Autor Wątek: "In search of glory"  (Przeczytany 25553 razy)

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« dnia: Listopada 16, 2004, 10:54:54 pm »
Oto jest mój fanfik. Przeczytajcie, oceńcie i powiedzcie czy pisać dalej. Jak sienie podoba, to nich modki wywalą ten temat. Założyłem oddzielny, bo "Tfurczość Radosna" jest pojęciem zbyt szeroki... poza tym topicu "Wacek Stori" nie usunęliście (mówię do najbliższego szczerzącego na ten Topic kły modka.... tylko winny się usprawiedliwie hjehjehje). Tak więc wszelkie uwagi piszcie tutaj. Jak się spodoba, to się zabiorę za drugi rozdział.


Rozdział Pierwszy    

    Na twarzy Rena zaczęły pojawiać się krople potu. Jeszcze raz zajrzał w karty trzymane w rękach, potem w roześmianą od ucha do ucha twarz przyjaciela. 'Cholera.. jak ja nie lubię tego zagrania...' westchnął w myśli Ren 'Skąd on ma tego Caterchippilara? Pewnie orżnął jakiegoś dzieciaka, eh Dunkan.... dobra...'. Ren nie zastanawiają się dłużej położył swoją kartę na wolne pole w środku planszy:
- ooo.. - udał zdziwienie Dunkan - a to ci zagranie... chcesz wymusić jakąś wymianę? Może masz silniejsze karty? - dodał ciągle się uśmiechając - a ty wiesz.... dobrze ci idzie... w tej grze jest 7:2 dla ciebie..
- ss...serio? - zapytał szczerze zdziwiony Ren. 'A faktycznie...' pomyślał 'no przecież zaczynał i wymanialiśmy się na moją korzyść.. heh.. mam na ręce moją ulubioną kartę - Bomb, a jej mi raczej nie zabierze..... hehehe'.
- Może już chcesz się poddać Dunkan? To chyba koniec twojej passy, hehehehehe - dodał z nowym entuzjazmem w głosie.
- Kurcze. Chyba nie mam wyjścia - powiedział, a jego uśmiech wcale nie wskazywał, że ma zamiar przegrać - Wiesz.... na ręce mam tylko BiteBug'a.... czyli chyba naprawdę mam problem.... - coś w jego głosie wskazywało na to, że wcale tak nie myśli. Podparł muskularną ręką swoją głowę, podrapał się chwilę po swoich krótkich, blond włosach i położył kartę na stół.
- Szkoda Dunkan.... czyli nie jesteś taki dobry jak myślałeś - powiedział Ren. Dopiero po chwili doszło do niego to, co naprawdę się dzieje na planszy.
- Same.... Combo i Combo. Dobra.... czyli wygrałem 8:1. Jak położysz tą swoją bombkę, to będzie 6:3, więc i tak wygrałem. To jak? Rewanż?
- Skąd ty u licha wiedziałeś, że mam kartę Bomb? - powiedział zdenerwowany już Ren zbierając karty, których przyjaciel mu nie zabrał.
- Rany Ren.... matematyka. Masz tę kartę od lat i zawsze jej używasz. Mimo, że nie gramy w otwarte karty, zawsze wiem jakie wybierzesz. Jesteś zbyt prostolinijny. To co z tym rewanżem? - dodał uśmiechając się jeszcze bardziej widząc czerwoną ze złości twarz kumpla.
- Dobra!! Zajmować miejsca ludzie! - dobiegł ich głos pani instruktor - Haji i Kilroy.... siadajcie szybciej... Ren i Dunkan... znowu się obijacie przy Triple Triad'zie? Zwijać to...
Dunkan schował planszę i swoją grubszą nieco talię kart, wyraźnie zadowolony z doprowadzeniem Ren'a do wściekłości. 'Nie umie przegrywać hjehjehje' pomyślał. Większość klasy jednak (głownie męska część) szybko wykonała polecenia. '26 lat.... piękny wiek... tak jak i sama pani sensei' pomyślał Ren. Instruktor podeszła do biurka i rozejrzała się ponownie po klasie.
- Dzień dobry klaso - dodała z typowym dla niej uśmiechem.
- Dzień dobry Instruktor Tilmett - równie entuzjastycznie odpowiedziała klasa, która po chwili usiadła i włączyła pulpity
- Dzisiejsza lekcja będzie poświęcona na organizację. Jak dobrze wiecie dzisiaj wieczorem zacznie się egzamin na SeeD'ów. Tak. Jutro do elitarnych oddziałów Balamb Garden dołączą nowi członkowie. Wy oczywiście jesteście za młodzi i za mało doświadczeni, żeby wziąć w nim udział niestety. - spojrzała w kierunku siedzącego na końcu chłopaka - Oczywiście z wyjątkiem ciebie Kemuri. Dyrektor zgodził się, żebyś uczestniczył w egzaminie. Zostań po lekcji, żebym udzieliła ci niezbędnych wskazówek.
Męska część klasy, jak jeden mąż, zwróciła twarze w kierunku Kemuri'ego, który założył nogę na nogę na pulpicie i zdaje się nie dostrzegać nienawistnych spojrzeń skierowanych w jego stronę.
- Niech się pani o mnie nie martwi Selphie-sensei. Nie po to tyle się uczyłem, żeby teraz polec na jakimś tam egzaminie.
- To nie jest "jakiś tam egzamin". Fakt, że jesteś taki dobry nie musi oznaczać, że go zdasz. Zapamiętaj teraz i na przyszłość, że ten egzamin nie ma na celu sprawdzenie twojej znajomości technik, czy walki. SeeD działają w drużynach i mają wykonywać rozkazy. Kiedy ja zdawałam był taki jeden chłopak, który był jednym z dwóch najlepszych wojowników w uczelni i nie zdał go, bo zlekceważył jasne rozkazy.
Kemuri nie odpowiedział. Cała klasa ucichła i słychać było tylko rytmiczne kroki pani instruktor przechadzającej się wzdłuż sali.
- Dobrze... Kto z was powie mi, jak przedstawia się teraz sytuacja w mieście Deling? Nicole?
Młoda dziewczyna o brązowych włosach i zielonych oczach wstała energicznie i rzeczowym tonem zaczęła odpowiadać na pytanie:
- W mieście od wielu lat trwają zamieszki. Po śmierci prezydenta Deling'a, Galbadia wycofała się z okupowanych terenów takich jak Timber, czy Dollet. Obywatele demokratycznie wybrali generała tamtejszej armii George'a Caraway'a na nowego prezydenta. Zapowiedział on zreformowanie kraju i daleko idącą demilitaryzację. Niektórzy jednak sprzeciwili się temu, mówiąc, że staną staną się łatwą zdobyczą dla innych krajów takich jak Esthar, czy... Balamb. Dlatego też przeciwnicy nowych rządów od dawna przeprowadzają w mieście zamachy i ataki na najwyższych przedstawicieli władz państwa.
- Dokładnie - uśmiechnęła się nauczycielka - Władze miasta poprosiły o pomoc naszych ludzi. Ogród Galbadia również stoi w opozycji z tym władzami, a Ogród Trabia nie ma jeszcze wystarczająco dużego personelu, żeby pozwolić sobie na taką misję. Pomoc prezydentowi Caraway'owi będzie zadaniem, na które posłani będą adepci na pierwszy stopień SeeD dziś wieczorem. Tymczasem zadaniem was wszystkich, za wyjątkiem Kemuri'ego będzie przygotowanie i oporządzenie łodzi, którymi przyszli SeeD'owie na tą misję popłyną.
Po sali rozszedł się jęk dezaprobaty. Kilroy załamany uderzył czołem w ekran pulpitu, a Kemuri uśmiechnął się szerzej.
- Co jest? Co jest? - zapytała instruktor - Nie chcecie? A jak wy będziecie zdawać egzamin za te 4 lata, to chcielibyście, żeby łodzie były czyste i żeby działały jak należy? Nie wzdychać mi tu, tylko ubrać się w stroje robocze i za godzinę stać mi przed bramą. O tych co się nie zjawią wspomnę panu Dincht, który odpowiednio z nimi pogada...
Klasie zdecydowanie popsuł się humor, kiedy usłyszeli znajome nazwisko. W tej chwili rozległ się dzwonek i uczniowie zaczęli wyłączać pulpity i zbierać się do wyjścia.
- To wszystko na dzisiaj. Możecie iść. - powiedziała instruktor uśmiechając się złowieszczo w kierunku klasy.
Wszyscy, za wyjątkiem Kemuri'ego, opuścili sale, wracając powoli do swoich zajęć.


