Autor Wątek: "In search of glory"  (Przeczytany 25559 razy)

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #60 dnia: Maja 01, 2005, 10:34:31 am »
Cytuj
O kurde.... widać, ze Tant nie ma co robić w domu.. .
Na to wygląda. :P Ale mamy za to potrójną przyjemność czytania. Ciekawie się to posuwa. Z niecierpliwością będę czekać na następne Wejście Tanta.

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
"In search of glory"
« Odpowiedź #61 dnia: Maja 03, 2005, 08:41:17 pm »
Łłłłłeee...Tant tak fajnie pisze...czemu ja tak nie umiem.Heh naprawde niezłe jest to twoje opowiadanko i z każdym postem jest coraz ciekawsze^^.Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #62 dnia: Czerwca 23, 2005, 08:33:40 am »
Mwahahaha... uwinąłem się w niecałe 2 miechy! No ale cóż... musiałem poczekać na jakiś przypływ inspiracji, bo ten rozdział był wyjątkowo pechowy.... Isog przechodzi własnie etap obyczajowy, po etapie sensacyjnym opisującym akcje w Deling. Przecierpcie to, bo za jakieś 2, góra 3 rozdziały będzie na tym gruncie poprawa. Co mogę powiedzieć o tym rozdziale. A to, że wyda się wam pewnie krótki, bo to prawie same dialogi i z całą pewnością jest to jeden z najgorszych i najnudniejszych fragmentów mojej opowieści, ale wybaczcie mi... ja też czasem mam gorsze dni. Postaram się napisać następny rozdział odrobinę wczęśniej... mam nadzieję, że się uda...


Rozdział Trzynasty


Kilkadziesiąt minut siedzenia na korytarzu, w ciszy przerywanej krótką i niepewną wymianą zdań, zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Ren i Dunkan nie patrzyli na siebie. Czekali, aż drzwi się otworzą i aż McNash zaprosi ich do środka. Czekali na moment, w którym znów będą mogli wejść do sali i usłyszeć co zadecydowano o ich przyszłym losie. Renowi wydało się to bardzo dziwne, że czekał na werdykt z utęsknieniem, a teraz, kiedy znowu czuł na sobie wzrok komisji i zgromadzonych, niczego nie pragnął tak, jak znaleźć się na innej szerokości geograficznej. Wojna purpury z trupią bladością, która przez ostatnie kilka godzin odbywała się na twarzy Dunkana, wydawała się zakończyć zawieszeniem broni, w którym spocone czoło blondyna przybrało odcień różu, który mógłby nawet uchodzić za kolor zdrowy i naturalny. Widać, że oswoił się z myślami i opanował drżenie nóg i rąk. Ren zaczął się denerwować dopiero teraz.
- Czy przed wysłuchaniem werdyktu, chcielibyście coś dodać na swoją obronę? - zapytał się Dincht, trzymając kartkę w złożonych dłoniach.
- Nie - powiedział cicho Dunkan. Ren jedynie poruszył ustami.
Dincht wstał i odkaszlnął cicho, trzymając w rękach kartkę. Zaczął czytać powoli, raz po raz zjeżdżając wzrokiem na chłopców i innych członków komisji.
- Komisja Wewnętrzna Komitetu Dyscyplinarnego Ogrodu Balamb, w składzie: oficerowie Peter McNash, Matt Lahrson, Quistis Trepe i Gustave Orison, jako przesłuchujący i oficer Zell Dincht, jako przewodniczący komisji, po zweryfikowaniu wszystkich danych, zdobytych od przesłuchiwanych oraz od świadków i uczestników rzeczonych wydarzeń, orzeka co następuje.
Ren i Dunkan wstrzymali oddech w trwającej kilka ułamków sekund chwili.
- Komisja jednogłośnie zdecydowała, że pomimo stwierdzonej winy naruszenia jednoznacznych rozkazów, krzywoprzysięstwa i lekkomyślności, oskarżeni nie poniosą żadnej kary. Według ustaleń, podczas rzeczonej w oskarżeniu misji, jego podmioty wykazały się nieprzeciętną odwagą i determinacją oraz wynieśli z niej cenne doświadczenie i wiedzę, będące pokutą samą w sobie. Odnotowana będzie jedynie nagana w kartotece oskarżonych kadetów, z nadzieją, że w przyszłości wykażą się oni większą rozwagą. Niniejszym uważam proces za zakończony.
Chłopcy nie byli aż tak zaskoczeni. Widzieli już wcześniej, po twarzach zgromadzonych osób, że raczej nie zostaną wyrzuceni z Ogrodu. Niepewność jednak pozostała, rozwiana dopiero w tej chwili. Uśmiechnięci podali sobie dłonie i nim zdążyli je rozdzielić, Dincht znowu zabrał głos.
- Pragnę przypomnieć, że podawanie jakichkolwiek szczegółów na temat minionej misji osobom trzecim, jest wykroczeniem przeciw regulaminowi Ogrodu (Akt II, paragraf 17b). Taka akcja automatycznie spowoduje wpłynięcie oskarżenia o działanie na szkodę Ogrodu, co skończyć się może wykreśleniem z listy kadetów i opuszczeniem szkoły. Zrozumiano? - dodał na koniec, już nie czytając.
- Tak jest, sir!- coś w głosie Zell'a sprawiło, że obaj chłopcy uznali za stosowne odpowiedzieć z pełną etykietą, wymaganą wobec oficera jego rangi.
Dincht uśmiechnął się i spojrzał na siedząco obok Quistis. 
- No to możemy przejść do przyjemniejszej części programu. Instruktor Trepe zasugerowała, że w zamian za wasz trud i poświęcenie, należy się wam jakaś gratyfikacja od Ogrodu. Pozostali członkowie komisji, nie mieli żadnych sprzeciwów - powiedział z uśmiechem na twarzy, wyciągając w ich stronę dwa kawałki papieru. Koperty, w kolorze ciemnej purpury, ze złotymi literami i taką samą wstążką u każdej z nich.
Ren uniósł brwi w wyrazie zdziwienia, Dunkanowi opadła szczęka. Nim zdążył ją podnieść, obaj ściskali w swych dłoniach koperty i patrzyli na napisane na nich złote litery, jak gdyby miały zaraz zniknąć.
- Radziłabym się pośpieszyć do miasta - powiedziała Quistis, gdy obaj chłopcy spojrzeli po sobie, z twarzami powoli wykrzywiającymi się w uśmiechu - Nie wpuszczą was tam w mundurkach kadetów, więc należałoby się zaopatrzyć w jakiś garnitur. Przy okazji... zróbcie coś z tymi fryzurami. Strasznie źle wyglądasz z przedziałkiem Ren...
- Dziękuję - zabrzmiały jedyne słowa, które dały radę przejść przez gardło Rena. Nie wiedział co powiedzieć i co gorsza zdał sobie sprawę z tego, że zbyt często jest w takiej sytuacji. Dunkan podziękował tuż za nim, utrzymując wyraz satysfakcji na twarzy blondynki.
- A teraz zmykać, i żeby mi się to więcej nie powtórzyło - Quistis pogroziła palcem - Bawcie się dobrze.
- Dziękujemy - tym razem Dunkan podziękował za siebie i przyjaciele, gdy obaj wycofywali się do drzwi.


- No i powiedz mi Dunkan, że nie mamy farta - powiedział Ren zdejmując ubranie w swoim pokoju i patrząc na powieszony na klamce czarny garnitur - Nie dość, że nas nie zabili w Deling, to jeszcze jesteśmy zaproszeni na Bal Inauguracyjny... nie mogę się doczekać, jak zobaczę minę Nicole hehehehe.
Z za ściany odpowiedziała mu cisza. Dunkan prawie nie odzywał się od momentu, w którym wyszli z tamtej sali. Ren myślał dotąd, że to przez stres, ale teraz zaczął się zastanawiać.
- Ej słyszałeś? - krzyknął jeszcze raz - Powiedziałem, że mamy cholernego farta.
- Nie wierzę w coś takiego jak fart - powiedział Dunkan, stojąc w drzwiach pokoju przyjaciela, już ubrany w swój garnitur. Ren przerwał zapinanie białej koszuli w połowie drogi.
- Co masz na myśli? - zapytał patrząc na przyjaciela z zainteresowaniem i niepewnością.
- Kemuri mógł nas zabić, ale z jakiś przyczyn tego nie zrobił. - zaczął mówić spokojnym głosem - Czarownica mogła nas tam wszystkich załatwić, ale się powstrzymała. A teraz komisja dyscyplinarna poważnie nadgięła regulamin Ogrodu, żeby pozwolić nam zostać. Nie sądzisz, że to trochę dziwne?
- Przestań Dunkan - Ren dopiął ostatni guzik i sięgnął po marynarkę - Ja też wiele przeszedłem i tak samo jak ty nie mogę uwierzyć w połowę wydarzeń, które miały ostatnio miejsce. Jeżeli to nie było szczęście, to co to było?
- Tego nie wiem - powiedział blondyn siadając na krześle i łapiąc się za głowę - Ale mam wrażenie, że nasz sen miał z tym jakiś związek. Skąd ten tym z Galbadii wiedział co nam się śniło? I dlaczego połowa sali zareagowała tak, jakby doskonale wiedziała co to jest?
- Nie pytaj się mnie - Ren poprawił krawat i przejrzał się w lustrze na szafie - Wiem tyle co ty i też mnie to zastanawia. Będziesz jeszcze miał mnóstwo czasu, żeby się tą sprawą zająć Sherlocku, ale teraz mamy być na balu.
- Tak - odparł po namyśle Dunkan wstając z miejsca - Chyba masz rację... wziąłeś zaproszenie?
- No jasne - chłopak wyszedł ze swojego pokoju, depcząc nowymi butami pustą puszkę koli i klepnął kolegę w ramię - Idziemy?
- Dobra - obaj opuścili swoją kwaterę i wyszli na główny korytarz dormitoriów. Byli już prawie spóźnieni, ale Ren nalegał, żeby poczekać do ostatniej chwili mówiąc, że chce mieć dobre wejście.


