No jak kot się wścieknie to może być różnie. Parę miesięcy temu wychodziłem rano z domu i mi wyskoczył na klatkę. Nie miałem czasu na pierdzielenie się, więc zacząłem go gonić, a on wleciał na samą górę. Złapałem bezpardonowo, zaczął się szamotać ale pomyślałem trudno, objąłem mocniej i leciałem na dół. Tak skubany się szarpał, że rękę miałem całą we krwi ale nie puściłem, wrzuciłem go do chaty, zgarnąłem jakąś szmatkę i leciałem, bo i tak byłem spóźniony. Oj, to nie był przyjemny dzień. W sumie moja wina bo mogłem go złapać w inny sposób, ale nie sądziłem, że może mnie tak załatwić.