1
Yo ho and bottle of rum... Czy jakoś tak.
Dawno mnie nie było. Prawię się za tą stronką stęskniłem. Prawie...
A, żeby uczcić to wiekopomne zdarzenie, jakim jest moje ponowne pojawienie się na forum, wstawię moje nowe "arcydzieło".
Czekam na wszelakiego rodzaju dogryzki, przekleństwa i rachunki za wizytę u terapeuty, jakby ktoś nie wytrzymał.
Od razu ostrzeżenie. Jeśli chodzi o przecinki, to może się znaleźć kilka(naście) miejsc, w których jest za dużo, lub za mało.
Wojna jest okropną rzeczą.
Dwie fale ludzi, potworów i demonów zderzyły się ze sobą, zabarwiając ziemię pod nimi na czerwono.
Tak. Wojna jest okropną rzeczą.
Półdemon Asar, siedział na tronie, na wzgórzu, z którego idealnie widać było pole bitwy. Podbródek opierał o prawą dłoń, na której widniał złoty znak, w kształcie oka. Na oko miał około dwudziestu lat, lecz nikt nie może być pewien wieku demona, tylko po jego wyglądzie. Miał długie czarne włosy, odrobinę opadające mu na oczy, bladą cerę i błyszczące w mroku czerwone ślepia. Te miały teraz wyraz znudzenia. Uczucie to było nienaturalne dla wszystkich, którzy znaleźli się w jego sytuacji. W końcu, kto może być spokojny, widząc jak pod nim rozgrzewa walka? Asar był jednak spokojny i opanowany. W kilkusekundowym odstępie czasu, spoglądał w bok, gdzie stali dwaj generałowie i mapa pokazująca przebieg bitwy.
- Generale Kami? - Półdemon odsunął dłoń od podbródka. Głos miał zimny i do bólu znudzony. Patrzył teraz na stojącego najbliżej jego tronu generała. Ten był postawnym demonem czystej krwi. Miał formę Minotaura, z dwoma rogami wyrastającymi z czoła.
- Słucham, sir. - Generał spojrzał na Asara.
- Powiedz mi raz jeszcze: Dlaczego nie biorę udziału w walce? - Oczy chłopaka zabłysły złowrogo. W panującym wszędzie półmroku miało to przerażający wygląd.
- Król - twój ojciec - rozkazał trzymać cię z daleka od pola bitwy. Jesteś zbyt cennym dowódcą, a poza tym, jedynym spadkobiercą tronu świata demonów. - Kami po raz trzeci w ciągu tego dnia powtórzył te same zdania. Miał już je wyuczone na pamięć.
Asar jedynie westchnął, ponownie kładąc podbródek na zaciśniętej pięści.
***
Oba słońca demonicznego świata zaszły za horyzont, przerywając bitwę. Odwołano wojska, czy też raczej resztki wojsk. Na początku bitwy, obie grupy liczyły blisko sto tysięcy osób, teraz pozostało ich co najwyżej dziesięć tysięcy. Asar zszedł ze wzgórza i w asyście dwóch generałów oglądał resztki swojego wojska.
Słychać było krzyki, jęki i prośby o litość. Umierający i ranni żołnierze leżeli na rozkładanych, jednoosobowych łóżkach, w przepełnionych namiotach medycznych. Ci, którzy przeżyli, lub byli w stanie chodzić, stali na straży i patrolowali teren.
Bitwa trwała trzy godziny. Trzy godziny nieprzerwanej walki. Czas, w którym umarło tyle osób.
- Cóż za bezsensowna strata. - Asar rozglądał się wokół, tym samym zimnym wzrokiem. Nikt mu nie odpowiedział. Półdemon i tak wiedział, że to jego wina. Za słaba taktyka, brak większych przygotowań. To wszystko przez niego. A jednak nie czuł się źle. Wojna to wojna, trzeba ponosić straty. Półdemoni Lord zatrzymał się. Idący krok za nim generałowie ledwo co wyhamowali.
- Wracamy do mojego namiotu. - Chłopak nie czekał na pytania. Natychmiast odwrócił się i szybkim krokiem począł iść w kierunku swojego „zakwaterowania”.
***
Namiot Asara był dość duży, by pomieścić w nim łóżko, niewielki tron i stół z mapą. Chłopak zignorował swoją pokojówkę i usiadł na krześle przy stole. Generałowie stanęli jak wryci. Pierwszy raz, od kiedy poznali chłopaka, nie usiadł na tronie tylko na zwykłym krześle. Od razu zaczął studiować holograficzną mapę.
