Tak.. to prawda! W końcu udało mi się skończyć ten cholerny rozdział Isoga. Na brak akcji, jak się domyśliliście, narzekać teraz nie możecie, przez co miałem troche kłopotów przy pisaniu tego. Najważniejszym było to, że działo się tyle rzeczy na raz, że nie mogłem wszystkiego opisać jednym ciągiem nie niszcząc przy tym doszczętnie dynamizmu. Postanowiłem więc podzielić akcje na dwie części, które dzieją się w tym samym czasie, ale są opisywane w oddzielnych akapitach. Jedna dotyczy Rena, druga Dunkana.... zresztą sami zobaczycie o co chodzi. Chciałem w ten sposób zachować dynamikę i w miarę szczegółowe opisy i chyba mi sie udało. Powiedzcie jednak czy taki sposób opisywania wam się podoba, czy nie, bo możliwe, że w przyszłości znowu będę miał taki dylemat.
W tym rozdziale jest akcja, akcja i tylko akcja. Nie mogłobyć inaczej po tym, co napisałem na koncu poprzedniego. Jako że chłopcom ktoś sprytnie odciął drogę do dormitoriów, będzie tutaj dużo magii. Skoro już o tym mowa, to jej wygląd i działanie zostało troche przeze mnie zmienione. Chcę sprawić wrażenie realizmy, przez co musiałem zmienić troche zasady wysyłania zaklęć. Podstawowym z moich założeń jest to, że nie można zrobić czegoś, z niczego. Zaklęcia ogniowe nie mogą być wykorzystywane w warunkach beztlenowych, wodne, ani lodowe bez pary wodnej w powietrzu lub zbiornika wodnego w pobliży, a zaklęcia elektryczne nie działają bez odpowiednio dużej różnicy potęcjałów między celem, a miejscem z którego piorun ma wylecieć. Może też być to odpowiedzią na to, dlaczego wszyscy nasuwają w siebie fajerbolami, zamiast rzucić coś oryginalnego.. to proste. Ta magia jest najprostsza w użyciu i działa praktycznie wszędzie. W tym rozdziale co chwile ktoś w siebie nachrzania czarami, więc dodaję to tak w ramach wytłumaczenia, co by was nie zdziwiło to, że w grze magią (konkretnie to paramagią) można było walić jak się chciało, a u mnie trzeba jeszcze również odrobinę pomyśleć i sie wysilić. Dobra.... już nie przynudzam.. miłego czytania i oczywiście czekam na komentarze
PS. Rozdział jakieś 2x dłuższy od normalnego... należy wam się, za to, że nie pisałem długo
Rozdział Szesnasty
- REN! - krzyknął Dunkan widząc, jak jego przyjaciel cudem uskakuje przed spadającą na jego głowę maczugą. Wieka bestia z czerwonymi rogami zacharczała cicho wyjmując żelazną kulę z rozbitej posadzki, powoli obracając głowę w kierunku grupki uczniów, lustrując ich spojrzeniem paciorkowatych oczu. Ren wstał z ziemi szybko, stając na ugiętych kolanach i patrząc na dwie karykaturalne postaci, które widział wiele razy w podręczniku i na lekcjach.
- Skąd ona ma Brothers? - wrzasnął do swoich przyjaciół, nie odrywając wzroku od obu bestii.
- Może się ich spytasz, co? - Kilroy zaśmiał się w niepokojący sposób.
- Dosyć tego! - zaświergotał mniejszy demon, skacząc wyżej niż powinna istota jego wzrostu, wyciągając maczugę za plecy i uderzając ją z szerokiego rozmachu. Chłopcy padlli na trzesącą się i rozpadającą podłogę, tak jak kilku stojących obok nich uczniów. Czerwona bestia zaczęła z wolna zbliżać się do starszego brata, który poprawiał umieszczony na lewej ręcę puklerz.
- Ja ich zajmę! - krzyknął Haji stając na ziemi, lewą ręką podpierając się o ścianę - Wy biegnijcie po broń!
- Ja zostanę z nim - powiedział Ren stając na ugiętych kolanach, starając się znaleźć stabilny grunt pod nogami - Ty Dunkan biegnij po nasz sprzęt!
- SŁYSZAŁEŚ ICH? - zacharczał czerwony demon stając koło mniejszego, zakładając maczugę na ramię, sprawiając wrażenie rozbawionego - DZIECI MAJĄ PLAN.
