Oto i jest kontynuacja i wyszła mi jeszcze dłuższa niż początek. Nie wiem czy ta tendencja się utrzyma, ale kto wie. Ostrzegam jeszcze raz. JAK KTOŚ NIE GRAŁ W FF8 NIECH NIE CZYTA TEGO FANFIC'A. Dobra... do rzeczy... aha... oczywiście ciągle czekam na komentarza...
Rozdział Drugi
Miasto Balamb, dzięki swej kuchni i pięknym widokom, od lat jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc na planecie. Mewy latają nad portem i czystą wodą, zaś plaża pełna jest opalających się lub kąpiących w błękitnym oceanie turystów. Tego pięknego wrześniowego popołudnia jednak nie wszyscy w mieście mieli okazje korzystać z uroków tego zakątka.
- Ehh.... gorącooo - rzucił Dunkan do świata jako całości. Tak jak i reszta kolegów zdjął już koszulę i obuwie, ale pot nie przestawał ściekać po jego skórze. Przetarł dłonią czoło, drugą kontynuując czyszczenie kadłuba łodzi z zielonego, morskiego szlamu i różnych żyjątek.
Port jest prawie w całości zajęty przez łodzie desantowe, którymi dzisiaj wieczorem popłynąć mają jednostki SeeD i rekruci na pierwszy stopień.
- Nie jest tak źle, co nie Ren - powiedziała Nicole, która razem z bratem czyściła łódź tuż nad poziomem wody, nurkując raz po raz, aby oczyścić jej dno. Ren nie odpowiedział. 'Dobrze, że są tu jeszcze studenci od Xu, bo byśmy sami tego nigdy nie skończyli' pomyślał 'jesteśmy tu już 2 godziny, a jeszcze nie zrobiliśmy połowy... masakra po prostu'. Po twarzach innych widać było, że są podobnego zdania. Kilroy raz po raz wychodził z wnętrza łodzi, aby wyrzucić uzbierane śmieci albo odstawić nieużywane już narzędzia. Haji i Orsiny, nie wyróżniający się specjalnie blondyn z ich grupy, zajmowali się silnikiem łodzi, jako że byli w sprawach technicznych najlepiej poinformowani. Tymczasem Instruktorki Xu i Tilmett, których klasy zostały wyznaczone do oporządzenia łodzi, siedziały sobie w umieszczonej tuż przy przystani kawiarence, popijając drinki pod wielkim parasolem słonecznym.
- Nie guzdrać się! Dunkan, zmień się z kimś..... źle wyglądasz! - krzyknęła z oddali pani instruktor machając do grupy - Teraz ty się zajmij górą Ren! - dodała, poczym pociągnęła głębszy łyk ze słomki swojego drinka.
Dunkan, wyraźnie przegrzany, wpadł do wody. Po chwili wypłynął o wiele pogodniejszy, zaś ociekający parującą w pełnym słońcu wodę Ren, zaczął wspinać się po umieszczonej z boku drabince, żeby dokończyć rozpoczęte przez kolegę czyszczenie kadłuba.
- Ditehnson i Savak!! Rozumiem, że to co teraz pijecie to nie alkohol?! - krzyknęła Xu unosząc okulary słoneczne na czoło, patrząc na zespół pracujący przy innej łodzi - Wiecie, że za to możecie trafić przed komitet dyscyplinarny.
Dwaj studenci szybko schowali butelkę do plecaka, starając się nie patrzeć na swoją nauczycielkę. Ta wróciła na swoje miejsce uśmiechając się do przyjaciółki i razem powróciły do wypoczywania, pogaduszek i patrzenia na harówkę studentów.
- Ehh... pani Tilmett jest taka bezduszna - powiedział Haji wspinając się po drabince do uzbrojonej wieżyczki - pozwoliłaby nam rzucić zmodyfikowane zaklęcie 'Water' i łódź była by jak nowa.
- No ale wiesz.... względy bezpieczeństwa - powiedział Ren, wykrzywiając twarz w grymasie - Poza tym zdaję mi się, że instruktor chce się na nas wyżyć.