Na hologramie widać było wszelkie statystyki. Od ludzi poległych zaczynając, przez zapasy pożywienia, na ilości ludzi pozostałych kończąc. Asar szybkimi kliknięciami na przestrzeni mapy, włączył tryb strategiczny. Teraz, mapa pokazała pole bitwy i oddziały po stronie chłopaka. Oddziałów było pięć. Każdy z nich liczył dwa tysiące woja. Szybkimi ruchami, chłopak rozstawił wojska w odpowiednich miejscach, układając strategię. Dwa oddziały, złożone głównie ze zwykłych potworów, zostawił na froncie. Dwa następne, porozstawiał w rogach mapy. Ostatni oddział, złożony z ludzi, miał zaatakować od tyłu.
- To wciąż za mało… - Mruczał do siebie chłopak, patrząc na rozkład wojsk. W międzyczasie, dosiedli się do niego generałowie, patrząc niecierpliwie na półdemona.
Dwie godziny później, Asar zaprzestał grzebania przy mapie. Generałowie zbudzili się z drzemki. Za namiotem panowała nieprzenikniona ciemność. O tej godzinie, spali wszyscy. Słychać było pojedyncze jęki, lecz nic w tym dziwnego nie było. Półdemon legł na łóżko, całkowicie wykończony. Pracował nad tą strategią bite dwie godziny. Lepiej, żeby przeklęci generałowie to docenili!
***
Ranek nadszedł o wiele za wcześnie. Oba słońca wyszły znad horyzontu, zwiastując kolejną bitwę, kolejny, zbędny przelew krwi. Ich przelot po niebie, zawsze przypominał taniec. Słońca były dwa, jedno większe, drugie mniejsze. To większe, zawsze szło po normalnej, prostej linii, lecz drugie krążyło wokół większego, w zawsze nieprzewidywalny sposób.
Asar został obudzony w bardzo złym momencie, więc w podłym humorze rzucał przekleństwami wokół siebie i patrzył wilkiem na każdego, kto zbliżył się na mniej niż metr od niego. Właśnie jadł śniadanie, w postaci chleba z serem i czerwonego wina, gdy do namiotu wszedł generał Tama.
- Panie, niedługo trzeba zacząć bitwę. - Rzekł, gdy się ukłonił.
- No i…? Nie potrafisz samemu rozstawić chędożonych wojsk? - Asar połknął kolejny łyk wina. - Tylko mi tu nie próbuj wykręcać się nieznajomością taktyki. Przecież to jasne, jak dupa Zefara, że oboje patrzeliście na mapę, gdy tylko zasnąłem. - Półdemon odgryzł kolejny kawałek chleba, patrząc generałowi w oczy. Przez chwilę był spokój, lecz gdy tylko ta chwila minęła, stojąca obok Asara służąca zemdlała. Ciśnienie w namiocie zwiększało się niebezpiecznie, gdy demony mierzyły się wzrokiem. Upust swej energii dał Asar, przez co z każdą chwilą atmosfera stawała się coraz gorętsza i nie do wytrzymania.
- Zrozumiałem. - Generał poddał się, gdy na jego skroni pojawiła się wielka, pulsująca żyła. Asar zatrzymał wyciek energii, aby po chwili wszystko było tak, jak przed walką na oczy. Generał zaczął szybko oddychać, rozluźnił mięśnie i wyszedł szybko z namiotu. Półdemon wrócił do przerwanego posiłku, całkowicie ignorując leżącą za nim służkę.
Misja pierwsza na dziś: Udupić Generała zakończona. Pomyślał chłopak, kończąc śniadanie. Następnie szybkim machnięciem ręki ocucił służkę.
- Pobudka! Wychodzę, a ty lepiej tu sprzątnij. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to dzisiaj wracamy.
Blisko kwadrans później, Asar był już na wzgórzu. Siedział na tronie, słuchając raporty szpiegów i oglądając, na holograficznej mapie przesuwają się wojska. Panowała atmosfera zdenerwowania i niecierpliwego wyczekiwania, którą znakomicie tłumił Asar, ponownie przybierając znudzoną minę.