- Ehh... świieeeeeetnie - powiedział Kilroy po wyjściu z sali. Chłopak ten słynął, ze swego zamiłowania do walki - a miałem dzisiaj wypróbować nową broń. Kurcze.... dałem 10000 gil za ten młotek, a nawet nie dadzą mi się nim pobawić - dodał przygnębionym głosem
- Jeszcze zdążysz, nie martw się - odpowiedział mu Haji, jego najlepszy przyjaciel o ciemnej karnacji. Najbardziej lubi zajęcia z Magii i wykorzystania GF'ów, w walce posługuje się specjalnym kijem - Obrócimy z tymi łodziami raz dwa i jesteśmy z powrotem. A pani Tilmett będzie taka zadowolona - dodał z nutką nadziei, rozmarzonym tonem.
- Raz dwa? Łodzi jest 16, a każdą trzeba będzie dokładnie umyć, wymienić stare części, posprzątać kabiny itd. . Znacie instruktor... nie popuści... nam póki wszystko nie będzie na blask - odpowiedział zażenowany Ren. Z reguły nadpobudliwy trzynastolatek, specjalizujący się we władaniu Gunblade'em.
- No... poza tym lepiej nie narażać się temu całemu Dincht. Słyszałam, ze znają się z instruktor już od dłuższego czasu. Szef Komitetu Dyscyplinarnego... jakby ktoś się nie zjawił, to by mógł zostać zawieszony w prawach studenta albo gorzej - powiedziała szczerze zmartwiona Nicole. Pogodna, zazwyczaj uśmiechnięta i przyjaźnie nastawiona do wszystkich dziewczyna, prezes Komitetu Festiwalowego. Jednocześnie siostra Ren'a, posługująca się w walce Naginatą.
 - Lepiej wracajmy do dormitoriów, bo jeszcze się spóźnimy i będziemy musieli do miasta z buta zasuwać. A na taki spacerek nie mam dzisiaj specjalnej ochoty - powiedział Dunkan. Najlepszy przyjaciel Ren'a, świetny Triple Triadzista, walczący imponującym toporem.
- Ejjj!!!! Ludzie!!!! - dobiegł do rozmawiających przyjaciół znajomy głos. Wendy. Niska, 12-letnia dziewczyna, ciesząca się sławą największej plotkary w ogrodzie. Właśnie biegła do nich, poprawiając swoje okulary w biegu. Zawsze wiedziała wszystko o wszystkich i bardzo lubiła dzielić się tą wiedzą z innymi. Miała również niemiłą tendencje do wsadzania nosa w nie swoje sprawy, przez co nie była darzona zbytnią sympatią. Nicole jednak zdawała się ja lubić.
- Cześć Wendy - powiedziała Nicole kiedy dziewczyna stanęła przed nimi zdyszana. Kilroy i Haji szybko uciekli. Ren i Dunkan nie mieli tyle szczęścia, gdyż Nicole spojrzała na nich groźnym wzrokiem. 
- Część!! Wiecie co usłyszałam? Że w tym roku do misji w Deling wzięci będą również adepci SeeD i regularne siły Balamb. Zdaje się, że to nie będzie jakaś tam zwykła operacja, ale coś naprawdę poważnego. Dyrektor jest do tej misji bardzo zapalony. Wiecie co się stało 5 lat temu?
- Tak słyszeliśmy. Terroryści zabili żonę dyrektora. Smutna historia - powiedziała Nicole, pomimo cichych znaków brata, którego wcale ta rozmowa nie bawiła.
- Taaak! Dyrektor jest chyba naprawdę zdenerwowany. Wiecie... ogród nie może sam interweniować w żadne konflikty, a władze Galbadii poprosiły nas o pomoc dopiero w tym roku. Wśród studentów, którzy przystąpią do egzaminu większość to uczniowie instruktor Trepe - uśmiechnęła się, sama będąc jej uczennicą - od was podobno tylko 4. 3 z ostatniego roku i ten przystojniak z waszej klasy, co nie?
- Mówisz o Kemuri'm? Dostał specjalne pozwolenie na wzięcie udziału w egzaminie pisemnym i zdał go z wyróżnieniem. A do tego w walce wręcz dorównuje poziomom oficerom SeeD. Jest naprawdę niezły. - powiedziała. Ren i Dunkan spojrzeli po sobie.
- Proszę cię.... nie zaczynaj znowu mówić, jaki to Kemuri jest fantastyczny... nie lubię tego gości.... wkurza mnie - powiedział Ren przybierając ponury wyraz twarzy.
- Wybacz proszę mojemu bratu - spojrzała na niego mrużąc oczy i uśmiechając się szyderczo - jest zwyczajnie zazdrosny.
- Co? Ja? O tego frajera? - oburzył się Ren - zwykły kujon i lizus.
- Nie chciałbym wam przerywać owocnej dyskusji, ale powinniśmy się zbierać - powiedział Dunkan spokojnie i rzeczowo - mieliśmy być o 2-giej przed bramą ogrodu, a jeszcze nie byliśmy nawet w dormach
- Racja - odpowiedziała Nicole - musimy już iść. Do widzenia Wendy.
Ren i Dunkan powiedzieli to samo, z mniejszym jednak entuzjazmem.
- A... narazie Nicole - odrzekła dziewczyna, poczym zaczęła się rozglądać - eejjjj!!! Ludzie!!!! - krzyknęła biegnąć w kierunku grupki studentek w jej wieku
- Czy ty ją naprawdę lubisz? - powiedział Ren do siostry, kiedy minęli już rozgadaną dziewczynę, kierując się ku dormitoriom.
- A czemu miałabym jej nie lubić? To miła dziewczyna. - odrzekła Nicole, jak gdyby nigdy nic.
Dunkan i Ren znowu wymienili porozumiewawcze wspomnienia.