Zaparł się nogami i z nowym entuzjazmem zaczął ścierać brud z łodzi. Kilroy wychylił się z pod pokładu.
- Dobra... ta chyba skończona - wszyscy spojrzeli na niego i zgodzili się, bo łódź faktycznie wyglądała jak nowa - Pani instruktor!! Możemy zrobić sobie chwilę przerwy? - rzucił w stronę rozmawiających nauczycielek, które właśnie wstawały ze swoich miejsc.
Selphie wymieniła spojrzenia z Xu.
- No dobrze... ale chwilę... jeszcze wam 2 łodzie zostały.
- Dobra... wy też zróbcie sobie przerwę - rzuciła Xu do swoich uczniów.
Wszyscy zeskoczyli z maszyn albo wygramolili się z wody. Dunkan wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
- Macie pół godziny przerwy. Nie wolno wam opuszczać miasta, zrozumiano? - dopowiedziała Xu.
Pomiędzy zebraną 30 osób przeszedł ponury pomruk. Haji i Kilroy powiedzieli, że mają coś do załatwienia w sklepię z bronią, zaś Nicole wraz ze swoją przyjaciółką z klasy wyruszyły do centrum miasta. Ren i Dunkan już mieli pójść w ślady towarzyszy, gdy z za zakrętu przy Hotelu Balamb wyłoniła się grupa ludzi, zdecydowanie wyróżniająca się spośród reszty. Na przedzie szła Instruktor Trepe, którą dyrektor wyznaczył jako taktycznego dowódcę i oficer Nida, którego zadaniem jest sprawne przeprowadzanie abordażu na plaży w pobliżu Deling. Za nim podążała trójka nieznanych nikomu ludzi: ubrana w niebieski strój srebrnowłosa kobieta, wysoki mulat ze słomkowym kapeluszem i blondyn w długim, białym płaszczu, z krótkimi blond włosami i gunblade'm przy boku. Cała piątka zmierzała w kierunku rozmawiających instruktorek. Przyjaciele wymienili spojrzenia i schowali się za stojącą przy restauracji furgonetką, którą tu przyjechali, aby usłyszeć zbliżającą się rozmowę.
- Chyba nie powinniśmy tego robić Ren - powiedział przejęty Dunkan - to naprawdę nie nasza sprawa.
- Ciiiii... - uciszył go chłopak siadając przy furgonetce i oczekując pierwszych słow.
Piątka przeszła koło furgonetki i rozmawiające instruktorki zamilkły.
- Spocznij - odpowiedziała Quistis, przed którą zapewne pozostałe instruktorki salutowały - Mamy wiadomość od dyrektora. Jak wiadomo nasze siły nie są tak liczne jak byśmy chcieli, więc postanowił on poprosić o pomoc tą trójkę.
- O mój boże... - doszedł do przyjaciół głos bardzo zdziwionej Selphie.
- Dawno się nie widzieliśmy pani Posłaniec - rozległ się męski głos - widzę, że jesteś instruktorką? No ładnie.. chyba wszyscy, których pamiętam z przed tych 8 lat są dzisiaj kimś ważnym...no.... z jej wyjątkiem - dopowiedział po chwili, nie mając chyba nikogo z obecnych na myśli.
- Co ty tu robisz Seifer? Raijin? Fujin? Skąd się wzięliście tu wszyscy - powiedziała Xu - Dyrektor pozwolił ci jeszcze raz zdawać egzamin?
- Nie o to chodzi Xu - rzekła Quistis rzeczowo - Nie mamy niestety wystarczającej ilości wykwalifikowanych dowódców, dlatego Seifer zajmie rolę kapitana łodzi nr. 4. Dzięki temu będziemy mieli wykwalifikowanych wojowników jako dowódców każdego, trzyosobowego składu.
- Poza tym, nie mamy ochoty wracać do Ogrodu, co nie? - odrzekł się grubszy męski głos, pochodzący zapewne od murzyna.
