Ach, jak ja kocham spać! Robisz co chcesz, nie masz żadnych ograniczeń, po prostu pełny luz, chipsy i orzeszki. Oczywiście, prawdziwa jazda zaczyna się wtedy, gdy jako tako panujesz nad tym, co ma ci się przyśnić, czy to przez autosugestie, autohipnoze, badź LD i RT. Fakt, że wtedy mozesz mieć nieco "zakręconą" jazdę <śniło wam się kiedyś, że zombie chcą was zabić we własnej szkole, a potem następuje Apokalipsa? Nie? No właśnie>. Najlepsze sny, które do dzisiaj pamiętam to te, w których można by rzecz, znajduje swoją drugą połowę <pamiętam, jak raz, by takiej dziewczynie jednej zaimponować, rzuciłem się sam jeden na całą armię pewnego państwa i oczywiście wygrałem>, bądź tzw: maratony senne <byłem wtedy młody - ale przez cały, cholerny tydzien, ciągle śniło mi się, że ktoś chce mnie zabić.. brr.. przeważnie to były postacie z jednego horroru, ale to był taki okres, że wiesz, że śnisz>. Czasami, kiedy się przyśni własna śmier i ta "pustka" później, to mozna się przerazić, ale to zależy od śniącego <w moim przypadku zaowocowało to tym, że niewazne, kiedy się umrze, ale jak się umrze>. Albo najgorsza mozliwa schiza: poprawianie jednej akcji we śnie <np: rozmowa z kimś, potem ucieczka, czy strzelanina, a kończąc na jeżdzie samochodem> z 20 razy, zanim przejdzie się do kolejnego rozdziału.