Słońca świeciły wysoko na niebie, gdy rozpoczęła się kolejna bitwa. Bitwa, która miała być ostatnią. Nawet półdemon zmienił się. U pasa wisiała mu katana, zrobiona z czarnego metalu, z Gór Mizoph, naładowana dostateczną porcją energii, by przeciąć na pół całe pole bitwy. Lecz nie broń była tym, co najbardziej się zmieniło. Chłopak nie siedział na tronie, a niecierpliwie krążył wokół niego.
- Generale Kami? - Podczas pięćdziesiątego okrążenia, Asar zatrzymał się przy Minotaurze.
- Tak, sir?
- Przygotuj całą straż naszego obozu.
- Słucham? - Dotychczas zimna twarz demona, zmieniła teraz wyraz, na wyjątkowo głupi. Patrzył na Asara jak na idiotę.
- To co słyszałeś. - Półdemon dokładnie skopiował wyraz oczu rozmówcy. - Zbieraj dupę w troki i rozkaż wszystkim strażnikom zebrać się u podnóżu wzgórza. Idę dopomóc naszych w walce. - Przez chwilę stał, patrząc na generała z rękoma na piersiach. - Sam też możesz się zabrać, jeśli chcesz.
Nie czekając na reakcję generała, chłopak zaczął schodzić z wzgórza. Zatrzymał się jednak i odwrócił w stronę drugiego generała.
- Generale… - Chłopak zająknął się. Ten gościu, o wyglądzie humanoidalnego smoka i czerwonej skórze zawsze siedział cicho, nigdy nie wystawał przed szereg, więc Asar nawet nie próbował zapamiętać imienia. - Obejmujesz dowództwo, do czasu, aż nie wrócę. - Już miał się odwrócić i iść dalej, lecz coś mu się nagle przypomniało. - Żadnego siadania na mój tron!
***
Pole bitwy, można było podzielić na trzy części. Jedna, to główne pole walki, gdzie zlały się dwie grupy, druga to tyły, gdzie czekały na komendę posiłki, oraz rzucali zaklęcia magowie. Trzecia, była między nimi. Stali tam łucznicy, starający się zestrzelić magów przeciwnej strony. Strzelanie w sam środek bitwy był głupstwem, które mogło skończyć się oskarżeniem o zdradę. Zbyt łatwo można było trafić swoich.
Gdy posiłki zostały wezwane do walki, na ich miejscu pojawił się Asar wraz ze swoim oddziałem. Pole posiłków, było oddalone od głównego pola bitwy, o jakiś pięćdziesiąt kroków.
To co chciał zrobić Asar, było odrobinę samobójcze, ale nikt nie miał tu nic do gadania. Po pierwsze, zamierzał zaatakować grupę walczących na polu bitwy frontalnie. Ale nie to było samobójcze. Samobójcze było to, że postanowił wyzwać ich dowódcę na pojedynek. Ich dowódcą był Władca Demonów z innego wymiaru. Podobno był niesamowicie potężny, w co Asar wątpił. Gdyby ojciec księcia uznał przeciwnika za niebezpiecznego, sam by z nim walczył. Prawdopodobnie żaden generał nie zgodziłby się, aby półdemon zrobił to, co zamierzał. Cóż, mają pecha.
Pierwsza część planu poszła idealnie. Zdezorientowani przeciwnicy, wezwali na pole bitwy, gdy tylko spostrzegli zbliżający się oddział Asara. Nie mieli jednak szans. Zaskoczenie było zbyt duże, a posiłki przeciwnika nie były wystarczająco duże, by pokonać doborowych żołnierzy, składających się na gwardię Asara. W dodatku nawet lekki wypływ energii Asara była w stanie sprawić, by żołnierze przeciwnika stracili wszelkie morale i pouciekali gdzie pieprz rośnie. Jednak nie zrobił tego półdemon. Zbyt długo nudził się na szczycie pagórka, z którego przyglądał się bitwie, by teraz stracić całą zabawę.
Druga część, nie była już tak świetna.
Gdy tylko wojska przeciwnika zostały wybite do nogi, wszyscy żołnierze krzyczeli radośnie, ciesząc się z wygranej bitwy. Wszyscy prócz Asara. Ten patrzył na wzgórze, na którym wyczuwał wielką energię i mordercze zamiary. Cała ziemia drżała, gdy przeciwnik schodził z pagórka.