CDN.
« Ostatnia zmiana: Lipca 07, 2005, 02:49:40 am wysłana przez Tantalus »

Offline ANARKY

  • Soldier
  • Wiadomości: 27
    • Zobacz profil
    • http://
"In search of glory"
« Odpowiedź #1 dnia: Listopada 17, 2004, 07:49:40 pm »
to też mi się podoba, ale jest tylko jedna sprawa jestem przedstawicielem ludzi, którzy za dużo w jRPG nie grali i z moje punktu widzenia jest to troche dziwne i niezrozumiałe, proponuje w następnych częściach pisać z większą ilością wyjaśnień, oczywiście jak nie chcesz to nie musisz ja tylko wyrażam swoje zdanie
Cytuj
Od Twojej ostatniej wizyty...
Było 9089 nowych posty(ów).( Zobacz )
żaden z nich to odpowiedzi na tematy rozpoczęte przez Ciebie.

fajnie, nie?

Offline Zell Dincht

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1460
  • Dzielny Mały Toster
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #2 dnia: Listopada 17, 2004, 08:05:49 pm »
zapomnialem komentnac :D oczywiscie fanfic jest great i czekam na nastepne rozdzialy!!!!
anarky - hmmm.... za duzo by trzeba bylo wyjasniac zeby opisac realia swiata ff8 wiec niestety bez przejscia nie zrozumiesz tego fanfica ;)
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #3 dnia: Listopada 18, 2004, 10:39:34 am »
Uwielbiam jrpg więc bardzo mi sie podoba. Czekam na dalsze posunięcia.

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
"In search of glory"
« Odpowiedź #4 dnia: Listopada 18, 2004, 04:06:26 pm »
Nie przypuszczałam Tant,że masz taki talent ^_^ mnie osobiście bardzo się podobało(choć w FF8 nie grałam i kilku słów nie rozumiem).Bardzo szybko i miło go się czytało....z niecierpilwością czekam na dalszą część.

Offline Ard

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 1152
  • Vi Veri Veniversum Vivus Vici
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #5 dnia: Listopada 18, 2004, 05:58:52 pm »
to samo co w poprzednim FanFiku...fajnie wykorzystales do pracy swiat z Finala '8...jednak - ze znowu sam nie stworzyles swiata :P...

wiem, zlosliwy jestem ;)

Edit by Gipsi:
a ja będę złośliwy i poraz kolejny powiem że właśnie na tym polega FanFik :)
« Ostatnia zmiana: Listopada 18, 2004, 07:24:33 pm wysłana przez Gipsi »

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #6 dnia: Listopada 20, 2004, 10:06:42 pm »
Oto i jest kontynuacja i wyszła mi jeszcze dłuższa niż początek. Nie wiem czy ta tendencja się utrzyma, ale kto wie. Ostrzegam jeszcze raz. JAK KTOŚ NIE GRAŁ W FF8 NIECH NIE CZYTA TEGO FANFIC'A. Dobra... do rzeczy... aha... oczywiście ciągle czekam na komentarza...

