Dear diary Squarezone,
Nie ma to jak zakaz noszenia czegokolwiek ciężkiego, pójście w piątek do szkoły na 7:10 z 9-cio kilowym plecakiem, wracając ze szkoły autobusem zostać popchniętym i wylądować plecami na rurce i jechać jutro do lekarza, bo znowu umieram na plecy ;/ Plan z noszeniem samych zeszytów odpada. K*rwica mnie chwyta jak nie mam ze sobą jakiejś książki i muszę z kimś dzielić jedną. Poza tym już zrobili ze mnie nauczyciele kalekę (najpierw mówi mi żebym poszedł i zmoczył gąbkę, a zaraz potem żebym nie robił tego, tylko żeby ktoś za mnie poszedł ;/). Rozpadam się...w zeszłym roku wrzody, w tym plecy...boję się co będzie w następnym.