- JAK NAJBARDZIEJ - dało się słyszeć głos kobiety, o bardzo dziwnej barwie.
- Taa... w szczególności, kiedy on jest dyrektorem - powiedział Seifer.
- Przyszliśmy tutaj również z rozkazami od dyrektora - rzekł Nida, spokojnym głosem - Wy również zostałyście wytypowane na dowódców drużyn. Tak samo Zell i pozostali instruktorzy.
Zapanował ten dziwny rodzaj ciszy, kiedy to w umysł ludzki przeszywa tyle myśli, że nie wie on którą wypowiedzieć.
- Ee... my? Ale ja nigdy nie dowodziłam - powiedziała szczerze zdziwiona instruktor Tilmett.
- Dyrektor stwierdził, że obie macie wystarczające kwalifikacje. Xu dostaniesz drużynę nr. 3 a ty Selphie nr. 11.
- Czy potrzebne jest wysyłanie takiej ilości oficerów? - zapytała Xu.
- Dyrektor stwierdził, że waga misji wymaga wysłanie pełnych sił.
- Mam jedno pytanie - przerwał im nagle Seifer - dlaczego chcecie nas wysłać w tych łódeczkach, jak możecie polecieć całym Ogrodem tak jak kiedyś.
- Już nie możemy - tutaj głos zabrał Nida, z przygnębieniem w głosie - 2 lata temu silnik nagle przestał działać. Mieliśmy szczęście, że byliśmy wtedy na wyspie Balamb, bo mogłoby, bo się źle skończyć. Dyrektor zabronił nam schodzić do poziomu MD, żeby naprawić generator, mówiąc, że to zbyt niebezpieczne. W ten sposób zostaliśmy przykuci do ziemi. Prawdopodobnie na zawsze.
- Szkoda - odetchnął Seifer - jeszcze nie miałem okazji nim polatać. No ale łodzie też nie są złe. Przywodzą na myśl wspomnienia, co nie pani instruktor?
- Tak - odpowiedziała instruktor Trepe również nostalgicznie wzdychając - My już musimy iść Selphie. Jeszcze trzeba znaleźć Zell'a, bo on też nie wie o tym, że wypływa.
- Dobrze... do widzenia Quistis - odrzekła Xu.
Piątka zaczęła odchodzić. W końcu minęli furgonetkę i hotel. Ren ciągle pozostawał na miejscu wraz z Dunkan'em.
- Będę musiała sama z nim pogadać - powiedziała Selphie poważniejszym tonem, kiedy tamci znikli za zakrętem - chyba troszkę przesadza z tą zemstą.
- Squall musi mieć swoje powody Selphie. Nie wysyłałby takiej armii, gdyby nie musiał, sama go znasz.
Nauczycielka nie odpowiedziała.
- Chyba czas się stąd zmywać Ren - szepnął do przyjaciela - jak nas zobaczą, to będziemy mieli przekichane jak nie wiem.
Obaj wstali i uważając, żeby nikt ich nie zauważył, zaczęli biec w kierunku centrum miasta.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy drużyna zaczynała zajmować się czwartą i ostatnią przeznaczoną dla nich łodzią. Dunkan opowiedział reszcie to co usłyszał, czyszcząc jednocześnie karabin na wieżyczce łodzi.
- Mówię wam, słyszeliśmy na własne uszy - powtórzył Dunkan zdziwionej Nicole, Haji'emu i Kilroy'owi - Wszyscy instruktorzy jadą na tą misję! Będzie tam bitka jak nie wiem.
- Ja słyszałam, że mają po prostu ochraniać Caraway'a w trakcie jakiejś ceremonii - odrzekła Nicole z wody.
- No przecież nie wysyłaliby sześćdziesięciu ludzi, gdyby to było jakieś tam ochranianie - odpowiedział jej Kilroy - Zarząd ogrodu o czymś wie, mówię wam. Nie dość, że wysyłają więcej ludzi, niż mieli pierwotnie zamiar, to jeszcze najlepszych specjalistów i kadetów z ostatniego roku... no i Kemuri'ego.