Rozdział Drugi

     Miasto Balamb, dzięki swej kuchni i pięknym widokom, od lat jest jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc na planecie. Mewy latają nad portem i czystą wodą, zaś plaża pełna jest opalających się lub kąpiących w błękitnym oceanie  turystów. Tego pięknego wrześniowego popołudnia jednak nie wszyscy w mieście mieli okazje korzystać z uroków tego zakątka.
- Ehh.... gorącooo - rzucił Dunkan do świata jako całości. Tak jak i reszta kolegów zdjął już koszulę i obuwie, ale pot nie przestawał ściekać po jego skórze. Przetarł dłonią czoło, drugą kontynuując czyszczenie kadłuba łodzi z zielonego, morskiego szlamu i różnych żyjątek.
Port jest prawie w całości zajęty przez łodzie desantowe, którymi dzisiaj wieczorem popłynąć mają jednostki SeeD i rekruci na pierwszy stopień.
- Nie jest tak źle, co nie Ren - powiedziała Nicole, która razem z bratem czyściła łódź tuż nad poziomem wody, nurkując raz po raz, aby oczyścić jej dno. Ren nie odpowiedział. 'Dobrze, że są tu jeszcze studenci od Xu, bo byśmy sami tego nigdy nie skończyli' pomyślał 'jesteśmy tu już 2 godziny, a jeszcze nie zrobiliśmy połowy... masakra po prostu'. Po twarzach innych widać było, że są podobnego zdania. Kilroy raz po raz wychodził z wnętrza łodzi, aby wyrzucić uzbierane śmieci albo odstawić nieużywane już narzędzia. Haji i Orsiny, nie wyróżniający się specjalnie blondyn z ich grupy, zajmowali się silnikiem łodzi, jako że byli w sprawach technicznych najlepiej poinformowani. Tymczasem Instruktorki Xu i Tilmett, których klasy zostały wyznaczone do oporządzenia łodzi, siedziały sobie w umieszczonej tuż przy przystani kawiarence, popijając drinki pod wielkim parasolem słonecznym.
- Nie guzdrać się! Dunkan, zmień się z kimś..... źle wyglądasz! - krzyknęła z oddali pani instruktor machając do grupy - Teraz ty się zajmij górą Ren! - dodała, poczym pociągnęła głębszy łyk ze słomki swojego drinka.
Dunkan, wyraźnie przegrzany, wpadł do wody. Po chwili wypłynął o wiele pogodniejszy, zaś ociekający parującą w pełnym słońcu wodę Ren, zaczął wspinać się po umieszczonej z boku drabince, żeby dokończyć rozpoczęte przez kolegę czyszczenie kadłuba.
- Ditehnson i Savak!! Rozumiem, że to co teraz pijecie to nie alkohol?! - krzyknęła Xu unosząc okulary słoneczne na czoło, patrząc na zespół pracujący przy innej łodzi - Wiecie, że za to możecie trafić przed komitet dyscyplinarny.
Dwaj studenci szybko schowali butelkę do plecaka, starając się nie patrzeć na swoją nauczycielkę. Ta wróciła na swoje miejsce uśmiechając się do przyjaciółki i razem powróciły do wypoczywania, pogaduszek i patrzenia na harówkę studentów.
- Ehh... pani Tilmett jest taka bezduszna - powiedział Haji wspinając się po drabince do uzbrojonej wieżyczki - pozwoliłaby nam rzucić zmodyfikowane zaklęcie 'Water' i łódź była by jak nowa.
- No ale wiesz.... względy bezpieczeństwa - powiedział Ren, wykrzywiając twarz w grymasie - Poza tym zdaję mi się, że instruktor chce się na nas wyżyć.
Zaparł się nogami i z nowym entuzjazmem zaczął ścierać brud z łodzi. Kilroy wychylił się z pod pokładu.
- Dobra... ta chyba skończona - wszyscy spojrzeli na niego i zgodzili się, bo łódź faktycznie wyglądała jak nowa - Pani instruktor!! Możemy zrobić sobie chwilę przerwy? - rzucił w stronę rozmawiających nauczycielek, które właśnie wstawały ze swoich miejsc.
Selphie wymieniła spojrzenia z Xu.
- No dobrze... ale chwilę... jeszcze wam 2 łodzie zostały.
- Dobra... wy też zróbcie sobie przerwę - rzuciła Xu do swoich uczniów.
Wszyscy zeskoczyli z maszyn albo wygramolili się z wody. Dunkan wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
- Macie pół godziny przerwy. Nie wolno wam opuszczać miasta, zrozumiano? - dopowiedziała Xu.
Pomiędzy zebraną 30 osób przeszedł ponury pomruk. Haji i Kilroy powiedzieli, że mają coś do załatwienia w sklepię z bronią, zaś Nicole wraz ze swoją przyjaciółką z klasy wyruszyły do centrum miasta. Ren i Dunkan już mieli pójść w ślady towarzyszy, gdy z za zakrętu przy Hotelu Balamb wyłoniła się grupa ludzi, zdecydowanie wyróżniająca się spośród reszty. Na przedzie szła Instruktor Trepe, którą dyrektor wyznaczył jako taktycznego dowódcę i oficer Nida, którego zadaniem jest sprawne przeprowadzanie abordażu na plaży w pobliżu Deling. Za nim podążała trójka nieznanych nikomu ludzi:  ubrana w niebieski strój srebrnowłosa kobieta, wysoki mulat ze słomkowym kapeluszem i blondyn w długim, białym płaszczu, z krótkimi blond włosami i gunblade'm przy boku. Cała piątka zmierzała w kierunku rozmawiających instruktorek. Przyjaciele wymienili spojrzenia i schowali się za stojącą przy restauracji furgonetką, którą tu przyjechali, aby usłyszeć zbliżającą się rozmowę.
- Chyba nie powinniśmy tego robić Ren - powiedział przejęty Dunkan - to naprawdę nie nasza sprawa.
- Ciiiii... - uciszył go chłopak siadając przy furgonetce i oczekując pierwszych słow.
Piątka przeszła koło furgonetki i rozmawiające instruktorki zamilkły.
- Spocznij - odpowiedziała Quistis, przed którą zapewne pozostałe instruktorki salutowały - Mamy wiadomość od dyrektora. Jak wiadomo nasze siły nie są tak liczne jak byśmy chcieli, więc postanowił on poprosić o pomoc tą trójkę.
- O mój boże... - doszedł do przyjaciół głos bardzo zdziwionej Selphie.
- Dawno się nie widzieliśmy pani Posłaniec - rozległ się męski głos - widzę, że jesteś instruktorką? No ładnie.. chyba wszyscy, których pamiętam z przed tych 8 lat są dzisiaj kimś ważnym...no.... z jej wyjątkiem - dopowiedział po chwili, nie mając chyba nikogo z obecnych na myśli.
- Co ty tu robisz Seifer? Raijin? Fujin? Skąd się wzięliście tu wszyscy - powiedziała Xu - Dyrektor pozwolił ci jeszcze raz zdawać egzamin?
- Nie o to chodzi Xu - rzekła Quistis rzeczowo - Nie mamy niestety wystarczającej ilości wykwalifikowanych dowódców, dlatego Seifer zajmie rolę kapitana łodzi nr. 4. Dzięki temu będziemy mieli wykwalifikowanych wojowników jako dowódców każdego, trzyosobowego składu.
- Poza tym, nie mamy ochoty wracać do Ogrodu, co nie? - odrzekł się grubszy męski głos, pochodzący zapewne od murzyna.
- JAK NAJBARDZIEJ - dało się słyszeć głos kobiety, o bardzo dziwnej barwie.
- Taa... w szczególności, kiedy on jest dyrektorem - powiedział Seifer.
- Przyszliśmy tutaj również z rozkazami od dyrektora - rzekł Nida, spokojnym głosem - Wy również zostałyście wytypowane na dowódców drużyn. Tak samo Zell i pozostali instruktorzy.
Zapanował ten dziwny rodzaj ciszy, kiedy to w umysł ludzki przeszywa tyle myśli, że nie wie on którą wypowiedzieć.
- Ee... my? Ale ja nigdy nie dowodziłam - powiedziała szczerze zdziwiona instruktor Tilmett.
- Dyrektor stwierdził, że obie macie wystarczające kwalifikacje. Xu dostaniesz drużynę nr. 3 a ty Selphie nr. 11.
- Czy potrzebne jest wysyłanie takiej ilości oficerów? - zapytała Xu.
- Dyrektor stwierdził, że waga misji wymaga wysłanie pełnych sił.
- Mam jedno pytanie - przerwał im nagle Seifer - dlaczego chcecie nas wysłać w tych łódeczkach, jak możecie polecieć całym Ogrodem tak jak kiedyś.
- Już nie możemy - tutaj głos zabrał Nida, z przygnębieniem w głosie - 2 lata temu silnik nagle przestał działać. Mieliśmy szczęście, że byliśmy wtedy na wyspie Balamb, bo mogłoby, bo się źle skończyć. Dyrektor zabronił nam schodzić do poziomu MD, żeby naprawić generator, mówiąc, że to zbyt niebezpieczne. W ten sposób zostaliśmy przykuci do ziemi. Prawdopodobnie na zawsze.
- Szkoda - odetchnął Seifer - jeszcze nie miałem okazji nim polatać. No ale łodzie też nie są złe. Przywodzą na myśl wspomnienia, co nie pani instruktor?
- Tak - odpowiedziała instruktor Trepe również nostalgicznie wzdychając - My już musimy iść Selphie. Jeszcze trzeba znaleźć Zell'a, bo on też nie wie o tym, że wypływa.
- Dobrze... do widzenia Quistis - odrzekła Xu.
Piątka zaczęła odchodzić. W końcu minęli furgonetkę i hotel. Ren ciągle pozostawał na miejscu wraz z Dunkan'em.
- Będę musiała sama z nim pogadać - powiedziała Selphie poważniejszym tonem, kiedy tamci znikli za zakrętem - chyba troszkę przesadza z tą zemstą.
- Squall musi mieć swoje powody Selphie. Nie wysyłałby takiej armii, gdyby nie musiał, sama go znasz.
Nauczycielka nie odpowiedziała.
- Chyba czas się stąd zmywać Ren - szepnął do przyjaciela - jak nas zobaczą, to będziemy mieli przekichane jak nie wiem.
Obaj wstali i uważając, żeby nikt ich nie zauważył, zaczęli biec w kierunku centrum miasta.


Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy drużyna zaczynała zajmować się czwartą i ostatnią przeznaczoną dla nich łodzią. Dunkan opowiedział reszcie to co usłyszał, czyszcząc jednocześnie karabin na wieżyczce łodzi.
- Mówię wam, słyszeliśmy na własne uszy - powtórzył Dunkan zdziwionej Nicole, Haji'emu i Kilroy'owi - Wszyscy instruktorzy jadą na tą misję! Będzie tam bitka jak nie wiem.
- Ja słyszałam, że mają po prostu ochraniać Caraway'a w trakcie jakiejś ceremonii - odrzekła Nicole z wody.
- No przecież nie wysyłaliby sześćdziesięciu ludzi, gdyby to było jakieś tam ochranianie - odpowiedział jej Kilroy - Zarząd ogrodu o czymś wie, mówię wam. Nie dość, że wysyłają więcej ludzi, niż mieli pierwotnie zamiar, to jeszcze najlepszych specjalistów i kadetów z ostatniego roku... no i Kemuri'ego.
- To już nie nasza sprawa - dopowiedział Haji, który wynurzył się z pod pokładu z wiadrem i szczotką - Właściwie co to dla nas zmienia?
- Haji ma rację - odrzekł Ren - To niczego nie zmienia. Dobrze, że my tam nie płyniemy.
- No, ale Kemuri płynie - powiedziała do brata Nicole - miejmy nadzieję, że nic mu się nie stanie.
Ren i Dunkan nie wymienili spojrzeń tylko dlatego, że byli po przeciwnych stronach łodzi.
- Ejj!! - doszedł do nich krzyk instruktor Tilmett - jesteście ostatni! Ile mam na was czekać! Za dwie godziny te łodzie będą już w drodze, więc moglibyście się trochę pospieszyć.
Wszystkie pozostałe drużyny już skończyły i wróciły do ogrodu. Przyjaciele dokończyli mycie ostatniej łodzi i zeszli na stały ląd, szykując się do powrotu.
- Dobra robota. No to idziemy - rzekła nauczycielka - Xu zabrała nam furgonetkę, więc wracamy na piechotę. Przyszykujcie broń, bo się może jakiś potwór napatoczyć
Kilroy załamał ręce. Pozostali też nie wyglądali na zadowolonych z tego pomysłu.
- No co? To tylko kilka kilometrów. Raz dwa i jesteśmy - spróbowała zmotywować drużynę Selphie
Nie czekali dłużej i wyruszyli, idąc krętymi uliczkami pięknego zachodzie miasta Balamb.
- O kurcze - powiedział Dunkan łapiąc się za głowę, gdy stali już pod bramą miasta - zapomniałem kart! Pani instruktor? Mogę szybko skoczyć do portu? Zostawiłem karty pod pokładem ostatniej łodzi.
- Ehh... dobra ale szybko. Nie będziemy na ciebie czekać. Będziesz wracał sam.
- To ja pójdę z nim - odrzekł szybko Ren, którego zdziwiło zachowanie przyjaciela. Nigdy nie rozstawał się z kartami. - We dwójkę będzie bezpieczniej wracać.
- Dobra - odrzekła instruktor prowadząc resztę przez bramę miasta - ale jak was nie zobaczę w Ogrodzie przed 20 to będziecie mieli problem.
- Jasne jasne - powiedział Dunkan w biegu. Ren wyrwał za nim.
Szybko pokonali dzielące ich od portu ulice. Dunkan z rozbiegu wskoczył na łódź, a Ren za nim.
- Co ty kombinujesz? - zapytał go, kiedy schodzili pod pokład - przecież nigdy się nie rozstajesz z kartami.
- Wiem. - rzucił nerwowo Dunkan przeszukując dokładnie wszystkie możliwe kryjówki - To dziwne. Miałem je jeszcze niedawno, ale w drodze poczułem, że ich nie mam. Pomyślałem, że mi gdzieś tutaj wypadły.
Obaj zaczęli szukać. Nagle Dunkan głośno odetchnął z ulgą, kiedy zszedł do składziku pod kabiną dla pasażerów. Po chwili wychylił się w ręce trzymając małą, kwadratową skrzyneczkę, w której trzymał swoje karty.
- Całe szczęście - powiedział z ulgą, kiedy przyjaciel podał mu rękę - Gdyby je zgubił to bym się powiesił chyba. Hej?! Słyszysz to?
- Co? - odpowiedział szybko, zdziwiony Ren
Dunkan zaczął się nerwowo rozglądać. Po chwili i Ren usłyszał jednolity dźwięk o wysokiej częstotliwości. Złapał się za głowę, która od razu go rozbolała. Zobaczył, że przyjaciel robi to samo.
- Co.. c.. co to jest? - powiedział cicho Ren padając na kolana. Nagle poczuł niesamowite zmęczenie, któremu nie mógł się przeciwstawić. 'Co się dzieje?' zdążał pomyśleć, za nim padł na ziemię i zamknął oczy odpływając w krainę snu...
« Ostatnia zmiana: Listopada 21, 2004, 06:02:52 pm wysłana przez Tantalus »

