Jest sobotni wieczór, piękny wieczór, a ja zamiast siedzieć gdzieś w parku/nad morzem – siedzę przed monitorem i po raz kolejny mam ochotę coś napisać. Cokolwiek. Dziś dla odmiany zamiast Guinessa sok marchewkowy i płyta zajebiście fajnego – polskiego zespołu, który jest bardziej doceniany za granicą, aniżeli w kraju. Mam na myśli Collage, i aktualnie słuchaną przeze mnie płytę „Moonshine”. Polecam każdemu.
Wcale nie mam doła (bo po ostatnim poście ktoś to zasugerował), po prostu zbiera mi się na przemyślenia. A jako, że nie mam z kim pogadać w rilu, popiszę sobie tutaj. O czym? O byle czym – o tym, że wpienia mnie myśl, iż Maria przegra dziś pojedynek z tą drugą cipą, o moich nowych spodenkach, a może też o moim wytęsknionym urlopie, który już tuż-tuż. Od tego są przyjaciele, czyż nie? No więc – moi przyjaciele skończyli się jakiś czas temu. Nom, to dobry temat na początek, bo po moim ostatnim poście widziałem posta Smoga i jego żale. Nie, to nie będzie użalanie się nad własnym losem, co to to nie. Zwisa mi to. Co ja mogę powiedzieć? Miałem ich niewielu – to z mojej wrodzonej ostrożności. Ale zawsze paru było. Po moim wyjeździe z PL kilka lat temu wszystko zaczęło się zmieniać. Jeden z nich później również wyjechał – po 3 latach kontakt nam się odnowił, ale mam pewne obawy, czy aby to jest to samo co kiedyś. Miałem super kumpelę, tak super, że zaoferowałem jej pokój u siebie (też zdecydowała się na wyjazd) pomogłem znaleźć pracę, założyć konto, umówiłem na wizytę w sprawie NIN. W skrócie – wszystko na talerzu. Przyjaźń się skończyła z chwilą gdy wyjechała z dnia na dzień zostawiając mnie z nieuregulowanymi rachunkami. Fajnie, co Smogu? Miałem też przyjaciela przez całe liceum, razem się uczyliśmy (ja jego uczyłem), razem słuchaliśmy "kurczaczek" Anathemy popijając browara i rozmyślając o naszej przejebanej egzystencji. W końcu – razem wyjechaliśmy do U.K. (wyciągnąłem go) z zamiarem zarobienia pieniędzy na studia. Co prawda, nasze drogi się rozeszły, gdyż ja pozostałem tutaj, a on wrócił – nie mam o to najmniejszych pretensji. Ale w jaki sposób to zrobił? Faktem jest, iż od jakiegoś czasu ze smutkiem stwierdzałem, że oddala się ode mnie? Dlaczego? Co ja takiego zrobiłem? Nic – nic "kurczaczek" nie zrobiłem. Mieszkaliśmy na wyspie przez cały czas razem, w jednym mieszkaniu, a to ja przez większość czasu starałem się nawiązać rozmowę przy każdej nadarzającej się okazji. On stał się jakiś taki…inny, obcy. Nie wiem już sam co było tego przyczyną – w 2006 jeszcze razem szaleliśmy na 3dniowym festiwalu ostrej muzyki w Donington, ale to już były ostatnie podrygi naszej przyjaźni (gdy patrzę na to teraz, z perspektywy czasu). Może to pieniądze tak go zmieniły, nie mam zielonego pojęcia. Wrócił do Polski niedawno – ze 2 miesiące temu. Bez słowa, bez „cześć” – nic. Rozumiem, że źle się tu czuł nie znając dobrze języka, był wyalienowany. Ale przecież w pokoju obok byłem "kurczaczek" zawsze. To był mój ostatni przyjaciel – po nim zostało mi wielkie G.
