Z cyklu "Tantowe perypetie na uczelni".
Jola amigos. Me llamo Czesław. Soy de Ukraina.
Nie no, hiszpański jednak kozacki język jednak. Nauczycielka jest spoko, a nawet bardziej niż spoko, a językiem można poszpanować w towarzystwie (bo po 3 semestrach, to sobie za bardzo nie pogadam z nikim).
A tak wogóle ludzie, to chemia organiczna to jest mega przedmiot. Średnia długość utrzymywania koncentracji na wykładzie to 4 minuty. Potem człowiekowi zaczyna się wszystko rozmywać i ślina zaczyna się zbierać w kąciuku ust. Kolesiowi się gęba nie zamyka, wyłożył nam z miliard rzeczy, o których nikt nie ma pojęcia w ciągu kilkudziesięciu godzin, rysując siakieś halogeny kuźwa i wolne rodniki, których na oczy nie widzieliśmy. Ten przedmiot jest bardziej zamulający niż ekofilozofia =_=. Dobrze, że mam siostre, co robi z chemii organicznej doktorat.