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #7 dnia: Listopada 21, 2004, 10:27:00 am »
Cieszę się, że należę do tej elity co zna FF8, bo czyta się to naprawdę jednym tchem.  

Offline Kazumaru

  • Komercyjny chłopak
  • SuperMod
  • ***********
  • Wiadomości: 3357
  • Forbidden Lover
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #8 dnia: Listopada 21, 2004, 02:40:43 pm »
Przeczytałem na razie tylko 1 część i jest super... tak jak się spodziewałem świetnie ułożone zdania, opis postaci -wszystko jest bardzo dobrze zrobione^^
na początku się ździwiłem bo byłem pewien że panią profesor będzie Quistis ale jak widze to Selphie czyli jesteśmy w przyszłości, na razie nie jestem w stanie przeczytać drugiej części bo brat jest w domu z żoną i dzieckiem ale z pewnością jeszcze dziś przeczytam... bo jak mówiła już Tamaya chyta się to jednym tchem i jest naprawde świetne... mimo że w pierwszej części praktycznie nie było akcji to mnie wciągnęło... łatwo sobie wszystko wyborażałem... stanowiska komputerowe w klasie, chłopaków grających w karty... naprawde szkoda że taki Anarky tak naprawde sobie nie wyobrazi tego Fika bo w Final Fantasy VIII poprostu nie grał... aha i nie wiem czy moge zadać to pytanie, ale w ewnym momencie była mowa o dyrektorze... to chodziło o Cid'a? albo w sumie nieodpowiadaj, bo niech się jeszcze troche nagłwokuje bo jeśli to nie on to ktoś inny mi się kojaży^^

heh naprawde super ci to wyszło i nie moge się doczekać kiedy wreszcie przeczytam tę drugą część...
Gratulacje :)

P.S. tam gdzieś napisałeś "...sobie,sobie..." to sobie usuń to jedno sobie tak żeby text był oprawny.. kurde to naprawde świetne działo i przypomina mi się jak kiedyś czytałem fajne fiki na płytach dołączanych do Kawaii :)  


If I ever hear you say another women's name in your sleep you'll wake up the next morning with your joystick missing... got it?

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #9 dnia: Listopada 22, 2004, 11:18:21 am »
Cytuj
w ewnym momencie była mowa o dyrektorze... to chodziło o Cid'a? albo w sumie nieodpowiadaj, bo niech się jeszcze troche nagłwokuje bo jeśli to nie on to ktoś inny mi się kojaży^^
 
Ja załozyłam z góry, że ten ktoś inny. :) Czekam części, w której się to wyjaśni.  

Offline Zell Dincht

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1460
  • Dzielny Mały Toster
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #10 dnia: Listopada 22, 2004, 04:35:53 pm »
e... przeciez juz wiadomo :P
Cytuj
- Squall musi mieć swoje powody Selphie. Nie wysyłałby takiej armii, gdyby nie musiał, sama go znasz.
to chyba mowi samo za siebie.... dyrektorem tak jak w ff8 jest squall i to od niego zaleza wszystkie decyzje czyli o wysylaniu armii tez...
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #11 dnia: Listopada 25, 2004, 03:06:08 pm »
genialne...chcialbym umiec tak pisac :P czekam na CD

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #12 dnia: Listopada 25, 2004, 10:41:18 pm »
Po raz kolejny dziękuję za pochwały. Co do tych zagadek, to staram się jak najmniej wyjaśniać. Dzięki temu czytelnik jest ciekaw, co sie stanie dalej. Ten rozdział w całości napisałem dzisiaj. Ciekawe, czy wpłynęło to na jego jakość... dobra... nie przedłużajmy dłużej... oto