Władca Demonów, okazał się być humanoidalnym demonem, o ciemnych włosach, z niebieskim odcieniem. Na oko miał z sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, był potężnie zbudowany i w prawej ręce dzierżył jednoręczny miecz, zrobiony z nieznanego Asarowi materiału, wyglądającego jak ciemne szkło. Miał zielone oczy, które teraz patrzyły pogardliwie na półdemona. Wypuszczał z siebie niewielkie ilości energii, które rzuciły zbierających rannych żołnierzy na ziemię, łamiąc ich opór i wolę walki, jak wykałaczki. Asar stał jednak dumnie wyprostowany, podziwiając moc przeciwnika. Tak… To będzie dopiero walka. Walka tytanów.
Nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Oboje zaczęli wypuszczać z siebie pokłady energii, starając się zmiażdżyć przeciwnika szybko i boleśnie. Reagowali jednak jedynie rozrzuceni po polu bitwy ranni i żołnierze, którzy mieli zbierać kolegów. Reagowali jękami, krzykami i wszystkimi innymi dźwiękami, które może wydawać człowiek przeżywający właśnie ogromny ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
Gdy pojedynkujący się, zrozumieli, że żaden nie jest w stanie pokonać drugiego przy pomocy siły woli i energii, przeszli do rękoczynu. Miecze przecięły powietrze, świszcząc. Zderzyły się, z głośnym hukiem, a fala uderzeniowa rozeszła się w promieniu trzech metrów od nich. Dawali z siebie wszystko. Całą swoją siłę. Cały swój talent.
Mężczyźni odskoczyli od siebie, zaledwie sekundę po tym, jak skrzyżowały się ostrza ich mieczy. Teraz kolej przyszła na udział magii w walce.
Obaj przeciwnicy, stanęli na odległość dwóch metrów od siebie. Jak jeden mąż, miecze wbili w ziemię, a ta zaczęła drgać niebezpiecznie. Po chwili, między półdemonem, a demon, zaczęły być widoczne blaski światła, znikające dokładnie po środku, miedzy nimi. Po chwili rozdzieliła się między nimi ziemia, a potem wytrysła z niej gorąca magma. Wtedy to, oboje postanowili zaprzestać używania magii. Wymagało to wielkiego skupienia, dużej ilości energii i wiązało się z kilkoma nieprzyjemnymi problemami.
Asar uznał, że już wystarczy. Krążyli przez chwilę, wokół wylewającej się magmy, a odległość między nimi wciąż się zwiększała. Każdy z nich, miał już w ręce miecz. Ostrza błagały o krew przeciwnika. Półdemon postanowił użyć wyjątkowo nieczysty ruch, ale dlaczego nie? Wszakże jest demonem.
Miecz, nadal miał niewykorzystaną energię. Gdy gorąca magma przestała wypływać, chłopak rzucił się w kierunku swego przeciwnika. Ten odskoczył, zaraz pod wzgórze, służące mu wcześniej, za punkt dowodzenia. Asar skupił całą swą wolę, aby uaktywnić drzemiące w ostrzy miecza energię. Gdy poczuł, jak blokada pęka, złapał rękojeść w obie dłonie i ciął z zamachem powietrze. Klinga wbiła się w ziemię. Nagle powietrze zamigotało i fala energii przeleciała w ciągu sekundy przez Władcę Demonów i wzgórze.
Posypały się kamienie. Ostatnią rzeczą, która pamiętał Asar, to spadający mu na łeb głaz, przygniecione szczątki przeciwnika i jedna, jedyna myśl: „Cholera…”.
***
Czas płynął, a w Krainie Demonów, zapanował jako-taki spokój. To jest, taki, na jaki stać demony. Pole bitwy, zostało jak było. Wszyscy się zebrali, po wielkiej bitwie półdemona i najeźdźcy.
Nagle, poruszyło się kilka kamieni. Z początku, wydawało się to, upadkiem na wskutek erozji. Jednak po chwili, spod kamieni wyczołgał się rozczochrany, młody mężczyzna z czarnymi włosami i czerwonymi ślepiami. Przeciągnął się.
- Ładny dzionek. - Mruknął do siebie, rozglądając się wokoło. - Mam nadzieję, że staruszek nie zrobił już kolejnego dzieciaka i nie obsadził go na moje miejsce.
Asar ruszył w podróż do zamku swego ojca, aby tam zrobić niesamowitą drakę o to, że nikt, nie pofatygował się nawet, by go obudzić, czy chociaż wyciągnąć spod skał. Przecież był synem Władcy Demonów. Nie zginie od kilku kamyczków!
