« Odpowiedź #1558 dnia: Listopada 25, 2004, 04:19:22 pm »
geez dzisiaj w koncu powiedzialem mamie ze jestem ateista... w sumie sam z siebie tego bym nie wykrzesal ale nadarzyla sie ku temu okazja w postaci znajomego nauczyciela ktory mowil cos ze rozrabiam na religii ale nie wie dokladnie o co chodzi... qrde... nie wiedzialem ze to bedzie takie trudne... moja mama jest osoba bardzo gleboko wierzaca i po prostu ja zaszokowalem... potem wyglosila mi oczywiscie stosowna mowe a to na koncu powiedziala to mnie dobilo... moje starsze rodzenstwo tez w sumie nie jest zbyt religijne ale jednak wierza w katolicyzm... i mama powiedziala ze we mnie pokladala najwieksze nadzieje ze bede tak gleboko wierzacy... i teraz ciagle mi powtarza zebym to przemyslal bo jej jest bardzo przykro... geez ale ze mnie zjeb
ide sie zashurikenowac :shu:
Zapisane
"Zapewne, ponieważ jesteśmy tak stworzeni, że porównywamy wszystko ze sobą i siebie ze wszystkim, więc szczęście i nieszczęście zależy od przedmiotów, z którymi się porównywamy, i przeto nie ma nic niebezpieczniejszego nad samotność. Wyobraźnia nasza, z natury swej skłonna do wzlotów, żywiona fantastycznymi obrazami poezji, stwarza sobie tłum istot stojących na różnych szczeblach, wśród których my stoimy na najniższym i wszystko prócz nas wydaje się wspaniałe, każdy inny jest doskonalszy. A dzieje się to w sposób zgoła naturalny. Czujemy często, że nam czegoś brak - i zda się nam, iż własnie to, czego nam brak, posiada ktoś inny, któremu też przydajemy i to wszystko, co my mamy, i nadto jeszcze pewne idealne zadowolenie. I oto szczęśliwiec jest zupełnie gotów - nasz własny twór!"