Rozdział Trzeci

Mężczyzna zdecydowanym krokiem podszedł do drzwi. Wyciągnął rękę do klamki i spojrzał na srebrny pierścień na prawej ręce. Przypatrywał mu się jeszcze chwilę, po czym odetchnął i wszedł do środka. Kiedy ujrzał jak zawsze doskonale czysty barek i świeże kwiaty przy stolikach poczuł ścisk w brzuchu. 'Nie mogę inaczej... po prostu nie mogę' pomyślał, po czym wolnym krokiem ruszył w kierunku schodów po lewej stronie. Przystanął przed nimi i drzwi wejściowe znów się otworzyły, ukazując twarz przyjaciela.
- Przemyśl to jeszcze - powiedział poważnym tonem Kiros zamykając za sobą drzwi - ja i Ward możemy to załatwić, dobrze o tym wiesz.
- Nie mogę siedzieć bezczynnie nie wiedząc gdzie ona jest! - wykrzyknął Laguna, a głos załamał się mu przy ostatnich słowach - Dobrze wiesz ile Ellone dla mnie znaczy.
- Wiem wiem... ale ona też cię potrzebuje. Nie możesz być w dwóch miejscach naraz.
Kiros oparł się o ścianę i założył rękę na rękę, po czym spojrzał na przyjaciela lekko się uśmiechając.
- Ty po prostu nie potrafisz usiedzieć w jednym miejscu, w szczególności kiedy gdzieś się coś dzieje. Mówię ci Laguna... przemyśl to jeszcze raz.
- Co przemyśl? - dobiegł ich żeński głos z góry. Raine stanęła na półpiętrze i z niepokojem w oczach patrzy na nich obu - Coś się stało?
Raine zaszła na dół i podeszła do Laguny. Ten nie odpowiedział tylko odwrócił głowę w stronę wychodzącego na plac okna, z wyrazem bólu na twarzy. 'Muszę to zrobić' przekonywał się ciągle w duszy 'nie mogę siedzieć bezczynnie'. Raine spojrzała na Kirosa, któremu zniknął z twarzy typowy dla niego lekki uśmiech. Ten spuścił głowę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na Lagunę, który teraz odwrócił się do niej plecami i patrzy w okno.
- Co się stało, kochanie? - powiedział Raine podchodząc bliżej.
- Raine.. - głos mu zadrżał. Przetarł dłonią oczy i odwrócił się do dziewczyny i zanim ta zdążyła cokolwiek odpowiedzieć objął ją i przytulił do piersi. Ona po chwili odwzajemniła uścisk.
- Chcesz pojechać do Esthar, tak? Szukać Ellone? - powiedziała łagodnym głosem. Laguna nie odpowiedział.
- Jedź - powiedziała podnosząc głowę i patrząc mu w oczy - będę na ciebie czekać.
- Raine... ja - znowu szybko przetarł dłonią oczy - Ja naprawdę nie... tutaj jest tak pięknie... możemy razem... a przecież Kiros i Ward mogą sami jej szukać - głos załamywał mu się raz po raz, a oczami starał się patrzeć wszędzie, tylko nie na twarz swej ukochanej.
- Za dobrze cię znam. Nie potrafisz siedzieć bezczynnie, kiedy komuś grozi niebezpieczeństwo. Byłabym podła, gdybym chciała cię tutaj trzymać tylko dla siebie - powiedziała. Laguna spojrzał jej w oczy.
- Jesteś pewna, że sobie poradzisz? - odparł spytał.
- Nie martw się - uśmiechnęła się lekko - wiesz przecież, że umiem dać sobie radę. Co miałoby mi tutaj grozić?
Laguna po raz kolejny ją objął, jeszcze mocniej niż wcześniej. Stali tak pewien czas nic nie mówiąc.
- Nie masz czasu do stracenia - przerwała milczenie Raine - Kiros i Ward pewnie na ciebie czekają. Ruszaj i wróć jak ją znajdziesz.
- Tak zrobię - powiedział mężczyzna podchodząc do drzwi - Czekaj na mnie Raine. Niedługo wrócę.
Otworzył drzwi i stoją w progu podniósł prawą rękę, ukazując dziewczynie srebrny pierścień. Ona uczyniła ten sam gest, uśmiechając się do niego. Laguna jeszcze raz spojrzał na je twarz, po czym odwrócił się i zamknął za sobą drzwi.
- Żegnaj - odpowiedziała po chwili Raine opuszczając rękę, patrząc ciągle w miejsce gdzie ostatni raz go widziała... 

