SCENA ILEŚ TAM
(rezydencja Rydzyka)
Osoby: Oceroberts, Raziel, Reaver, Sephiroth, Cloud, Barret, Grzybek
CLOUD: Tak więc dotarliscie aż tutaj… Ciekawe jest to, że takim nieudacznikom jak wy udała się ta sztuka. Nawet jestem pod wrażeniem. Ale mieliscie to nieszczęscie i ja stanąłem na waszej drodze. Tutaj kończy się wasza wędrówka.
SEPHIROTH: Nie pierdziul Cloud, pedale jeden...
CLOUD: Już nie jestem pedałem!!! Ojciec Dyrektor pokazał mi swiatło i prawdziwą scieżkę. On ocalił mnie przed potępieniem i ogniem piekielnym. A gdy zniszczymy wasz piekielny Mroczny Legion weźmiemy się za wszelkie dresiarstwo. A gdy już nasi wrogowie padną pod naszym orężem, świat padnie do stóp Ojca Rydzyka i będzie mu dziękaował za ocalenie przed zagładą, zepsuciem i ogniami piekielnymi...
OCEROBERTS: I ty w to wierzysz? Wiesz, w tym momencie nie obraźsię, ale smieszny jesteś pedałku....
CLOUD: Nie jestem pedałem!!! Zapamiętajcie to sobie!!!
REAVER: Whatever. W każdym razie nie wy jesteście naszymi celami. Odejdzcie stąd, a będziecie żyć.
RAZIEL: Nam tylko o Rydzyka chodzi.
REAVER: I o powyrywanie mu nóg z zadka.
RAZIEL: Dupy się mówi.
REAVER: Ale jak powiem zadka to jest tak kulturalniej i nie musze używać wulgaryzmów.
RAZIEL: A od kiedy dupa to wulgaryzm? Dupa to dupa i tyle. Dobra dupa nie jest zła.
CLOUD: Dosyć tego!!! Jak możecie tak bluźnić w tych świętych progach należących do czcigodnego Ojca Dyrektora??!!
RAZIEL: Następny się uparł. Przecież mówię, ze dupa to nie wulgaryzm!!!
BARRET(do Clouda): W sumie to on ma rację Clo. Dupa to nie wulgaryzm....
CLOUD: Nie? To może wyjasnicie mi czym jest dupa.
RAZIEL: Słowo jak każde inne. Tak samo nie nacechowane jak młotek, płot, telefon czy zegarek.
CLOUD: Nie przeknałeś mnie niewierny.
RAZIEL: No dobra, to może zajrzyjmy do słownika i tam...
OCEROBERTS: Skończyliscie już o dupie? Nie będziemy się przecież rozwodzić nad sensem słowa jakim jest dupa!!
RAZIEL: Czemu nie?
OCEROBERTS: Bo dobra dupa to blada dupa. I tyle. Koniec tytułem wywodów o dupie.
GRZYBEK: W sumie to jeszcze o dupie można powiedzieć, ze po zakrapianej imprezie to jak człowiek rano ma kaca, to się czuje jakby go ktoś w dupsko pos....
RAZIEL: Że co?!
GRZYBEK: No ja się tak zawsze czuje rano na kacu...
RAZIEL: To ja nie chcę wiedzieć gdzie ty na imprezy chodzisz. Naprawdę.
GRZYBEK: Do klubu Biseksik. W sumie nie wiem co ta nazwa oznacza, ale mi się podoba.
RAZIEL: Aha... i to wiele wyjasnia.
CLOUD: Jak już skończyliscie gadać o dupie Maryny, to może się zajmniemy tym czym trzeba, czyli walką??
OCEROBERTS: A nie Clo, do dupy Maryny jeszcze nie doszliśmy, na razie jesteśmy na dupie Grzebyka.
GRZYBEK: Grzybka a nie Grzebyka ty... cioto!!!
OCEROBERTS: Cio to to nie cioto. Nie mnie dupsko boli na drugi dzień po libacji.
GRZYBEK: Nie lubie was!!!
REAVER: To i dobrze, bo my ciebie też nie.
CLOUD: Ciesze się, ze to sobie wyjaśniliście. Czy teraz możemy zająć się walką?
RAZIEL: Niech pomyslę... jeszcze nie.
CLOUD: Jak jeszcze nie to kiedy u licha ciężkiego??
RAZIEL: Najpierw trzeba zadbać o scenerię i odpowiednią oprawę audiowizualną.
CLOUD: Grafika jest w pełnym 3D, a sceny są renderowane w tempie 666 klatek na sekundę. Zresztą to jest walka live, a nie jakis gier.
RAZIEL: No ok., tu się zgodzę. Ale co z oprawą audio?
REAVER: W walce takiej jak ta rzydałby się nam jakiś patetyczny utwór.
CLOUD: Na przykład?
REAVER: Pomyślmy. Mamy w drużynie Sephirotha. Może być One Winged Angel?
CLOUD: Obojędnie. Byle by sięjuż ta walka zaczęła i bym ją miał z głowy.
