Byłem dzisiaj w kinie na małym, dwufilmowym maratonie.
Pierwszy był "[REC]" - widziałem już ten film razem z kolesiami z mojej grupy Steamowej, ale chciałem zobaczyć go na wielkim ekranie. Ponieważ lubię dość wszelakie rzeczy z zombie film ten mi się spodobał. Nic genialnego, ale warto obejrzeć. Gra aktorska całkiem dobra, efekty zadowalające, fabuła dość prosta (ale czego można się spodziewać po filmie o zombie ?) - grupa strażaków i para reporterów jedzie pomóc starszej kobiecie zamkniętej we własnym mieszkaniu. Wkrótce cały blok zostaje odizolowany od świata zewnętrznego z powodu panującej tam zarazy. Film o tyle jest ciekawy, że jest on pokazany z perspektywy kamery jednego z reporterów. Jest sporo momentów, które potrafią zaskoczyć i przestraszyć. Amerykańce robią własny remake tego filmu o nazwie Quarantine, ale po trailerach widziałem, że będzie on przekombinowany. Lepiej obejrzeć oryginalną, hiszpańską wersję. Teraz pozostaje mi czekać na zapowiedziany sequel.
Drugim filmem był "The Dark Knight" - nie jestem wielkim fanem Batmana i jedynym filmem, który w pełni obejrzałem był stary "Batman vs. Joker". Poszedłem w sumie na ten film głównie dlatego, że wszyscy mówili jaki on jest dobry. Cóż...nie zawiodłem się. Według mnie film jest genialny. Nie ma w nim żadnego bullshitu, że Joker powstał, bo wpadł do zbiornika z chemikaliami. Nie. W tym filmie jest to zwykły koleś z bliznami na twarzy, który lubi się malować. Zaskoczeniem dla mnie było pojawienie się drugiego, ze znanych nam wrogów Batmana (o którym nie będę nic mówił). Autorzy najwidoczniej nauczyli się na własnych błędach, jakie popełnili w Batman Begins (lol, ninjas) i zrobili film z faktycznym przesłaniem - pokazuje nam jak wygląda miasto w pełnej anarchii, sterroryzowane przez mafię i Joker'a, które potrzebuje kogoś, kto ich uratuje. Tak naprawdę to Batman jest tam bardziej poboczną postacią, który ma po prostu kopać wszystkim tyłek. Sceny z nim też nie były przesadzone - pościgi efektowne, walki jeszcze bardziej. Wracają do Joker'a, to lepiej zrobionego "złoczyńcy" nie widziałem w żadnym filmie. Nie jest tym durnym szaleńcem znanym z komiksów, czy gier, który non-stop drze mordę i chce popsuć Boże Narodzenie wysadzając tamę w powietrze. W filmie ma on własne ideały, których się trzyma, a jego sposoby na "sprawdzanie" ludzi przechodzą wszelkie oczekiwania. Z dwóch seansów to jednak ten spodobał mi się bardziej. Nie z powodu, że były wybuchy i że się tłukli, ale właśnie ze sposobu pokazania nam tamtejszych postaci. Polecam szczerze ten film wszystkim. Nawet tym, który nie lubią amerykańskich superbohaterów, czy chociażby samego Batmana. Jest to zupełnie co innego niż to, co pokazywali nam wcześniej.