Opowieści z Narni-mam mieszane uczuci . Z jedenj strony z filmem wiążą się moje wspomnienia z dzieciństwa-kojarzy mi się Bożym Narodzeniem, bo jak byłam mała, to zawsze puszczali go około wigilii,a z drugiej, z robili go zupełnie inaczej niż go zapamiętałam.
Początek-super...tzn sam począteczek, to nudnawy jak w każdym filmie,ale troche głębszy początek jest świetnym wprowadzeniem do historii. Najlepszy był satyr- pedofil z przekupywaniem małej dzieczynki, upewnianiem się czy nikt nie widział jak ją bierze do siebie itp. ...zdecydowanie najfajniejsza postać. Poza tym świetnie gra na fujarce :F
Rozwinięcie-tu już gorzej. Myślałam,że będzie troche bardziej mrocznie itp.,ale się przeliczyłam. Poza tym można znaleźć ślady tandety [chwilami nawet tandetę we własnej osobie-np. plastikowy łuk, aluminiowy miecz itp.]. Poza tym wybrali kiepskich aktorów na dzieci- Zuzanna jest po prostu brzydka, Piotr to lalusiowata ciota, Edward powinien troche wredniej wyglądać...a Łucja nawet może być [tylko po jaką cholerę jej usdta pomalowali?!].
W rozwinięciu podobała mi się [tak bardzo, bardzo] jedna scena-walka centaura [ale nie będę spoilerować]...i sama postać czarownicy tez była ok. Bardzo dobrą aktorkę do tego wzięli.
Zakończenie-bardzo zwyczajne
Można na Narnię iść,ale nie powinno się spodziewać zbyt wiele...poza tym lepiej na nią iść do kina, bo myślę,że sceny, które w kinie robiły największe wrażenie, na monitorze nie zrobiły by żadnego...choć troche żałowałam,że oglądam to w kinie, bo strasznie mnie oczy bolały i płakałam na większości jasnych scen [czyli tam gdzie było jasno i wesoło],a przy tych pnurych mogłam odetchnąć z ulgą :F