Dawno mnie nie było. Prawię się za tą stronką stęskniłem. Prawie...
A, żeby uczcić to wiekopomne zdarzenie, jakim jest moje ponowne pojawienie się na forum, wstawię moje nowe "arcydzieło".
Czekam na wszelakiego rodzaju dogryzki, przekleństwa i rachunki za wizytę u terapeuty, jakby ktoś nie wytrzymał.
Od razu ostrzeżenie. Jeśli chodzi o przecinki, to może się znaleźć kilka(naście) miejsc, w których jest za dużo, lub za mało.
Wojna jest okropną rzeczą.
Dwie fale ludzi, potworów i demonów zderzyły się ze sobą, zabarwiając ziemię pod nimi na czerwono.
Tak. Wojna jest okropną rzeczą.
Półdemon Asar, siedział na tronie, na wzgórzu, z którego idealnie widać było pole bitwy. Podbródek opierał o prawą dłoń, na której widniał złoty znak, w kształcie oka. Na oko miał około dwudziestu lat, lecz nikt nie może być pewien wieku demona, tylko po jego wyglądzie. Miał długie czarne włosy, odrobinę opadające mu na oczy, bladą cerę i błyszczące w mroku czerwone ślepia. Te miały teraz wyraz znudzenia. Uczucie to było nienaturalne dla wszystkich, którzy znaleźli się w jego sytuacji. W końcu, kto może być spokojny, widząc jak pod nim rozgrzewa walka? Asar był jednak spokojny i opanowany. W kilkusekundowym odstępie czasu, spoglądał w bok, gdzie stali dwaj generałowie i mapa pokazująca przebieg bitwy.
- Generale Kami? - Półdemon odsunął dłoń od podbródka. Głos miał zimny i do bólu znudzony. Patrzył teraz na stojącego najbliżej jego tronu generała. Ten był postawnym demonem czystej krwi. Miał formę Minotaura, z dwoma rogami wyrastającymi z czoła.
- Słucham, sir. - Generał spojrzał na Asara.
- Powiedz mi raz jeszcze: Dlaczego nie biorę udziału w walce? - Oczy chłopaka zabłysły złowrogo. W panującym wszędzie półmroku miało to przerażający wygląd.
- Król - twój ojciec - rozkazał trzymać cię z daleka od pola bitwy. Jesteś zbyt cennym dowódcą, a poza tym, jedynym spadkobiercą tronu świata demonów. - Kami po raz trzeci w ciągu tego dnia powtórzył te same zdania. Miał już je wyuczone na pamięć.
Asar jedynie westchnął, ponownie kładąc podbródek na zaciśniętej pięści.
***
Oba słońca demonicznego świata zaszły za horyzont, przerywając bitwę. Odwołano wojska, czy też raczej resztki wojsk. Na początku bitwy, obie grupy liczyły blisko sto tysięcy osób, teraz pozostało ich co najwyżej dziesięć tysięcy. Asar zszedł ze wzgórza i w asyście dwóch generałów oglądał resztki swojego wojska.
Słychać było krzyki, jęki i prośby o litość. Umierający i ranni żołnierze leżeli na rozkładanych, jednoosobowych łóżkach, w przepełnionych namiotach medycznych. Ci, którzy przeżyli, lub byli w stanie chodzić, stali na straży i patrolowali teren.
Bitwa trwała trzy godziny. Trzy godziny nieprzerwanej walki. Czas, w którym umarło tyle osób.
- Cóż za bezsensowna strata. - Asar rozglądał się wokół, tym samym zimnym wzrokiem. Nikt mu nie odpowiedział. Półdemon i tak wiedział, że to jego wina. Za słaba taktyka, brak większych przygotowań. To wszystko przez niego. A jednak nie czuł się źle. Wojna to wojna, trzeba ponosić straty. Półdemoni Lord zatrzymał się. Idący krok za nim generałowie ledwo co wyhamowali.
- Wracamy do mojego namiotu. - Chłopak nie czekał na pytania. Natychmiast odwrócił się i szybkim krokiem począł iść w kierunku swojego „zakwaterowania”.
***
Namiot Asara był dość duży, by pomieścić w nim łóżko, niewielki tron i stół z mapą. Chłopak zignorował swoją pokojówkę i usiadł na krześle przy stole. Generałowie stanęli jak wryci. Pierwszy raz, od kiedy poznali chłopaka, nie usiadł na tronie tylko na zwykłym krześle. Od razu zaczął studiować holograficzną mapę.
