Wiecie, może dla niektórych to będzie szok itd, ale według mnie najlepszym cRPG, jest Star Wars: Knights of the Old Republic.
Na Baldur's Gate Sage zagłosował bym może z rok temu, ze względu na niesamowite przygody, charyzmatyczne postacie <i ich motywy - w końcu każdy z naszych towarzyszy miał jakąś tam swoją historię> i masę questów. Ta gra nie pozwalała się nudzić nawet po 20 krotnym przejściu calej sagi od A do Z <mowa o części 2 i dodatku>. No i ta możliwość poderwania Viconii...
Natomiast na Fallout zagłosowałbym z 2 lata temu. Takiego klimatu po prostu w grach komputerowych jeszcze nie było: zwątpienie, beznadzieja, czy zwykła <jakże ludzka> chęć przetrwania w świecie, w którym życie nie miało żadnego znaczenia. W końcu można było również całą grę przejść postacią złą, wściekłą na cały świat <i wybić przy okazji jakieś 90% populacji>, jak i miłującym nawet życie much przyjemnym czubkiem <nie jest do końca normalny ten, kto za pomoc w ocaleniu świata niczego w zamian nie chce...>. Że nie wspomnę o małym szczególe, jakim był ożenek głównego bohatera...
Zaś jakieś 3 lata temu, moim typem byłby Planescape: Torment. Bogaty świat, wspaniała fabuła, która do dzisiaj potrafi zadziwić swoja głębią, no i ten cudowny smaczek, jak kierowanie bohaterem nieśmiertelnym <co było niespotykane w tego typu grach>. Że nie wspomnę już o Annie...
A teraz małe wyjaśnienie dotyczące KotOR-a:
- wspaniała fabuła, ze zwrotami akcji bardziej "dramatycznymi", aniżeli przyznanie się przez Dartha Vadera do bycia ojcem Luke'a
- grafika... ech... Dantooine - szwendałem się po tej planecie kilka godzin, podziwiając krajobraz i wyobraźnię twórców
- postacie - każdy z naszych towarzyszy ma swoje własne plany, każdy ma swoją własną, czasami śmieszną/poważną historię do opowiedzenia <dosłownie>
- niesamowite dialogi - dawno nie spotkałem się z taką swobodą, z jaką zostały one zaprojektowane przez scenarzystę, a odegrane przez aktorów <HK47 - kto grał, ten zrozumie>
- dopracowany świat - czysta poezja: każda akcja ma jakieś logiczne podłoże w całej historii <np: popularność wibroostrzy tłumaczona wynalezieniem tarczy energetycznych, zdolnych pochłonąć cała moc z blastera>
- świetne, charyzmatyczne postacie - może i drugi raz o nich wspominam, ale naprawdę: interakcja z bohaterami drużyny jest tak dopracowana, że jedynie w KotOR II można będzie ja jeszcze ulepszyć
- możliwość poderwania miss Jedi Bastili - i znowu wspaniała lekkość, z jaką zostały stworzone dialogi, daje o sobie w pełni znać <kiedy zostanie przez nas zakłopotana naszym urokiem osobistym - po prostu to jest słodziutkie... heh>
- finezja walki z aktywną pauzą - ech, co tu dużo pisać: najpierw planujemy działanie naszych bohaterów potem podziwiamy prawdziwie doskonałą symulację walki <blokowanie ciosów, parowanie strzałów z blastera... czysta poezja, zwłaszcza, gdy walczymy przeciwko Jedi>
- i najważniejszy plus - jedyna gra, która w tym zmusiła mnie do bycia na nogach pełne 24 godziny i urwania się z lekcji <a to o czymś świadczyć po prostu m u s i>.