- Tak tak - zaświergotał starszy brat, chwytając broń oburącz - Ale koniec tego gadania...
Mały demon skoczył do przodu, wyprowadzając z lewej ręki szeroki zamach, zmieniajac metalową kulę w rozmazaną smugę. Ren i Haji w jednej chwili padli na ziemie, zaś kula która przeleciała nad nimi uderzyła Dunkana w plecy, posyłąjąc go kilka metrów w stronę dormitoriów. Blondyn jęknął i przeturlał się po podłodze. Kilroy ruszył za nim bez namysłu, zostawiając Hajiego i Rena samych. Obaj chłopcy przeturlali się na plecach i wykierowali otwarte lewe dłonie w kierunku małego demona, w których zaczynały już tańczyć pierwsze iskry. Dwie ogniste kule wyleciały z ich rąk i z cichym puknięciem rozbiły się na niebieskim puklerzu starszego z braci.
Kilroy tymczasem pomógł wstać Dunkanowi i oboje zaczeli biec w stronę męskiej części dormitoriów, gdy wielki demon odwrócił się w ich stronę, wydając cichy wark. Obaj zaczęli biec ile sił w nogach, zostawiając walczących przyjaciół i starając się jak najbardziej oddalić od czerwonorogiego, który już ruszył w ich stronę, zmieniając uchwyt broni i unosząc ją nad głowę, celując w Kilroya. Nim zdąrzył ją opuścić, włosy uciekajacych co sił chłopców rozwiał silny podmuch wiatru, przybijając oboje do porozbijanego podłoża. Dunkan, leżący teraz tuż przy zakręcie do męskiej części dormitoriów spojrzał za siebie, przysłaniając lewą ręką twarz przed wymiatanym w jego kierunku kurzem. Claire i Alice, ciągle ubrane w stroje galowe, trzymały wyprostowane ręcę w kierunku wielkiego demona. Zdwojone zaklęcie Aero, zachwiało nim i zmusiło do zatrzymania się w miejscu. Jego twarz, o ile można z niej było wyczytać jakąkolwiek mimikę, wyrażała najczystsze zdzwienie. Nicole wykorzystała ten moment, by zatoczyć niewielkie koło na środku w szerokim korytarzy i wymijając powietrzne zaklęcie ruszyła na demona, w obu dłoniach ściskając swoją naginatę.
Mały rogacz nie czekał na kolejne zaklęcie. Odrzucając na bok maczugę, z rykiem nienawiści rzucił się na stojących chłopców, uderzając Hajiego lewą ręką i przewracając Rena, uderzając go całą masą ciała. Chłopak poczuł jak żebra mu pękają pod kilkusetkilogramowym cielskiem, którego właściciel złapał chłopaka za gardło, zaciskając na nim muskularną prawą dłoń. Ren zaczął kaszleć, półprzytomnymi oczyma wpatrując się w paciorkowate oczy mniejszego demona, gdy Haji nagle skoczył na jego fioletowe plecy i założył ręcę wokół gardła potwora.
- Puszczaj go, słyszysz! - Haji wrzeszczał, gdy zdezorientowany demon zaczął wierzgać głową, zwalniając uścisk. Gdy Haji puścił w końcu szyję demona, padając na ziemię, Ren kończył już koncentrowanie magii w wycelowanej w chwiejącą się bestię dłoni.
- FIRA! - wrzasnął chłopak, a tuż po jego wielka masa ognia wyleciała z dużą prędkością w kierunku przeciwnika, wirując wokół niego w migotliwym strumieniu. Bestia wydała z siebie ryk wściekłości, dwoma ruchami ręki rozwiewając utworzone wokół niego zaklęcie i już miała skoczyć ku chłopcu, gdy jego twarz owionął obłok czarnego jak węgiel dymu, wystrzalony z rąk leżącego jeszcze Hajiego.
Brzdęk uderzanego metalu był pierwszym odgłosem, jaki dwaj chłopcy usłyszeli, gdy zaklęcia powietrze przestały na nich działać. Pchnięcie Nicole zostało odbite wielkim czerwonym puklerzem, a dziewczyna straciła równowagę, nie mogąc już uniknąc ciosu umięśnionej pięści. Uderzona w lewe ramie padła na ziemie, przeturlawszy się kilka metrów pod zniszczonej doszczętnie podłodze.