Na hologramie widać było wszelkie statystyki. Od ludzi poległych zaczynając, przez zapasy pożywienia, na ilości ludzi pozostałych kończąc. Asar szybkimi kliknięciami na przestrzeni mapy, włączył tryb strategiczny. Teraz, mapa pokazała pole bitwy i oddziały po stronie chłopaka. Oddziałów było pięć. Każdy z nich liczył dwa tysiące woja. Szybkimi ruchami, chłopak rozstawił wojska w odpowiednich miejscach, układając strategię. Dwa oddziały, złożone głównie ze zwykłych potworów, zostawił na froncie. Dwa następne, porozstawiał w rogach mapy. Ostatni oddział, złożony z ludzi, miał zaatakować od tyłu.
- To wciąż za mało… - Mruczał do siebie chłopak, patrząc na rozkład wojsk. W międzyczasie, dosiedli się do niego generałowie, patrząc niecierpliwie na półdemona.
Dwie godziny później, Asar zaprzestał grzebania przy mapie. Generałowie zbudzili się z drzemki. Za namiotem panowała nieprzenikniona ciemność. O tej godzinie, spali wszyscy. Słychać było pojedyncze jęki, lecz nic w tym dziwnego nie było. Półdemon legł na łóżko, całkowicie wykończony. Pracował nad tą strategią bite dwie godziny. Lepiej, żeby przeklęci generałowie to docenili!
***
Ranek nadszedł o wiele za wcześnie. Oba słońca wyszły znad horyzontu, zwiastując kolejną bitwę, kolejny, zbędny przelew krwi. Ich przelot po niebie, zawsze przypominał taniec. Słońca były dwa, jedno większe, drugie mniejsze. To większe, zawsze szło po normalnej, prostej linii, lecz drugie krążyło wokół większego, w zawsze nieprzewidywalny sposób.
Asar został obudzony w bardzo złym momencie, więc w podłym humorze rzucał przekleństwami wokół siebie i patrzył wilkiem na każdego, kto zbliżył się na mniej niż metr od niego. Właśnie jadł śniadanie, w postaci chleba z serem i czerwonego wina, gdy do namiotu wszedł generał Tama.
- Panie, niedługo trzeba zacząć bitwę. - Rzekł, gdy się ukłonił.
- No i…? Nie potrafisz samemu rozstawić chędożonych wojsk? - Asar połknął kolejny łyk wina. - Tylko mi tu nie próbuj wykręcać się nieznajomością taktyki. Przecież to jasne, jak dupa Zefara, że oboje patrzeliście na mapę, gdy tylko zasnąłem. - Półdemon odgryzł kolejny kawałek chleba, patrząc generałowi w oczy. Przez chwilę był spokój, lecz gdy tylko ta chwila minęła, stojąca obok Asara służąca zemdlała. Ciśnienie w namiocie zwiększało się niebezpiecznie, gdy demony mierzyły się wzrokiem. Upust swej energii dał Asar, przez co z każdą chwilą atmosfera stawała się coraz gorętsza i nie do wytrzymania.
- Zrozumiałem. - Generał poddał się, gdy na jego skroni pojawiła się wielka, pulsująca żyła. Asar zatrzymał wyciek energii, aby po chwili wszystko było tak, jak przed walką na oczy. Generał zaczął szybko oddychać, rozluźnił mięśnie i wyszedł szybko z namiotu. Półdemon wrócił do przerwanego posiłku, całkowicie ignorując leżącą za nim służkę.
Misja pierwsza na dziś: Udupić Generała zakończona. Pomyślał chłopak, kończąc śniadanie. Następnie szybkim machnięciem ręki ocucił służkę.
- Pobudka! Wychodzę, a ty lepiej tu sprzątnij. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to dzisiaj wracamy.
Blisko kwadrans później, Asar był już na wzgórzu. Siedział na tronie, słuchając raporty szpiegów i oglądając, na holograficznej mapie przesuwają się wojska. Panowała atmosfera zdenerwowania i niecierpliwego wyczekiwania, którą znakomicie tłumił Asar, ponownie przybierając znudzoną minę.
