Nie mówie o zrobieniu pierwszego lepszego magistra, tylko skończeniu studiów które dają jakieś perspektywy. Szkoły typu "wyzsza szkoła biznesu wiejskiego i zarządzania" albo "akademia pana kleksa" nadające tytuł magistra to obraza majestatu magistra, który już nie jest tytułem naukowym, tylko zawodowym (jak "technik"
). Szkoły policealne niedługo powymierają, bo w końcu znieśli ustanowniony za caratu pobór do woja. Gdyby nieco zreformować szkolnictwo wyzsze, odsiewając ludzi którzy idą studiować "żeby poczuć smak studenckiego życia", a zostawić tylko tych trochę zmotywowanych oraz nieco przesiać kadry, odfeudalizowując ten dziwny twór, biorąc za wzór model amerykański, to może i magister znów zacząłby znaczyć coś.
A tak to paanie daj pan spokój.
Tak czy siak, większość kierunków jest niedopasowanych do realiów zawodowych. Poza polibudami (choć te ostatnio coraz częściej świadczą humanistyczne kierunki) i kilkoma zaledwie kierunkami na uniwerkach, nie ma co patrzeć na te drugie, bo po co tracić cenny czas. Owszem przyjaźnie, wspólne imprezy, chlanie na umów, zwłaszcza że z daleka od rodziców, mogą być kuszące, ale decyzja powinna być dojrzała, bo niestety ma ona potem dość znaczny wpływ na przyszłość (chyba że sie skończy polibude i pójdzie do maka, wtedy mozna powiedzieć, że jedynie odroczyło to karierę zawodową)
Szefie, dlatego mam między innymi rok przerwy, żeby zastanowić się co dalej. choć pewno skończy się zaocznymi, bo nie ukrywam, że mi nikt studiów nie będzie finansował i jeśli chce na nie iść, muszę sam za nie płacić.
Co do kierunków, to wiem, że lepiej jest wziąć wymagające, ale dla mnie to nie ma sensu, żebym się męczył na danym kierunku, ryzykując wylanie, tylko po to, że miałbym 10% większe szansę na pracę. A o filologii myślałem, bo najlepiej mi angielski wychodzi.
Mi też angielski zajebiscie wychodzi, generalnie mam smykałkę do języków, ale perspektywa że będę uczył w szkolę państwowej albo przy odrobinie szczęścia prywatnej, do mnie nie przemawia. Chyba że byłyby to licealistki z żeńskiego internatu, ubrane w japońskie mundurki
Zaoczne to nie żaden wstyd - zdobywasz doświadczenie zawodowe, zarabiasz na siebie- a jak ma to jakiś związek ze studiami to same plusy. Alternatywą są dzienne - na większości kierunków (mówie o uniwerkach) to chlanie i opierdalanie sie, a nauka zaczyna sie kilka dni przed sesją. Nie wiem po kiego grzyba ta edukacja trwa 5 lat, skrócić to im do 2-3 i niech poczują smak studiowania i zapjerdalania.
Taki ganz np. nie wiem czy moge mówić jakby co to nie ode mnie to wiecie, to robi trzy kierunki obecnie (najpierw zaczął jeden, potem wziął drugi na dziennych, a trzeci zaocznie) i ma czas na pisanie do mnie mejli
Co do warunków to na wydziałach prawa są rózne kwoty, ale wahają się od 200 do 1000 za warunek. W gdańsku jest 600 zeta, mają zrobić 700 (bo UG buduje nowy wydział
). Chyba tylko na medycynie są kwoty czterocyfrowe, ale medycyna to najlepsza inwestycja jeśli chodzi o studia (moim zdaniem). W porównaniu do polibudy to i dziewuchy są i perspektywy są:P