- CURE! - krzyknęła Claire, posyłając skumulowaną w dłoni energię w kierunku trzymającej się za bolącą rękę koleżanki. Serpentyna niebieskich i zielonych iskier zatoczyła kręgi wokół jej nadgarstków, po czym pomknęła w kierunku dziewczyny.
- PROTECT! - zawturowała zaklęciem Alice, biegnąc i trzymając swój rapier w gotowości, w czasie rozpościerania magicznej ochrony wokół własnego ciała. Bladobłękitna tarcza zamigotała przez chwilę w powietrzu.
- Biegniejcie! - krzyknęła Nicole w momencie, w którym Alice ruszyła na demona, rapier trzymajac z boku, po prawej stronie. Dziewczyna przeturłała się na plecach i podniosła naginatę.
Dunkan i Kilroy wstali szybko i już zamierzali biec w kierunku dormitoriów, gdy dwie ogniste kule przeleciały tuż nad ich głowami, pozostawiając w powietrzu zapach siarki i charakterystyczny odgłos. Dziewczyna w czarnym uniformie, o długich, płomiennorudych włosach, wpatrywała się w nich z mieszanką politowania i wrogości, swoimi zielonymi oczami. Twarz, która w innych okolicznościach mogłaby uchodzić za piękną, pokryta była kurzem i pyłem, lepiącym się do spoconego czoła, zaś jej zmrużone oczy zdawały się przebijać chłoców wzrokiem. Ze ściśniętymi wargami stała tak, z prawą ręką ciągle wyprostowaną i wykierowaną w stronę chłopców.
-GRAAAAAAAAAARRRRR!!!! - wrzasnął mały demon, chwiejąc się na nogach i oboma rękoma rozwięwając magiczną chmurę wokół jego oczu. Ren wciąż trzymał się za gardło, przed kilkomach chwilami ściskane przez małego demona, Haji wstał szybko i odbiegł kawałek w stronę Rena. Złożył ręcę przed sobą w dziwny znak, po czym zamknął oczy oddychając głęboko... Ren poczuł gęsią skórkę od gromadzonej magiczne energii. Demon upadł na ziemię, wciąż wrzeszcząc, lecz zdawał się wygrywać walkę z otaczającą jego głowę klątwą. Ren szybko wycelował rękę w stronę potwora, mrucząc krótką inwokacje i koncentrując się na bladobłękitnej chmurze otaczającej rękę. Znane uczucie zimna przeszyło koniuszki jego palców, gdy wypowiadał ostatnie sylaby, kierując dłoń w stronę wroga.
- BLIZZARA!! - krzyknął, a w tym samym momencie wielki sopel przebił popękaną posadzkę. Mały demon wyskoczył w tej samej chwili z niewiarygodną siłą, uskakując przed lodowym ostrzem i długim lotem przy suficie spadając metr za Renem i Hajim, amortyzując upadek swymi umięśnionymi nogami. Szybki cios puklerzem w brzuch powalił Rena na ziemię, zanim chłopak zdążył zareagować. Haji odbiegł kawałek, dalej wypowiadając skomplikowanę zaklęcie... czerwony czworobok zaczął obracać się wolno przed jego splecionymi rękoma. Demon chwycił nogę Rena, który powalony ciosem nie próbował nawet się wyrywać. Obrócił się krótko wokół własej osi, po czym wyrzucił chłopca, który z całą mocą siły odśrodkowej uderzył bokiem o ścianę korytarza. Jeknął krótko i padł na twarz, nie ruszając się. Twarz demona obruciła się w kierunku Haji'ego, który wyrzucił już dłonie przed siebie, przykładając je do krwistoczerwonego kwadratu, obracającego się coraz szybciej przed jego obliczem.