Słońca świeciły wysoko na niebie, gdy rozpoczęła się kolejna bitwa. Bitwa, która miała być ostatnią. Nawet półdemon zmienił się. U pasa wisiała mu katana, zrobiona z czarnego metalu, z Gór Mizoph, naładowana dostateczną porcją energii, by przeciąć na pół całe pole bitwy. Lecz nie broń była tym, co najbardziej się zmieniło. Chłopak nie siedział na tronie, a niecierpliwie krążył wokół niego.
- Generale Kami? - Podczas pięćdziesiątego okrążenia, Asar zatrzymał się przy Minotaurze.
- Tak, sir?
- Przygotuj całą straż naszego obozu.
- Słucham? - Dotychczas zimna twarz demona, zmieniła teraz wyraz, na wyjątkowo głupi. Patrzył na Asara jak na idiotę.
- To co słyszałeś. - Półdemon dokładnie skopiował wyraz oczu rozmówcy. - Zbieraj dupę w troki i rozkaż wszystkim strażnikom zebrać się u podnóżu wzgórza. Idę dopomóc naszych w walce. - Przez chwilę stał, patrząc na generała z rękoma na piersiach. - Sam też możesz się zabrać, jeśli chcesz.
Nie czekając na reakcję generała, chłopak zaczął schodzić z wzgórza. Zatrzymał się jednak i odwrócił w stronę drugiego generała.
- Generale… - Chłopak zająknął się. Ten gościu, o wyglądzie humanoidalnego smoka i czerwonej skórze zawsze siedział cicho, nigdy nie wystawał przed szereg, więc Asar nawet nie próbował zapamiętać imienia. - Obejmujesz dowództwo, do czasu, aż nie wrócę. - Już miał się odwrócić i iść dalej, lecz coś mu się nagle przypomniało. - Żadnego siadania na mój tron!
***
Pole bitwy, można było podzielić na trzy części. Jedna, to główne pole walki, gdzie zlały się dwie grupy, druga to tyły, gdzie czekały na komendę posiłki, oraz rzucali zaklęcia magowie. Trzecia, była między nimi. Stali tam łucznicy, starający się zestrzelić magów przeciwnej strony. Strzelanie w sam środek bitwy był głupstwem, które mogło skończyć się oskarżeniem o zdradę. Zbyt łatwo można było trafić swoich.
Gdy posiłki zostały wezwane do walki, na ich miejscu pojawił się Asar wraz ze swoim oddziałem. Pole posiłków, było oddalone od głównego pola bitwy, o jakiś pięćdziesiąt kroków.
To co chciał zrobić Asar, było odrobinę samobójcze, ale nikt nie miał tu nic do gadania. Po pierwsze, zamierzał zaatakować grupę walczących na polu bitwy frontalnie. Ale nie to było samobójcze. Samobójcze było to, że postanowił wyzwać ich dowódcę na pojedynek. Ich dowódcą był Władca Demonów z innego wymiaru. Podobno był niesamowicie potężny, w co Asar wątpił. Gdyby ojciec księcia uznał przeciwnika za niebezpiecznego, sam by z nim walczył. Prawdopodobnie żaden generał nie zgodziłby się, aby półdemon zrobił to, co zamierzał. Cóż, mają pecha.
Pierwsza część planu poszła idealnie. Zdezorientowani przeciwnicy, wezwali na pole bitwy, gdy tylko spostrzegli zbliżający się oddział Asara. Nie mieli jednak szans. Zaskoczenie było zbyt duże, a posiłki przeciwnika nie były wystarczająco duże, by pokonać doborowych żołnierzy, składających się na gwardię Asara. W dodatku nawet lekki wypływ energii Asara była w stanie sprawić, by żołnierze przeciwnika stracili wszelkie morale i pouciekali gdzie pieprz rośnie. Jednak nie zrobił tego półdemon. Zbyt długo nudził się na szczycie pagórka, z którego przyglądał się bitwie, by teraz stracić całą zabawę.
Druga część, nie była już tak świetna.
Gdy tylko wojska przeciwnika zostały wybite do nogi, wszyscy żołnierze krzyczeli radośnie, ciesząc się z wygranej bitwy. Wszyscy prócz Asara. Ten patrzył na wzgórze, na którym wyczuwał wielką energię i mordercze zamiary. Cała ziemia drżała, gdy przeciwnik schodził z pagórka.