Wielka sala balowa Ogrodu Balamb, ulokowana na pierwszym piętrze, jak zawsze zachwycała swoim wyglądem. Lśniące marmurowe filary i parkiet, zdobienia z hebanu i szczerego złota, i co najważniejsze niepowtarzalna atmosfera tego miejsca sprawiały, że człowiek wchodząc do niej czuł się niegodny. Dunkan podał oficerowi przy drzwiach zaproszenia dla siebie i przyjaciela, w czasie gdy Ren przyglądał się wielkim, kryształowym żyrandolom rozświetlającym sale oraz swojemu zdeformowanemu odbiciu, w pokrytym lustrami suficie. W powietrzu dało się słyszeć skrzypce i wiolonczele, przebijające się przez głośne rozmowy zgromadzonych. Wszyscy mężczyźni ubrani byli w czarne garnitury, zaś kobiety w wytworne, kolorowe suknie... oczywiście za wyjątkiem tych, którzy świeżo zdobyli pierwszy stopień oficerski SeeD, bo oni tradycyjnie na Balu Inauguracyjnym, przywdziewali ciemnozielone mundury SeeD, które od dziś stają się ich ubraniem służbowym. Chłopcy weszli do sali rozglądając się w koło.
- Może będziemy mieli jakieś miejsce honorowe - uśmiechnął się Ren, szturchając kolegę łokciem - Po prawicy dyrektora albo coś.
- O kurcze - Dunkan zakrył uśmiechnięte usta w teatralnym geście - Zapomniałem kartki, ze swoją uroczystą mową hehehehe.
Obaj zaśmiali się z satysfakcją i jeszcze raz rzucili okiem po sali. Dunkan klepnął Rena w ramię i wskazał im dwie osoby stojące przy szwedzkim stole. Jak zwykle bywa na takich uroczystościach, jedzenie dostępne było właśnie w taki sposób, a część przez nie zajmowana ciągnęła się od początku sali do prawie samego parkietu. Jak zawsze, organizatorzy postarali się o potrawy wszelkich smaków, kolorów i kształtów. Jako, że bal dopiero się zaczął, niewielu gości przymierzało się do szwedzkiego stołu, ewentualnie pobierając z jego dalszego końca kieliszek szampana. Ren i Dunkan zbliżyli się jednak do swoich przyjaciół, których zastali między półmiskiem z pieczoną baraniną, a ostrygami w dziwnym, zielonkawym sosie. Haji rozglądał się z ciekawością po najbliższych daniach, zaś Kilroy trzymał już w jednej ręce kieliszek szampana, w drugiej mają lśniący talerz, z leżącym na nim udkiem kurczaka.
- Kogo ja widzę? - powiedział patrząc na nowoprzybyłych - Spójrz Haji kto przyszedł. Od kogo wycyganiliście zaproszenia?
- Phi... - uśmiechnął się szyderczo Ren - Dincht nam dał, w nagrodę za współudział w misji.
Uśmiech zniknął z ust Haji'ego, Kilroy zakrztusił się jedzonym udkiem.
- Że jak? - zapytał ciemnoskóry z miną wyrażającą głębokie niezadowolenie z niesprawiedliwości tego świata.
- Normalnie - powiedział Dunkan - Stwierdzili, że nam się należy i dali nam, jak się skończyło przesłuchanie.
- Jeszcze raz - Kilroy odstawił talerz z niedokończonym drobiem - Chcecie mi powiedzieć, że dostaliście zaproszenia na ekskluzywny bal za to, że pobiegaliście sobie po Deling i wróciliście półmartwi?
Ren i Dunkan odpowiedzieli tylko uśmiechem. 
- Chyba muszę się napić - powiedział Haji idąc powoli w stronę kieliszków z szampanem. Pozostali poszli za nim.
- Kto dzisiaj wygrał w Centrum Treningowym? - zapytał Ren, kiedy zmierzali na drugi koniec stołu - Mieliście dzisiaj sprawdzić kto więcej Grat'ów położy.
- Remis - uśmiechnął się głupio Haji - Było po równo, kiedy przybiegł T-Rexaur i musieliśmy się zmywać...
- Hehehe - zaśmiał się Ren - Widać mieliście nie mniej przeżyć, co my.
- Właśnie - Kilroy odstawił udko, które ponownie zaatakował - Jak było na przesłuchaniu. Z waszej tutaj obecności wnoszę, że jednak was nie wywalili...
- Chyba nie wolno nam nic wyjawiać - odrzekł Dunkan, podnosząc dwa kieliszki i jeden dając Renowi - Powiem wam tylko tyle, że mieliśmy dodatkową widownię. Kadowaki, Xu, taki jeden typ, z którym byliśmy w Deling, Selphie-sensei i jeszcze dwie osoby. Nigdy nie zgadniecie kto...
- Ale pewnie nam zaraz powiecie - pokiwał głową Kilroy.
- Dyrektor Leonhart we własnej osobie... - dokończył Ren uśmiechając się szeroko - , a do tego ten przyjezdny typ w kitku. Okazało się, że to jest Irvine Kinneas, dyrektor Ogrodu Galbadia. No i oczywiście jeszcze była komisja. Ze znajomych twarzy to byli w niej tylko Dincht i instruktor Trepe. No i jeszcze tego Lahrsona kojarzyłem z widzenia.
- Po cholerę dyrektorzy największych Ogrodów, mieliby się zjawiać na przesłuchaniu dwóch życiowych nieudaczników takich jak wy? -  zapytał Kilroy, odstawiając pusty kieliszek.
- Dobre pytanie - powiedział Dunkan - Idź i się zapytaj dyrektora. Tam siedzi.
Blondyn wskazał na wydzieloną sekcję sali, w której znajdowały się pokryte białym obrusem stoliki i jeden wielki, długi stół, przy którym zasiadało teraz kilku instruktorów i wyższych oficerów. Instruktor Trepe, ubrana w czerwoną suknię z odkrytymi plecami, zajęta była właśnie rozmową z dyrektorem Leonhart'em, który kiwał głową twierdząco i odpowiadał krótkimi zdaniami.
- Quistis jest świetnie ubrana - powiedział Haji, nie odrywając oczu od niej - Do twarzy jej w czerwonym, a te siateczkowe rękawiczki nadają jej seksapilu. Czemu dziewczyny nie mogą się tak ubierać codziennie?
- Pewnie, żebyś mógł się skupić na czymś konstruktywnym - Ren łyknął z kieliszka i przyjrzał się dokładniej blondynce - Skąd wiesz, że ma rękawiczki, jak jej rąk nie widać?
- Ehh - pokiwał głową Kilroy - Jesteśmy tu na tyle długo, że zdążyliśmy się rozejrzeć po sali i wyczaić co lepsze laski, analizując ich ubiór i ogólne walory wzrokowe. W kategorii "instruktorzy i oficerowie", nie możemy dość do jednego głosu z Hajim. On woli blondynki i twierdzi, że najlepiej wygląda Trepe, a ja uważam, że Xu. No i oczywiście Selphie-sensei. Sami zobaczycie zresztą.
- A widzieliście tu gdzieś moją siostrę? - zapytał się Ren patrząc po sali. Chwilę zatrzymał wzrok na przechodzącej kilka metrów dalej czarnowłosej kobiecie w białej sukni ze sporym dekoltem i spoczywającym na jej szyi złotym naszyjnikiem z akwamaryną. Z trudnością rozpoznał w niej instruktor Xu i z mieszanymi uczuciami uświadomił sobie jak odpowiedni ubiór może poprawić ogólny wizerunek kobiety, z niepozornej dziewczyny zmieniając ją w piękność.
- Z żalem stwierdzam, że twoja siostra w kategorii "dziewczyny w naszym wieku" nie załapała się do pierwszej dziesiątki - powiedział Kilroy, również oglądając się za Xu - Widzieliśmy ją gdzieś po drugiej stronie sali. Chcesz jej zrobić niespodziankę?
- Zobaczenie miny mojej siostry jest jednym z głównych powodów, dla których tu przyszedłem - uśmiechnął się złośliwie - Była z tym masochistą, co ją wybrał na osobę towarzyszącą?
- Hmm...- chłopak podrapał się po podbródku - Była z jakimś chłopakiem, więc pewnie to on. Ale jak ją ostatnio widziałem, to gadała z kilkoma koleżankami... - zamyślił się chwilę - z jednej była niezła sztuka.
- Ta blondynka w brązowej sukience? - zapytał Haji przyjaciela - Noo... było na czym oko zawiesić. Chyba z klasy Xu albo Jellis... trzeba będzie popytać.
- Chyba pójdę jej poszukać, zanim się impreza rozkręci - powiedział Ren - Nie mogę się już doczekać. Zaraz wracam.
- Czekaj. - Dunkan odstawił kieliszek i poszedł za nim, zostawiając pozostałą dwójkę przy drinkach - Pójdę z tobą.
Przeszli przez środek sali, po lśniącym parkiecie tanecznym, póki co zajętym przez rozmawiających gości. Przy jednym z filarów dojrzeli w końcu Nicole, w towarzystwie dwóch dziewczyn w jej wieku. Ren zwalczył odchylające się w uśmiechu wargi i ruszył w ich stronę, w towarzystwie Dunkana.