OCEROBERTS: Co się gorączkujesz. Do tej pory mógłbyś zrobić jakiegoś sejwa czy coś, a tak to tracisz czas pedale!
CLOUD: Tylko nie pedale!
OCEROBERTS: Ok. cioto, już nie będę ci mówił pedale tylko ci powiem cioto.
CLOUD: Kurwensja, nie wytrzymam!!! Zadnego podkłądu dzwiękowego... (w tym momencie w tle zabrzmiały pierwsze takty One Winged Angel w wersji Advent Children) A zresztą whatever...
Zaczęła się walka, którą tu autor opisze w systemie Finalowym, z tym, że pasek ATB będzie takim wirtualnym paskiem, prawda... No więc po jednej stonie stoją Cloud, Barret i Grzybek, po drugiej nasza wesoła banda – Raziel, Reaver, Oceroberts i Sephiroth. Pasek się ładuje no i zobaczmy komu siętu pierwszemu naładował... a tak, proszę bardzo, Cloud ma prawo pierwszego ataku. Do wyboru... a mneijsza z tym co ma do wyboru, bo zaatakaował mieczem. Wybór padł na Reavera, któremu odebrał tym ciosem 371HP. Reaver poczuł sięlekkow wstrząsnięty (broń boże zmieszany). Paski ładują się dalej, i oto do ataku przystępuje Oceroberts. Sięgnął był on po swój ulubiony rewolwer spod płaszcza, pod którym trzyma jeszcze inne rzeczy...Jakie? Ja bym wam powiedział jakie, ale cenzura by się przyczepiłą. W każdym razie sięgnął po rewolwer i oddał strzał do Grzybka i odebrał mu tym strzałem 217HP. Dalej lecimy z tymi paskami, cobym siętylko niepogubił jako autor... No dobra, następny w kolejce jest Reaver. Do wyboru tam miał prawda kilka opcji, wybrał magię i rzuca Fire2. Wybór padł na Clouda, który traci 123HP. Kolejny jest Barret. Sięgnął on do plecaka i podrzucił do góry MegaElixir lecząc swoją drużynę.
CLOUD: Barret głąbie, nie teraz używa sięMegaElixiru!!!
BARRET: Przepraszam. Pomyliło mi się. Miałem użyć HiPotionów, a wyszło jak wyszło.
CLOUD: Whatever... Ile mamy jeszcze MegaElixirów?
BARRET: Ten był ostatni.
CLOUD: A co, Ty mi w plecaku siedzisz, że wiesz, ze już nic nie mamy?
BARRET: Przecież zawsze mamy wspólne inventory, więc o co ci chodzi jakby?
CLOUD: Bo to nie jest żaden jRPG, tylko życie n00bie jeden!
BARRET: Czyli że niby jak?
CLOUD: Nijak! Walczymy dalej!
Po dość inteligentnej konwersacji pomiędzy Clo i Barretem możemy wrócić do walki. Więc tam prawda ktoś atakował całkiem niedawno, jak nie pamiętacie kto, to cofnijcie sięo kilka linijek w tekście. Ja nie musze, bo ja wiem kto tam atakował, w końcu sam to napisałem. I wiem, że Barret użył MegaElixiry, a Reaver użył Fire2. Jakbym napisał co innego, to by było co innego, ale że napisałem tak a nie inaczej, to nie chce zbędnych komentarzy. Tym bardziej, żę paski ATB cały czas się ładują i lada chwila do ataku ruszy kolejna osoba z naładowanym paskiem ATB. No i się taki smieszny pasek naładował Sephirothowi. Seph z racji, że miał jakiś tam jeszcze zatarg z Cloudem rzucił się na niego, jak dzikie zwierze, z masamune przygotowanym do naprawde niekontrolowanej sieczki na swym przeciwniku. Cloud nie w ciemie bity, próbował się wyłamać i blokować cios, ale zasady to zasady. W systemie ATB nie stosujemy bloków i Cloud oberwał na 2431 HP. Z racji, że Seph używał jakiejś podejrzenej materii całe HP, które odebrał Cloudowi zostało dodane do puli jego HP. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Ale kto powiedział, że walki w systemie ATB nie są głupie. Lecimy dalej. Paski się ładują i taki pasek naładował się Grzybkowi. A ten zamiast walczyć użył cziterskich kodów i zepsuł cały system ATB. Czyli że wracamy do normalnych walk w czasie rzeczywistym.
OCEROBERTS: Dzięki CI! Nareszcie koniec z tą męczarnią w jakichś głupich jRPG-wych systemach walecznych.
RAZIEL: Czyli niby co? Teraz mamy Hack’n’Slash?
OCEROBERTS: Ta. Lepsze to, niż te cholerne paski!
