Dobra, czas zablogować, bo w sumie dawno tego nie robiłem tak na dłuższą metę.
[blog=part 1: o japońskim]
Po pierwsze, Yuki-sensei nie przeprowadza się do mojej dzielnicy tak jak planowała i pozostaje tam, gdzie była, czyli na dolnej Oruni (dzielnica wpizdu daleko, słynąca z dużego stężenia dresów... rasowe przedmieścia takie, gdzie psy dupami szczekają). Nie uczy już na uniwerku, czyli jedyne co mogę zrobić w tym semestrze, to uczyć się japońskiego na własną rękę. Jako, że uczenie się na własną rękę to coś, do czego nigdy nie miałem specjalnej motywacji, postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym - tłumaczenie mang. Ha! Znalazłem swoje przeznaczenie. Jakbym doszedł do wprawy, to pewnie bym mógł w ten sposób zarabiać heh. Na warsztat biorę póki co czwarty tom mangi Legend of Mana. Wszystkie zespoły translatorów przerwały prace na trzecim tomie, więc jednak coś pożytecznego robię. Mniej-więcej od kwietnia się poważnie biorę za to, bo póki co przeglądałem tylko pierwsze skany, przetłumaczyłem dopiero kilka zdań. Jak będę miał jakieś problemy ze zrozumieniem zdań, to będę wysyłał Yuki mail'a z zapytaniem i mi pewnie odeśle jakieś wyjaśnienie. W ten sposób będę się wprawiał, nie zapomnę kany, może nawet jakieś kanji zapamiętam i ogólnie utrzymam się na jakimś tam poziomie do grudnia... bo w grudniu czeka mnie egzamin... nie wiem jeszcze, jak mi będzie słabo szło, to strzelę sobie 4th Level, ale jak się przyuczę trochę, to może i warto by pokusić się o 3rd Level.... kto wie... bądź co bądź, w tym roku muszę coś zdać.
[/blog]
[blog=part 2: o DDR'ze]
Jestem coraz lepszy, no jak w mordę strzelił. Przez tydzień nie grałem, bo mnie zdołowały kawałki na Standardzie w amerykańskiej wersji, ale jak zagrałem w tego swojego pierwszego DDR'a na Standard, to się okazało, że jestem w te klocki całkiem całkiem (znaczy, mogę włączyć kawałek i nie odpaść po 10 sekundach). Oficjalnie mój poziom to 6 stóp, więcej na razie nie daję rady zrobić, a na sześciostopowych kombinacjach już zdobywam C lub B (Burning the Floor na A zrobiłem hehe). W tym tempie do wakacji powinienem już łykać 8-9ciostopowe kombinacje, o ile wcześniej się podłoga pode mną nie zawali od skakania.
AY AY AY, I'M YOUR LITTLE BUTTERFLY!!! GREEN, BLACK AND BLUE MAKE THE COLORS IN THE SKY!!!
[/blog]
[blog=part 3: o uczelni]
Jutro mnie czeka długi dzień. O 13ej jest zbój z chemii organicznej, do którego zaraz zaczynam się uczyć. Teoretycznie powinienem zakuwać od tygodni, ale ja nie potrafię tak. Poza tym, już się tego uczyłem tyle razy, że mam nadzieję, że tym razem wchłonę tą wiedzę szybko. A nawet, jak zbója poleję, to jakoś się tym pewnie nie przejmę - na czwarty semestr się dostanę, bo wszystko inne zaliczyłem, tylko tą cholerną chemię organiczną mam w plecy. No big deal. No ale ucieszę się jak będę miał tego skurwiela doktora Witta z głowy (polał mnie z laboratoriów po chamsku, zachowując się nie fair wobec mnie i kumpeli.. nie chcę do tego wracać nawet). Ten semestr jest upierdliwy, ale muszę powiedzieć, że zaplecze logistyczne mamy zajebiste do kwadratu. Mamy stronę internetową, gdzie zamieszczamy wszystkie materiały, pomocni ludzie są na wyciągnięcie ręki, do tego starościna jest dziewczyną na medal albo na dwa medale (zastanawiałem się dzisiaj co będzie z laboratoriami, na które nie mogę iść, bo pokrywają się ze zbójem... starościna o tym pomyślała i załatwiła wszystkim piszącym przesunięcie laborów na 16tą i jeszcze powiadomiła nas SMS'em.. złota dziewczyna). Organizacja na najwyższym poziomie... studiowanie jest od razu prostsze i milsze...
[/blog]
[blog=part 4: o melancholii]
Dead... pisałem wczoraj, że u mnie doły nie trwają zbyt długo, jeden dzień to zazwyczaj maks, a i tak zdarza mi się to bardzo rzadko. Do tego zacząłem się interesować jednym aspektem wschodniej kultury, który od dawna wydawał się koncepcją wybitnie ciekawą i wartą uwagi. Sztuka medytacji - cóż może działać lepiej na wszelkie dręczące ludzką duszę zmartwienia. Nie śmiać się dałny, to naprawdę działa. Zabawne jak człowiek może się uspokoić, jeżeli siedzi z zamkniętymi oczyma, oddycha głęboko i pozwoli świadomości odpłynąć. Mam jeszcze zamiar nauczyć się jakichś sekwencji Taolu, może się amatorsko zacznę jakimś Tai Chi parać? Nie mam czasu, pieniędzy, ani specjalnie możliwości, żeby uczyć się profesjonalnie, ale podstawowe zasady znam, a to w końcu chodzi przede wszystkim o oddychanie i powtarzanie w myślach jakiejś mantry. W każdym razie, believe me or not, ale to faktycznie uspokaja. Chociaż jeszcze nie umiem lewitować....
[/blog]
Dobra.. trza się uczyć...
EDIT::
Jest jedenasta... przewraca mi się w żołądku od nadmiaru kawy, jestem półprzytomny, chcę teraz tylko, żeby ten dzień się skończył, a na uczelni siedzieć dzisiaj będę do 19ej. Zbój za niecałe 2h. Umieram =_=...