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #63 dnia: Czerwca 23, 2005, 10:36:36 am »
Jak zawsze miła lekturka po długim czasie.  Przewidywalny ale interesująco przedstawiony obrót spraw.  

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #64 dnia: Czerwca 23, 2005, 07:09:30 pm »
No ic o ja mam napisać? Mimo opóźnienia, tak, czy siak fajnie się czyta nowy rozdział i ogulnie dostaje ode mnie wysokie noty. Coprawda rozwój wydarzeń rzeczywiście był przewidywalny... hmm... tak się właśnie zastanawiam, jak by fajnie było,  gdyby głównych bohaterów wywalili jednak ze szkoły.....  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
"In search of glory"
« Odpowiedź #65 dnia: Czerwca 23, 2005, 09:57:00 pm »
Jak zawsze fajnie się czytało...i faktycznie gdy przeczytałam ten rozdział to wydał mi się jakiś krótki ;P.Heh...skończyło sie w tak ciekawym momencie...a chciałam dowiedzieć się jak zaaraguje Nicole na widok swojego brata ^^.

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #66 dnia: Lipca 23, 2005, 01:29:43 am »
Ale jestem punktualny! Równiutki miesiąc... pewnie wszyscy już zapomnieli o IsoG'u, który wlecze się powoli i nudno jak brazylijska telenowela, ale tak... udało się..... jest rozdział, chociaż osobiście nie jestem z niego specjalnie zadowolony. Powiedzmy, że im szybciej pojawia się rozdział, tym jestem z niego bardziej dumny, więc sami widzicie, że ten do moich najlepszych nie należy. Pytanie brzmi, dlaczego się tak obijałem? Odpowiedzi jest kilka, a między innymi:

- Zbyt duża temperatura powietrza, nie pozwalająca się skupić
- Wakacyjne lenistwo
- Problemy techniczne z mózgiem (chyba oddam do serwisu albo wgram nowe sterowniki)
- Brak inspiracji
- Coraz większe problemy z zachowaniem spójności akcji i odpowiednich relacji przyczynowo skutkowych, jak również realiów FF8

Przepraszam za niedogodności i mam nadzieję, że następny rozdział napiszę szybciej (wpierw jednak 2 rozdział Aksjomatu nabazgram...). Czytajcie i oceniajcie...


Rozdział Czternasty

- No tak - twarz Nicole przerwała rozmowę z koleżankami, wpatrując się w nadchodzącą dwójkę z grymasem na twarzy - Mogłam się domyślić, że mój emocjonalnie opóźniony brat wymyśli jakiś sposób żeby znowu być w centrum zainteresowania.
- Nie dosłyszałem - odrzekł Ren, nie mogąc się nie uśmiechać - Chyba nie oskarżasz mnie o jakiś podstęp, kochana siostrzyczko?
- Więc niby w jaki sposób udało ci się dostać na bal, co? - dziewczyna założyła ręce na biodra i zmarszczyła brwi.
- Zaproszenia ofiarował nam Zell Dincht w imieniu zarządu Ogrodu - odpowiedział przymilnym głosem, rozkoszując się widokiem rozeźlonej siostry - Jak nie wierzysz, to się go spytaj.
Nicole posłała nienawistne spojrzenie w kierunku uśmiechniętego oblicza Rena. Dunkan i stojące obok dwie dziewczyny oglądali wymianę zdań z boku, przesuwając głowy raz w lewo raz w prawo, w zależności od mówiącej osoby. Blondyn stanowczym chrząknięciem przerwał trwającą kilka chwil ciszę.
- No tak.. gdzie moje maniery - Ren przybrał nietypowy dla niego ton patetyczny, zupełnie jak jego siostra, kiedy chwaliła się swoim zaproszeniem. Oderwał wzrok od Nicole, która rozglądającej się po sali z sobie tylko znanych powodów i skoncentrował go na dwóch dziewczynach stojących przy niej, zakładając prawą rękę za plecy. Pierwszą z nich, stojącą po prawej stronie, była Claire Ashton - ich rówieśnica z klasy Jellis. Niska i małomówna dziewczyna o ciemnobrązowych oczach. Coś w jej wyglądnie mówiło, że śpi z pluszowym misiem i ma kolekcje lalek Barbie. Ubrana była w liliową sukienkę na ramiączkach, szyję zdobił jej złoty wisiorek z turkusami. Ren znał tą dziewczynę z widzenia, ale nigdy nie poznał jej osobiście. Zresztą nie palił się do tego specjalnie. Drugiej dziewczyny nie znał. Jasnowłosa blondynka w ciemnobrązowej sukience bez pleców i biżuterią ograniczoną do srebrnego naszyjnika, bez żadnych kamieni szlachetnych i innych udziwnień. Patrzyła na Rena z mieszanką niepewności i zaciekawienia, swoimi niebieskimi oczami. To o niej mówili Kilroy i Haji... był tego pewien. Ren szybko wziął się w garść.
- Panie wybaczą - Ren ukłonił się z przesadną oficjalnością - Jestem Ren i mam wątpliwe szczęcie być bliźniakiem waszej koleżanki Nicole. Mimo mi was poznać.
- Przepraszam za niego - powiedziała Nicole, uśmiechając się do przyjaciółek - No ale rodziny się nie wybiera. Znasz już chyba Claire? Koleżanka z naszego roku, z klasy instruktor Jellis.
Dziewczyna skinęła mu głową i lekko się uśmiechnęła. Ren odpowiedział tym samym i nie z miejsca zwrócił twarz w kierunku.
- To jest Alice, która przedwczoraj została przeniesiona do Balamb z Ogrodu Trabia - wytłumaczyła Nicole - Przydzielono ją do klasy instruktor Trepe.
- Bardzo mi miło - uśmiechnął się Ren i wskazał przyjaciela, który dotąd jakby stał na uboczu - To mój przyjaciel Dunkan. Tak samo jak Nicole, jesteśmy z klasy instruktor Tilmett.
Dunkan wymienił ukłony z pozostałymi dziewczynami.
- A więc to wy jesteście tymi słynnymi kadetami, którzy popłynęli do Deling - zapytała Alice, patrząc się na Rena z enigmatycznym uśmiechem na twarzy.
- Tak tak, to my - powiedział Ren, starając się utrzymać nadwerężoną tym wzrokiem pewność siebie - Popłynęliśmy do Deling i faktycznie uczestniczyliśmy w egzaminie na SeeD. Wszyscy mówili, że było strasznie, ale my jakoś daliśmy radę, co nie Dunkan?
- Dziwne - powiedziała dziewczyna miłym dla ucha głosem - Słyszałam, że przywieźli was nieprzytomnych i ciężko rannych, a jedna z drużyn musiała was niańczyć.
Nicole uśmiechnęła się szeroko, w przeciwieństwie do blondynki, której twarz wyrażała wyłącznie zainteresowanie. Ren nie mógł się doszukać w głosie Alice jakiegokolwiek śladu ironii, co jeszcze bardziej zbiło go z tropu.
- Gdybyśmy się na nic nie przydali, już by nas wyrzucili z Ogrodu - powiedział Ren uśmiechając się przyjacielsko, starając się nie zwracać uwagi na śmiejącą się z boku Nicole - Udało nam się pomóc, chociaż nie możemy się pochwalić żadnymi osiągnięciami. Komisja nam wyraźnie zabroniła.
- Cieszę się Ren, że z takim oddaniem przestrzegasz nakazów Komisji Dyscyplinarnej - odezwał się kobiecy głos za plecami obu chłopców.
Obaj odwrócili się, aby spojrzeć w oczy instruktor Tilmett uśmiechniętej jak zawsze. Srebrna sukienka na wąskich ramiączkach wyglądała na niej faktycznie niesamowicie, biorąc pod uwagę to, że zawsze widzieli ją w mundurze SeeD lub ubraniu roboczym. Nie była zmartwiona, ani przygnębiona, lecz uśmiechnięta i pogodna jak przed misją w Deling.
- Dobry wieczór pani instruktor - powiedzieli chłopcy w podobnym momencie.
- Czy nietaktem będzie stwierdzenie, że wygląda pani czarująco w tej sukni? - zapytał się Ren z uśmiechem na twarzy.
- Gdybyśmy nie byli na balu, to faktycznie mogłabym to uznać, jako coś nietaktownego - powiedziała uśmiechając się szerzej - Nigdy bym się po tobie nie spodziewała komplementów Ren. Czy to przez to, że jesteś w garniturze?
- Myślę, że to przez te wszystkie wrażenia, jakich mi dostarczyło przesłuchanie i sam bal - powiedział Ren ciągle się uśmiechając.
- Spodziewam się takiego samego entuzjazmu podczas tygodnia prac społecznych, na które was skazuję, za naruszenie regulaminu - odrzekła Selphie, a jej uśmiech zaczęła dziwnie przypominać ten, które goszczą zazwyczaj na twarzy Nicole - Oficer Dincht zostawił mi kwestię kary dyscyplinarnej do przemyślenia.
- Co? - Ren otworzył usta w zdziwieniu. Dunkan zmarszczył czoło
- Nie "co", tylko "słucham". - odrzekła Selphie - I nie martwcie się karą póki co. Dzisiaj jest Bal Inaugracyjny, więc bawmy się. O karze porozmawiamy później.
Parkiet taneczny, przy którym stali dotąd rozmawiający, opróżnił się prawie całkowicie, w czasie gdy instruktor Tilmett rozmawiała z Ren'em. Mężczyzna w czarnym smokingu i długich, związanych w kitę kasztanowych włosach, zbliżył się do rozmawiających. Dyrektor Kinneas spojrzał na grupkę uczniów, po czym powiedział coś do instruktor Selphie na ucho. Ta uśmiechnęła się.
- Widzę, że rozmawiacie z koleżankami z klas innych instruktorów - powiedziała patrząc na Dunkana i Rena na zmianę - Proponowałabym, abyście poznawali się w tańcu. Pozostawienie dziewczyny bez partnera do tańca jest wielkim nietaktem.
Irvine ujął pod rękę instruktor Tilmett i oboje wolnym krokiem oddalili się w kierunku wolnego skrawka przestrzeni na lśniącym parkiecie, po którym już kilka par obracało się rytmicznie w płynącym od strony orkiestry walcu. Ren spojrzał na Dunkana, a ten odwzajemnił spojrzenie. Trójka dziewczyn była akurat zajęta rozmową z chłopakiem ubranym w mundur SeeD, który podszedł do Nicole. Obaj spojrzeli się w stronę Alice, po czym odwrócili pełen niepewności wzrok do siebie nawzajem. Ren był tym razem szybszy.
- Czy nie zechciałabyś ze mną zatańczyć - zapytał się Alice kłaniając się lekko, gdy Dunkan miał już podejść. Dziewczyna przerwała rozmowę z Claire i zlustrowała Rena spojrzeniem swych niebieskich oczu, wyrażających ciekawość. Nim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć, twarz Rena przeszła nagle grymasem bólu, gdy chłopak jęknął prze zaciśnięte zęby, lewą ręką łapiąc się za krzyż.
- O rany, Ren, nic ci nie jest - Nicole pochyliła się nad bratem, który opadł na jedno kolano. Stojące najbliżej osoby stanęły przy nim, gdy kilka metrów dalej eleganckie pary wirowały w tańcu. Ren zacisnął zęby mocniej, nie odpowiadając.
- Pobiegnę po kogoś - Dunkan wyskoczył nagle i zniknął po lewej stronie, dziewczyny klęknęły obok niego. Jakaś kobieta krzyknęła z miejsca, w kierunku którego udał się blondyn.
- Nic... mi... - zaczął chłopak przez zaciśnięte w reakcji na ból pleców zęby. 'Muzyka jest jakaś dziwna' pomyślał.
- Mów do mnie Ren - krzyknęła jego siostra, unosząc mu głowę.
Chciał odpowiedzieć, ale ból zacisnął mu gardło. Zakręciło mu się w głowie i padł na ziemię, uderzając twarzą w marmurowy parkiet. Po chwili poczuł też ciężar na plecach. Ktoś szarpał go za ramię, ktoś inny krzyknął. Słyszał rozmowę, prawie rozpoznawał głosy, dochodzące z otaczającej go ciemności. Wszystkie dźwięki dochodziły jakby z pod wody, z daleka. Wszystkie oprócz tego jednego - wysokiego i jednostajnego.


