LP ssa (wojna!) ;p Przestałem ich szanować jak nagrali piosenkę z jednym joł ziom czarnuchem (wojna!, flame!!!!!!!1111)
Tutaj się z tobą zgodzę Musiol... Niepotrzebnie nagrywali te kawałki z Jay Z... Jak dla mnie totalna porażka, ssanie, syf, kiła, mogiła, dno i metr mułu... Pozbierali się od tamtego czasu i wypuścili Minutes to Midnight gdzie się nieco zrehabilitowali.
Wciąż jednak wkurza fakt, że jak się kogoś pytasz czy słucha LP to słyszysz: "aaa, to te białaski co z Jayem Z śpiewali, taaak, fajn...
" (tu często przerywają widząc śmierć w moich oczach) Cóż, a mogło być tak pięknie... Nie zniechęca mnie to jednak do słuchania ich bardziej udanych albumów (Hybrid Theory, Meteora, Minutes to Midnight - Reanimation nie liczę, bo też skisili sprawę) co jest solą w oku tych mniej podatnych na Rocka
Ulubione kawałki: "Papercut", "In The End", "From The Inside", "Numb", "Bleed It Out", "Valentine's Day"
Mnie też nie chce się męczyć z sekretami w jRPG. Wprawdzie już wcześniej nie bardzo mi się chciało, ale ostatnio tą niechęć odczuwam coraz bardziej. Chyba się starzeje.
Ale czy to źle że zaczynasz robić rzeczy które maja więcej sensu ? Granie tylko dla przyjemnosci zamiast młucenia ?
U siebie ostatnio to samo zauważyłem... FFX od dłuższego czasu schnie na półce, choć niby mam jeszcze "masę" do zrobienia. FFXII przeszedłem już raz, po prostu jak to mówią angole "breeze through the game", fabułka ok, choć ciut za krótka, fajny system walki, spoczko, i papa, na półkę. Chrono Triggera zacząłem znowu ale jakaś taka pustka... A dzisiaj na półce znalazłem starą, kurzącą się niesamowicie kopię Morrowinda (to cRPG wytworzone przez Bethesdę, dla tych mniej przyjaźniących się z grami na blaszaka) i zacząłem w to grać. Linia fabularna jest niesamowita, potęguje to dodatkowe umiejscowienie świata (czyli zrobienie go jak najbardziej realnym, uhistorycznionym itp) dzięki księgom, zwojom i relacjom mędrców i innych postaci. Fajny odskok od jRPG. Nie klepiesz też lvli jak idiota, nie zbierasz 25 ton przedmiotów (bo możesz udźwignąć jakieś 70-100 kilo) itp, itd. Fabuła posuwa się do przodu małymi kroczkami, ale znacznie częstszymi niż to do czego przywykliśmy grając w jRPG (cut-scena, fabuła się rusza trochę, 100 walk, znowu cut-scenka, znowu 100 walk i tak w kółko). Tutaj też możesz robić to co Ci się żywnie podoba, jest tona side-questów, masa broni i wyposażenia, alchemia, możliwość zrobienia z siebie kowala itp. Wiem, gra już stara, ale coś naprawdę epickiego i nie czujesz tej komercyjności (typu "pchamy grafę na max, o fabule pomyślimy potem"). Gorąco polecam a ja wracam zgłębiać się w lochy Vvardenfel