Let me think...ja będę ciężko pracował razem z tysiącami/milionami ludzi i będę ćwiczył swoją kondycję i kiedy będę wystarczająco silny rozpocznę bunt, kiedy to tant będzie siedział w fotelu i będzie mu dupsko rosnąć. Jego żołnierze też będą leniuchować, ponieważ nie będą się spodziewać jakiegokolwiek ataku. Większość z "moich" wojowników będzie już uodporniona na ból, kiedy Tantowa będzie piszczeć przy każdym zacięciu się podczas golenia. Będzie wystarczyć, że zastraszę wtedy jednego strażnika aby uzyskać dostęp do całego arsenału Tanta. Alternatywnie "moje" wojsko będzie już wystarczająco wytrenowane w broni ręcznej, aby z łatwością zdobyć broń palną. Raczej nie będę wspominać o wielu naukowcach, którzy sprzeciwią się jego ideom i chętnie pomogą budować mi coraz to lepsze bronie czy maszyny. Gdy "moja" armia dotrze do stolicy będzie miał trzy rzeczy do wyboru -
1. Poddać się
2. Dać się zabić
3. Strzelić sobie w łeb (choć pewnie byś trzymał broń w przeciwną stronę i byś zabił swojego sprzymierzeńca).
Przemyśl to - bunt i oczywista przegrana, czy sprzymierzeństwo i powiedzmy...połowa świata ?