- To już nie nasza sprawa - dopowiedział Haji, który wynurzył się z pod pokładu z wiadrem i szczotką - Właściwie co to dla nas zmienia?
- Haji ma rację - odrzekł Ren - To niczego nie zmienia. Dobrze, że my tam nie płyniemy.
- No, ale Kemuri płynie - powiedziała do brata Nicole - miejmy nadzieję, że nic mu się nie stanie.
Ren i Dunkan nie wymienili spojrzeń tylko dlatego, że byli po przeciwnych stronach łodzi.
- Ejj!! - doszedł do nich krzyk instruktor Tilmett - jesteście ostatni! Ile mam na was czekać! Za dwie godziny te łodzie będą już w drodze, więc moglibyście się trochę pospieszyć.
Wszystkie pozostałe drużyny już skończyły i wróciły do ogrodu. Przyjaciele dokończyli mycie ostatniej łodzi i zeszli na stały ląd, szykując się do powrotu.
- Dobra robota. No to idziemy - rzekła nauczycielka - Xu zabrała nam furgonetkę, więc wracamy na piechotę. Przyszykujcie broń, bo się może jakiś potwór napatoczyć
Kilroy załamał ręce. Pozostali też nie wyglądali na zadowolonych z tego pomysłu.
- No co? To tylko kilka kilometrów. Raz dwa i jesteśmy - spróbowała zmotywować drużynę Selphie
Nie czekali dłużej i wyruszyli, idąc krętymi uliczkami pięknego zachodzie miasta Balamb.
- O kurcze - powiedział Dunkan łapiąc się za głowę, gdy stali już pod bramą miasta - zapomniałem kart! Pani instruktor? Mogę szybko skoczyć do portu? Zostawiłem karty pod pokładem ostatniej łodzi.
- Ehh... dobra ale szybko. Nie będziemy na ciebie czekać. Będziesz wracał sam.
- To ja pójdę z nim - odrzekł szybko Ren, którego zdziwiło zachowanie przyjaciela. Nigdy nie rozstawał się z kartami. - We dwójkę będzie bezpieczniej wracać.
- Dobra - odrzekła instruktor prowadząc resztę przez bramę miasta - ale jak was nie zobaczę w Ogrodzie przed 20 to będziecie mieli problem.
- Jasne jasne - powiedział Dunkan w biegu. Ren wyrwał za nim.
Szybko pokonali dzielące ich od portu ulice. Dunkan z rozbiegu wskoczył na łódź, a Ren za nim.
- Co ty kombinujesz? - zapytał go, kiedy schodzili pod pokład - przecież nigdy się nie rozstajesz z kartami.
- Wiem. - rzucił nerwowo Dunkan przeszukując dokładnie wszystkie możliwe kryjówki - To dziwne. Miałem je jeszcze niedawno, ale w drodze poczułem, że ich nie mam. Pomyślałem, że mi gdzieś tutaj wypadły.
Obaj zaczęli szukać. Nagle Dunkan głośno odetchnął z ulgą, kiedy zszedł do składziku pod kabiną dla pasażerów. Po chwili wychylił się w ręce trzymając małą, kwadratową skrzyneczkę, w której trzymał swoje karty.
- Całe szczęście - powiedział z ulgą, kiedy przyjaciel podał mu rękę - Gdyby je zgubił to bym się powiesił chyba. Hej?! Słyszysz to?
- Co? - odpowiedział szybko, zdziwiony Ren
Dunkan zaczął się nerwowo rozglądać. Po chwili i Ren usłyszał jednolity dźwięk o wysokiej częstotliwości. Złapał się za głowę, która od razu go rozbolała. Zobaczył, że przyjaciel robi to samo.
- Co.. c.. co to jest? - powiedział cicho Ren padając na kolana. Nagle poczuł niesamowite zmęczenie, któremu nie mógł się przeciwstawić. 'Co się dzieje?' zdążał pomyśleć, za nim padł na ziemię i zamknął oczy odpływając w krainę snu...