Tego dnia podróż zakończyłeś na obszarze runicznej polany. Odwiedzasz te kamulce już tak często, że niemal przywykłeś do ich nienaturalnej aury. Rozbiłeś obozowisko w miejscu, w którym kiedyś nocowaliście wcześniej - na zboczu łagodnego wzniesienia, z dobrym widokiem na Rwącą Rzekę w oddali. Nic ciekawego nie odnalazłeś tego dnia na zbadanym regionie, pozostało ci więc iść spać i cieszyć się chwilą odpoczynku.
Niestety, tej nocy los miał dla ciebie inny plan. Ze snu wybudził cię krzyk Leto, który właśnie pilnował obozu - zostaliście zaatakowani, a już po chwili zrozumiałeś, że przeciwników jest wielu. Dobyłeś miecza, odbiegłeś od ogniska i zaatakowałeś jednego z uzbrojonych w drewniane pałki agresorów. Wszyscy twoi towarzysze walczyli dzielnie, ale wrogów było zbyt wielu - udało wam się ranić lub zabić trzech, potem otrzymałeś cios w potylicę i straciłeś przytomność.
Obudziłeś się trudnym do określenia czasie - na dworze wciąż było ciemno, co ustaliłeś zaglądając przez drewnianą, zakratowaną okiennicę. Znajdowałeś się w niewielkim, drewnianym pomieszczeniu, a z poruszania się podłogi odgadujesz, że jesteś na jakiejś rzecznej barce. Przywiązany do drewnianej belki nośnej siłowałeś się ze sznurowymi pętami, czekając aż oczy przywykną do ciemności. Widzisz sylwetki swoich towarzyszy, również związanych, ale nieprzytomnych. Z górnego pokładu słyszysz rozmowy, pojedyncze słowa docierają do ciebie niewyraźne i zniekształcone. Z okoliczności i z dosłyszanych słów wywnioskowałeś jednak, że padliście ofiarą patrolu łowców niewolników. Sytuacja nie wygląda dobrze.
Twoje stalowe muskuły poradziły sobie w końcu z przegniłym sznurem i uwolniłeś jedną rękę. Po minucie byłeś już wolny i cicho zacząłeś uwalniać kompanów, którzy zaczęli odzyskiwać przytomność. Odnalazłeś swój dobytek w rogu ładowni, po czym ustaliłeś z drużyną dalszy plan. Łowcy niewolników mieli pożałować, że kiedykolwiek na was trafili.
Wykopałeś drzwi i razem z Leto w kilku ruchach położyliście dwóch stojących przed ładownią strażników. Wbiegliście na szeroki pokład barki, a ty dałeś się porwać wirowi walki - teraz, kiedy to wy macie inicjatywę, przebiega ona zupełnie inaczej. Po minucie trzech łowców było martwych, dwóch rannych, a jeden wypadł za burtę - niestety, przeciwników dalej jest więcej, a z drugiej strony dostrzegasz kuszników. Kirk ze skrzatem wbiegli za wami na pokład, kiedy minął cię pierwszy z wystrzelonych bełtów. Krzyknął, że wszystko gotowe, na co oboje z Leto zaczęliście biegiem wycofywać się na tył łodzi. Wyskoczyliście za burtę chwilę przed tym, jak zmontowana przez alchemika i skrzata bomba zapalająca eksplodowała, a strumień ognia wywalił dwumetrową dziurę w prawej burcie. Barka przechylała się na bok i zaczynała płonąć, wy jednak już tego nie widzieliście - wpadliście w nurt Rwącej Rzeki, a ty po raz kolejny straciłeś przytomność.
Ocknąłeś się rankiem, ocucony przez Leto. Okazało się, że wszyscy twoi przyjaciele są cali i zdrowi - rzeka porzuciła was w jednym z licznych meandrów przechodzących przez bagna niedaleko Lasu na wschodzie. Pewnie spędzicie następny dzień wypluwając wodę z płuc, ale przynajmniej żyjecie i niedługo będziecie mogli ruszać dalej.
Zostałeś przeniesiony na obszar Lasu. Nie rzucasz w nim kostką, korzystając ze swojej specjalnej zdolności.