Chmury spokojnie i powoli przesuwały się po jasnobłękitnym niebie, pokrywając zielone polany plamami cienia. Wiatr poruszał trawami i liśćmi drzew, roznosząc zapach polnych kwiatów, głaszcząc pagórki i wzgórza otaczające miasteczko. 'Tak tu pięknie' pomyślał, zakładając za ucho kosmyk czarnych włosów. Mężczyzna uśmiechnął się patrząc na tarczę księżyca, częściowo widoczną pomimo wczesnej pory.
- Wiedziałem, że tu będziesz - usłyszał głos przyjaciela za plecami i odwrócił się do niego.
- No wiesz... niewiele jest w okolicy miejsc, gdzie mógłbym się udać - odpowiedział z uśmiechem Laguna
- Znowu przyszedłeś do Raine? - Kiros spojrzał na widniejący kilkadziesiąt metrów dalej nagrobek z białego kamienia, otoczony polnymi kwiatami i trawą. - Pewnie byście byli teraz na pikniku.
- Chyba tak - odrzekł czarnowłosy, głosem trochę nieobecnym, ale dalej się uśmiechając - Pamiętam jak jej się tutaj oświadczyłem... rany... ale to była piękna chwila.
- Ja pamiętam jak cię goniła i rzucała jabłkami, jak uczyłeś Ellone bekać - zaśmiał się cicho czarnoskóry.
- A no... to wtedy jak przyjechałeś do Winhill pierwszy raz i urządziliśmy sobie piknik w okolicy. - pokiwał głową Laguna - Nie chciała, żeby uczył małą niepoprawnych rzeczy... zawsze było dużo śmiechu...
Wiatr powiał silniej, niosąc z południa zapach oceanu. Chmura przesunęła się nad nimi z wolna, przysłaniając na moment słońce. Kiros usiadł na trawie, brunet dołączył po chwili. Uśmiech zaczął powoli zstępować z jego twarzy.
- Pamiętasz co napisała w liście - rzekł do ciemnoskórego - Żebym wspominał ją z uśmiechem i za nią nie płakał... Nigdy nie myślała o sobie i chciała, żeby wszyscy w koło byli szczęśliwi...
- Była niezwykłą kobietą - odrzekł Kiros - I jestem pewien, że umarła szczęśliwa... nie obwiniaj się, że cię wtedy nie było. Ona by tego nie chciała.
- Trzeba brać odpowiedzialność za to co się zrobiło - powiedział po chwili ciszy Laguna - tak samo za to, czego się nie zrobiło. Chciałem być przy niej, ale los chciał inaczej... mimo to, zawsze będę się obwiniał, że nie towarzyszyłem jej w ostatnich godzinach... mimo wszystko.
- Wujku!!
Laguna uniósł się i spojrzał na stojącą u podnóża wzniesienia parę. Ward zdjął Ellone z ramienia, a dziewczynka ruszyła na wzgórze biegiem. Wielkolud spokojnie szedł za nią.
- Dla jej dobra, musisz pogodzić się z przeszłością, Laguna - powiedział Kiros stając obok przyjaciela i obserwując wspinającą się dziewczynkę - Masz jeszcze ją i musisz zadbać o to, żeby była szczęśliwa. Nie chcę myśleć o tym, co by ci zrobiła Raine gdybyś się ciągle użalał nad sobą...
- Wujku!! - dziewczynka wbiegła w końcu na wzniesienie i przetarła spocone czoło - Zróbmy piknik, tak jak kiedyś... weźmiemy pyyyyyyszne jedzonko, a wujek Ward przyniósł kwiatki dla cioci Raine. Zróóóbmy piknik wujku!
- Chyba nie mamy wyjścia, co Kiros? - Laguna ukląkł przy małej i wziął ją na barana - Chodźmy do domu po żarcie...

 

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
"In search of glory"
« Odpowiedź #67 dnia: Lipca 23, 2005, 11:32:44 am »
Heh...teraz jak jeszcze gram w FF8 to wszystko mi się ładnie układa^^ i przynajmniej wiem jak wyglądaja poszczególne postacie ;P.Szybko się czytało,czekam na kolejną część z niecierpliwością ^^

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #68 dnia: Lipca 23, 2005, 04:39:06 pm »
Nie będę orginalny i napiszę, ze rozdział bardzo mi się podobał.... coprawda nie ma tu ani kszty akcji i jak tak dalej pójdzie, to ty, Tant nie skończysz tego fika do końca stulecia.....  
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #69 dnia: Lipca 24, 2005, 09:37:01 am »
Klimat nadal wciągający i czyta się dobrze.  

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #70 dnia: Lipca 24, 2005, 12:53:08 pm »
Teraz rzucę swoje trzy grosze. Po przeczytaniu napocin Wizarda muszę powiedzieć, że Tant piszesz znacznie lepiej. Trochę dziwne, że wszystkich bohaterów (oprócz Rinoa) wsadziłeś na instruktorów, lub są dyrektorami. Nie zdziwię się jak tą czarownicą co porwała Carawaya okarze się być Rinoa. Jedyne co mi się nie podoba, to to, że wrzuciłem motyw z przeszłością Laguny. Musisz dokładnie wyjaśnić skąd Ellone zna Rena (ten dzieciak od razu kojarzy mi się z bohaterką ze Star Ocean 2) i Duncana, lub cokolwiek te sny powoduje.

Dawaj dalej, nie dawaj fanom powieści fantasy czekać. Ty też Wizard do roboty.  
I'm in Space!

