patrzcie, że też ten temat schował się przede mną
heh. pierwsze jRPG w jakie grałem
historia z czasów, gdy mamuty chodziły po syberii, a epoka lodowcowa trwała już od 5000 lat i miała trwać kolejne 5000 lat. ale po wolutku. najpierw był rok 2000 i mój pierwszy komp. własny jedyny. wcześniej dzięki moim drogim kochanym rodzicom nie miałem w ogóle styczności z elektroniczną rozrywką :/ ale dobra. Smogu dostał kompa, miał 15 lat. co wtedy było modne ? Fifa Tomb raidery... i w to się Smog zagrywał. dopiero około 2001 w moje skromne łapki wpadł Dziaboł 2. skończyłem, zapragnąłem czegoś w podobnych klimatach. kumpel załatwił mi BG1. przeszedłem. Potem był fallout, fallout2, BG2. w tym też czasie z siostrą bardzo interesowaliśmy się (i nadal interesujemy się) tematyką m&a. no i trafiłem na taką stronkę już dziś swiętej pamięci -
www.cin25.prv.pl i zassałem w kafejce ff6. i była mała lipa. bo rom zajmował 3 mb. i jak go dostarczyć do domu. zaczeło się kombinowanie, aż wreszcie kupiłem gdzieś od kogoś w kafejce zużyte już prawie na dotarciu dyskietki. no ale coż, udało się, dostarczyłem rom do domu. odpaliłem snesa, włączyłem grę... i nie pamiętam kiedy się od niej oderwałem. wciągnęła mnie. ukończyłem ją raz, potem drugi, trzeci. wszystko w niej było piękne - fabuła, muzyka, nawet grafika - podobał mi się oldschoolowy klimacik. i ukończyłem ff6. potem był CT, którego też ukończyłem. potem był ff5, który do dziś czeka nieskończony. aż wreszczcie pewnego dnia dorwaem ff7. potem była grandia2, Chrono Cross i teraz FF8. wiem, wielkie produkcje jRPG w które grałem można policzyć na palcach... :/ ale ff6 był pierwszy, najlepszy... aczkolwiek ff8 zachwiało z deka pozycję ff6 jako mojego jRPG'owego lidera