Jak wcześniej wspominałem, oto umieszczam fic na podstawie Tournament of the Titans, który za zadanie ma ujawnić wszelkie kulisy afery Magusowskiej xD Jako że to walka poza-turniejowa, nie musiałem ograniczać się żadnymi ograniczeniami, i sam dobrałem sobie finałową dwójkę, ha.
Zważywszy, że fic jest bardzo długi (najdłuższy w mojej karierze), i że nie mam pewności czy wzbudzi jakiekolwiek zainteresowanie, postanowiłem podzielić go na części. Oto pierwsza
-------------
- ...i wtedy zaczął się szamotać jak oszalały. Jakaś niewiarygodna energia objęła jego ciało, zmieniła kolor jego skóry, wzmocniła wewnętrznie. Aż mnie dreszcze przeszły jak stanął potem na równe nogi i ruszył na mnie z nowym zapałem. Jakby kompletnie odebrało mu zmęczenie, i widocznie rozsądek także.
- No co ty? I co dalej? - zapytał Kuja.
- Jak to co? - odpowiedział pełen przejęcia starszy, upiorny mężczyzna, w długich, siwych włosach, szykując się do zdradzenia wszelkich możliwych detali. - Rzucił się na mnie, walił na oślep, ale mówiąc szczerze na nic mu się to zdało.
- No gdzieżby.
- Niepotrzebnie się nakręciłem. Wiesz, nastawiłem się na silny atak, a tu taka lipa, Buehe - przerwał wrażenia drobnym, uporczywym śmiechem. Jego towarzysz także się uśmiechnął. Spojrzał w dół doliny i zawiesił na moment wzrok we stadzie odlatujących ptaków. Gdy humor opadł, dopytał jeszcze o finał potyczki:
- Zabiłeś go?
Magus pochwycił na moment swój podbródek, spojrzał na młodszego maga w dziwnym grymasie, i rzucił w końcu:
- No zabiłem, zabiłem! A co?! Niedługo potem Zidane wrócił do normalnej kondycji. Wiesz, ledwo na nogach się trzymał, to ciach mu z Thundary! Buehe.
- Thundary? - zdziwił się Kuja. - Ja bym użył Firagi. Bardziej efektowna i niszczycielska. Większa szansa, że zginął by na miejscu.
- Fakt! Bo nie zginął. Ale byłem człowiek i ulżyłem biedakowi.
- Osz! - zniesmaczył się młodszy mag, kiwając głową z przejęciem. W tym samym czasie kolejna chmara ptaków wzniosła się w powietrze, zawirowała wysoko ponad ziemią, obserwując dwojga postaci siedzących pod drzewem, na samym szczycie rozległej doliny. Po dwóch slalomach czarna, niejednolita, ruchoma masa oddaliła się zupełnie, znikając z horyzontu.
- To teraz uważaj! - podjął w końcu Kuja - Stare ruiny miasta. Dym, kurz, mgła. Na ulicach pustki, zero ludzi. Cisza dosłownie była wstanie zamrozić krew w żyłach. I nagle JEB!
- Co to było?
- Zza horyzontu wyłaniają się dwie ogromne... olbrzymie maszyny!
- Aaaa... - Magus kiwnął głową z niedowierzaniem.
- Nie zmyślam! Były tak pie*dolne jak... O, jak ta góra, tam daleko...
- Która? Ta z lewej?
- Aa, nie z lewej! Takie to mieli same torsy. Mówię o tej na wprost - mag aż wstał z przejęcia i wskazał palcem na oddalony o dobre kilka kilometrów, ogromny szczyt.
- No co ty?
- Mówię ci! - przytaknął wiarygodnie, na powrót siadając na wystającym z ziemi, grubym korzeniu - Stałem na jednym z dachów... Maszyny zaczęły walczyć ze sobą i tyle hałasu narobiły... Zresztą hałas to jedno, a ile szkód. Pozostałe w całości budynki, już na sam ich widok waliły się jak domki z kart. Przez chwilę byłem cały w strachu, że ten na którym stoję spotka się z podobnym losem, Mwahah.
- Nieźle. I co dalej?
- Acha, no i zerkam na sąsiedni budynek, a tam jakiś kurdupel także przygląda się walczącym konserwą.
- Konserwą? Buehe.
- No wiesz, wielkim, stalowym bestią, czy nazwij je sobie jak chcesz.
- No dobra, dobra. I w końcu kto to był?
Kuja zamilkł na moment.
- ...Crono - wydukał w końcu, widząc olbrzymie zaciekawienie na twarzy kolegi.
- Crono?! Buehehe. Znam...
- Znasz?
- No pewnie, że znam... Nie z takimi się walczyło.
- Aaa... To jak znasz, to reszta nie jest już tak ciekawa. Ale nie zabiłem go, o!
- Bo ty taki subtelny jesteś...
- Subtelny, nie subtelny. Przynajmniej sprawiam wrażenie kogoś z sercem.
- Z sercem? Buehe - parsknął śmiechem Magus, ześlizgując się z korzenia.
- Pfff... - odburknął młodszy mag, milknąc i skupiając się na zakrytym właśnie, przez wielki, gęsty, kłębek białych chmur, słońcu. Gdy obłok pospiesznie odsłonił oślepiające promienie, Magus usadowił się już na swoim miejscu.