No i ruszyli wszyscy przeciwko wszystkim. Cloud ruszył na Sephirotha. Grzybek na Reavera. A Oceroberts i Raziel na Barreta. A Barret z racji, że to miernota była szybko legł pod ostrzałem Ocerobertsa i wampirzymi atakami Raziela. A gdy już trupem leżał Barret (uwaga, drastyczna scena!) Raziel wyssał z Barreta całą krew. I tyle było z murzyna co miał gnata zamiast ręki i ptaka zamiast mózgu. Clouda naturalnie niewiele to obeszło. Był pochłonięty walką z odwiecznym wrogiem. Kolejne ciosy były mniej więcej tym, co można było zaobserwować w filmie o adwentowych dzieciach, tylko że z trzy razy szybciej i efektowniej. Co ja się będę rozpisywał – Cloud znów lał Sepha całkiem równo. Ale tym razem Seph nie miał zamiaru dać dupy. I innych części ciała zresztą też. I miał pewien plan. Seph czekał na moment, w którym Cloud wykonuje swój finalny atak, znany w niektórych kręgach jako Omnislash. I własnie jak to zawsze Cloud aby wyprowadzić cios uniósł oburącz do góry nad głowę Buster Sword. I na ten moment czekał Sephiroth. Po raz pierwszy w życiu postanowił użyć w walce czegoś innego niż masamune. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej kilka noży do masła. Rzucił je w stronę Clouda. No i trafiony zatopiony – Cloud zarwał nożykiem prosto w gardziółko. Krewka tam poleciała wszędzie dookoła i po raz pierwszy ku uciesze fanów Sephirotha – Cloud przerżnął i leżał teraz w kałuży własnej krwi, a Seph stał nad nim i się smiał. Został jeszcze tylko Reaver walczący nierówno z Grzybkiem. Nierówno, ponieważ miał nad nim całkowitą przewagę – wzrostu, wieku, doświadczenia, długości... a nie powiem czego, i jeszcze kilka innych przewag. Po prostu Reaver znany ze swych skłonności do sadyzmu znęcał się nad Grzybkiem ku radości rozentuzjazmowanego tłumu. Az wreszcie po ucięciu niemalże wszelkich możliwych kończyn i członków ciała - uciął Grzybkowi główkę i skopał ją jak piłeczkę. Niestety w tym samym momencie z hipergalaktycznego smigu zeroprzestrzennego wyskoczyła wprost na pole walki wsciekła niczym stado spartan tocząca pianę z pyska słynna Agrias Pincode.
REAVER: Łoda fak?!
RAZIEL: Reaver, uważaj, to paskudztwo toczy piane z pyska, na pewno jest chore na jakąś wsciekliznę, jak cie ugryzie to umrzesz!!
REAVER: Nie pękaj, takie coś, to ja na sniadanie...
W tym momencie tocząca pianę z pyska Agrias Pincode rzuciła sie w szale na Reavera uzbrojona w widelec i łyżkę. Reaver zasmiał sie tylko i postanował przyjąc atak na gołą klatę. Zarówno widelec jak i łyżeczka Agrias połamał się w drobny mak w starciu z klatą Reavera. Agrias wycofała sie nieco do tyłu. W tym momencie Reaver przeszedł do kontrofensywy. Przyjał cudaczną pozę bojową i z werwą ruszył do ataku. I byłby już dosięgł Agrias, gdy nagle...
REAVER: O ja pier...
W tym momencie Reaver wyzionął ducha. Nie przewidział bowiem, że na jego drodze leżał trup Clouda. Reaver potknał się na nieprzyzwoićie nażelowaną emo-fryzurę Clouda i z impetem wyrżnał się na miecz Clouda...
OCEROBERTS: W kupie siła. No to teraz mamy dwóch Reaverów.
SEPHIROTH: Whatever Co zrobimy z tym toczącym pianę z pyska potworkiem?
OCEROBERTS: Zjemy na sniadanko z musztardką i chlebkiem.
Agrias słysząc te słowa spanikowała i przestała toczyć pianę z pyska. Zamias tego zaczęła drzeć sięw niebogłosy i biegac w kółko próbując uciec. W końcu z przemęczenia wysiadło jej serducho i padła na zawał.
RAZIEL: To było zbyt głupie aby mogło być prawdziwe
OCEROBERTS: Taaaa... im bliżej końca tej wojny, tym wszystko traci na sensie i staje się coraz bardziej pomylone...
SEPHIROTH: To co, użyjemy na Reaverze Phoenix Down?
OCEROBERTS: Hm.. tak!
RAZIEL: Przemysl swoją decyzję....
OCEROBERTS: W sumie... niech pomyślę. Zgoda. Nie użyjemy. Przed nami bitwa z bossem, tam sie bardziej przydadza.
RAZIEL: A w sumie to ma ktoś jakieś...?
Wszyscy zaglądają do plecaków i po chwili kręcą głową z niedowierzaniem...
RAZIEL: Nienawidzę cięć w budżecie;/
SEPHIROTH: To w sumie Tanta wina. Naprawdę, im bliżej celu jesteśmy, tym mniej sensu w tym, by go ratować.
OCEROBERTS: Zadanie to zadanie. Idziem go poratować, a potem sie coś wymyśli....
I cała trójka rusza w kierunku posępnej warowni Rydzyka. A w tle gra muzyczka w stylu "Płonie ognisko w lesie"....
-------
spamu sie nie boję, nie mozecie mnie terroryzowac. ha