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
"In search of glory"
« Odpowiedź #71 dnia: Sierpnia 06, 2005, 01:36:30 am »
Dopiero teraz skonczyłem czytać IsoG, jestem pod wielkim wrażeniem twojego talentu, heh gdy "Kwadratowi" będą robić sequela "ósemki" to powinni sie zwrócić do ciebie Tant, wspaniały FanFik w świecie "ósemki", czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #72 dnia: Sierpnia 08, 2005, 05:52:36 am »
Cóż mam powiedzieć.... przepraszam, że po raz kolejny będzie nudno i bez żadnej akcji. Że i w tym rozdziale główną rolę spełniać będą nudne rozmowy czwartoplanowych bohaterów, wprowadzanie nowych, jeszcze nudniejszych postaci i wogóle rzeczy, od których się zasypia. Wybaczcie mi proszę fani krwi, przemocy i destrukcji, że z Isog'a zrobiła się telenowela, a nie fanfik akcji z prawdziwego zdarzenia... po raz kolejny kajam się w swej ułomności...... czytajcie i oceniajcie (spodziewam się bluzgów, bo przerwałem w tak perfidnie okrutnym momencie, żeby wam specjalnie na złość zrobić hehehehehe)


Rozdział Piętnasty

- Ren, do cholery, ocknij się!! - opóźniony krzyk Nicole pokonał droga między uszami i mózgiem Rena. Chłopak otworzył nagle oczy zrzucając leżący na głowie opatrunek i spojrzał się tępo na stojącą przy nim siostrę. Wielki złoty żyrandol wisiał u góry, a jego światło odbijało się od marmurowej podłogi sali balowej. Muzykę zastąpił szum rozmów zgromadzonych wokół osób. Ren rozejrzał się szybko, sam zdziwiony trzeźwością swego umysłu. Kilroy, Haji, Nicole wraz z Claire i instruktor Selphie, stali przy nim. Zobaczył, że leży na jednym z okrągłych stołów w prawym skrzydle sali balowej, że pod jego głową znajdowała się zwinięta kurtka, a okład robił mu patrzący z mieszanką zdziwienia i ciekawości doktor Kadowaki. Wszyscy wokół patrzyli na niego, jednak on skupiał swój wzrok na dwóch podnoszących się z wolna osobach, leżących po jego prawej stronie. Dunkan zaczął się podnosić, lewą rękę przykładając do spuchniętego łuku brwiowego, do którego jakiś oficer przykładał mokry ręcznik. Kawałek obok leżała Alice, z rękami splecionymi na piersi. Ren niejasno uświadomił sobie, że to ona przewróciła się na niego, kiedy.... odpływał.
- No to mamy trzeciego śpiocha - Ren odwrócił się, by spojrzeć w twarz dyrektorowi Kinneas'owi, który patrzył na niego z uśmiechem - Szybko się uwinąłeś dzisiaj...
- Jak długo spałem? - spytał się podniesionym głosem, starając się przypomnieć ostatnie obrazy, jakie napłynęły do jego głowy.
- Ledwo was położyliśmy - odrzekła Selphie, kładąc mu rękę na ramieniu - Kilka minut.
- Dzieje się coś złego! - krzyknął Ren, sam do końca nie wiedząc dlaczego to mówi - Czuję, że coś jest nie tak.
- Uspokój się mały i lepiej się połóż - powiedział oficer Dincht, stojący po drugiej stronie stołu - Solidnie walnąłeś w parkiet i możesz mieć wstrząs mózgu. Twój kolega sobie rozbił łuk brwiowy na marmurze, więc nie wiadomo co się mogło stać tobie. Przynajmniej dziewczyna miała szczęście, że zamortyzowałeś jej upadek.
- Coś jest nie tak, mówię wam! - Ren złapał się za głowę.
- On ma rację - powiedział Dunkan, który podniósł się do pozycji siedzącej ciężko dysząc i trzymając ręcznik przy rozbitej głowie.
- Dobrze, w takim razie powiedzcie nam co widzieliście - powiedział Irvine.
- Laguna rozmawiał z Kirosem na jakiejś polanie - Ren wypalił bez zastanowienia, wiedząc, że te imiona nie są obce dyrektorowi Ogrodu Galbadia - Wspominali Raine, kiedy przybiegł Ward i Ellone i wszyscy razem wrócili do miasteczka... i wtedy.
- I wtedy? - zapytał się Irvine, kiedy cisza się przedłużała. Dunkan też nic nie dodał, a zdezorientowana Alice, zajęta była rozmową z Quistis, która ją uspokajała i ocierała jej spocone czoło.
Ren zamknął oczy, próbując sobie przypomnieć co było dalej. Nie patrząc wiedział, że Dunkan robił to samo. 'Ciemność' pomyślał 'Napewno było ciemno i....'. Strużka potu ściekła po policzku Rena. Chłopiec mocniej zacisnął powieki, starając się nie słyszeć cichych szeptów otaczających go ludzi, ani nie widzieć przebijającego się z przez powieki światła żyrandolu. 'Głos... ktoś coś do mnie mówił.... kobieta... ostrzegała przed czymś.... krzyczała?' retorycznie spytał swoją podświadomość 'tak... krzyczała...' odpowiedział sam sobie.
- Pamiętam jakąś kobietę - powiedział powoli Ren - stała w mroku i krzyczała coś do mnie.... coś ważnego...
- To była Raine? - spróbowała zgadnąć Selphie.
- Nie - zaprzeczył Ren - To chyba nie był nikt z.... tamtego świata.
Sam nie miał pojęcia skąd to wie. Nie miał też zresztą pojęcia skąd biorą się te sny, ale był przekonany, że nie było to bezpośrednio związane z Laguną i jego przyjaciółmi.
- Krzyczała coś o niebezpieczeństwie - powiedział po chwili Dunkan - O jakiejś..... mocy.
Po słowach Dunkana obraz w głowie Rena wyostrzył się odrobinę... ciągle jednak nie pamiętał jak brzmiały krzyczane słowa. Wiedział tylko, że to coś ważnego, i że miał coś zrobić.
- Nie wiecie co konkretnie mówiła? - Irvine spojrzał po całej trójce - Dziwne.... my zawsze pamiętaliśmy te sny.
Alice, która przez chwilę patrzyła się w nicość, odwróciła się do dwójki leżących obok chłopców i do dyrektora Kinneas'a.
- Chyba coś złego ma się tu stać - powiedziała dziewczyna, blada i przerażona - Jakieś niebezpieczeństwo się zbliża.
Mięśnie na blednących twarzach Rena i Dunkana rozkurczyły się jednocześnie. Słowa czarnowłosej kobiety wróciły jak bumerang, konfrontując ich z wiedzą, której nie chcieli znać.
- O mój boże... - powiedział słabym głosem blondyn, przełykając ślinę i starając się powstrzymać drgające wargi
- Czarownica - powiedział przerażająco spokojnie Ren, zrywając się ze stołu i stając twarzą do Irvine'a - Ona tu jest!
- CO?! - krzyknął Dincht, kiedy różne pomruki zaczęły przechodzić po sali.
Jak na odpowiedź, szyby w wiszących na wysokości kilku metrów zdobionych oknach zaczęły drgać w całej sali. Odległy grzmot usłyszeli wszyscy. Kilka kobiet krzyknęło i po kilku chwilach wszyscy goście zaczęli biec w stronę głównego wyjścia. Po chwili doszły ich dźwięki syreny alarmowej.
- To chyba jakiś żart! - krzyknął Dincht biegnąc do wyjścia i przeciskając się przez tłum.
- Wiedzieli, że wszyscy oficerowie będą na balu! - krzyknęła Quistis biegnąc za nim. Wielka masa ludzi zaczęła się przeciskać przez korytarz i biec w stronę jedynej windy na pierwszym piętrze. Ren, Dunkan, Kilroy i Haji, wraz z trzema dziewczynami zbici w ciasną grupkę, zaczęli przemykać przez morze ludzi w kierunku miejsca, do którego ruszyli oficerowi
- Czerwony Alarm! Czerwony Alarm! - zniekształcony głos oficera Nidy zabrzmiał w głośnikach, powiększając jeszcze panikę. Ren zobaczył jak Dincht wybiega z tłoczącego się przed windą tłumu i biegnie w kierunku wyjścia ewakuacyjnego koło sali lekcyjnej - To nie są ćwiczenia! Ogród jest atakowany przez niezidentyfikowany oddział! Wszyscy oficerowie SeeD i kadeci klas 4, 5, 6, 7 i 8 mają odebrać broń z dormitoriów i stawić się przed oficerami dowodzącymi. Instruktorzy klas mają odprowadzić wszystkich uczniów do kawiarni i biblioteki. Oficerowie o stopniu SeeD większym niż 25 mają stawić się na 2 piętrze, aby otrzymać instrukcje od dyrektora. Powtarzam! To nie są ćwiczenia...
Dincht odblokował zabezpieczenie przed drzwiami, a te wyleciały nagle z dużą prędkością, część ludzi ruszyła w ich stronę, zaś grupa przyjaciół zdążyła się jakoś przebić przed resztą. Wielka, żółta, nadmuchiwana zjeżdżalnia okazała się jedyną drogą wyjścia, prowadząc do ogrodu między skrzydłem szpitalnym i wyjściem głównym ogrodu. Dincht krzyczał coś nad ich głowami, gdy ludzie tłoczący się przy windzie, zaczęli biec ku wyjściu awaryjnemu. Głos Nidy ciągle rozbrzmiewał w powietrzu, jeszcze gdy Ren i Dunkan skoczyli jednocześnie na dwie części zjeżdżalni i szum wiatru wypełnił im uszy. Obaj poczuli, jak nadmuchiwana guma wygina się pod nimi niebezpiecznie, ale po kilku sekundach byli już na trawie, przy rosnącej z sekundy na sekundę grupce ubranych na galowo ludzi. Spojrzeli razem ku głównemu wyjściu, w którego stronę biegło właśnie kilku uzbrojonych starszych kadetów, krzyczących coś na siebie. Biegnąca za nimi oficer rzucała na nich zaklęcia ochronne. Chłopcy po chwili rozpoznali w niej Xu. Z drugiego końca korytarza prowadzącego ku wyjściu usłyszeli kolejny głośny grzmot i pomarańczowe światło rozjaśniło fragment korytarza... krzyki ludzi, migotliwe światło utrwalających się zaklęć i grupa kadetów stojąca w gotowości z wyciągniętą bronią i rękoma... wszyscy oni rozświetleni przez światło zbliżających się płomieni.
- Ruszać się chłopcy - krzyknął nad nimi oficer McNash, popychając ich w drugą stronę - Zasuwać do dormitoriów po broń!!
Oboje ruszyli, wraz z biegnącą grupą oficerów i kadetów. Adrenalina dawała się we znaki, pulsując w żyłach, rozgrzewając i przybliżając narastające dźwięki. Wszystko działo się tak szybko.... przecież jeszcze przed kilkudziesięcioma minutami popijali szampana na balu, a teraz...
- Co za idiota zaatakowałby Ogród Balamb? - krzyknął Kilroy, biegnący wraz z Hajim przez kolisty korytarz na parterze, w kierunku dormitoriów - Przecież to samobójstwo!
Pokonali korytarz biegiem, ślizgając się swoimi eleganckimi butami po lśniącej podłodze i wykręcając do dormitoriów. Wraz z grupą kilkudziesięciu kadetów bez chwili wahania ruszyli w kierunku rozwidlenia i jego prawej odnogi, prowadzącej do kwater męskich. Gdy Nicole i przyjaciółki skręciły w lewą odnogę, czterej chłopcy, tak samo jak cała grupa biegnących przed nimi, upadli na drżącą niebezpiecznie ziemie, jak jeden mąż.
- Co to jest do cholery! - wrzasnął Ren, starając się przekrzyczeć narastające hałasy - Trzęsienie ziemi?
Chłopak podniósł się na kolana wraz z przyjaciółmi. Kilkanaście metrów przed nimi stała jakaś osoba, a wokół niej leżeli przewróceni kadeci, szybko starający się ile sił w nogach wycofać na czworakach, krzycząc z przerażenia. Dziewczyna stała, z wyciągniętymi do przodu rękoma, a jej płomienno rude włosy unosiły się i opadały na poruszanym powietrzu wzbudzanym przez wirującą wśród niej magię. Ren poczuł w powietrzu zapach ozonu, wyzwalającego się przy dużym natężeniu zaklęcia. Dziewczyna nie była SeeD'em, ani nawet kadetem... miała około 20 lat, ale ciężko mu było to ocenić przez drżącą ziemię, narastające hałasy i kumulującą się wokół niej moc, manifestującą się w barwnych niciach.
- O rzesz ty! - krzyknął Haji widząc co się dzieje - PADNIJ!
Kilku mężczyzn, którzy nie przykleili się płasko do ziemi, jak grupa przyjaciół przeleciało teraz nad nimi, przewracając się na podłodze i jęcząc z cicha. Ich krzyki jednak zginęły w huku rozdzieranej posadzki i upadającego muru, gdy coś wielkiego wyrosło z ziemi tuż przed dziewczyną... Podmuch wyzwolonej energii rozwiał fryzurę Rena i wypełnił jego szeroko otwarte oczy kurzem i chmurą wykruszonego tynku. Przetarł łzawiące oczy, by tak jak przyjaciele, w milczeniu patrzeć na opadającą chmurę dymu i widniejące w niej dwie sylwetki.
- GRRRRRRR - zacharczało coś przed nimi głosem jeżącym włosy na plecach. Muskularne cielsko wielkiego, granatowego demona wyłoniło się z chmury, balansując muskularnymi nogami na połamanej ziemi i fragmentach posadzki. Wielkie zakręcone rogi sterczały mu z uzbrojonej w ostre zęby głowy, a kolosalna maczuga spoczywała w jego muskularnych dłoniach. Napiął swoje mięśnie i z tępym wyrazem twarzy rozejrzał się wokół.
Ren szeroko otworzył oczy, ze zdumienia i wstał z kolan, stając obok przyjaciół. Kilku mężczyzn przy nich zaczęło uciekać. Haji zaśmiał się nagle w paranoiczny, bardzo niepokojący sposób.
- Guardian Force.... - wyszeptał Dunkan, potwierdzając ich przeczucia - Skąd?....
- Przecież to Ogród Balamb! - krzyknął nagle skrzekliwy głos, nieporównywalny do żadnego jakie słyszeli. Szybko okazało się, że należy on do znacznie mniejsze, ale prawie identycznej bestii, która wskoczyła na wystający z ziemi kawał połamanej podłogi i rozejrzała się dokoła, stawiając swoją maczugę głownią na ziemi i drapiąc się po karykaturalnej głowie.
- Z KIM MY MAMY WALCZYĆ BRACIE? - wielka bestia wycharczała słowa, patrząc raz to na mniejszego przyjaciela, raz na stojącą dalej nieruchomo kobietę. Nic nie powiedziała, ale jej prawa ręka wyskoczyła do przodu, wskazując grupkę kadetów.
- NIe traćmy czasu mały - mniejsza bestia krzyknęła do "małego" i pochwyciła maczugę w obie dłonie i zeskoczyła ze swojego miejsca, spadając zaledwie kilka metrów od Rena - Czas na zabawę...

