to ja po prostu lubię zwierzęta
Tant jest pierwszą rzeczą jaka mi na myśśśl przyszła jak to przeczytałem
Ehh... a myślałem, że mnie w tym lateksowym kostiumie nikt nie widział... cholera... znowu wyjdzie na jaw, że depiluję sobie plecy...
Hmm... cholera.... to co się tutaj dzieję zakrawa o coś z mojej specjalizacji, czyli temat wysokosferowy, przynależny do Kółka Filozoficznego. Dobra... why not...
Na niewinne i uroczo bezpośrednie pytanie Hisoki, posypały się różne odpowiedzi, z których można wywnioskować co-nie-co na temat odpowiadających. Nie mogę się nie zgodzić z tym, że wszyscy myślimy o seksie, niektórzy częście, niektórzy mniej. Hmm... co mogę powiedzieć o sobie. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale dużo więcej takich myśli miałem w przeszłości. Późne gimnazjum powiedzmy.... sam dokładnie nie pamiętam, bo moja dobra, acz krótka pamięć nie jest w stanie tego okresu mojego życia jednoznacznie zamknąć w przedziale czasowym. Gdzieś czytałem, że normalny mężczyzna myśli o seksie jakieś 15 razy w ciągu godziny. Ja wyrabiałem wtedy wielokrotność normy i byłem, jak to ciekawie określił little, pasjonatem. Ale z czasem jakoś to we mnie przygasło. Nie można powiedzieć, że zniknęło, bo byłoby to mocne przegięcie. Jestem mężczyzną (pomimo różnych plotek, jakie się wokół mojej osoby kręcą) i widok ładnych kobiecych kształtów działa na mnie, jak na każdego innego samca. Jak mówiłem był w moim życiu okres, w którym byłem szczególnym zapaleńcem i również parę ciekawych filmów się po dysku kręciło. Oglądałem je z nieukrywaną przyjemnością, aż w końcu mnie jakoś znudziły.... może jestem dziwny, ale obejrzałem kilka, to już właściwie niczego nowego nie zobaczyłem w następnych. Nawet ludzka pomysłowość na tyl tle ma swoje granice i w pewnym momencie stwierdziłem, że już to na mnie nie działa i wszystkie aviki poszły do kosza. Pisemka tak samo. Jestem w stanie docenić urodę ładnych dziewczyn z różnych Cats'ów i innych gazet wyborczych, ale w pewnym momencie zacząłem przeglądać je bez jakiegoś specjalnego zainteresowania, ot tak przeglądając co i jak. Nigdy jednak nie byłem szczególnym koneserem, jak niektórzy z nas. Czytałem i oglądałem to, co przez przypadek dostało mi się w ręcę lub znalazłem na stronie. Dziś jednak nie mam na dysku żadnej pornografii (tak mi się przynajmniej wydaje), bo mnie nie bawi aż tak, żeby mi zajmowała miejsce. Fantazjowanie oczywiście zostało do dzisiaj, choć może nie w takiej częstotliwości, ale zdecydowanie nie znikło z mojego życia
Ehh... same zboczuchy tutaj... czuję się lekko wyalienowany. No ale dobra... kontynuujmy. Mój stosunek do tego rodzaju rozrywki oziębł po wspomnianym wyżej okresie gimnazjalnym. Cóż... jakiś taki rozbity byłem wtedy z kilku mało dziś ważnych powodów i moje poglądy na temat spraw damsko-męskich przeszły niewielką rewolucję, przechylając się nieco w stronę ideologii GamePlay'owskiej. Może przesadziłem, ale myślałem wtedy mniej-więcej tak, że takie zachowanie mi uwałacza i mnie zezwierzęca, i że powinienem traktować kobiety przede wszystkim jako ludzi, a nie "obiekty". Napewno związane to było z moimi opiniami na temat miłości, które dociekliwi znaleźć mogą na pierwszych stronach Kółka Filozoficznego. No ale instynktów oszukać się nie da i nie wychodziło mi to nigdy za dobrze. Wzrok skupiał się na niewłaściwych miejscach, a moja od dziecka wybujała fantazja, zaczęła mi robić psikusy. W końcu stwierdziłem, że to nie ma sensu. Starałem się stanąć ponad seksem i sprawami pokrewnymi, ale zdałem sobie sprawę, że to jest wbrew naturze "człowieka", i że zaprzeczanie naturalnym potrzebom nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Mimo wszystko cieszę się z tego, że taki okres przeszedłem, ponieważ wiele się wtedy nauczyłem. Najważniejsza rzecz, którą mi z tamtąd została, to umiejętność spojrzenia na wszystko z trzeciej perspektywy i przede wszystkim zdolność do podejmowania i myślenia decyzji mózgiem, a nie jajami. Ktoś powie, że w tych sprawach ciężko jest zachować zdrowy rozsądek, no ale ja uważam, że instynkt i rozum muszą się dopełniać, aby odciągnąć człowieka od zezwierzęcenia, nie sprawiając jednocześnie by różnił się od wszystkim innych. Tak więc moja próba zachowania "duchowej sterylności", zakończyła się porażką, jednak cenną ze względu na wyniesioną z niej wiedzę i doświadczenie.
No i dochodzimy do Tanta z dnia dzisiejszego. Cóż... niewiele jest osób, które nazwały by mnie zbolem, perwersem, czy innym trafnym wobec Hisoki epitetem. Piękne kobiece kształty są czymś, co mógłbym oglądać na okrągło, tak jak każdy zdrowy facet. Moim myślom, w różnych ciekawych momentach, wielkrotnie zdarzało się zawędrować w przysłowiowe "zadaleko", jeżeli nie jeszcze dalej, a kreowane w mojej głowie wizje stały się ciekawsze i mniej monotonne. Mam w nich jakieś zboczenia... każdy ma pewne rzeczy, które działają na niego/nią bardziej niż inne. No ale dzielić się nimi nie będę.. zresztą... hmm... chciałoby się powiedzieć coś więcej, ale nie chcę wpadać w bezcelowy romantyzm w topicu, którego idea jest od tego daleka. No... to by było na tyle
<Tant dmucha na zaczerwienione i opuchnięte koniuszki palców>
Ała... tak zwana "Wielka Improwizacja". Szczerzę gratulujętym, którzy to przeczytali i podziwiam tych, którzy to zrozumieli.... dobra... huu.... jeden z dłuższych postów od dawna...