Właśnie przeszedłem pierwszą planszę w DoC. Najlepiej będzie jak napisze tak - jako shooter, to ta gra jest nawet dobra. Jako Final - średnia...bardzo średnia. Na Normal gra jest dość prosta (potionów jest bardzo dużo mimo, że max możemy mieć przy sobie 4). Na pierwszej planszy dostałem ocenę A. Graficznie to twórcy mogli sie bardziej postarać, ponieważ w FFX grafika była o wiele ładniejsza. Muzyka, jak i dźwięki są bardzo dobre. Z głosami postaci sprawa jest dość skomplikowana. O ile Vincent, Reeve i Yuffie brzmią w miarę dobrze to z resztą jest tragedia. Największym gównem, jakie Square zrobiło to nadanie Cait Sithowi szkockiego dialektu. Azul ma głos neandertalczyka, dzieci ofkoz mają ohydnie przesłodzono-piszczący głos, sojusznicy bardzo dobre głosy, ale nie wiem na cholerę niektórzy mają brytyjski akcent. Miły jest za to system ulepszania broni. Zdobywamy do niej rożne dodatki, jak celownik optyczny, materie, lufy czy nowe bronie jak np. karabin maszynowy (choć bardziej pistolet automatyczny). Lipne jest też dobywanie leveli. Exp podlicza się nam dopiero po skończeniu planszy i mamy wybór - zostawić exp lub zamienić na kasę. Tak po pierwszej planszy skoczyłem z 1 levelu na 6. Trochę psuje też wszystko amunicja. Kończy się. Wolno, ale trzeba na nią uważać. Do każdej broni jest ofkoz inna. Niepotrzebnie też dali magazynek. Jak na zaawansowanego strzelca Vincent przeładowywuje wolniej niż ja kiedy byłem na strzelnicy poraz pierwszy. Ilość amunicji jest też śmieszna - 18 nabojów (3 na jeden wystrzał) dla Cerberusa (defeaultowej borni Vinca) więc co jakies 5 sekund musisz przeładować broń.Sam Vinc bardziej sunie po drodze niż biegnie. Tzn. jest animacja biegania, ale bardzo lipna. Szkoda też, że jego włosy są "przyklejone" do niego i nie powiewają fajnie na wietrze.
Warto też zauważyć, że w grze można doszukać się wpływów z naszego świata. Helikoptery to futurystyczna wersja rosyjskiego Hind'a, broń Reeve'a wygląda jak Browning Automatic Rifle z II Wojny Światowej itp.
Nie będę oczywiście pisał, że zaliczyłem ROTFL'e kiedy w filmikach w Vincenta trafiały pociski i nic mu nie robiły, bo to wkońcu Final Fantasy.
One more thing - autosave = ;/
Owszem. Jako Final Fantasy, to gra zasługuje na 6/10. Jako strzelanka na 7,5/10.
UPDATE !
Gra przeszedłnięta. Można by podnieść powyższe oceny o jakieś 0,5. Co do angielskiej wersji tych utworów Gackta (czy jak mu tam było)...Nie bójcie się...są po japońsku. Przyjemnie się przy nim (bo tylko przy jednym gramy) gra, ale jest to dość krótki moment i raczej nie ma fajnalowego klimatu (utwór). Ogólnie mało jest tam klimatycznych utworów. Wszystkie stare postacie (oprócz Vince'a, Yuffie i Reeve'a/Caita) poszły na baaaaaardzo odległy plan. RED XIII pojawia się na sekundkę w końcowym filmiku, Clouda i resztę widzimy 3 razy. Głosy tych postaci nie są złe. Choć Yuffie i Hojo mnie czasem wkurzali. Jak można zauważyć - ten fajnal daje szansę postaciom, które miały mały udział, bądź nie musiały brać żadnego (vide Vincent i Yuffie). Walki na normal nie sprawiły mi większych trudności. Limit Vince'a był zbyt "overpowered" i wszystkich bossów pokonywałem w 3-4 minutki. Czasem krócej.