Kolejnego dnia ruszyliście na południe, szybko docierając do położonych w pobliżu mostu osad, w których dokończyliście uzupełnianie zapasów jedzenia. Wśród wiosek spędziliście dużo czasu, jednak zaryzykowałaś dalszy marsz, chcąc dotrzeć w okolice górskiego przesmyku jeszcze tego dnia. Niestety, gęsta mgła, która pojawiła się wczesnym wieczorem, uniemożliwiła ci realizację tego celu. Zgubiliście się wśród zalesionych wzgórz i dolin, z trudem odnajdując we mgle znajome punkt orientacyjne.
Późną nocą trafiliście na ścieżkę, które zaprowadziła was do mostu linowego, rozciągniętym między dwoma zalesionymi szczytami. Wszystko wskazywało na to, że droga ta zaprowadzi cię w znajome okolice, jednak mostu pilnował posępny strażnik. Był nim wysoki mężczyzna w ciemnym pancerzu płytowym, kryjący twarz za przyłbicą. Opierał dłonie na rękojeści wielkiego miecza.
- Zapłać, aby przejść! - rzekł nienaturalnie niskim głosem rycerz - Monetą lub krwią.
Choć przeczuwałaś, że nie jest to zwykły przeciwnik, zaryzykowałaś krótki pojedynek z nieznajomym miecznikiem. Choć uderzałaś silnie i precyzyjnie, szybko zrozumiałaś, że nie masz z nim szans - machał mieczem z nadludzką prędkością, a bloki wyprowadzał zanim jeszcze zdążyłaś wyprowadzić ataki. Nie popełniał żadnych błędów, nigdy się nie odsłaniał i uderzał z morderczą siłą. Po niecałej minucie odstąpiłaś, sapiąc ciężko, po czym odpięłaś mieszek złota i rzuciłaś go w jego stronę. Wojownik opuścił broń i odsunął się, pozwalając wam przejść.
Straciłaś mieszek złota.