Tak, tutaj się zgodzę, że SM ma zajebistą fabułę w dodatku można się nią trochę "bawić", ale mówiłem głównie o gameplayu (uciekanie przed potworami, bezsensowna opcja chowania się do szafy itp). Mi osobiście podoba się reboot Castlevanii: Lords of Shadow, bo poza kilkoma bolączkami gameplayowymi (kamera, trochę niedopracowane sterowanie) i tym ciągłym podpowiadaniem co zrobić, gra jest naprawdę super (klimat, widoczki). Ale to takie rebooty właśnie sobie cenię, gdzie bohater i świat gry wciąż jest podobny do tego z klasyków. Tymczasem w nowym DmC bohater (i reszta) nijak wskazują na to, że mamy do czynienia z rebootem. Bo to wygląda jak całkiem inna gra. Mamy tylko te same imiona i to co bohaterowie robią. Gdy DMC trzymał jakiś poziom swym cynicznym bohaterem, tak DmC ma poziom (wiemy wszyscy jaki). Powiedziałbym że przynajmniej fajnie się w to gra, ale tak spory nadmiar bugów potrafi permanentnie zniechęcić do obcowania z tytułem. Przynajmniej mnie. Ale i to nie boli mnie najbardziej, przeszedłem przecież piracką, bardzo źle przegraną wersję Nightmare Creatures II w NTSC, gdzie w niektórych lokacjach co krok wpadałem w wymiar pozateksturowy. Jak gra zauroczy to i bugi idzie wybaczyć. Niestety jak już jakaś gra mi się spodoba choćby ze względu na historię (grafiki raczej pod uwagę nie biorę) to muszę skończyć. Szczęście, że póki co DmC pod żadnym względem mi się nie podoba.
No i przecież patche nie mogą ratować gry.