- To teraz uważaj. Moja najlepsza walka - podjął z podnieceniem. - Noc, wicher, mrok. Siedzę w swojej komnacie i nagle wpada Riku. Wiesz, ten białowłosy młodzian. Nie wiem nawet z jakiej bajki się urwał.
- Mwaha.
- No więc prostuje przede mną swój mały mieczyk, a ja mu odpowiadam: "Czekałem na ciebie Riku"!
- No co ty?! Mwah, co on?
- Cały zdębiał. Zaczął się trząść i w ogóle. No komedia. Ale to jeszcze nic. Mówię mu... - tutaj Magus spoważniał, i próbował oddać poważny ton tamtej sytuacji - "Nie chcę z tobą walczyć, nie miałbyś szans. Po prostu zrób coś dla mnie, a poddam się i przejdziesz do kolejnej rundy".
- Mwahaha, to było najlepsze. Serio powiedziałeś "nie miałbyś szans"?!? Aaale... A co on? Pewnie zdębiał jeszcze bardziej. Posłuchał cie?
- Z początku nie bardzo. Pokazałem mu kilka sztuczek, a potem żeby uwiarygodnić swój image litościwego, wszechpotężnego maga, zrobiłem ten trik z iluzją. Wiesz... Ten, że wydało mu się, że znalazł się na swojej wyspie czy gdzieś tam. Myślał, że do reszty przejmę nad nim kontrolę i wtedy dopiero zdębiał. Buehe, jakbyś go widział... - opowiadający nie powstrzymywał się od śmiechu, ponownie osuwając z korzenia. Towarzyszący mu młodszy mag także nie mógł zachować powagi, a gdy emocje opadły, zapytał:
- I co? Poddał się?
Magus spoważniał, jak na komendę.
- Niestety, spanikował i próbował mnie zabić. Wpuściłem mu Firagę prosto do gardła, dosłownie WYBUCHNĄŁ! Buehe, ale masakra. I do teraz mam dziurę w ścianie.
- Osz! No nie mów - Kuja także w jednej chwili schował głupkowaty uśmiech - Wszystkich zresztą zabijasz, wstydź się.
- Pfff... To świadczy tylko o tym jak świetnym wojownikiem jestem.
- Świetny wojownik to taki, który potrafi wygrać bez pozbawienia swojej ofiary życia - nie pozostał dłużny Kuja - Zabicie to oznaka desperacji, a mordercą zostaje się zazwyczaj po tym, gdy sama wygrana przysparza nam niesamowitych problemów. To świadczy tylko o tym, że jesteś cieniasem, Mwah.
Po usłyszeniu tego krótkiego monologu Magus strzelił focha, odwracając się do młodszego kolegi plecami. Po kilku krótkich chwilach ciszy odwrócił się jednak z gotową nową teorią:
- Nie którzy po prostu zabijają dla przyjemności, ot cała filozofia - rozłożył ręce w geście oczywistości - U kogo jak u kogo, ale u ciebie cecha naciąganej dobroci prezentuje się żałośnie. Myślisz, że jesteś wtedy cool, a i tak jesteś zwykłą, mało subtelną ciotunią, Buehe.
- No wiesz?! - oburzył się Kuja. Podniósł się z korzenia i przeszedł kilka kroków w prawo policzyć przelatujące właśnie po tamtej stronie ptactwo. W rzeczywistości coś bardziej budziło jego ciekawość w tej chwili niż ilość par skrzydeł zapętlająca sobie podniebną wędrówkę.
- Nie kapuje! - usłyszał po chwili Magus, nadal siedząc leniwie, spoglądając na swoje buty. Podniósł głowę i ujrzał stojącego już przy nim Kuję.
- Czego taki przystojniak jak ty nie kapuje?
- Co Riku miał dla ciebie zrobić? Musiało to być coś niezwykle cennego, skoro byłeś wstanie poświęcić swój udział w turnieju. I jeszcze... Skąd znałeś jego imię?
- Ho ho - sapnął Magus z ekscytacją - Bardzo pan wnikliwy, panie subtelny. Zwracający uwagę na wszelkie detale, jestem pod wrażeniem. Ale czy to istotne? To zupełnie inna historia, raczej nie powinienem o tym mówić... Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Patrząc na twoje zachowanie coraz mniej jestem tego pewien - zgryźliwie uśmiechnął się Kuja. - Ale brzmi intrygująco. Wal.
Stary czarodziej powstał, uniósł w górę swoją wielką kose, i rzekł w kierunku słońca:
- Jeden z Bogów oszukiwał! To fakt.
- Jak to? - dogłębnie zdziwił się Kuja.
Magus oparł swą broń o drzewo, z powrotem usiadł na korzeniu i zaczął mniej oficjalnym tonem:
- To było zaraz na początku turnieju... Jak tylko dowiedziałem się, że w czymś takim będę musiał wziąć udział, nie spałem cztery noce z rzędu. Właśnie czwartej nocy, zjawił się u mnie jeden z Bogów...
- Eee? - Kuja podekscytowany usiadł obok kolegi - Tak normalnie do ciebie przyszedł? W swojej prawdziwej postaci? Jak wyglądał?
- Hmmm... Raczej nie była to jego prawdziwa postać. Chyba, że wszyscy Bogowie to wstrętne, małe, czarne koty...
cdn...