- QUATRA FIRAGA! - wrzasnął Haji, gdy narożniki figury zajaśniały jasną czerwienią, a uwięzione w nich zaklęcia zaczęły się uaktywniać. Pierwszy, wirujący dziko strumień czerwonych płomieni wystrzelił po prostym ruchu ręki, uderzając w ściąnę w miejscu, gdzie przed momentem stał demon. Cel uskoczył w prawo, upadając 5 metrów dalej i chwytając swoją leżącą na ziemi maczugę. Nie odrywając wzroku od Haji'ego wybił się ponownie w górę, unikając drugiego zaklęcia, które wyrwało metrowej średnicy dziórę w ścianie i zniszczyło kawałek ławki. Dwa kolejne czary wyleciały jednocześnie po dwóch łukach, spotykając się z obu stron w miejscu, w któym wylądował mały demon. Haji przysłonił oczy ręką, czując jak eksplozja połączonych zaklęć odsuwa go do tyłu... Ren przeturlał się na podłodze dobre kilka metrów, odrzucony strumieniem energii i utworzonej w ognisku magii sferze płomieni, nieprzeniknionej dla ludzkich oczu. Kilka sekund minęło, zanim ogień rozwiał się, po odebraniu blondynowi reszty tlenu i zmuszeniu go do nerwowych oddechów i kaszlu. Plamy powidoku, pozostałe w oczach, nie przysłoniły widoku fioletowego cielska z założonymi wokół pochylonej głowy dłońmi. Całe ciało zdawało się parować, zaś puklerz poczerniał lekko. Nie zmieniło to jednak faktu, że po kilku sekundach mały demon wstał do pełnej wysokości i ujmując maczugę w obie dłonie spojrzał na Haji'ego, z wyrazem wyrachowanej nienawiści.
Odgłosy wybuchów doszły Dunkana, gdy uskakiwał przed pędącym w jego kierunku zaklęciem. Wszędzie toczyła się walka. Nie widział co dzieje się z Renem i Hajim, ale z dormitoriów doszły ich odgłosy zderzających się broni, wystrzałów i uziemiających się zaklęć. Kilkametrów dalej Nicole wykonała skomplikowany wymach nad głową za pomocą swojej naginaty, a gdy demon spróbował zasłonić twarz puklerzem, dziewczyna obróciła się wokół osi i płynnym ruche zmieniła kąt nachylenia naginaty, wyprowadzając ją z ruchu obrotowego na poziomie nóg demona. Demon zachwiał się, lecz pewnie nie upadłby, gdyby nie lodowy blok, który wyczarowała Claire, i który poszybował wysoko, trafiając w podbródek zdezorientowanej bestii i posyłając ją na ziemie. Bestia upadła ciężko, lecz nagle, z zaskakującą dla swych rozmiarów zwinością wykonała przewrót w tył i wyskoczyła do przodu, uderzając lewym barkiem szarżującą Alice. Dziewczyna jęknęła krótko, po czym przeturlała się kilka metrów i upadła na popękanej podłodze, z rękoma wyrzuconymi po obu stronach. Dunkan wiedział, że koleżanki nie wytrzymają długo
- Przebijamy się! - krzyknął do Kilroya - Trzeba pomóc Nicole i jej przyjaciółkom.
Wyższy chłopak ledwo zdążył kiwnąć głową, gdy kolejna kula ognia poszybowała w jego kierunku. Kilroy przywarł do ściany, patrząc jak świszczący obłok płonących gazów przemyka koło niego, uziemiając się metr od miejsca, w którym Alice, leżałą bez ruchu. Dunkan ruszył biegiem, lecz czerwonowłosa nie pozwoliła mu przebiec nawet dwóch metrów, podcinając mu nogi kolejną ognistą kulą. Kilroy przeskoczył koło niego, lecz dziewczyna była już gotowa.
- Wal w nią magią - Dunkan krzyknął do kolegi, który właśnie odskoczył do tyłu, gdy hybrydyzowane zaklęcie ogniowe przemknęło koło niego jak strzała z łuku.
- Mam tylko Thundera, a to nie działa w zamkniętych pomieszczeniach - odpowiedział Kilroy, biegnąć równolegle do drugiej ściany, utrudniając dziewczynie celowanie. Dunkan przeklnął cicho wiedząc jak kłopotliwe jest namierzenie osoby takim zaklęciem we ciasnym pomieszczeniu, bez odpowiedniej różnicy potencjałów i w silnie naładowanym magicznie powietrzu.
- FIRE! - krzyknął po kilku sekundach recytacji, posyłając ognistą kulę w kierunku dziewczyny. Metr przed jej twarzą nastąpił fioletowy błysk i ognista kula wywaliła dziórę w ścianie za ich plecami, zrefektorana magiczną tarczą. Blondyn uchylił się, przed kolejną kulą ognia, przewracając się na plecy. Wzrok skupił się na tym, co zobaczył przed chwilą.
