, Ta na "A" jest ubrana modnie-śmiesznie, a Zoe wygodnie i zwyczajnie.
Kurt stroje ma 2-jedne jak z innej epoki-srebrne, "kosmiczne " wdzianko. Niewypał,ale tak miało być, więc się nie czepiam. Drugi strój znacznie bardziej"bad ass" i dużo bardziej mi się podoba.
Efekty specjalne-miały miejsce głównie przy "makabrze"...no i makabra przyzwoita XD
Ogólne wrażenie-dla tej drugiej częsci na prawdę warto iść-chwilami cholernie emocjonująca, chwiami cholernie śmieszna. Na prawde ludzie parskali w kinie, a po seansie co poniektórzy klaskali...zresztą dali świetny ending. Bardzo dobre kino i serdecznie polecam.