Jednolity głośny odgłos zaczął nieprzyjemnie pulsować w głowie. Nie był to jednak wysoki dźwięk przeszywający uszy jak szpilka, lecz mocny szumiący głos silnika. Ren przewrócił się na drugi bok, aby odciąć się jakoś od ogarniającej go zewsząd hałasu i poczuł, że nie leży na łóżku, ani kanapie, ale na stalowej kratce. 'Hmm... taka sama jak podłoga pod pokładem łodzi desantowych... dziwne'. Obrócił się na drugi bok i jeszcze raz przemyślał wszystko. Zerwał się na równe nogi i spojrzał z lękiem na otaczającą go rzeczywistość. Zobaczył, że Dunkan przerażony padł na kolana i patrzy w wielki silnik maszyny, na który skrapla się malowniczo słona woda. Ren poczuł, że zaraz znowu straci przytomność. Przełknął ślinę, zgarnął mokre od potu włosy z czoła i zapytał się przyjaciela, znając już odpowiedź:
- Czy my jesteśmy na pokładzie łodzi i płyniemy teraz do Deling?
Dunkan nie odpowiedział, tylko zwrócił w kierunku przyjaciela bladą z przerażenia twarz. Był to widok szczególnie dający do myślenia w tak gorącym pomieszczeniu. Obłok pary wystrzelił z jakiejś rury pod podłogą.
- Wiesz co nam za to grozi, Ren? - spytał się bardzo słabym głosem Dunkan.
- Tak... najpierw nas zabiją, a potem wyrzucą ze szkoły - odpowiedział Ren uśmiechając się nerwowo.
Zapadła cisza, jeśli nie liczyć odgłosów pracującej maszyny. Dunkan podniósł się z kolan i złapał się za głowę oboma rękami. Zaczął chodzić po niewielkiej przestrzeni w obie strony, starając się najwyraźniej znaleźć jakieś wyjście z tej patowej sytuacji.
- Dobra - powiedział w końcu Ren. Widząc załamanie przyjaciela zrozumiał, że musi coś postanowić - Zacznijmy od ustalenia pewnych faktów. Co się do jasnej cholery z nami stało po tym jak przyszedłeś z kartami?
- Nie wiem... potem był ten straszny dźwięk i pamiętam jak traciłem przytomność - powiedział nerwowo Dunkan, nie przestając chodzić w jedną i drugą stronę i trzymając się za krótkie włosy - Pewnie wpadliśmy tutaj, bo obaj byliśmy blisko klapy. Jak się obudziłem leżałeś na mnie przy drabinie.
- Ja tak samo - odpowiedział Ren, powoli nabierając pewności - Najpierw usłyszałem ten dźwięk, a potem poczułem się bardzo senny. A potem pamiętam te drzwi. Czyli już jedno ustaliliśmy, obaj...
- Jakie drzwi? - zainteresował się dziwnie Dunkan zatrzymując się w miejscu.
- Nie ważne - powiedział - Przyśnił mi się jakiś bar i facet.... kurcze.... strasznie realistyczny ten sen był.
- Laguna... Kiros... i Raine? - nieśmiało spytał się znowu blednąc.
Znowu zapadła względna cisza, w której Ren jeszcze raz przemyślał całą sytuację.
- To... trochę dziwne, co nie? - zapytał się w końcu Ren - Pozwól, że zapytam... kim byłeś w tym śnie? Chodzi mi o to...
- Kirosem - powiedział Dunkan rzeczowym głosem. Po jego twarzy można było poznać, że wie o co Renowi chodzi.
- A ja Laguną - odrzekł.
Cisza zapadła po raz kolejny. Ten szczególny rodzaj ciszy, która zapada pomimo panującego wokół hałasu. Koledzy zaczęli bić się ze swoimi myślami, dochodząc do wniosku, że to bez sensu.
- Wydaję mi się, że mamy teraz kilka ważniejszych spraw na głowie, niż analiza grupowego snu, no nie? - podsumował Ren - Proponuję się ukryć, bo jak nas ktoś tu zobaczy, to będzie nie ciekawie.
Dunkan nie odpowiedział, tylko spojrzał w górę na drabinkę za plecami Rena. Twarz mu znowu pobladła jeszcze bardziej.
- Chyba już jest nieciekawie koledzy, co nie? - powiedział wiszący na drabince ciemnoskóry mężczyzna, ten sam, którego dzisiaj widzieli w porcie Po chwili zeskoczył na dół i przyjrzał się obu przerażonym chłopakom.
- CO SIĘ DZIEJĘ - doszedł do nich z góry kobiecy głos, od którego włosy stają dęba.
- Chyba mamy tutaj kilka zapaleńców! - odkrzyknął kobiecie mulat - Co nie? - dodał jeszcze raz patrząc na Rena i Dunkana.
- My... - spróbował coś odpowiedzieć Ren.
- Wytłumaczysz się u góry - powiedział poważnym tonem. - A teraz grzecznie wejdziecie po drabince do kapitana, co nie?
Nie zdolni do sprzeciwu weszli po drabince, ledwo mogąc podźwignąć swoje ciała drżącymi rękoma. Obaj wyszli do przedziału dla załogi. Stanęli przy srebrnowłosej kobiecie, która spojrzała na nich zimno. Z siedzeń spoglądali na nich trzej kadeci, chyba z klasy Quistis, a stojący nad nimi blondyn w białym płaszczu uśmiechnął się złowieszczo na ich widok.
- Proszę, proszę... - powiedział podchodząc bliżej pochylając się lekko i starając się zmienić swój głos na bardziej dziecięcy.- Chcieliśmy się wykazać? Myśleliśmy, że możemy sobie poradzić z żołnierzami Galbadii?
- My tu się znaleźliśmy przypadkiem, sir - powiedział przerażony i blady jak ściana Dunkan - Straciliśmy przytomność na niższym poziomie.
- Co? Już wam się nie chce bawić w bohaterów? - dalej drwił mężczyzna - Wiecie już, że macie przekichane, co? Mogą was za to wysłać, do pana Kogucika, a on was wywali z waszego ukochanego Ogrodu.
Ren i Dunkan nie zrozumieli o kogo może chodzić, ale i tak pokiwali głowami potwierdzająco.
- Co z nimi zrobimy Seifer? - powiedział mulat wychodząc w końcu z dolnego poziomu i stając za nimi - Patrz co przynieśli.
Raijin pokazał trzymany w rękach topór i gunblade.
- A więc jednak chcieliście walczyć? - zapytał się, po czym odebrał od Raijina broń.
Chłopcy nie odpowiedzieli. Seifer przyjrzał się broni, szczególnie gunblade'owi Rena. Zamyślił się chwilę, odwracając się i powoli idąc na drugą stronę pokoju. Fujin i Raijin wymienili spojrzenia. Trzej kadeci ciągle patrzyli się na dwójkę przybyszy z mieszanką zdziwienia i drwiny. Nagle Seifer się odwrócił, po raz kolejny uśmiechając się złowieszczo. Spojrzał na swoich kompanów, którzy wymienili uśmiechy, po czym wszyscy razem spojrzeli na dwóch młodzieńców.
- Chcieliście walczyć - podszedł do nich bliżej i wcisnął im w zesztywniałe dłonie ich broń - To będziecie walczyć.

CDN
« Ostatnia zmiana: Listopada 25, 2004, 10:42:10 pm wysłana przez Tantalus »

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #13 dnia: Listopada 26, 2004, 11:48:20 am »
Ekstra się to czyta. Naprawdę wciaga coraz bardziej.

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #14 dnia: Listopada 26, 2004, 11:44:25 pm »
nom wypas

Offline Xellard

  • Knight
  • ****
  • Wiadomości: 360
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #15 dnia: Listopada 27, 2004, 11:52:22 am »
Tant rządzi.....a najbardziej tekst:
Cytuj
Mogą was za to wysłać, do pana Kogucika, a on was wywali z waszego ukochanego Ogrodu.



Offline Zell Dincht

  • Blade Dancer
  • ********
  • Wiadomości: 1460
  • Dzielny Mały Toster
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #16 dnia: Listopada 27, 2004, 12:27:00 pm »
GRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR dzieki temu textowi rozwiazalem fan club tanta!!! jak mogles to tak szkaradnie tlumaczyc?!?!?!?!?! <wyciaga sr> chyba poleje sie tu krew.... a tak poza tym to ta czesc tez wymiata ale przez tego ko... przez ten wyraz wystawiam ocene 2/5. zawiodlem sie na tobie tant!!!!!!!!!!!!
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"

Offline Xellard

  • Knight
  • ****
  • Wiadomości: 360
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #17 dnia: Listopada 27, 2004, 12:31:40 pm »
ej zell uspokój sie <wyciąga sr2>.....to moze ja ponowie działalność fanklubu Tanta :P......eee a ja wystawiam ocene 10000000000000000000000000000000000000000000000000k/10 :P
« Ostatnia zmiana: Listopada 27, 2004, 12:32:28 pm wysłana przez heti »



Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #18 dnia: Listopada 27, 2004, 01:43:35 pm »
Wiesz Zell.... w angielskim to Chicken oznacza dosłownie kurczak, a nie kogut.... z dwojga złego postanowiłem wybrać to pierwsze.... don' blame me... blame yourself or god.... no.... blame Seifer... it's his fault.

PS. Pewnie jak zobaczyliście, że napisałem tu posta, to liczycliście na czwarty rozdział? A to niemiłe zaskoczenie buahahahahaha
« Ostatnia zmiana: Listopada 27, 2004, 01:44:41 pm wysłana przez Tantalus »

Offline Siergiej

  • Last Hero
  • **********
  • Wiadomości: 2544
  • Idol Tanta
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #19 dnia: Listopada 27, 2004, 02:52:00 pm »
jakbys zgadl :P