CDN

Offline Musiol

  • kiedyś byłem tutaj popularny
  • SuperMod
  • **********
  • Wiadomości: 2873
    • Zobacz profil
    • pssite.com
"In search of glory"
« Odpowiedź #73 dnia: Sierpnia 08, 2005, 09:18:35 am »
Tant po raz kolejny jestem zachwycony Isog'iem, bardzo mi sie podoba, widze że budujesz powoli akcje na coś poważnego, oby tak dalej, czekam na kolejny rozdział.

Offline The_Reaver

  • Heartless Engineer
  • Redaktor
  • *********
  • Wiadomości: 2086
  • Dark Keyblade Master
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #74 dnia: Sierpnia 08, 2005, 11:54:07 am »
Nuda??, Brak żadniej akcji?? Co ty wygadujesz (czy wypisujesz). Jak rozpisałeś się o ataku czarownicy to akcja po pachy. Pisz dalej, bo chcę przeczytać Brother's w akcji.
I'm in Space!

Offline Yuzuriha

  • Dead Shadow
  • SemiRedaktor
  • *********
  • Wiadomości: 1742
  • Let's go together ... in to the darkness
    • Zobacz profil
    • http://www.deadshadow666.deviantart.com/
"In search of glory"
« Odpowiedź #75 dnia: Sierpnia 08, 2005, 01:14:35 pm »
Ha!Tant co ty wygadujesz!Brak akcji?(to chyba w Ostatnim uśmiechu przeznaczenia nie ma żadnej ;P).Mnie się podobało,tym bardziej jak pojawili się Brothers XD.

Offline White_wizard

  • Keyblade Master
  • Weapon Master
  • *********
  • Wiadomości: 2242
  • A way to the Dawn
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #76 dnia: Sierpnia 08, 2005, 08:12:43 pm »
... Cytając ten rozdział, dochodzę do wniosku, że Tant ma inną definicję  "braku akcji" niż reszta ludzi na 4um..... Opowiadanie się rozkręca i ciakawi mnie kim będzie czarownica. Wogule to wszystko łądnie napisane, ale ci Brothers to chyba jakaś wersja delux, bo o ile mnie pamięć nie myli, kiedy się ich przyzywało mieli tarcze, a nie maczugi....... Ha, i znowu się czepiam szczegułów
You were born from nothing, you will turn into nothing. What have you lost? Nothing!

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #77 dnia: Sierpnia 09, 2005, 11:26:46 am »
Jeśli to nazywasz brakiem akcji to niech cię licho, Tant :D Całkiem pobudzający kawałek. Czekam na ciąg dalszy.  

Offline Tantalus

  • Master Engineer
  • Redaktor+
  • ************
  • Wiadomości: 4470
  • Idol nastolatek
    • Skype
    • Zobacz profil
"In search of glory"
« Odpowiedź #78 dnia: Września 15, 2005, 01:09:24 am »
Tak.. to prawda! W końcu udało mi się skończyć ten cholerny rozdział Isoga. Na brak akcji, jak się domyśliliście, narzekać teraz nie możecie, przez co miałem troche kłopotów przy pisaniu tego. Najważniejszym było to, że działo się tyle rzeczy na raz, że nie mogłem wszystkiego opisać jednym ciągiem nie niszcząc przy tym doszczętnie dynamizmu. Postanowiłem więc podzielić akcje na dwie części, które dzieją się w tym samym czasie, ale są opisywane w oddzielnych akapitach. Jedna dotyczy Rena, druga Dunkana.... zresztą sami zobaczycie o co chodzi. Chciałem w ten sposób zachować dynamikę i w miarę szczegółowe opisy i chyba mi sie udało. Powiedzcie jednak czy taki sposób opisywania wam się podoba, czy nie, bo możliwe, że w przyszłości znowu będę miał taki dylemat.

W tym rozdziale jest akcja, akcja i tylko akcja. Nie mogłobyć inaczej po tym, co napisałem na koncu poprzedniego. Jako że chłopcom ktoś sprytnie odciął drogę do dormitoriów, będzie tutaj dużo magii. Skoro już o tym mowa, to jej wygląd i działanie zostało troche przeze mnie zmienione. Chcę sprawić wrażenie realizmy, przez co musiałem zmienić troche zasady wysyłania zaklęć. Podstawowym z moich założeń jest to, że nie można zrobić czegoś, z niczego. Zaklęcia ogniowe nie mogą być wykorzystywane w warunkach beztlenowych, wodne, ani lodowe bez pary wodnej w powietrzu lub zbiornika wodnego w pobliży, a zaklęcia elektryczne nie działają bez odpowiednio dużej różnicy potęcjałów między celem, a miejscem z którego piorun ma wylecieć. Może też być to odpowiedzią na to, dlaczego wszyscy nasuwają w siebie fajerbolami, zamiast rzucić coś oryginalnego.. to proste. Ta magia jest najprostsza w użyciu i działa praktycznie wszędzie. W tym rozdziale co chwile ktoś w siebie nachrzania czarami, więc dodaję to tak w ramach wytłumaczenia, co by was nie zdziwiło to, że w grze magią (konkretnie to paramagią) można było walić jak się chciało, a u mnie trzeba jeszcze również odrobinę pomyśleć i sie wysilić. Dobra.... już nie przynudzam.. miłego czytania i oczywiście czekam na komentarze