SZ. Portal, który odwiedzam niemal codziennie. Fajnie jest dla odmiany popatrzeć na Wasze wywody, żarty, smutki i głupawki. No i kontakt z językiem polskim, który od momentu wyjazdu, troszkę mi podupadł. Gdyby tak jeszcze ten rażący szpan angielszczyzny u niektórych zmalał…jakby było czym się chwalić. Greką, bądź mongolskim to można by było się poszczycić. Niech nikt tego nie bierze do siebie, po prostu jakoś mnie to denerwuje. Możliwe, że teraz taka moda panuje, a odkąd pamiętam – ja z modą zawsze na bakier stałem. Ludzie w SZ. Najchętniej poznałbym wszystkich, niestety rozumiem, że jest to nierealne. Z chęcią pogadałbym z Fast Redem by wycisnąć z niego kilka faktów dotyczących nawet nie samego powstania, ale idei powstania takiej strony. Czy to było tak po prostu – (Fast)budzę się rano i kurczę – a może tak stronkę fantasy zrobić? Piszę o tym, bo to zajebisty portal, co prawda porusza się jak ociężały moloch, ale ma już swoje lata;> Z poziomem różnie bywa – generalnie „nie jest źle”. Jest w logu ten mały zielony napis, sugerujący, że są lepsze stronki o tej tematyce. Z nudów niedawno przejrzałem kilka z nich i …lepszej nie znalazłem. Cieszę się, że są u Nas (chyba mogę już tak napisać) tacy ludzie, jak Reaver, Yume, bo są to ludzie na poziomie. Dobrze, że jest aysnel, bo mam z kim pogadać o Star Ocean i Xenosadze, a o tych grach nie ma nic nigdzie indziej. Dobrze też, że jest taki Smogu czy Glenn bo zawsze potrafią człowieka rozbawić. Super, że jest Yuzuriha i małomówna Goha – przynajmniej SZ nie jest w pełni zdominowane przez facetów. Nie będę wspominał o tych najbardziej oczywistych postaciach, które są tu niemalże non-stop. SZ – taka mała polska przystań dla mnie. Przyczółek fantazji i nie tylko.
Sytuacja w Polsce. Gipsi pisze o tym „raju”. Raj to mają Ci, którzy mają „plecy”, bądź dobrze usytuowanych rodziców. Ja nie należę ani do tych pierwszych, ani tych drugich. Koniec końców – jestem tu gdzie jestem, a gdzie jestem - wszyscy wiecie (zabawnie mi to wyszło, nie ma co;>). W poprzednim poście pisałem o przyczynach – niedawno Tant potwierdził tylko, iż podjąłem dobrą decyzję. Bo jak ma być dobrze w 38milionowym kraju, gdzie ludzie idąc na wybory – głosują albo na tych, których im w kościele podrzucą, albo na tych, którzy mają ładną facjatę. Żałosny jest nie tylko poziom polskiej polityki, ale żałosna jest też świadomość polityczna samych Polaków. To była główna przyczyna, dla której wyjechałem. Bo wiedziałem, że nic się nie zmieni. Cóż – większość z Was jest jeszcze na garnuszku rodziców, nie zasmakowaliście tego, co na moim szarym osiedlu było i jest do dzisiaj normą. Mi do szczęścia potrzeba więcej niż dostępu do sieci, dobrego kompa i wypasionych w chuj gierek. Dla wielu z Was to ja staruchem jestem (w tym roku 27), ale przychodzi taka chwila, kiedy to człowiek zaczyna myśleć w kategoriach długoterminowych. U mnie ta chwila nastąpiła na jakiś rok przed wyjazdem (2003). Później tylko potwierdzał się fakt, iż wybrałem dla siebie dobrą drogę. Szkoda, że nie ma już Robertsa, z nim mógłbym o polityce, ekonomii i różnych takich porozmawiać…a tak, pozostaje mi tylko polecić Wam książkę Tomasza Lisa „
Co z tą Polską” i najnowszą „
Polska, głupcze”. Ta ostatnia jest dużo bardziej przyswajalna dla laika w kwestiach politycznych. Czytałem ją, będąc już za granicą. Czy się wstydzę tego, że jestem Polakiem? W żadnym wypadku. Jestem też na swój sposób patriotą, ale dla patriotyzmu nie poświęcę życia, które w kraju miałbym szare, bezbarwne…Póki co, ludzie mający coś do powiedzenia, mający głowę na karku – są w Polsce tłamszeni. I mógłbym tak długo pisać o różnych aspektach – chociażby o tym, że Wałęsa był dla mnie nikim, po tym jak chlał wódę z Kiszczakiem (a kto to taki?skurwysyn…).Wystarczy, bo to i tak nikogo nie zainteresuje.
