Obejrzałem niedawno
Millennium: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet http://www.filmweb.pl/film/Millennium%3A+M%C4%99%C5%BCczy%C5%BAni%2C+kt%C3%B3rzy+nienawidz%C4%85+kobiet-2009-465857 i mam mieszane odczucia co do tego filmu. Z jednej strony mi się podobał, ale aktorzy wydają mi się źle dobrani i brzydcy, co trochę mi nie pasowało skoro nie jest to film Roba Zombiego
. Wciąż nie mogę porównać, która z wersji lepiej oddaje to co dzieje się w książce, ale raczej obie wersje po prostu skupiają się trochę na czym innym. Moja dziewczyna twierdzi, że amerykańska wersja jest zbyt łatwa do przewidzenia, że reżyser podaje nam wszystko na talerzu, a w tej szwedzkiej daje nam trochę więcej miejsca na domysły. Osobiście jakoś szczególnie tego nie odczułem, ale coś w tym jest. Co do Noomi Rapace, to jakoś jeszcze mniej podobała mi się od Rooney Mara'y. Ta znów była trochę za bardzo napakowana. Z powodzeniem mogłaby zagrać faceta, który miażdży jaja innym facetom. Ale jak już wspominałem, nie czytałem książki, być może taka właśnie jest ta postać. Ogólnie w jakiś sposób wersja amerykańska wydawała mi się ciekawsza, mocniejsza, bardziej mroczna i brutalna. Teraz tylko zabiorę się za książkę i ostatecznie porównam. Wersję szwedzką oceniam 8/10, amerykańską póki co 9+ lub 10/10.
Obejrzałem też
Romper Stomper http://www.filmweb.pl/film/Romper+Stomper-1992-9225 - drugi film o tematyce neonazistowskiej jaki oglądałem. Wcześniej był
American History X (który oceniłem na 9/10 - bardzo mi się spodobał). Wyżej wspomnianą tematyką zafascynowany ogólnie nie jestem, ale jednoczesnie jest to dla mnie dość drażliwy temat. Jakoś bardzo nie lubię skinheadów i ich pełnych luk ideologii. Pewnie dlatego z satysfakcją patrzyłem jak w Romper Stomper się nawzajem wyniszczają i dostają wpierdol od Azjatów. W filmie ogólnie brakło mi bardziej szczegółowego spojrzenia, zagłębienia się w te ideologie. Jakoś te sceny bijatyk i zachlewania się do nieprzytomności przy Oi! muzie bardziej weszły mi w pamięć. Poza tym scena kiedy Russel Crowe jako Hando mówi o tym czym się kieruje była tylko jedna. Dla mnie to za mało na taki film. Natomiast jeśli chodzi o plusy filmu to zdecydowanie nastrój i klimat - ponury, plus do tego zdjęcia kręcone ręczną kamerą co sprawia wrażenia jak gdyby to było nagrywane przez jednego z nich. Podobały mi się też kreacje bohaterów, aktorzy jacy zostali obsadzeni dobrze wpasowali się w swoje role. Choć na początku ciężko było mi wyobrazić sobie Russela Crowe w takiej roli, ale wywiązał się nader dobrze. Denerwowała mnie ta głupia dziewucha, wokół której tak naprawdę kręci się chyba fabuła filmu, gdzie skinheadzi są w tle. To jest główny zarzut w stronę tego filmu. Dlatego ocena to 7 lub 8/10. Bez rewelacji więc.
Obejrzałem też
Królową http://www.filmweb.pl/Krolowa i film jest ogólnie dobry, ale arcydziełem obok którego nie można przejść obojętnie bym go nie określał. Helen Mirren i jej rola Królowej Elżbiety II to istny majstersztyk. Jeśli już miałbym polecić komuś ten film to tylko ze względu na jej rolę. Bardzo dobrze się film ogląda, ale z racji że ani historia księżnej Diany, ani królewskiej rodziny czy wyżej wspomnianej królowej mnie mało obchodzi, to film szału we łbie mi nie narobił. Ale dobrze się ogląda i jakoś mnie nie nudził. Więc jest dobrze.
Do kina raczej się nie wybiorę, ale na pewno zakupię egzemplarz i z dwa razy obejrzę
Dyktator http://www.filmweb.pl/film/Dyktator-2012-614257 .
Borat bardzo mi się spodobał nie tylko dlatego, że Cohen bardzo dobrze działa na coś w moim mózgu co odpowiada za dość spore napady śmiechu, ale dlatego że jest to bardzo dobra satyra dającą trochę do myślenia i wzbudza całkiem sporo kontrowersji.
Bruno spodobał mi się mniej, a moim znajomym ani trochę. Film ten niesie ze soba już trochę mniej przesłania, a jesli nawet tyle samo co Borat, to jest to przeslanie innego rodzaju i zdaje się że w Bruno bardziej chodzi o czyste robienie jaj. Ale raczej wątpię by to było jedynym celem Cohena. Sytuacja wyglądałaby jeszcze gorzej, gdyby podobny film był kręcony w Polsce
.