PS. Rozdział jakieś 2x dłuższy od normalnego... należy wam się, za to, że nie pisałem długo


Rozdział Szesnasty

- REN! - krzyknął Dunkan widząc, jak jego przyjaciel cudem uskakuje przed spadającą na jego głowę maczugą. Wieka bestia z czerwonymi rogami zacharczała cicho wyjmując żelazną kulę z rozbitej posadzki, powoli obracając głowę w kierunku grupki uczniów, lustrując ich spojrzeniem paciorkowatych oczu. Ren wstał z ziemi szybko, stając na ugiętych kolanach i patrząc na dwie karykaturalne postaci, które widział wiele razy w podręczniku i na lekcjach.
- Skąd ona ma Brothers? - wrzasnął do swoich przyjaciół, nie odrywając wzroku od obu bestii.
- Może się ich spytasz, co? - Kilroy zaśmiał się w niepokojący sposób.
- Dosyć tego! - zaświergotał mniejszy demon, skacząc wyżej niż powinna istota jego wzrostu, wyciągając maczugę za plecy i uderzając ją z szerokiego rozmachu. Chłopcy padlli na trzesącą się i rozpadającą podłogę, tak jak kilku stojących obok nich uczniów. Czerwona bestia zaczęła z wolna zbliżać się do starszego brata, który poprawiał umieszczony na lewej ręcę puklerz.
- Ja ich zajmę! - krzyknął Haji stając na ziemi, lewą ręką podpierając się o ścianę - Wy biegnijcie po broń!
- Ja zostanę z nim - powiedział Ren stając na ugiętych kolanach, starając się znaleźć stabilny grunt pod nogami - Ty Dunkan biegnij po nasz sprzęt!
- SŁYSZAŁEŚ ICH? - zacharczał czerwony demon stając koło mniejszego, zakładając maczugę na ramię, sprawiając wrażenie rozbawionego - DZIECI MAJĄ PLAN.
- Tak tak - zaświergotał starszy brat, chwytając broń oburącz - Ale koniec tego gadania...
Mały demon skoczył do przodu, wyprowadzając z lewej ręki szeroki zamach, zmieniajac metalową kulę w rozmazaną smugę. Ren i Haji w jednej chwili padli na ziemie, zaś kula która przeleciała nad nimi uderzyła Dunkana w plecy, posyłąjąc go kilka metrów w stronę dormitoriów. Blondyn jęknął i przeturlał się po podłodze. Kilroy ruszył za nim bez namysłu, zostawiając Hajiego i Rena samych. Obaj chłopcy przeturlali się na plecach i wykierowali otwarte lewe dłonie w kierunku małego demona, w których zaczynały już tańczyć pierwsze iskry. Dwie ogniste kule wyleciały z ich rąk i z cichym puknięciem rozbiły się na niebieskim puklerzu starszego z braci.

Kilroy tymczasem pomógł wstać Dunkanowi i oboje zaczeli biec w stronę męskiej części dormitoriów, gdy wielki demon odwrócił się w ich stronę, wydając cichy wark. Obaj zaczęli biec ile sił w nogach, zostawiając walczących przyjaciół i starając się jak najbardziej oddalić od czerwonorogiego, który już ruszył w ich stronę, zmieniając uchwyt broni i unosząc ją nad głowę, celując w Kilroya. Nim zdąrzył ją opuścić, włosy uciekajacych co sił chłopców rozwiał silny podmuch wiatru, przybijając oboje do porozbijanego podłoża. Dunkan, leżący teraz tuż przy zakręcie do męskiej części dormitoriów spojrzał za siebie, przysłaniając lewą ręką twarz przed wymiatanym w jego kierunku kurzem. Claire i Alice, ciągle ubrane w stroje galowe, trzymały wyprostowane ręcę w kierunku wielkiego demona. Zdwojone zaklęcie Aero, zachwiało nim i zmusiło do zatrzymania się w miejscu. Jego twarz, o ile można z niej było wyczytać jakąkolwiek mimikę, wyrażała najczystsze zdzwienie. Nicole wykorzystała ten moment, by zatoczyć niewielkie koło na środku w szerokim korytarzy i wymijając powietrzne zaklęcie ruszyła na demona, w obu dłoniach ściskając swoją naginatę.

Mały rogacz nie czekał na kolejne zaklęcie. Odrzucając na bok maczugę, z rykiem nienawiści rzucił się na stojących chłopców, uderzając Hajiego lewą ręką i przewracając Rena, uderzając go całą masą ciała. Chłopak poczuł jak żebra mu pękają pod kilkusetkilogramowym cielskiem, którego właściciel złapał chłopaka za gardło, zaciskając na nim muskularną prawą dłoń. Ren zaczął kaszleć, półprzytomnymi oczyma wpatrując się w paciorkowate oczy mniejszego demona, gdy Haji nagle skoczył na jego fioletowe plecy i założył ręcę wokół gardła potwora.
- Puszczaj go, słyszysz! - Haji wrzeszczał, gdy zdezorientowany demon zaczął wierzgać głową, zwalniając uścisk. Gdy Haji puścił w końcu szyję demona, padając na ziemię, Ren kończył już koncentrowanie magii w wycelowanej w chwiejącą się bestię dłoni.
- FIRA! - wrzasnął chłopak, a tuż po jego wielka masa ognia wyleciała z dużą prędkością w kierunku przeciwnika, wirując wokół niego w migotliwym strumieniu. Bestia wydała z siebie ryk wściekłości, dwoma ruchami ręki rozwiewając utworzone wokół niego zaklęcie i już miała skoczyć ku chłopcu, gdy jego twarz owionął obłok czarnego jak węgiel dymu, wystrzalony z rąk leżącego jeszcze Hajiego.

Brzdęk uderzanego metalu był pierwszym odgłosem, jaki dwaj chłopcy usłyszeli, gdy zaklęcia powietrze przestały na nich działać. Pchnięcie Nicole zostało odbite wielkim czerwonym puklerzem, a dziewczyna straciła równowagę, nie mogąc już uniknąc ciosu umięśnionej pięści. Uderzona w lewe ramie padła na ziemie, przeturlawszy się kilka metrów pod zniszczonej doszczętnie podłodze.
- CURE! - krzyknęła Claire, posyłając skumulowaną w dłoni energię w kierunku trzymającej się za bolącą rękę koleżanki. Serpentyna niebieskich i zielonych iskier zatoczyła kręgi wokół jej nadgarstków, po czym pomknęła w kierunku dziewczyny.
- PROTECT! - zawturowała zaklęciem Alice, biegnąc i trzymając swój rapier w gotowości, w czasie rozpościerania magicznej ochrony wokół własnego ciała. Bladobłękitna tarcza zamigotała przez chwilę w powietrzu.
- Biegniejcie! - krzyknęła Nicole w momencie, w którym Alice ruszyła na demona, rapier trzymajac z boku, po prawej stronie. Dziewczyna przeturłała się na plecach i podniosła naginatę.
Dunkan i Kilroy wstali szybko i już zamierzali biec w kierunku dormitoriów, gdy dwie ogniste kule przeleciały tuż nad ich głowami, pozostawiając w powietrzu zapach siarki i charakterystyczny odgłos. Dziewczyna w czarnym uniformie, o długich, płomiennorudych włosach, wpatrywała się w nich z mieszanką politowania i wrogości, swoimi zielonymi oczami. Twarz, która w innych okolicznościach mogłaby uchodzić za piękną, pokryta była kurzem i pyłem, lepiącym się do spoconego czoła, zaś jej zmrużone oczy zdawały się przebijać chłoców wzrokiem. Ze ściśniętymi wargami stała tak, z prawą ręką ciągle wyprostowaną i wykierowaną w stronę chłopców.

-GRAAAAAAAAAARRRRR!!!! - wrzasnął mały demon, chwiejąc się na nogach i oboma rękoma rozwięwając magiczną chmurę wokół jego oczu. Ren wciąż trzymał się za gardło, przed kilkomach chwilami ściskane przez małego demona, Haji wstał szybko i odbiegł kawałek w stronę Rena. Złożył ręcę przed sobą w dziwny znak, po czym zamknął oczy oddychając głęboko... Ren poczuł gęsią skórkę od gromadzonej magiczne energii. Demon upadł na ziemię, wciąż wrzeszcząc, lecz zdawał się wygrywać walkę z otaczającą jego głowę klątwą. Ren szybko wycelował rękę w stronę potwora, mrucząc krótką inwokacje i koncentrując się na bladobłękitnej chmurze otaczającej rękę. Znane uczucie zimna przeszyło koniuszki jego palców, gdy wypowiadał ostatnie sylaby, kierując dłoń w stronę wroga.
- BLIZZARA!! - krzyknął, a w tym samym momencie wielki sopel przebił popękaną posadzkę. Mały demon wyskoczył w tej samej chwili z niewiarygodną siłą, uskakując przed lodowym ostrzem i długim lotem przy suficie spadając metr za Renem i Hajim, amortyzując upadek swymi umięśnionymi nogami. Szybki cios puklerzem w brzuch powalił Rena na ziemię, zanim chłopak zdążył zareagować. Haji odbiegł kawałek, dalej wypowiadając skomplikowanę zaklęcie... czerwony czworobok zaczął obracać się wolno przed jego splecionymi rękoma. Demon chwycił nogę Rena, który powalony ciosem nie próbował nawet się wyrywać. Obrócił się krótko wokół własej osi, po czym wyrzucił chłopca, który z całą mocą siły odśrodkowej uderzył bokiem o ścianę korytarza. Jeknął krótko i padł na twarz, nie ruszając się. Twarz demona obruciła się w kierunku Haji'ego, który wyrzucił już dłonie przed siebie, przykładając je do krwistoczerwonego kwadratu, obracającego się coraz szybciej przed jego obliczem.
- QUATRA FIRAGA! - wrzasnął Haji, gdy narożniki figury zajaśniały jasną czerwienią, a uwięzione w nich zaklęcia zaczęły się uaktywniać. Pierwszy, wirujący dziko strumień czerwonych płomieni wystrzelił po prostym ruchu ręki, uderzając w ściąnę w miejscu, gdzie przed momentem stał demon. Cel uskoczył w prawo, upadając 5 metrów dalej i chwytając swoją leżącą na ziemi maczugę. Nie odrywając wzroku od Haji'ego wybił się ponownie w górę, unikając drugiego zaklęcia, które wyrwało metrowej średnicy dziórę w ścianie i zniszczyło kawałek ławki. Dwa kolejne czary wyleciały jednocześnie po dwóch łukach, spotykając się z obu stron w miejscu, w któym wylądował mały demon. Haji przysłonił oczy ręką, czując jak eksplozja połączonych zaklęć odsuwa go do tyłu... Ren przeturlał się na podłodze dobre kilka metrów, odrzucony strumieniem energii i utworzonej w ognisku magii sferze płomieni, nieprzeniknionej dla ludzkich oczu. Kilka sekund minęło, zanim ogień rozwiał się, po odebraniu blondynowi reszty tlenu i zmuszeniu go do nerwowych oddechów i kaszlu. Plamy powidoku, pozostałe w oczach, nie przysłoniły widoku fioletowego cielska z założonymi wokół pochylonej głowy dłońmi. Całe ciało zdawało się parować, zaś puklerz poczerniał lekko. Nie zmieniło to jednak faktu, że po kilku sekundach mały demon wstał do pełnej wysokości i ujmując maczugę w obie dłonie spojrzał na Haji'ego, z wyrazem wyrachowanej nienawiści.