Oho, My Dying Bride zaczęło smęcić, to chyba tylko Musiol będzie znał ;> A właśnie, Musiol, poprzedni post był długi? Długie posty to
qiax pisał…i jakoś nikogo to nie dziwiło. Jedziemy dalej – niebawem urlop, a co za tym idzie – okazja by spotkać się z paroma z Was, jako że kilkoro z ekipy jest z północy, a będę leciał do Gdańska. Tak więc spotkanko jak najbardziej wskazane. Pożyjemy – zobaczymy co z tego wyjdzie. W tym miejscu zgadzam się ze Smogowickim – spotkanie niekoniecznie o tematyce growej – tego mamy po uszy na SZ. Tak zwyczajnie porozmawiać, o życiu, najnowszym filmie z Bondem, czy nawet o tej pierdolonej pogodzie. Ehhh…chyba się starzeję, bo zaczynam zgredzić;] Bo mimo wszystko, człowiek jakoś się do strony i tych osób przyzwyczaił… Musiol, Ciebie też nie odpuszczę, w końcu tyle miłosnych przesyłek ode mnie dostajesz…
Gleniszcza ciężko będzie dorwać, bo co to jest ten "kurczaczek"
Kluczbork? To na wyspie Wolin czy gdzie?:> heh…takie spotkanie – ciekawa idea.
Łeb mnie zaczął napier****ć i jakoś wenę przez to straciłem… jutro niedziela – cały dzień nauki - coś wspaniałego. Pewnie wieczorem wpadnę na moment by tego posta wrzucić na stronę, zagłosować na kogoś (o ile jeszcze będzie na kogo) i podumać przez moment…Jak na złość cały tydzień jest zajebista pogoda, jutro też ma być te 27 stopni i jak tu sobie wbijać cokolwiek do głowy…na granie jakoś też nie mam ochoty – chyba mały kryzys przechodzę (gracza), nic mi się nie chce. Snuję się tylko z kąta w kąt i wpierdalam lody z zamrażalnika…
Dżizas, ile rzeczy mnie irytuje w dzisiejszym świecie, to w pale się nie mieści – czasami się zastanawiam, czy nie byłoby lepiej (dla mnie) pojawić się kilka stuleci wcześniej… Bo ten dzisiejszy świat przyspiesza w coraz większym tempie – zapierdala, ale dokąd? Nie wiem dokąd, ale na pewno nie jest to nic przyjemnego. Tak przynajmniej czuję. Człowiek człowiekowi wilkiem, przyjaźń to mniej więcej zasób Twojego portfela. A jeśli już chcesz zrobić coś dobrego bezinteresownie, to patrzą na Ciebie podejrzliwie, bo oczywiście coś knujesz… Nikt na nic nie ma dzisiaj czasu. A ja na przekór – przystanę sobie, czy to na ulicy wpatrzony w te pocieszne ptaszyska drące się co rano, czy w jakiegoś małego dzieciaka w wózku, myśląc o tym jakie zajebiste było życie za młodu. I jak z czasem wszystkie ideały zaczynają gdzieś znikać, z każdym rokiem coraz szybciej, pozostawiając tylko bezgraniczną pustkę wypełnianą przez elektroniczne zabawki, Internet i bóg wie co jeszcze. Przepraszam za zanudzanie i do następnego. Amen.
P.S. Tant, jeżeli Ci nie pasuje ten post w TO, to wyrzuć go gdzie chcesz. Nawet i do śmieci.
Jeżeli ktoś mógłby mi pomóc z excelowymi tabelkami do artykułu, byłbym wdzięczny. Pierdolę się z tym już dosyć długo i nic dobrego z tego mi nie wychodzi. Mam wszystko na kartkach, ale nie mogę zrobić odpowiedniej tabelki na kompie, by w nią wsadzić główne danie. Tak – jestem za głupi ;>