King of Braves GaoGaiGarGaoGaiGar, prawdopodobnie moje ulubione anime. Opowiada ono o przygodach młodego chłopaka o imieniu Mamoru Amami i jego walce z pasożytniczymi obcymi, Zonderianami. Mamoru posiada dziwną umiejętność pozwalającą leczyć zainfekowane osoby. Pomaga mu w tym wszystkim cyborg Guy Shishioh pilotujący tytułowego robota.
GaoGaiGar jest trochę dziwnym anime. Miał być on odpowiedzią na Evangelion'a, że nie każde anime o wielkich robotach wydane po nim musi być pełne krwi, krzyków i problemów emocjonalnych. Pierwsza połowa ewidentnie skierowana jest do widowni dziecięcej - typowy Monster of the Week - Guy dostaje wpieprz, deus ex machina ratuje dzień, zabawki sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Druga połowa to moment, kiedy twórcy zauważyli, że ich widownia jest nieco doroślejsza i postanowili uczynić fabułę nieco mroczniejszą. 30 odcinków to trochę sporo, ale warto jednak przecierpieć je. Późniejsze elementy fabularne są na tyle dobre, że można wybaczyć jej nieco nudny i momentami infantylny początek. Animacja jest dosyć standardowa jak na lata 90-te, choć oglądanie transformacji robotów robi się nudne po paru odcinkach. Nobuyuki Hiyama jako Guy sprawuje się świetnie i jest to jedna z jego najlepszych (i najpopularniejszych) ról.
Jest także 8-odcinkowy sequel pod nazwą GaoGaiGar FINAL. Tutaj fabuła i fanservice podkręcone trochę za wysoko. Mimo to, przyjemnie się go ogląda poza bardzo przybijającym zakończeniem. FINAL posiada także niesamowicie klimatyczną ostateczną walkę z głównym antagonistą.
Miał powstać również kolejny sequel o nazwie GaoGaiGo, ale niestety, projekt umarł i został zapomniany.
Fun fact: GaoGaiGar dzieli świat z anime Betterman.
Pierwsza połowa: 6/10
Druga połowa: 10/10
FINAL: 8/10Onto the next one...
Tengen Toppa Gurren LagannGurren Lagann w 2007 roku i bardzo szybko podbił serca fanów anime. Głównie fanów, którzy nigdy wcześniej nie obejrzeli żadnego anime o wielkich robotach...No właśnie.
W świecie Gurren Lagann'a ludzkość zmuszona została do mieszkania pod ziemią. Żyli tam tak długo, że przyszłe pokolenia nie miały pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak świat zewnętrzny. Pewnego dnia, młody kopacz Simon wraz ze swoim dobrym kolegą, Kaminą, odkopali dziwnego robota, którego nazwali Lagann. Po spotkaniu dziewczyny o imieniu Yoko, grupa w końcu wydostaje się na powierzchnię planety, aby odkryć, że jest ona opanowana przez zwierzoludzi (na szczęście wygląda to lepiej niż brzmi).
Gurren Lagann miał być listem miłosnym do starych anime o robotach jak Getter Robo czy Mazinger Z. Niestety, każdy kto jest zaznajomiony z nimi zauważy, że ten list to bardziej list od psychopatycznego wielbiciela, który kocha cię tak bardzo, że najchętniej chodził by w twojej skórze. Pierwsza połowa jest całkiem fajna. Postacie mają dość interesujące charaktery (choć Kamina często wydawał mi się bardzo irytujący), fabuła jest poważna i miejscami zabawna. Trochę przypominało mi to wszystko Xabungle'a. Druga połowa to moment, kiedy wszystko trafia szlag. Fabuła staje się dość ostrą zrzynką mangi Shin Getter Robo, ale bez wszystkiego, co czyniło ją dobrą. Zakończenie samo w sobie jest niesamowicie beznadziejne i zostawia bardzo niemiły posmak. Animacja jest dość dobra (poza bodajże 3cim odcinkiem), muzyka stanowi mocny plus. Fabuła jednak, jak już pisałem, kuleje.
Powstały dwie kompilacje Gurren Lagann'a - pierwsza część to (BARDZO) skondensowana pierwsza połowa z 20 minutami nowej animacji. Druga część to oczywiście druga połowa również ze zmienioną końcową walką.
Fun fact: Tutaj także pojawia się Nobuyuki Hiyama, tym razem jako rywal Kaminy - Viral i również jest to jego bardziej popularna rola.
6/10 ode mnieLast one.
Eureka SevenKolejne wspaniałe anime. Jest to połączenie gatunku mecha z romansidłem (ale takim naprawdę dobrze zrobionym romansidłem). Pewnie część osób tutaj kojarzy to anime przynajmniej z tytułu.
13-letni Renton Thurston przyłącza się do grupy terrorystów zwanych Gekkostate. Spotyka tam zagadkową dziewczynę o imieniu Eureka i równie tajemniczego robota znanego wszystkim jako Nirvash typeZero. Renton niemalże natychmiastowo zakochuje się w dziewczynie i stara się zdobyć jej serce.
Eureka Seven świetnie łączy ze sobą humor, powagę i romans. Fabuła jest genialnie poprowadzona i skupia się bardziej na postaciach niż na walkach. Interakcje między Rentonem a Eureką zostały naprawdę mistrzowsko wykonane przez co anime to ogląda się bardzo przyjemnie. W połowie robi się trochę zbyt mrocznie przez parę odcinków, ale nie trwa to zbyt długo.
Animacja standardowa, ale soundtrack jest miodem dla uszu (nie tym co się sam w nich tworzy). Naprawdę odwalono tu dobrą robotę. Openingi dalej nie chcą mi wylecieć z głowy. Poza drugim. Japoński rap nie pasi mi za bardzo.
Nie mogę wystarczająco mocno polecić tego anime.
Konkretne 9+/10Jest jeszcze pełnometrażówka, ale słyszałem, że jest ona bardzo dupiata, więc póki co wstrzymam się z jej oglądaniem. Puszczany jest także obecnie sequel Eureka Seven AO, ale nie widziałem jeszcze żadnego z odcinków.