Odgłosy wybuchów doszły Dunkana, gdy uskakiwał przed pędącym w jego kierunku zaklęciem. Wszędzie toczyła się walka. Nie widział co dzieje się z Renem i Hajim, ale z dormitoriów doszły ich odgłosy zderzających się broni, wystrzałów i uziemiających się zaklęć. Kilkametrów dalej Nicole wykonała skomplikowany wymach nad głową za pomocą swojej naginaty, a gdy demon spróbował zasłonić twarz puklerzem, dziewczyna obróciła się wokół osi i płynnym ruche zmieniła kąt nachylenia naginaty, wyprowadzając ją z ruchu obrotowego na poziomie nóg demona. Demon zachwiał się, lecz pewnie nie upadłby, gdyby nie lodowy blok, który wyczarowała Claire, i który poszybował wysoko, trafiając w podbródek zdezorientowanej bestii i posyłając ją na ziemie. Bestia upadła ciężko, lecz nagle, z zaskakującą dla swych rozmiarów zwinością wykonała przewrót w tył i wyskoczyła do przodu, uderzając lewym barkiem szarżującą Alice. Dziewczyna jęknęła krótko, po czym przeturlała się kilka metrów i upadła na popękanej podłodze, z rękoma wyrzuconymi po obu stronach. Dunkan wiedział, że koleżanki nie wytrzymają długo
- Przebijamy się! - krzyknął do Kilroya - Trzeba pomóc Nicole i jej przyjaciółkom.
Wyższy chłopak ledwo zdążył kiwnąć głową, gdy kolejna kula ognia poszybowała w jego kierunku. Kilroy przywarł do ściany, patrząc jak świszczący obłok płonących gazów przemyka koło niego, uziemiając się metr od miejsca, w którym Alice, leżałą bez ruchu. Dunkan ruszył biegiem, lecz czerwonowłosa nie pozwoliła mu przebiec nawet dwóch metrów, podcinając mu nogi kolejną ognistą kulą. Kilroy przeskoczył koło niego, lecz dziewczyna była już gotowa.
- Wal w nią magią - Dunkan krzyknął do kolegi, który właśnie odskoczył do tyłu, gdy hybrydyzowane zaklęcie ogniowe przemknęło koło niego jak strzała z łuku.
- Mam tylko Thundera, a to nie działa w zamkniętych pomieszczeniach - odpowiedział Kilroy, biegnąć równolegle do drugiej ściany, utrudniając dziewczynie celowanie. Dunkan przeklnął cicho wiedząc jak kłopotliwe jest namierzenie osoby takim zaklęciem we ciasnym pomieszczeniu, bez odpowiedniej różnicy potencjałów i w silnie naładowanym magicznie powietrzu.
- FIRE! - krzyknął po kilku sekundach recytacji, posyłając ognistą kulę w kierunku dziewczyny. Metr przed jej twarzą nastąpił fioletowy błysk i ognista kula wywaliła dziórę w ścianie za ich plecami, zrefektorana magiczną tarczą. Blondyn uchylił się, przed kolejną kulą ognia, przewracając się na plecy. Wzrok skupił się na tym, co zobaczył przed chwilą.
- FIRE! - krzyknął ponownie, celując metr na lewo od dziewczyny, zaklęcie ledwo otarło o tarczę i zogniskowało się tuż za nią, zmusząjąc ją do uskoczenia w prawą stronę.
- WAL THUNDERA W PRAWO!! - krzyknął Dunkan, gdy zaklęcie jeszcze leciało w jej stronę.
- Przecież nie uziemi się w... - odpowiedział zmieszany Kilroy
- SZYBKO!! - Dunkan ponowił wrzask, po którym Kilory posłusznie wycelował rękę na lewo od dziewczyny, skupiając iskry wokół dłoni.
- REFLECT!! - dziewczyna rozpuściła zaklęcie wokół siebie, powiększając tarczę i widząc gromadzoną wokół ręki Kilorya magię.
- THUNDER - Kilory zakończył zaklęcie, skupiając się na miejscu po prawej stronie dziewczyny. Fioletowa tarcza zadrgała lekko, gdy jedna, czy dwie iskry zatańczyły na jej powierzchni. Dziewczyna nie zdążyła zdać sobie sprawę z sytuacji. Wielki błysk, nieporównywalny z tym, który powinien pojawić się po tym zaklęciu, oślepił chłopców, a grzmot i trzask iskier rozszedł się po całym korytarzu. Dziewczyna krzyknąła i padła na ziemię, drgając jeszcze od nagromadzonego w ciele ładunku. Fioletowe zaklęcie uziemiło się, a zapach ozonu wypełnił powietrze. Elektryczne gniazdko w ścianie, które stało się celem zaklęcia, rozpadło się na kawałki, pozostawiając jedynie resztki spalonego plastiku. Dunkan uśmiechnął się mimowolnie.

Haji padł na ziemię, po potężnym uderzeniu w twarz i nie zdążył uchylić się przed sięgającymi w jego kierunku ramionami. Przeleciał dwa metry, lądując na plecach, głową uderzając w ścianę korytarza, kilka metrów od przyjaciela, który właśnie próbował wstać. Ren podniósł się do klęczek, lewą rękę odruchowo przyciskając do bolącego kręgosłupa, patrząc jednocześnie na ciemnoskórego, leżącego przy płonącej ławce. Mały demon właśnie zbliżał się w jego kierunku, z uniesioną nad głową maczugą. Ren chciał krzyknąć, lecz drżące ręce ugieły się pod nim, zmuszając go do padnięcia twarzą w brudną od kurzu i popękaną podłogę. Wiedział, że rzucił zbyt dużo zaklęć w zbyt małym czasie i jeszcze oberwał solidnie.... mrużąc oczy, mógł tylko patrzeć, jak bestia stawia kolejne kroki.
- GRAAAAAAAAAAAARRRRRRR!! - kakofonia dwóch demonich krzyków dotarła do niego jak z pod wody. Bestia wyrzuciła ręce na bok, z rozdziawionym pyskiem wrzeszcząc w stronę sufitu. Nim ogłuszający krzyk zniknął w długim korytarzu, bestia rozwiała się w chmurze brunatnego dymu, pozostawiając obu chłopców leżących na ziemi i nieprzytomnych. Pamiętał aż nazbyt dobrze to uczucie... po raz drugi w tak krótkim czasie leżał na ziemi bez woli walki, bez sił, nawet na to by się podnieść. Uświadomił sobie jaki jest słaby i bezradny, że gdyby Guardian Force nie został odesłany, pewnie by już nie żył. Nienawidził siebie za tą słabość, jednak mętlik w głowie nie pozwolił mu na kontemlowanie tej myśli zbyt długo. Odległe krzyki i odgłosy walki dobiegały do niego jak z pod wody. Ren uświadomił sobie, że w całych dormitoriach trwa walka. Słyszał z oddali głos oficera Nidy, wykrzykującego przez głośniki kolejne rozkazy. Odgłos jakiegoś wybuchu doszedł Rena ze strony głównego holu. Nie miał jednak siły, by analizować jakiekolwiek z tych sygnałów. Zamknął oczy, nie ruszając się ani o milimetr, pozwalając by wszystkie dźwięki i zapamiętane obrazy przeszły spokojnie do podświadomości, opuściły go, odpłynęły. Ren też odpłynął... w sen bezsilności i wycięczenia...

CDN.

Offline Tamaya

  • Wanderer
  • *******
  • Wiadomości: 931
    • Zobacz profil
    • http://www.tamaya.escarp.net
"In search of glory"
« Odpowiedź #79 dnia: Września 15, 2005, 09:53:26 am »
Nie zawiodłam się i tym razem. :) Nadal fajnie się czyta, a ten podział akcji na dwa jak dla mnie też nie jest zły.