Droga była wygodna i do puszczy dotarłeś przed zmrokiem. Szybko przygotowałeś obozowisko, widząc, że pogoda zaczyna się psuć i resztę wieczora spędziłeś nad kontemplacją swoich dotychczasowych osiągnięć oraz celu pielgrzymki. Zasnąłeś w końcu w głębokiej konsternacji, dochodząc po woli do wniosku, że cała ta wyprawa to jedna wielka pomyłka i trzeba wracać do domu.
Przez większość nocy dręczyły cię koszmary, przez które raz po raz wybudzałeś się ze snu. Po kilku godzinach męczenia się pod kocem wstałeś i zdenerwowany postanowiłeś przejść się kawałek i zaczerpnąć świeżego powietrza, nie zważając na to, że w nocy zaczęło padać. Szedłeś brzegiem puszczy, jednak w pewnym momencie zaszedłeś między drzewa, dochodząc do niewielkiej polanki.
- Chciałbym być silniejszy - powiedziałeś samemu sobie, podsumowując tymi słowami myśli, z jakimi biłeś się wczorajszego wieczora.
Idealnie białe światło oślepiło cię nagle, a deszcz przestał padać. Zmrużyłeś oczy i spojrzałeś w jaskrawą jasność, w której zmaterializowała się żeńska figura. Nie widzisz jej dobrze, ale jej urodziwa twarz wybija się na tle poświaty.
- Nie trać wiary, pielgrzymie - rzekła kobieta, głosek słodkim i niewinnym - Masz w sobie wielką siłę i tylko wiara pozwoli ci ją wydobyć.
Poczułeś kojące ciepło bijące z jej kierunku i odruchowo zamknąłeś oczy. Chwilę później je otworzyłeś, zrywając się z posłania, patrząc na wstające za wzgórzami słońce. Czyżby kobiecy głos ci się tylko przyśnił? Czyżby oślepiającą jasność wywołało wschodzące słońce? Skoro tak, to czemu twoje spodnie i koszula są wciąż mokre od deszczu?...
Spotkałeś wróżkę! Zyskałeś jeden punkt siły (2->3)!