Władca Demonów, okazał się być humanoidalnym demonem, o ciemnych włosach, z niebieskim odcieniem. Na oko miał z sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, był potężnie zbudowany i w prawej ręce dzierżył jednoręczny miecz, zrobiony z nieznanego Asarowi materiału, wyglądającego jak ciemne szkło. Miał zielone oczy, które teraz patrzyły pogardliwie na półdemona. Wypuszczał z siebie niewielkie ilości energii, które rzuciły zbierających rannych żołnierzy na ziemię, łamiąc ich opór i wolę walki, jak wykałaczki. Asar stał jednak dumnie wyprostowany, podziwiając moc przeciwnika. Tak… To będzie dopiero walka. Walka tytanów.
Nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Oboje zaczęli wypuszczać z siebie pokłady energii, starając się zmiażdżyć przeciwnika szybko i boleśnie. Reagowali jednak jedynie rozrzuceni po polu bitwy ranni i żołnierze, którzy mieli zbierać kolegów. Reagowali jękami, krzykami i wszystkimi innymi dźwiękami, które może wydawać człowiek przeżywający właśnie ogromny ból, zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
Gdy pojedynkujący się, zrozumieli, że żaden nie jest w stanie pokonać drugiego przy pomocy siły woli i energii, przeszli do rękoczynu. Miecze przecięły powietrze, świszcząc. Zderzyły się, z głośnym hukiem, a fala uderzeniowa rozeszła się w promieniu trzech metrów od nich. Dawali z siebie wszystko. Całą swoją siłę. Cały swój talent.
Mężczyźni odskoczyli od siebie, zaledwie sekundę po tym, jak skrzyżowały się ostrza ich mieczy. Teraz kolej przyszła na udział magii w walce.
Obaj przeciwnicy, stanęli na odległość dwóch metrów od siebie. Jak jeden mąż, miecze wbili w ziemię, a ta zaczęła drgać niebezpiecznie. Po chwili, między półdemonem, a demon, zaczęły być widoczne blaski światła, znikające dokładnie po środku, miedzy nimi. Po chwili rozdzieliła się między nimi ziemia, a potem wytrysła z niej gorąca magma. Wtedy to, oboje postanowili zaprzestać używania magii. Wymagało to wielkiego skupienia, dużej ilości energii i wiązało się z kilkoma nieprzyjemnymi problemami.
Asar uznał, że już wystarczy. Krążyli przez chwilę, wokół wylewającej się magmy, a odległość między nimi wciąż się zwiększała. Każdy z nich, miał już w ręce miecz. Ostrza błagały o krew przeciwnika. Półdemon postanowił użyć wyjątkowo nieczysty ruch, ale dlaczego nie? Wszakże jest demonem.
Miecz, nadal miał niewykorzystaną energię. Gdy gorąca magma przestała wypływać, chłopak rzucił się w kierunku swego przeciwnika. Ten odskoczył, zaraz pod wzgórze, służące mu wcześniej, za punkt dowodzenia. Asar skupił całą swą wolę, aby uaktywnić drzemiące w ostrzy miecza energię. Gdy poczuł, jak blokada pęka, złapał rękojeść w obie dłonie i ciął z zamachem powietrze. Klinga wbiła się w ziemię. Nagle powietrze zamigotało i fala energii przeleciała w ciągu sekundy przez Władcę Demonów i wzgórze.
Posypały się kamienie. Ostatnią rzeczą, która pamiętał Asar, to spadający mu na łeb głaz, przygniecione szczątki przeciwnika i jedna, jedyna myśl: „Cholera…”.
***
Czas płynął, a w Krainie Demonów, zapanował jako-taki spokój. To jest, taki, na jaki stać demony. Pole bitwy, zostało jak było. Wszyscy się zebrali, po wielkiej bitwie półdemona i najeźdźcy.
Nagle, poruszyło się kilka kamieni. Z początku, wydawało się to, upadkiem na wskutek erozji. Jednak po chwili, spod kamieni wyczołgał się rozczochrany, młody mężczyzna z czarnymi włosami i czerwonymi ślepiami. Przeciągnął się.
- Ładny dzionek. - Mruknął do siebie, rozglądając się wokoło. - Mam nadzieję, że staruszek nie zrobił już kolejnego dzieciaka i nie obsadził go na moje miejsce.
Asar ruszył w podróż do zamku swego ojca, aby tam zrobić niesamowitą drakę o to, że nikt, nie pofatygował się nawet, by go obudzić, czy chociaż wyciągnąć spod skał. Przecież był synem Władcy Demonów. Nie zginie od kilku kamyczków!