- FIRE! - krzyknął ponownie, celując metr na lewo od dziewczyny, zaklęcie ledwo otarło o tarczę i zogniskowało się tuż za nią, zmusząjąc ją do uskoczenia w prawą stronę.
- WAL THUNDERA W PRAWO!! - krzyknął Dunkan, gdy zaklęcie jeszcze leciało w jej stronę.
- Przecież nie uziemi się w... - odpowiedział zmieszany Kilroy
- SZYBKO!! - Dunkan ponowił wrzask, po którym Kilory posłusznie wycelował rękę na lewo od dziewczyny, skupiając iskry wokół dłoni.
- REFLECT!! - dziewczyna rozpuściła zaklęcie wokół siebie, powiększając tarczę i widząc gromadzoną wokół ręki Kilorya magię.
- THUNDER - Kilory zakończył zaklęcie, skupiając się na miejscu po prawej stronie dziewczyny. Fioletowa tarcza zadrgała lekko, gdy jedna, czy dwie iskry zatańczyły na jej powierzchni. Dziewczyna nie zdążyła zdać sobie sprawę z sytuacji. Wielki błysk, nieporównywalny z tym, który powinien pojawić się po tym zaklęciu, oślepił chłopców, a grzmot i trzask iskier rozszedł się po całym korytarzu. Dziewczyna krzyknąła i padła na ziemię, drgając jeszcze od nagromadzonego w ciele ładunku. Fioletowe zaklęcie uziemiło się, a zapach ozonu wypełnił powietrze. Elektryczne gniazdko w ścianie, które stało się celem zaklęcia, rozpadło się na kawałki, pozostawiając jedynie resztki spalonego plastiku. Dunkan uśmiechnął się mimowolnie.
Haji padł na ziemię, po potężnym uderzeniu w twarz i nie zdążył uchylić się przed sięgającymi w jego kierunku ramionami. Przeleciał dwa metry, lądując na plecach, głową uderzając w ścianę korytarza, kilka metrów od przyjaciela, który właśnie próbował wstać. Ren podniósł się do klęczek, lewą rękę odruchowo przyciskając do bolącego kręgosłupa, patrząc jednocześnie na ciemnoskórego, leżącego przy płonącej ławce. Mały demon właśnie zbliżał się w jego kierunku, z uniesioną nad głową maczugą. Ren chciał krzyknąć, lecz drżące ręce ugieły się pod nim, zmuszając go do padnięcia twarzą w brudną od kurzu i popękaną podłogę. Wiedział, że rzucił zbyt dużo zaklęć w zbyt małym czasie i jeszcze oberwał solidnie.... mrużąc oczy, mógł tylko patrzeć, jak bestia stawia kolejne kroki.
- GRAAAAAAAAAAAARRRRRRR!! - kakofonia dwóch demonich krzyków dotarła do niego jak z pod wody. Bestia wyrzuciła ręce na bok, z rozdziawionym pyskiem wrzeszcząc w stronę sufitu. Nim ogłuszający krzyk zniknął w długim korytarzu, bestia rozwiała się w chmurze brunatnego dymu, pozostawiając obu chłopców leżących na ziemi i nieprzytomnych. Pamiętał aż nazbyt dobrze to uczucie... po raz drugi w tak krótkim czasie leżał na ziemi bez woli walki, bez sił, nawet na to by się podnieść. Uświadomił sobie jaki jest słaby i bezradny, że gdyby Guardian Force nie został odesłany, pewnie by już nie żył. Nienawidził siebie za tą słabość, jednak mętlik w głowie nie pozwolił mu na kontemlowanie tej myśli zbyt długo. Odległe krzyki i odgłosy walki dobiegały do niego jak z pod wody. Ren uświadomił sobie, że w całych dormitoriach trwa walka. Słyszał z oddali głos oficera Nidy, wykrzykującego przez głośniki kolejne rozkazy. Odgłos jakiegoś wybuchu doszedł Rena ze strony głównego holu. Nie miał jednak siły, by analizować jakiekolwiek z tych sygnałów. Zamknął oczy, nie ruszając się ani o milimetr, pozwalając by wszystkie dźwięki i zapamiętane obrazy przeszły spokojnie do podświadomości, opuściły go, odpłynęły. Ren też odpłynął... w sen bezsilności i wycięczenia...
CDN.