Wczoraj miałem dziwny sen i nawet fajny. xD no więc zaczynam.
Nie wiem kiedy usnąłem a znalazłem się na jakimś polu po horyzont zarośniętym seledynową trawą. Niebo było pomarańczowe gdzie nie gdzie była jakaś chmurka. Szedłem i szedłem i rozpętała się burza zacząłem biec i dobiegłem do jakiegoś złomowiska. Zanim się zorientowałem okazało się że jestem w posiadaniu broni palnej nawet nie pamiętam jakiej ale szybko strzelnej. W około byłe pełno kontenerów rozbitych samochodów niebo była ciemno niebieskie jak to po zmierzchu. Szedłem cały czas jedną drogą gdyż innych nie było, i na mojej drodze stał sprawny jeep. no więc wsiadłem i resztę drogi przejechałem.
Dojechałem do jakiejś ulicy na której środku stał olbrzymi budynek w kształcie pół księżyca. Otoczony był unoszącym się szklanym kręgiem z którego odchodziły jakieś strumienie światła nad budynkiem widniał olbrzymi księżyc. Jedyne co mi pozostało to wejść do środka więc wszedłem. Po wejściu ujrzałem zagraconą kuchnię gdzie grasował kocur wielkości i umięśnienia Mariusza Pudzianowskiego i wszystko demolował. Dziwne zaczął do mnie lecieć z łapami no więc oddałem mu lewym sierpowym :F a on kilkoma combosami ala kop gała itp... Złapałem go za mordę i wytargałem w powietrzu rzucając o ścianę. Wściekł się i zaczął rzucać talerzami. Zacząłem uciekać po schodach i znalazłem się w pomieszczeniu z biurkiem było z gaszone światło pokój był schludny i w ogóle. Z pod biurka wyszedł Bronisław Komorowski tak przynajmniej mi się wydawało i coś pieprzył o gospodarce rynkowej w ogóle go nie zrozumiałem potem ze schodów schodziła jakiś śmiesznie ubrany wampir i śpiewał jakąś dziwną piosenkę sam nie wiem jaką wpakowałem w niego cały magazynek z giwery, i zastanowiłem się dlaczego nie zrobiłem tego samego z kotem xD. Bronisław Komorowski wyciągnął 2 metrowego magnuma i zaczął do mnie celować nagle ściana za nim ulegał zniszczeniu było wielkie buum i za ścianą unosił się f 16 którym steruje świętej pamięci Lech Kaczyński ( albo jego brat bliźniak choć wydawało mi się, że to był Lech ). zanim zdążyłem podbiec odleciał no to se poszedłem w górę po następnych schodach. Znalazłem się na sali konferencyjnej gdzie jakiś murzyn brechtał się do mikrofonu takim końskim brehtem na sali nie było nikogo poza nami dwoma. Zacząłem iść i strasznie się śmiałem sam nie wiem z czego.
Obudziłem się śmiejąc choć nie do końca to, że się obudziłem to mi się śniło znalazłem się w swoim domu nie zwróciłem uwagi na to iż niebo za oknem jest zielone. poszedłem w stronę wyjścia z mojego pokoju tylko w jednym pokoju było zapalone światło czułem nie pokój nagle w połowie drogi się wywaliłem i za mną pojawili się jakiś dziwne pingwiny z jednym okiem zaczęły do mnie iść gdy już jeden miał mnie dotknąć obudziłem się wcale nie to nadal był sen ( wtf po raz pierwszy mi się to zdarza żebym miał sen w śnie )
no ale mniejsza jest dzień za moim oknem jak zwykle powinien być plac a jednak znajdowała się jakaś dziwna maszyna a na niebie widniała latająca wyspa z dziwnym budynkiem w kształcie półksiężyca tiaa to ten sam ale nie pomyślałem wyszedłem przez okno bo gdyż od mojego okna odchodziły schody :F . Koło maszyny chodziły roboty i coś wydobywały. spotkałem kolegę i powiedział żebyśmy się wybrali na inne osiedle zapytałem czy to jest osiedle na którym mieszkam on zaprzeczył, że to inne osiedle no więc poszedliśmy. dziwne łąki które mijaliśmy wyglądały dokładnie jak te które są nieopodal mojego osiedla. No ale co się będę sprzeczał nagle zrobiło się ciemno i zaczął padać deszcz zaczęliśmy biec zgubiłem kolegę.
Znalazłem się sam w jakiś piwnicach. W około zaczęły dochodzić krzyki a ja właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że śnie ( 3 raz w życiu udało mi się odnaleźć w śnie ) no więc chciałem się już obudzić byłem bardzo zmęczony ale nie da rady mówię to się teleportnę w bezpieczne miejsce i się teleportnąłem na moje osiedle ale ono wciąż nie wyglądało tak jak powinno pomyślałem to se polecę gdy próbowałem wznieść się w górę kompletnie straciłem świadomość i zapomniałem, że to sen znowu nie mogłem nic kontrolować. znalazłem się przy jakiejś rzece za mną stał mur szedłem wzdłuż rzeki aż doszedłem do urwiska rzeka spływała w dół pode mną było miasto uświadomiłem sobie, że znajduje się na latającej wyspie poszedłem dokończyć sprawy w budynku z tym kiciusiem byłem w posiadaniu gattlin guna młehehehehe
jak doszedłem.
I się obudziłem tym razem naprawdę. Dlaczego to tak jest, że w najfajniejszych momentach musimy się obudzić why xD.