No dobrze... nie to nie... nie będę wam mógł ustawić żadnego terminu dodatkowego, bo studia właśnie zaczynają się rozkręcać i muszę robić coś, czego nie robiłem od matury... czyli uczyć się... tym, co jeszcze nie mieli okazji dowiedzieć się co to jest, powiem wam, że sprowadza się to do czytania niezrozumiałego tekstu w języku angielskim, w którym rozumiesz co czwarte słowo, a następnie wyłapaniu czegoś z bełkotu wykładowcy, u którego rozumiesz co szóste słowo. A jak to wszystko zrobisz, to musisz zgromadzoną "wiedze" (z braku innego wyrazu muszę użyć tego), by połączyć to w (nie koniecznie) logiczną całość... bardzo mało fajna sprawa i zaczynam z przerażeniem stwierdzać, że ilość mojego wolnego czasu nie wygląda wcale różowo...